Według prognoz Future Market Insights światowy rynek rowerów cargo powinien rosnąć 11,6% rocznie w ciągu najbliższych dziesięciu lat i osiągnąć wartość blisko 3 mld dolarów. Ten boom spowodowany jest dość oczywistymi czynnikami. Jest to prosty sposób na zwiększenie dostaw miejskich, ich szybkości i niezawodności, a jednocześnie usunięcie dostawczych samochodów spalinowych z ulic – co zresztą narzuca polityka środowiskowa. Z kolei koszt dostaw takimi rowerami jest nieporównanie niższy niż w przypadku samochodu.
Jak na to zapotrzebowanie odpowiedzieli Polacy? Pierwszy model Urvis Bike kosztuje 19 000 zł netto. Rower można zakupić, ale też wybrać model abonamentowy na okres do 24 miesięcy. W cenie zapewniony jest pierwszy serwis po 100, 500 i 1000 km realizowany we Wrocławiu i w Warszawie. Tego typu rower posiada udźwig do 150 kg, a zasięg przy 1 baterii to około 70 km. Można nim zatem przejechać 70 km na jednym ładowaniu, a koszt energii wyniesie wtedy poniżej złotówki.
Filarem Urvis Bike-a jest stalowa rama będąca autorskim projektem oraz osprzęt, na który składają się napęd Shimano, hamulce Magura, opony Schwalbe – Ralf Bohle GmbH oraz silnik i bateria firmy Bafang.
Jakie zalety mają rowery towarowe?
Paweł Raja: Według badań organizacji Possible elektryczne rowery cargo w centrach miast dostarczają nawet o 60% szybciej niż furgonetki, osiągając przy tym wyższe prędkości średnie. Logistyka bazująca na rowerach towarowych to też zresztą odpowiedź na rosnący problemem zatłoczenia dróg, zanieczyszczenia powietrza, smogu i potrzeby osiągania celów klimatycznych. Opracowywanego przez ostatni rok Urvis Bike-a można już zamawiać poprzez naszą stronę internetową. Do końca maja zamierzamy zakończyć montaż pierwszych 20 rowerów, a do końca roku dostarczyć kolejne 50 sztuk. Nasza oferta skierowana jest do firm kurierskich, dostawców żywności, e-commerce, czy do małego biznesu operującego w obrębie miasta, ale i do rodzin poszukujących uniwersalnego i ekologicznego środka transportu np. do zakupów.
Coraz więcej firm na całym świecie doświadcza korzyści z wdrażania rowerów cargo w łańcuchu dostawy. Od zmniejszenia kosztów ogólnych związanych z paliwem i obsługą pojazdów, przez mandaty za parkowanie, z którymi boryka się wiele firm, po szybkość i zwinność, czyli czas dostaw. Dotyczy to nie tylko firm logistycznych i gigantów e-commerce, ale i wielu innych firm, które w ramach świadczenia usług muszą przewozić towary. Potencjał rowerów cargo świetnie wykorzystują np. firmy sprzątające, remontowe, a nawet ogrodnicy.
Skąd pomysł na rower cargo? Na polskim rynku są już takie rozwiązania.
Pomysł powstał przypadkiem. Zastanawialiśmy się wraz z kolegami, co możemy zrobić, by ulepszyć nasze otoczenie. Martwi nas stan środowiska na świecie. Wiem, że to bardzo marzycielskie podejście. Zdajemy sobie sprawę, że rower cargo, który jest niszowym rozwiązaniem, nie uleczy problemów, z którymi boryka się Ziemia, ale warto jest spróbować zrobić choć minimalny postęp.
Obecnie istnieje kilkudziesięciu producentów rowerów cargo w Europie, a na polskim rynku mamy Stork Cargo, tworzący pojedyncze rowery – czyli koło z przodu i koło z tyłu i Maxpro, który produkuje riksze.
