Pomysł to dopiero początek, najważniejsze jest wykonanie – Marcin Truszel (Kontomatik)

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

– Najłatwiej zwalić winę na system, państwo, prawo, regulacje, choć rzeczywiście czasem jest ciężko. Ci którzy chcą – znajdą sposób, aby coś zrealizować, ci którzy tak naprawdę nie chcą, zawsze znajdą wymówkę. Największym zagrożeniem dla swojego startupu są jego założyciele – mówi Marcin Truszel.

Na zdjęciu: Marcin Truszel, CEO Kontomatik

Marcin Truszel jest magistrem informatyki, absolwentem wydziału MIM Uniwersytetu Warszawskiego. Związany z polskim Internetem komercyjnym od początku 1997 roku. Był wspólnikiem i CTO w agencji interaktywnej Artegence (na początku 3dart) i integratorze Efigence SA oraz zaprogramował pierwsze wersje portalu Filmweb.pl.

Od 2009 jest założycielem Kontomierz.pl aplikacji do zarządzania finansami osobistymi, która wyewoluowała w Kontomatik, działającą na wielu rynkach technologię do przekazywania danych z instytucji finansowych, która została sprzedana niemieckiemu holdingowi fintechowemu Kreditech.

Mieszka pod lasem z żoną i trójką synów. Stara się spędzać maksimum czasu z dala od cywilizacji – w lesie, górach i na morzu. Marcin Truszel dziś opowiedział nam, jak od środka wygląda rozwijanie startupów.

1. Jak rozpoznać, czy pomysł na biznes sprawdzi się?

Zakładając, że pomysł jest sensowny i rozwiązuje rzeczywisty problem to warto jak najszybciej skonfrontować go z rzeczywistością. Zrobić. Jak najwięcej rozmawiać z potencjalnymi klientami. Bardzo ryzykowne jest robienie i szlifowanie czegoś w samotności i ukryciu. Szanse, że telepatycznie idealnie dopasowaliśmy się do oczekiwań rynku i nasz produkt chwyci są bardzo małe. Pomysł to dopiero początek, najważniejsze jest wykonanie.

2. Co jeszcze każdy powinien zrobić zanim podejmie decyzję o stworzeniu startupu?

Pierwszy krok to oczywiście posiadać pomysł, który bardzo chce się zrealizować, rozwiązujący rzeczywisty problem. Drugi to odrobić lekcje i trochę poczytać o tworzeniu startupów i nie wymyślać koła od nowa. Pozwoli to uniknąć części błędów, choć i tak błędów będzie po drodze sporo. Z własnego doświadczenia bardzo pomogło mi przeczytanie Lean Startup Erica Riesa, Biznes model generation Alexandra Osterwalda, eseje Paula Grahama, Hard things about hard things Bena Horowitza. To pierwsze pozycje, które przychodzą mi do głowy, było tego dużo więcej, staram się cały czas uzupełniać wiedzę, najlepiej wchodzą mi audiobooki podczas jazdy samochodem, na papierze wolę czytać beletrystykę dla przyjemności.

3. Kiedy po raz pierwszy zwątpił Pan w swój biznes?

Jeśli mówimy o Kontomierzu to w moment wypuszczenia wersji beta, byłem tak przekonany, że mamy coś wyjątkowego, że martwiłem się jak nasze serwery wytrzymają przekroczenie 100 000 użytkowników aplikacji. Ogólnie początki zwykle są fajne. Tworzenie. Budowanie wizji. Problemy zaczynają się przy konfrontacji naszej wizji ze światem zewnętrznym. Nie warto się wtedy obrażać czy za szybko poddawać, tylko zastanowić czy można poprawić, zmienić swój produkt. Bardzo ważna jest wytrwałość.

4. Co najbardziej utrudnia rozwój startupom, młodym firmom?

Staram się w życiu nie narzekać na czynniki zewnętrzne. Najłatwiej jest zwalić winę na system, państwo, prawo, regulacje, choć rzeczywiście czasem jest ciężko. Ci którzy chcą – znajdą sposób, aby coś zrealizować, ci którzy tak naprawdę nie chcą, zawsze znajdą wymówkę. Największym zagrożeniem dla swojego startupu są jego założyciele, ich ograniczenia, brak doświadczenia, cierpliwości czy wiary w sukces.

5. Co jest najtrudniejsze w tworzeniu startupu, a co jest kluczem do przedsięwzięcia?

Balans między utrzymaniem wizji, mówieniem nie, nie poddawaniem się a zauważeniem możliwości, które pojawiają się na rynku, otwarciem na modyfikacje początkowego pomysłu. I oczywiście wytrzymałość, na sukces trzeba zwykle czekać wiele lat.

6. Jak zdobyć pierwszego klienta na nową usługę?

Rozmawiać z potencjalnymi klientami, poprosić o opinie, słuchać, zapytać się o jego biznes, aktualny proces, z czym ma największe problemy, a jeśli nasz produkt wpasowuje się w to jakoś, to pokazać, jak on rozwiąże mu jego problem.

