Jak zrodził się pomysł na markę streetwearową i jak wyglądały początki Phenotype?
Zacząłbym od tego, że już jako nastolatek kolekcjonowałem buty sportowe i czapki, które często kolorystycznie dopasowywałem do siebie i innych części garderoby. Byłem na tym punkcie totalnie zafiksowany. Z czasów licealnych pamiętam pedagogów próbujących mnie odciągnąć od tej zajawki, bo w tamtym czasie ciągnęło mnie do ekstremum hiphopowych i niekoniecznie mój wygląd był akceptowalny przez normy społeczne. Nosiłem bardzo szerokie baggy, wielkie t-shirty sięgające prawie do kolan. Jeździłem też na deskorolce i chęć posiadania własnego brandu odzieżowego powiązałbym najbardziej z tym faktem. W Stanach Zjednoczonych, wiele legend skateboardingu, posiadało w już w tamtym czasie swoje brandy odzieżowe. Można tu przywołać takie marki jak HUF, niestety zmarłego przed kilkoma dniami Keitha Hufnagela, czy Primitive od Paula Rodrigueza. Zapragnąłem również wejść w ten świat, a trzeba wspomnieć, że miałem łatwiej, ponieważ moja mama przez wiele lat prowadziła zakład krawiecki. Po szkole średniej zacząłem pomagać przy pracy. Można powiedzieć, że po części był to mój wybór i zajawka z lat nastoletnich, a po części mam to również we krwi. Jakiś czas temu znalazłem na swoim starym komputerze rysunki, pierwszych projektów logotypów – oczywiście bardzo słabych, ale najstarsze datowane były na 2007 rok, a miałem wtedy 16 lat.
Początki Phenotype to 2013 rok, patrząc wstecz łezka w oku się kręci, bo wiem jaką drogę już przeszedłem. Mam też świadomość, że to dopiero początek i zdaję sobie sprawę, jak wiele rzeczy i obszarów mojej działalności mogę jeszcze ulepszyć.
Jak zmieniła się branża i sam streetwear w Polsce od tego czasu?
Przez te lata byłem takim wewnętrznym obserwatorem rynku. Kiedy zaczynałem, równolegle startowało wiele innych marek. Niewiele z nich przetrwało. Wiele osób przekonało się o specyfice i trudności prowadzenia firmy w tej branży. Za nami wiele trendów, wzlotów i upadków, ale nie spoczywamy na laurach. Branża zmienia się dynamicznie i nie można pozostać w tyle. Trzeba śledzić trendy ale przy tym nie zatracić swojego charakteru i przyświecających nam celów.
Dziś jest znacznie więcej tworów na kilka sezonów, często korzystających z gotowych rozwiązań odzieżowych. Bazują one na grupach tematycznych, gdzie stosunkowo łatwo znaleźć pierwszych kupujących. Te firmy często padają po kilku sezonach kiedy ich pięć minut mija i nie wiedzą jaką drogą dalej pójść. Odzieżówka w ten sposób uczy pokory i pokazuje, że rozpoznawalność nie jest dana raz na zawsze.
Ile osób obecnie pracuje nad nowymi kolekcjami i obsługą sklepu?
Jeżeli chodzi o projektowanie graficzne jest to współpraca z kilkoma grafikami w trybie B2B. Projektowanie odzieży jest po mojej stronie, często wspierane przez technologów i konstruktorów zewnętrznych. Obsługą sklepu internetowego zajmuje się kolejna osoba, w wolnym czasie również przeze mnie wspierana. Nadzorem produkcyjnym i przygotowaniem zajmuje się, wspomniana już moja mama, zaś kadra produkcyjna to 10 osób.
Posiadasz własny zakład produkcyjny. Czy jest to często spotykane zjawisko w branży? Czy jednak konkurencja stawia na zlecanie szycia firmom zewnętrznym?