Chcieliśmy zrobić coś zupełnie od zera. To było duże wyzwanie, nawet żeby zaprojektować ten rower, sprowadzić i sprawdzić komponenty, przygotować do spawania i przygotować pod produkcję seryjną. Nie chcieliśmy kupować gotowego produktu i dostosowywać go do potrzeb roweru towarowego.
Czy zastosowaliście w pojeździe własne, innowacyjne rozwiązania?
Myślę, że w tym rowerze nie będzie dużo innowacji. Jest to taka konstrukcja, która powinna przetrwać polską infrastrukturę i warunki pogodowe. Wczoraj zaczęliśmy sprawdzać geolokalizacyjne rozwiązania Urvisa, udźwig, jak zachowuje się w terenie, jakie jest obciążenie silnika i w jakim stanie jest bateria. Robimy to, by wprowadzić preventive maintenance i może to będzie pewnego rodzaju innowacją. Pracujemy nad tym, by za pomocą oczujnikowania móc z jakimś prawdopodobieństwem określić, w którym momencie dane komponenty mogą się popsuć.
Czy macie problem z dostępnością części i materiałów do produkcji?
Jest to pewien problem. W niektórych sytuacjach musimy stosować zamienniki albo instalować części z najwyższej półki. Przy pierwszych 20 modelach nie był to problem jeszcze tak wielki. Jeśli chodzi o stal ten kłopot również obeszliśmy.
Czy jesteście przygotowani na niedobory przy produkcji kolejnych 50 sztuk?
Takie zakupy załatwialiśmy w grudniu zeszłego roku, więc jesteśmy w miarę spokojni. Dalej będziemy pewnie szukać jeszcze innych rozwiązań.
Czy oferta jest przeznaczona tylko dla firm?
Założyliśmy, że odbiorców w postaci firm czy urzędów będzie więcej niż indywidualnych klientów. Ale nie zamykamy się na żadnego klienta. Rowery cargo są naprawdę bardzo uniwersalne.
Czy będzie można przewozić Urvisem dzieci, jak to robią Holendrzy czy Duńczycy?
Nie jest to rower do przewozu dzieci. Chyba że jego posiadacz sam zbuduje dodatkowo budkę w oparciu o naszą rekomendację. Za granicą dzieci jeżdżą w otwartej skrzyni, nie wykorzystuje się specjalnych fotelików. W wielu krajach tego nie potrzebują, bo mają piękną infrastrukturę bez jeżdżących samochodów. Poza tym wszyscy, łącznie z dziećmi, jeżdżą bez kasków.
Jakie minusy mają rowery cargo?
Kłopotem może być przechowywanie tego roweru, ponieważ jest długi – ma 2,70 m, 90 cm szerokości i 50 kg wagi. Jeśli ktoś nie ma parkingu podziemnego lub wolnostojącego domu, to będzie mu trudno garażować Urvisa. Drugim minusem dla klienta indywidualnego może być cena: prawie 24 000 zł.
Czy macie w planach ekspansję, czy Urvisy będą jeździły tylko w Polsce?
Myślałem, że większość osób, które będą się do nas zgłaszać będzie z Polski, ale widzimy, że więcej zainteresowanych mamy z zagranicy – z krajów, gdzie rowery cargo są popularne. Okazuje się, że Urvis jest prawie 1000 euro tańszy niż jego europejscy konkurenci, poza tym często ludzie w innych krajach mają problem z dostępnością rowerów. Nawet u nas w Polsce trzeba czekać na rower cargo ok. 3-6 miesięcy.
W jaki sposób projekt jest finansowany?
Mamy na pokładzie Przemka Żebrowskiego, który jest wspólnikiem i jednocześnie aniołem biznesu, który nam bardzo pomaga. W zeszłym roku nawiązaliśmy współpracę z funduszem inwestycyjnym Bitspiration, który wsparł nas kwotą 1 mln zł. W połowie maja będziemy starać się o drugą rundę.