#OHO! Edycja psychologiczna: kij podświadomości, męskie ego i kobiecy wstyd

Dodane:

MamStartup logo Mam Startup

#OHO! Edycja psychologiczna: kij podświadomości, męskie ego i kobiecy wstyd

Udostępnij:

W najnowszej odsłonie #OHO! zaglądamy do najgłębiej skrywanych emocji targających founderkami oraz founderami. Jesteście na to gotowi?

Breaking news! „LinkedIn to nowy Instagram!”

Na bank tego nie słyszeliście. Na bank o tym nie pomyśleliście. Na bank na to nie wpadliście.

Na szczęście jest Michał Klimowicz, który w swoim przełomowym poście obwieszcza: „zamiast filtrów wygładzających cerę, nakładamy tu filtry wygładzające karierę. Zamiast „idealnego ciała”, prężymy muskuły „idealnego sukcesu”.

Aby pokazać swój sprzeciw wobec tego trendu, Michał wrzuca swoje selfie z gładką cerą i z lewym lekko zarysowanym bicepsem. I następnie przechodzi do opowieści o tym, jak jego LinkedIn serwuje mu „dysmorfizm kariery” jego prawniczych koleżanek i kolegów. Ale on sam temu nie ulega, on sam ma na to receptę, ba – on sam z tą wiedzą nie chce pozostać sam i hojnie obdarza nas mentorskimi poradami:

  • „pamiętajmy – to tylko witryna sklepowa”;
  • „u każdego czasem panuje bałagan, a magazynier zaspał”;
  • „prawdziwy biznes dzieje się offline”,
  • „chill!”

Bardzo interesuje nas też leit motiv posta pana Michała. To słowo: kij. W relatywnie niedługim tekście pada ono aż trzy razy. Ot, ciekawostka, podziękujecie nam później.

Czas na fakty

Zasypaliście nas ostatnio newsami, co jest największym wrogiem Jakuba Domerackiego w drodze do sukcesu. Nie dziwimy się Wam, sami często o tym rozmyślamy. Na szczęście, pan Jakub nie trzymał nas w niepewności i najwyraźniej wyczuł to globalne zainteresowanie jego osobą. Bo oto na LinkedInie podzielił się swoimi przemyśleniami.

Otóż – największym wrogiem jego jest ego.

Wybaczcie ten pretensjonalny rym, ale autor posta dobitnie podkreśla, że to ego jest „jego własne”. Nikogo innego, tylko właśnie Jakuba Domerackiego.

By wykazać, że w pełni zrozumiał swój błąd, Jakub Domeracki umniejsza swojemu ego, pisząc m.in.:

  • ile firm założył
  • jak długo działa na rynku
  • ile exitów ma na swoim koncie
  • jak mądrą lekcję wyciągnął ze swoich doświadczeń.

My ewidentnie czujemy w tym skromność, jakże charakterystyczną dla ludzi z niedużym ego. Jak na skromnego, pokornego człowieka sukcesu, Domeracki Jakub dzieli się swoją poradą, myślą swoją złotą wykutą na wieloletnim doświadczeniu:

moim zdaniem dojrzały biznes zaczyna się w momencie, gdy przestajesz walczyć z faktami. Bierzesz na klatę każdy błąd, każdą stratę, każdy „fuckup”.

Bardzo się cieszymy, że po tylu latach kolejny polski founder przestanie walczyć z faktami.

Krokiem ku lepszej przyszłości (i ku peronowi)

Dla takich postów powstał LinkedIn. Właśnie po to przeczesujemy codziennie to medium, wypatrując najciekawszych treści. Co jest bowiem najbardziej wartościowe? Wiedza życiowa. Taka, którą można wykorzystać w naszej codzienności. Taka, dzięki której możemy ruszyć przed siebie z kopyta.

To właśnie zrobił Mariusz Kapusta, który jadąc pociągiem wstał z krzesła i zaczął chodzić po wagonie.

