Polski elektryczny skuter może być dużo tańszy niż Vespa – Piotr Krzyczkowski (Be- e)

Dodane:

Kasia Krogulec Kasia Krogulec

be- e

Udostępnij:

Na fali elektromobilności i trendu restomodów Piotr Krzyczkowski ma pomysł na wskrzeszenie współczesnej interpretacji legendy – skutera WFM Osa. Po stworzeniu elektrycznego motocykla Falectra, projektant wprowadzi na rynek własny, elektryczny skuter w minimalistycznym stylu. Przypomnijmy, że skutery Osa produkowano w Warszawskiej Fabryce Motocykli pod koniec lat 50. i na początku 60. Zostały wtedy bardzo dobrze przyjęte na rynku i eksportowane nawet do Indii.

Co dalej dzieje się z projektem Falectra?

Piotr Krzyczkowski: Za dwa tygodnie Falectra będzie wysyłana do Nowego Jorku, ponieważ klient już zamówił jedną sztukę, pomimo że projekt nie jest jeszcze w dystrybucji w Polsce. Tak mu się ten motor spodobał, że kupił go nie wiedząc nawet, czy będzie mieć dopuszczenie drogowe i homologację.

Falectra aktualnie jest koncepcją polsko-amerykańską. Projekt został częściowo sprzedany znanemu producentowi ogniw bateryjnych i teraz opracowywana jest najbardziej wydajna bateria dla tego motocykla. Zostałem częścią Spółki Falectra, ale nie mam do niej takiego serca jak dwa lata temu, dlatego narodził się pomysł na skuter Be- e. Po prostu chciałem zająć się czymś nowym.

Dlaczego postanowiłeś reaktywować Osę?

Zaczęło się od chęci zbudowania fajnego lekkiego pojazdu dla mojej żony. Pomysł reaktywacji restomoda na bazie Osy nałożył się w tym samym czasie. Inspiracją było także Porsche Remastered, w którego tworzeniu miałem przyjemność brać udział. To były główne inspiracje. Poza tym uważam, że jest moda na restomody, czyli nowoczesne wariacje na temat kultowych pojazdów, a Osa jest bardzo niedocenianą ikoną.

Wcześniej współtworzyłem projekt dla 911 Garage, gdzie powstawał model restomoda na bazie Porsche i to mnie zainspirowało do tego, by zreaktywować Osę w nowoczesnym stylu, ale przyziemną i realną. W międzyczasie poznałem Pana Włodzimierza Gąsiorka, właściciela praw do marki WFM i wieloletniego pracownika tej fabryki, któremu bardzo spodobała się elektryczna Osa i chciał, by w takiej formie powróciła na drogi. Obiecałem mu, że zreaktywuje ten pojazd.

Skuter nie będzie nazywał się Osa, bo teraz toczy się postępowanie spadkowe do praw Osy i WFM, które będzie pewnie trwało latami. Więc nie chcemy czekać na możliwość wykorzystania nazwy Osa. Chcemy wrócić do projektu pod europejską nazwą. Parę pomysłów z Falectry też zostało przemyconych do skutera.

Jak drogi będzie Be- e?

Pod kokonem skrywają się bardzo proste rozwiązania, żeby to było tanie w produkcji i serwisowaniu. Inspiracją była dla nas również Vespa. Jednak ona kosztuje 33 000 zł. My chcemy, żeby nasz skuter kosztował w najtańszej wersji 18 000 zł. Myślę, że możemy zawojować rynek, bo stylem odróżniamy się od Chińczyków, a największy konkurent jest dużo droższy. Naszym targetem są zamożniejsi klienci.

Czy łatwo jest połączyć lifestyle z funkcjonalnością przy takim projekcie?

To musi być połączone. Jeśli nie będzie połączone, to nie będzie miało szansy zaistnieć na rynku. Ludzie kupują jednoślady elektryczne „oczami” i poza tym muszą mieć wygodę z korzystania. Rynek jest nasycony różnorakimi pojazdami, więc musimy charakteryzować się czymś wyjątkowym, żeby to miało szansę się przyjąć. Pan Gąsiorek zainspirował mnie do testów wytrzymałościowych skutera hasłem popularnym dawniej: „Dla Osy nie straszne żadne szosy”. Więc zrobiłem testy na zasięg, wytrzymałość ramy i objechałem wspólnie z żoną cały Kampinos.