Przewrotne pytanie, można powiedzieć i tak, i nie. Sam znam kilka przykładów marek z własnymi zakładami, choć może niekoniecznie ze stricte streetwearowego rynku. Natomiast, wciąż raczej więcej jest zakładów przyjmujących zlecenia szycia, z czego korzystają brandy odzieżowe. Często spotykane jest również pośrednictwo produkcyjne marek odzieżowych, które obsługują mniejsze firmy bez struktur i bez doświadczenia. Taką działalnością również zajmujemy się u nas.
Jakie korzyści płyną z posiadania własnej produkcji?
Największym argumentem jest kontrola procesu produkcyjnego, ale można wymieniać dalej. Ponadto, w branży przydaje się również znajomość stawek produkcyjnych. Do tego należy dodać niezależność wynikającą z tego, że nikt mi nie powie, że czegoś nie da się zrobić.
Stawiasz na bezpośredni kontakt z klientami (prowadząc grupę na FB). Skąd taki pomysł? Jakie dostrzegasz zalety takiego rozwiązania?
Zauważyłem, że klienci dużo łatwiej wchodzą w interakcje, kiedy mamy kontakt bezpośredni. Nie postuję do nich jako firma Phenotype, tylko prywatnie jako ja. To tworzy fajniejsze więzi, a ja wyznaję zasadę “moi klienci, to moi ziomale”, o której już kiedyś wspominałem w innym wywiadzie. Dzisiaj facebookowe fanpage są w zasadzie tylko wizytówkami. Młodzież dużo chętniej odnajduje się w grupach zamkniętych lub poprzez prowadzenie dialogu na instastories.
Co jest decydujące przy tworzeniu nowych kolekcji: opinie klientów, światowe trendy czy własne upodobania i przekonania?
Najwięcej na pewno własne upodobania. Wraz z Damianem Denisem, który jest moją prawą ręką przy podejmowaniu kluczowych decyzji, mamy podobne wyczucie estetyki. W wielu kwestiach zgadzamy się doskonale, przez co na kształt nowych kolekcji największy wpływ mają nasze wspólne inspiracje.
Co jest najważniejsze w promowaniu marki streetwearowej w internecie?
Ciężko się skupić w 100% na wszystkich aspektach, ale w pierwszej kolejności wymieniłbym wielokanałową systematyczność, planowanie i nieustępliwość. Obecnie, do najważniejszych kanałów, niezależnie od wieku odbiorcy, należy Instagram oraz influence marketing w każdym możliwym zakresie.
W nawiązaniu do nazwy marki, jakie wymieniłbyś jej cechy fenotypowe?
Nazwa ma konotacje biologiczne, natomiast kluczowa w jej doborze była dla mnie definicja, która stanowi zbiór cech, wpływający na to jak wyglądamy i zachowujemy się w środowisku. Środowisko w tym przypadku to kultura uliczna zorientowana na muzykę, środowiska sneaker-oriented i przynależność do tej kultury, a wygląd to nic innego jak właśnie ubrania, które tworzymy. Dokładnie tak bym nas określił.
Dazed Virgil Abloh powiedział, że streetwear umrze w nadchodzącej dekadzie. Ustosunkuj się do tych słów.
Powiedziałbym, że streetwear ewoluuje, tak jak ewoluował również przez poprzednie lata. Zauważalne jest czerpanie z kultury ulicy w każdej dziedzinie życia. Dzisiaj streetwear kupisz również w sieciówce, natomiast raperzy potrafią mieć image gwiazd rock’n’rolla. Granice się zacierają, powstaje wiele odłamów, a obrana estetyka może być kluczowa dla danej grupy odbiorców i grupy wiekowej.
W jakim kierunku będzie się rozwijał Phenotype?
Chciałbym jeszcze więcej czasu poświęcić estetyce, konsekwencji i większej sezonowości. Ponadto, oczywiście praca nad rozpoznawalnością i pozyskaniem młodszych grup odbiorców.