Na zdjęciu: Sebastian Kawczyński, Prezes Zarządu Plagiat Sp. z o.o.
– Im bardziej Internet staje się ogólnodostępny i łatwiejsze staje się korzystanie z jego zasobów, tym bardziej popularne staje się nieuprawnione zapożyczanie cudzych treści – mówi nam dr Sebastian Kawczyński, pomysłodawca systemu antyplagiatowego Plagiat.pl. Jego produkt powstał w odpowiedzi na naruszenia prawa autorskiego i już 13 lat temu spotkał się z ogromnym zainteresowaniem środowiska akademickiego. – W tej chwili zapotrzebowanie na tego typu usługi jest tak duże, że korzystanie z systemu antyplagiatowego przez polskie uczelnie stało się ustawowym obowiązkiem – dodaje.
Najpierw był model freemium
Firma Kawczyńskiego powstała w 2002 roku i od początku jej zdaniem było wspieranie nauczycieli akademickich walczących z rosnącym problemem plagiatowania prac dyplomowych. Internetowy System Antyplagiatowy miał pomagać wykładowcom w wykrywaniu w pracach studentów zapożyczonych fragmentów i wyszukiwaniu źródeł tych zapożyczeń. Powstał w małym zespole, bez zewnętrznego finansowania, na sprzęcie założycieli i w mieszkaniu jednego z nich. – W pierwszym okresie testowaliśmy produkt i budowaliśmy zasięg, dlatego postanowiliśmy oferować system bez żadnych opłat – opowiada dr Sebastian Krawczyński.
Plagiat.pl szybko zdobywa zainteresowanie wśród wykładowców akademickich, jak i nauczycieli. Po roku od premiery produktu, zespół podpisuje z Uniwersytetem Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie umowę o świadczeniu usług sprawdzających prace studentów i wtedy też wprowadza pierwsze opłaty za sprawdzanie dokumentów. Zainteresowanie Plagiatem staje się na tyle duże, że firma tworzy kolejne narzędzia informatyczne i kupuje serwery, by utrzymać ruch.
Próby oszukania systemu
Niedługo potem pojawia się usługa dla studentów i wydawnictw. W 2005 roku Plagiat.pl zmienia formę prawną, przekształcając się w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. – Wtedy wdrożyliśmy opłaty abonamentowe dla szkół wyższych i wprowadziliśmy płatności dla użytkowników indywidualnych, które z powodzeniem funkcjonują do dziś – dodaje dr Kawczyński. Popularność firmy rośnie, choć na reklamę wydaje bardzo mało. – Od samego startu nasza działalność cieszyła się dużym zainteresowaniem mediów i nie było wyraźnej potrzeby ponoszenia takich kosztów. Był to też element naszej strategii – mówi pomysłodawca Plagiat.
Młoda firma nie zachłystuje się jednak sukcesem i dalej pracuje nad rozwojem produktu, bo studenci nie odpuszczają. Mają coraz to nowsze pomysły na “oszukanie systemu”, np. robiąc tzw. “białe spacje”, czy wstawiając znaki z innych alfabetów. Walkę z tym wzmacnia najnowszy algorytm o nazwie Hornet, który działa na zasadzie tworzenia zbioru sygnatur dla sprawdzanego dokumentu. Porównuje zatem stworzone przez siebie kody, a nie całe zdania. – Dzięki temu sprawdzenie dokumentu zajmuje kilka sekund. Jest on też bardzo dokładny – mówi prezes zarządu Plagiat sp. z o.o.. W skuteczności systemu pomaga też baza porównawcza licząca 600 tysięcy pozycji.