Często pytają mnie, czym nasz skuter będzie różnił się od tych chińskich. Właśnie jakością, dopasowaniem i prostotą, która przełoży się na wytrzymałość.

Jak długo pojeździmy na jednym ładowaniu?

Mniejsza bateria 70 km, większa 140 km.

Po raz drugi wziąłeś udział w programie Startuj z Mazowsza. Co daje Ci uczestnictwo w tym programie?

Doświadczenie jak przygotować wystąpienie, a przede wszystkim bardzo fajne pytania od komisji. Jeśli na zimno słyszy się pytania, to można „dostać w pysk” zagadnieniem, którego się wcale nie spodziewamy. Później, gdy inwestor zada takie pytanie, to już się zna odpowiedź. W tym przypadku rzucanie się na zimną i głęboką wodę ma bardzo duże plusy. Nie, nie otrzymaliśmy nagrody w finale.

W związku z Falectrą mówiłeś, że trudno jest pozyskać finansowanie w Polsce. Czy szukasz teraz środków za granicą?

Łączę to. Kiedy robiłem Falectrę, na początkowym etapie wszedł inwestor. Obecnie projekt Be- e do obecnej fazy poprowadziłem sam, dopiero teraz poszukuję partnera

(tak, aby nie rozwadniać się na początkowym etapie). Poprzedni projekt nauczył mnie rozmawiać z ludźmi i szukać kapitału.

Jakie masz wnioski?

Kiedy rozmawiam z ludźmi, którzy opowiadają o wielkich pieniądzach, a czuję, że nigdy ich nawet nie widzieli, to zaczynam się kierować intuicją i dalej nie prowadzę rozmów. Nie biorę funduszy Alfa, nie składam wniosków B+R, bo to jest wszystko strata czasu według moich doświadczeń i dodatkowo zakładanie sobie pętli na szyję na przyszłość. Długo by opowiadać (uśmiech). Rozmawiam tylko z prawdziwie zainteresowanymi ludźmi. Ważne jest również, żeby nie rozwadniać spółki na początkowym etapie. To jest moja nauczka pochodząca z Falectry. Obecny projekt jest całkowicie w moich rękach.

Czy wszystko wymyślasz sam?

Tak.

Metodą prób i błędów, czy masz jakieś wykształcenie kierunkowe?

Oczywiście, że metodą prób i błędów. Jestem architektem i projektantem pojazdów z wykształcenia, ale moją drugą zawodową ścieżką jest restaurowanie starych pojazdów i sprzedawanie ich. Część nowych inwestorów kolekcjonuje stare samochody, więc przeczuwałem, że skuter im się spodoba.

Co nakłoni ludzi do kupowania skutera? Czy będziecie bazować na sentymencie do marki Osa?

Tylko w 20%. Ludzie młodzi nie wiedzą, co to jest WFM i nawet nie chcą tego wiedzieć. Tutaj jest historia skutera inspirowanego polską legendą, który może stać się konkurentem dla Vespy. Bardzo wierzę, że znajdą się chętni klienci. Mój przyjaciel Michał Kiciński (współzałożyciel CD Projekt – przyp.red.) mówi, że wszystko można zaprojektować, tylko gorzej to sprzedać – i w zupełności się z nim zgadzam.

Na jakim etapie jest teraz projekt?

Wykonujemy stoły montażowe do ram i tworzymy formy do paneli – to jest pierwszy najważniejszy etap. Wcześniej mieliśmy linię montażową do Falectry i to tylko powodowało, że ludzie się o nią potykali. W tym momencie posiadam już halę produkcyjną. Będą pracować ze mną ludzie, którzy w ciągu zmiany skręcą 4 skutery.  Dobieramy również komponenty handlowe, żeby zbudować 5 sztuk, które posłużą promocji w Polsce, ale przede wszystkim za granicą.

Korzystając z okazji chciałbym podziękować osobom, które od początku wspierają projekt: mojej żonie Marcie i Jarkowi Ostrowskiemu.