Polskie startupy rzuciły wyzwanie chińskiemu smokowi

Dodane:

Informacja prasowa Informacja prasowa

Udostępnij:

Już nie tylko kalifornijskie słońce będzie towarzyszyło szukaniu inwestorów przez polskie startupy. Nowym kierunkiem na mapie programu akceleracji globalnej READY to GO realizowanego przez Business Link jest bowiem futurystyczny Szanghaj. Do Polski wróciły właśnie cztery młode firmy, które jako pierwsze miały okazję rozpoznać azjatycki rynek – Intelclinic, MediSeb, SiDLY i Makine.

Świat nowych technologii nie kończy się na Dolinie Krzemowej. Jak wynika z badań opublikowanych niedawno przez amerykańską stronę magazynu Forbes, coraz więcej przedsiębiorców twierdzi, że nowym globalnym centrum branży technologicznej będą Chiny. I to już w ciągu najbliższych czterech lat. Największe szanse na przejęcie palmy pierwszeństwa ma właśnie Szanghaj, 24-milionowa metropolia będąca największym chińskim ośrodkiem gospodarczym. 

– Mieszkałem jakiś czas w Chinach, więc tamtejsza kultura czy sposób robienia biznesu nie stanowią dla mnie wielkiej tajemnicy – mówił przed wylotem Maciek Gdula, COO firmy Intelclinic. On jako jedyny z polskiej grupy READY to GO biegle włada językiem mandaryńskim.

Intelclinic zaprezentował chińskim inwestorom maskę NeuroOn służącą do swoistego zarządzania snem. W uproszczeniu chodzi o to, by zastąpić naturalny, nocny sen cyklem kilku krótszych drzemek. Co ciekawe, NeuroOn zdobył już pewną popularność w Azji Wschodniej. To właśnie z tego regionu, nie licząc USA, pochodziło najwięcej osób wspierających akcję crowdfundingową na rzecz jego powstania w serwisie Kickstarter (zebrano prawie 440 tys. dolarów).

Zgodnie z analizami PwC, Szanghaj do 2020 roku stanie się regionalnym centrum dla przemysłu związanego z opieką medyczną. W ten kontekst idealnie wpasowują się dwa kolejne polskie startupy, które postanowiły zawojować deltę rzeki Jangcy z READY to GO. Firma MediSeb stworzyła Kubek Diabetyka, który pozwala skutecznie kontrolować poziom cukru w płynach. Z kolei SiDLYprzeciera polskie i europejskie szlaki w dziedzinie telemedycyny, czyli diagnostyki medycznej na odległość. Powstać ma system, który na bieżąco będzie monitorował parametry życiowe osoby chorej lub starszej i przesyłał je bezpośrednio do lekarza lub rodziny. W przypadku zagrożenia zdrowia czas reakcji zostanie znacznie skrócony.

– Telemedycyna bardzo szybko się rozwija i wcześniej czy później dotrze także do Chin. Z moich informacji wynika, że na tamtejszym rynku nie ma jeszcze rozwiązania, które stanowiłoby dla nas konkurencję. Mamy więc duże szanse na sukces, tym bardziej z uwagi na obowiązującą w Chinach politykę jednego dziecka. Skutkuje ona tym, że chińscy rodzice pozostają bez opieki, jeśli tylko ich jedyny potomek wyjedzie do jakiegoś odległego miasta robić karierę. Z pomocą przychodzi tu nasze rozwiązanie pozwalające na zdalny healthcare. – mówi Michał Pizon z zarządu SiDLY. – Chińczycy chętnie powielają wzorce zachodnie, co przejawia się m.in. w coraz większej konsumpcji śmieciowego jedzenia. Ilość osób dotkniętych cukrzycą i innymi zaburzeniami poziomu cukru rośnie więc tam bardzo szybko. Kubek Diabetyka spotkał się z uznaniem zarówno osób chorych, jak i lekarzy – dodaje z kolei Jakub Sudomir, partner MediSeb.

Czwarty polski startup, który pokazał się w Szanghaju, to Makine. Ich dziełem jest nowoczesna maszyna fotograficzna, która pozwala robić rozmaite zdjęcia – od tych wrzucanych na Facebooka po te wymagane do dokumentów. 

