Skoro już zgodziliśmy się do tego, że zgadzamy się czasem na mówienie nieprawdy – zastanówmy się pokrótce, czemu tak się dzieje. Przegląd pokaźnej listy artykułów o kłamstwie pozwala szybko wyciągnąć wnioski. Najczęściej tym, co motywuje nas do kłamania jest:
- ochrona własnego wizerunku i uniknięcie negatywnych konsekwencji: kłamiemy, aby uniknąć kary, krytyki lub utraty szacunku. W tym celu ukrywamy swoje błędy, porażki tudzież niepopularne, a bliskie nam poglądy;
- manipulacja i chęć osiągnięcia korzyści: kłamstwo staje się naszym narzędziem do osiągnięcia osobistych celów, takich jak zysk finansowy, awans, lub zdobycie sympatii innych osób;
- ochrona innych osób: czasami uciekamy się do kłamstwa, by chronić bliskich przed zranieniem lub nieprzyjemnymi konsekwencjami;
- chęć uniknięcia konfliktu: bywa i tak, że kłamstwo okazuje się być jedynym sposobem na uniknięcie trudnych rozmów lub konfrontacji;
- zwyczaj i nawyk: to przypadek zakrawający o patologię, gdy ktoś kłamie z przyzwyczajenia, nawet w sytuacjach, w których kłamstwo nie jest konieczne.
Ta ogólna klasyfikacja jest na tyle pojemna, że mieści w sobie najpopularniejsze przyczyny startupowych kłamstw. Czas zatem wykonać kolejny krok i przejść do omówienia tych najpopularniejszych, najbardziej rzucających się w oczy i najbardziej charakterystycznych sytuacji, w których founderka tudzież founder mija się z prawdą. I to nieraz na całkiem imponującą odległość.
Jeśli zastanawiacie się, na jakiej podstawie skompilowaliśmy naszą niechlubną listę „Best of”, spieszymy ze szczerymi (serio!) wyjaśnieniami. Jak przystało na redakcję żywo zainteresowaną tym, co dzieje się w naszym ekosystemie, bywamy na wielu startupowych eventach, zaglądamy na demo days, słuchamy pitchingów oraz rozmawiamy: z inwestorami, aniołami biznesu i samymi startupami. Nasza wieloletnia praktyka pozwala na zabranie głosu w tym temacie.
Kłamstwo 1: stoi za mną rzesza klientów. Płacących!
To nawet takie 2-w-1. Po pierwsze, founderzy w walce o pozyskanie inwestorów koloryzują liczbę klientów, których już udało się im pozyskać. Gdyby choć w połowie prezentowane przez nich wartości zbliżone były do rzeczywistości, to odsetek śmiertelności startupów na przestrzeni pierwszych trzech lat działalności – zmniejszyłby się o połowę. Trudno nie ulec pokusie naginania rzeczywistości, zwłaszcza jeśli ma się poczucie, że takie statystyki są trudne do weryfikacji.
W tym kłamstwie zawiera się też często pewna nieścisłość i mylenie użytkowników czy osób wyrażających zainteresowanie daną ofertą z klientami, którzy zechcieli za nią zapłacić.
Kłamstwo 2: wyprzedziliśmy wszystkich i takiego rozwiązania nie ma nikt na świecie.
W tym wypadku można z pewną dozą życzliwości zastanowić się, czy tak śmiało rzucone hasło jest jeszcze kłamstwem, czy już raczej projekcją tego, co dany founder ma w swojej podświadomości i o czym marzy z taką siłą, że pozostaje ślepy na otaczającą go rzeczywistość.
Czytaj także: Fake it till you make it, wersja hard. Które startupy chciały nam wyciąć niezły numer?
Często też kłamstwo to jest efektem grzechu zaniedbania: ktoś nie sprawdził konkurencji, nie zrobił analizy rynku, nie przejrzał listy patentów. I sam się utwierdził w przekonaniu, że rzeczywiście: jest jedyny, pierwszy, najszybszy.
Kłamstwo 3: nasza autorska technologia zawojuje świat
Know-how jest bezcennym zasobem spółki – to akurat prawda. Ale i w tym obszarze dochodzi do nadużyć ze strony twórców danego rozwiązania. Zjawisko to nasiliło się szczególnie ostatnimi czasy, wraz z rozpoczęciem i narastaniem globalnego zainteresowania sztuczną inteligencją. Nagle okazuje się, że istnieje grono diabelsko uzdolnionych founderów oraz informatyków, którzy stworzyli technologię czy aplikację charakteryzującą się nieziemskimi właściwościami.
Oczywiście, drugiej takiej aplikacji nie ma na świecie.
Czytaj także: PR DIY, czyli kilka podpowiedzi dla foundera w kwestii public relations
Problem w tym, że bardzo często owa „przełomowa AI” to albo podpięte Perplexity, albo sprytnie wpięty ChatGPT, albo po prostu stary dobry arkusz kalkulacyjny z kilkoma zmyślnymi formułami.
Kłamstwo 4: po roku 65% rynku będzie nasze
Jeden z najpopularniejszych haczyków stosowanych wobec inwestorów i dziennikarzy. Na pewno znacie gospodarcze raporty czy prognozy dotyczące konkretnych rynków. W ich przygotowaniu specjalizują się firmy konsultingowe. Autorzy takich dokumentów prognozują na przykład, że „za pięć lat rynek usług SaaS będzie wart 10 bilionów dolarów”. Founderzy często wykorzystują takie – było nie było – mgliste i niepewne prognozy, śmiało dorzucając do tej chwiejnej konstrukcji swoją cegiełkę w postaci zdania: „i nasz startup za trzy lata sięgnie po 65% tego rynku!”.
Kłamstwo 5: wybitnie doświadczony zespół, łącznie 37 lat pracy dla big techów
Jednym z fundamentów startupowej opowieści, stale rozpalającej wyobraźnię founderów, jest kontrastowanie świata korporacji z technologicznymi spółkami właśnie. Wielkie korpo dają ograniczone pole do popisu – sztywne zasady, firmowa hierarchia i narzucane taski w parze z deadline’ami po pewnym czasie stają się nie do wytrzymania dla bardziej kreatywnych, ambitniejszych pracowników.
Ze świata szklanych biurowców przechodzą więc do świata garaży i strychów, tudzież do któregoś z parków technologicznych, gdzie w co-office wynajmują biurko i ruszają z własnym startupem.
Dobrze jest jednak pochwalić się już na starcie bogatym zawodowym doświadczeniem. Stąd właśnie częste upiększanie CV. „Pracowałem dla Google”, „byłam częścią globalnego teamu Samsunga”, „rozwijałem finansowe produkty w ING”. Takie koloryzowanie własnego dorobku jest konieczne, gdyż rzeczywistość często jest po prostu szara. Praca dla Google to układanie kampanii reklamowej Google Ads, globalny team Samsunga mógł nas nawet nie zauważyć, a rozwijanie finansowych produktów okazuje się być pracą w call center.
Bez komentarza
Trudno jest budzić zaufanie, gdy mówi się do kogoś „ja nie kłamię, to przecież sama prawda”. Dlatego powyższego tekstu nie skończymy taką frazą. W ogóle – finałowy komentarz jest zbędny. Możemy się założyć, że z własnego doświadczenia znacie przynajmniej jeden przypadek któregoś z przytoczonych przez nas kłamstwa. I nie zdziwilibyśmy się, gdybyście sami rozbudowali tę nasza niedługą listę o kolejne pozycje.
Oczywiście – prawdziwe.