Chodził, gdy pociąg mknął przez wioski, chodził, gdy pociąg mknął przez pola, chodził, gdy pociąg sunął ku przeznaczeniu.

Chodził, chodził, aż wychodził 6000 kroków.

Brawo!

Co prawda, nie sprawiło to, że pociąg dotarł szybciej na docelową stację – ale z pewnością sam Mariusz przyspieszył do realizacji swoich celów.

Daliśmy się na to złapać…

Znacie ten linkedinowy tip – zaszokować nagłówkiem? Już od pierwszej linijki złapać czytelnika za gardło, nie odpuszczać aż do linijki ostatniej?

Karolina Brzuchalska zna. I wykorzystuje go z całą bezwzględnością.

Bo przyznajcie, kto z Was nie umierałby z ciekawości, zastanawiając się, co takiego zrobiła pani Karolina, że się teraz tego tak bardzo wstydzi, że aż o tym pisze publicznie? Skoro normalną reakcją przy poczuciu wstydu jest chęć ukrycia się i niedopuszczenie do tego, aby ktoś dowiedział się o naszej przewinie, to jakże wielka, niecodzienna musi być skala tego, co nawywijała Karolina Brzuchalska, że reaguje ona w inny sposób?

Wszyscy klikamy jak oszalali, chcąc rozwikłać ten sekret.

I co się okazuje?

Szczerze mówiąc, to aż wstyd o tym pisać. Aż wstyd się przyznawać, że daliśmy się na to złapać.

Więc w ciszy i ze spuszczonymi głowami spuścimy zasłonę milczenia na to, czego się dowiedzieliśmy.

Bo to zła eklerka była

Jacek Pogonowski, Private Equity Professional (jak głosi opis na LinkedInie) ogłosił alarm na platofrmie, doprowadzając, najpewniej, do upadku A. Bilkle w Westfield Arkadia w Warszawie. Otóż, Jackowi sprzedali eklerka bez nadzienia.

Autor posta w odważny sposób mówi o swojej traumie. Bohater daje jednak szansę – deklaruje, że gdy jakość wróci do godnego poziomu, on łaskawie „podejdzie i spróbuje raz jeszcze”. Cóż za wielkoduszność!

Ale Jacek nie wykorzystał pełnego potencjału, który wyniósłby post na wysoko do góry. Jacek nie porównał braku nadzienia do branży…

„To tak jak w private equity – brak nadzienia to duży problem. Dlatego, drodzy founderzy, wypełniajcie swoje ciastka po brzegi” tak, żeby Jacek był zadowolony!

Mamy nadzieję, że następne eklerki były satysfakcjonujące.

AI stawia nam lunch

Nie smakuje nam jedzenie przywiezione przez kuriera?

Dietetyczny catering się nam znudził?

Chcielibyśmy mieć ciastko i zjeść ciastko?

No problem, jak mówią w amerykańskich filmach. Wystarczy pogmerać przy AI i wygenerować grafikę, która ma udowodnić, że zakupione jedzenie to tak naprawdę ordynarna próba otrucia nas. Problem zauważają restauratorzy i dostawcy jedzenia – ostatnio na ten temat wypowiadali się przedstawiciele chociażby Glovo.

Czeskie kury zabierają polskim kurom prace!!1!11!!!!!1

W kąciku „Zagadka Tygodnia” rozmawiamy o kurach z paszportem, które poruszają wyobraźnię bardziej, niż niejedna debata. Otóż, proszę państwa, próbujemy rozwiązać sprawę czeskich kur mieszkających w Polsce.

Być może Lidl w ukryciu pracuje nad programem migracyjnym drobiu? Pojawiają się pytania – czy kury wyjechały za chlebem? Czy zabierają pracę lokalnym nioskom, a Unia ostrzy pióra na sankcje?

Kolejna kurowa sprawa do wyjaśnienia… Pierwsza to oczywiście, co było pierwsze – kura czy jajko?

Smacznej kawusi, dobrego weekendu i wypełnionego po brzegi eklerka!