– Mamy doświadczenie we współpracy z polskimi galeriami handlowymi, więc widzimy duży potencjał w budowie naszych urządzeń w galeriach na całym świecie. Szczególnie na tak wielkich rynkach jak Chiny. Szanghajskim inwestorom mogą się spodobać nasze rozwiązania, które mają zwiększyć wygodę zakupów i komfort przebywania w sklepach – twierdzi Szymon Maćkowiak, CTO Makine.

Polacy już raz zachwycili Szanghaj. Było to w 2010 roku, gdy największe miasto Państwa Środka gościło światową wystawę Expo. Polski pawilon w kształcie ludowej wycinanki odwiedziło wtedy 8 milionów ludzi, a cała ekspozycja została nagrodzona jako „Najlepsza Promocja Kraju”. Teraz polską wizytówką mają stać się startupy. Jeszcze w grudniu ubiegłego roku Wydział Promocji Handlu i Inwestycji (WPHI) podkreślał ich potencjał i gotowość do współpracy z chińskimi partnerami. 

Podczas dwutygodniowego wyjazdu akceleracyjnego READY to GO polscy startupowcy uczestniczyli w cyklu ponad dwudziestu godzin wykładów i spotkań. W tym czasie dowiedzieli się, jak wygląda rozkręcanie biznesu w Chinach, oraz jakie są tego prawne aspekty. Połączeniem nauki i rozrywki była wizyta w Szanghajskiej Akademii Nauk i Technologii. Wśród mentorów znaleźli się Andrzej Pieczonka, jedyny Polak i kierownik WPHI Szanghaj, oraz Song Yang, wiceprezes Szanghajskiego Centrum Innowacji i Technologii. To państwowy inkubator działający na rzecz współpracy lokalnych startupów z zagranicznymi partnerami.  

W zgodnej opinii uczestników programu, Chiny to specyficzny i trudny rynek. Istnieje bowiem szereg obwarowań, które utrudniają wprowadzenie tam produktów nie-chińskich. Przede wszystkim pozyskanie inwestora jest niemożliwe bez uprzedniego zarejestrowania działalności gospodarczej, a otwarcie oddziału nie jest w tym przypadku rozwiązaniem. Poza tym procesy certyfikacyjne potrafią się ciągnąć przez 3-4 lata, a chińskie, bardzo swobodne podejście do kwestii własności intelektualnej utrudnia utrzymanie się na rynku. Wśród uczestników READY to GO panuje jednak wiara, że zdobyte kontakty pomogą przedrzeć się przez gąszcz przepisów, a w końcu – udanie zadebiutować.

Ambicją Chin jest uczynienie z Szanghaju centrum międzynarodowego biznesu. Poczyniono już zresztą pierwsze kroki w tym celu. Najważniejszy z nich to ogłoszenie Szanghajskiej Strefy Wolnocłowej, która kusi zagranicznych inwestorów niskimi podatkami oraz… brakiem cenzury internetu. Wszystko po to, by obcokrajowcy, których na ten moment jest w Szanghaju 210 tys., czuli się jak w domu. Specjalny status miasta jest nawet bardziej zrozumiały, jeśli weźmie się pod uwagę, że 30 proc. wszystkich zagranicznych inwestycji w Chinach lokuje się właśnie w delcie rzeki Jangcy.

Szanghaj nie uznaje kompromisów. Jeśli się w coś angażuje, to musi to być największe i najbardziej niezapomniane. Dość napisać, że organizacja wspomnianego Expo kosztowała o kilkanaście milionów dolarów więcej niż Igrzyska Olimpijskie w Pekinie, które w tamtym czasie i tak były najdroższymi igrzyskami w historii (na drugie miejsce zepchnęło je dopiero Soczi w lutym bieżącego roku). Teraz Chińczycy postawili sobie za cel stworzenie startupowej mekki dla młodych wizjonerów i coraz lepiej sobie poczynają. Gdy w 2008 roku władze Szanghaju otwierały projekt „Mentorzy przedsiębiorczości”, zespół ekspertów liczył dziesięć osób. Dziś jest ich ponad stu, a na ich pomoc może liczyć ponad 6 tys. startupów, w tym również te pochodzące z Polski.

Warto przy tym pamiętać, że w grudniu 2011 roku, z inicjatywy Polski Przedsiębiorczej, otworzyła się w Szanghaju pierwsza na świecie polska ambasada startupów. W wydarzeniu tym uczestniczył nawet prezydent Bronisław Komorowski.