Czas na Rumunię
Po blisko dziewięciu latach od premiery Plagiatu, polski system wchodzi na pierwszy zagraniczny rynek – Rumunię. – Wybraliśmy ten kraj, ponieważ jest on największym – po Polsce – rynkiem w Europie środkowo-wschodniej i widzieliśmy w nim duży potencjał – mówi pomysłodawca systemu antyplagiatowego. Dodaje, że zagraniczna premiera jego produktu wiązała się z zabawnym zbiegiem okoliczności. – Miesiąc po otwarciu biura w Bukareszcie, wybuchł tam skandal rządowy związany z plagiatami doktoratów popełnionymi przez dwóch ministrów i premiera. Skutkiem tego było duże zainteresowanie sektora szkolnictwa wyższego programami antyplagiatowymi – mówi.
Dzięki temu spółka-córka Plagiat.pl, Plagiat-Sistem Antiplagiat prin Internet, szybko odniosła sukces. Do dziś ta pierwsza zagraniczna filia rozwija się dynamicznie, a kontrola antyplagiatowa obejmuje już prawie połowę uczelni rumuńskich. – Parę lat temu wykorzystaliśmy zatem odpowiedni moment na wdrożenie usługi i zdobyliśmy tam silną pozycję – wspomina. Polska firma nie poprzestaje jednak na rynku rumuńskim i swoje usługi wprowadza na kolejne. Z produktu korzystają mieszkańcy Niemiec, Kolumbii, Mołdawii, Kazachstanu i Azerbejdżanu, a obecnie trwają rozmowy z podmiotami na Ukrainie i w Gruzji.
Kluczowy moment
Ekspansja firmy na rynki zagraniczne opłaciła się i jeszcze bardziej zwiększyła zyski warszawskiej spółki. – Średnia z ostatnich dwóch lat (2014-2015) wynosi 500 tys. zł netto, przy marży 17% – mówi dr Sebastian Kawczyński, prezes Plagiat sp. z o.o.. Jego system antyplagiatowy do dziś sprawdził ponad cztery i pół miliona dokumentów, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. W ubiegłym roku, współpracując z firmą Librus, spółka zainteresowała swoim produktem prawie trzy tysiące polskich szkół średnich. Współpracuje też z ponad dwustoma uczelniami. Regularnie pojawiają się też nowi klienci, liczy więc, że ten trend będzie się utrzymywał.
Dr Sebastian Kawczyński uważa, że teraz jest kluczowy moment dla rozwoju globalnego rynku usług antyplagiatowych. – Za trzy do pięciu lat wszystkie instytucje edukacyjne na świecie powinny mieć takie rozwiązania. Jeśli tak się nie stanie, wykładowcy i nauczyciele będą w takiej sytuacji, jakby na egzaminach ustnych nie mogli sprawdzić, kto tak naprawdę odpowiada na pytania. Przy obecnym tempie rozwoju Internetu i technologii korzystanie z systemu antyplagiatowego przez instytucje szkolnictwa wyższego wydaje się być niezbędne – przekonuje Kawczyński. Jego zdanie potwierdza ubiegłotygodniowa rozmowa z gruzińskim wiceministrem edukacji.
Dziesięć nowych krajów rocznie
Prof. Giorgi Shervashidze dostrzegł wagę problemu i jest zainteresowany wsparciem ze strony Plagiat.pl, w ograniczaniu plagiatowania wśród gruzińskich studentów. – Nasze plany, których stopień realizacji będzie zależał m.in. od znalezienia inwestora finansowego, zakładają pozyskiwanie 10 krajów rocznie w ciągu najbliższych 3-4 lat. Chcielibyśmy, aby za trzy lata System Plagiat.pl był dostępny w co najmniej 40 krajach, na pięciu kontynentach – dodaje. Plany spółki nie zatrzymują się jednak tylko na tym. Marzy się jej wejście na warszawską giełdę, ale najpierw zacznie pewnie od rynku NewConnect. Główny zamysł jest jednak inny. – Naszym celem jest stworzenie marki globalnej i przedsiębiorstwa zajmującego miejsce w trójce najlepszych firm antyplagiatowych na świecie – mówi pomysłodawca Plagiat.pl.