7. Jak zarobił Pan swoje pierwsze pieniądze? Na co je Pan wydał?

Pierwsze zauważalne pieniądze zarobiłem 20 lat temu na stworzeniu strony dla dużego towarzystwa ubezpieczeniowego, które wchodziło wtedy do Polski. Wydałem je na wakacje – trzy tygodniową wycieczkę rowerową po Norwegii, a potem dwa tygodnie wspinania się w Dolomitach.

8. Jak motywuje się Pan do działania?

Najlepiej jest oczywiście, gdy nie muszę motywować się do działania. Wtedy zazwyczaj robię to co lubię, czyli programuje i projektuje. Niestety prowadzenie startupu, zwłaszcza w początkowym okresie, gdy nie mamy zbyt wielu pracowników wymaga robienia mnóstwa ważnych rzeczy, których nie lubimy. Wtedy zamieniam się w strasznego lenia i mam z tym spore kłopoty, mam tysiąc pomysłów jak odwlec wykonanie zadania. O motywowaniu się do działania mógłbym napisać książkę. Zastanawiam się często, jak mi się udało tyle osiągnąć i zrobić mimo tej cechy?

Przydaje mi się chwila zastanowienia i próba odpowiedzi na pytania: po co to robię? Czy muszę to zrobić? Co się stanie, jeśli tego nie zrobię? Czy może zrobić to ktoś inny (ostatnio to moje ulubione rozwiązanie)? Jaki jest tego cel? Czy są jakieś inne sprawy mające większy wpływ na przyszłość, dalsze życie, biznes? Niestety bycie CEO powoduje, że większość naszych działań nie daje natychmiastowych efektów, szybkiej pętli zwrotnej informacji, tak jak to jest np. w pracy programisty. 

Aby temu przeciwdziałać definiuję bardziej konkretnie problem, staram się by był jak najbardziej mierzalny, czasem próbuję go też „zgrywalizować”, definiuję jaki jest wynik jaki chciałbym osiągnąć i warunki, kiedy uznam, że zadanie zostało wykonane i staram się je wykonać jak najskuteczniej. Dobrze jest trzymać i na bieżąco monitorować różne metryki, które pozwalają na śledzenie kierunku w jakim zmierzamy. Dotyczy to oczywiście większych zadań, w przypadku drobnych rzeczy po prostu najlepiej jest zacisnąć zęby, zrobić i mieć to z głowy. 

Nakręca mnie też rywalizacja, bycie lepszym od konkurencji, zdobycie nowego klienta.

Zauważyłem też, że dla mojej skuteczności ważny jest też dla mnie sposób w jaki spędzam czas poza pracą. Aby utrzymać właściwy poziom energii robię sobie częste przerwy, staram się spędzać każdą wolną chwilę w naturze biegając lub spacerując po lesie, chodząc po górach, pływając. Zamiast wieczornego serialu/gry komputerowej/facebooka wybieram sport i papierową książkę. W wyłączeniu się z codziennego strumienia myśli, próbuję dołączyć poranną medytację, ale nie wychodzi mi to na razie najlepiej.

Widzę jak współczesne technologie wpędzają nas bardzo łatwo w tryb, w którym zachowujemy się jak dziecko z ADHD. Przełączamy się między zadaniami niczego nie robiąc porządnie, nie mając czasu na gruntowne zastanowienie się nad danym problemem.

W ciągu dnia, bardzo ważne jest skupienie na zadaniach, które wcześniej zaplanowałem i przenoszenie na „do zrobienia później”, wszystkich tych nowych rzeczy, które pojawiają się w ciągu dnia. Wiem, że jeśli się od razu nimi zajmę, nie zrobię tego, co zaplanowałem. W planowaniu opieram się na elementach metodologii GTD i Scrum.

Gdy chcę się skupić na pracy, często wyłączam telefon, program poczty i inne aplikacje. Używam prostej techniki Pomodoro, która pomaga mi się skupić na jednej rzeczy przez kilkadziesiąt minut.

9. Jak zachęciłby Pan kogoś do stworzenia startupu?

Gdy zaczynałem prace nad Kontomierz.pl, znałem się dobrze tylko na technologii, spełniałem wszystkie warunki stereotypowego serialowego komputerowego nerda. Nie wiedziałem niczego o HR, marketingu, księgowości, wystąpienie publiczne dla więcej niż 10 osób działało na mnie paraliżująco. Nie potrafiłem negocjować, stawiać na swoim. Bycie CEO startupu bardzo dużo mnie nauczyło i zmieniło.

Więc jeśli ktoś chce się wiele nauczyć, przeżyć przygodę, wyjść ze strefy komfortu, przestać zanudzać wszystkich wokoło tym jaki to super pomysł ma do zrobienia, to polecam stworzenie filmy. Niekoniecznie historia zakończy się finansowym sukcesem, ale zawsze będzie to ciekawa, rozwijająca przygoda.

10. O czym mówi się za mało w kontekście powstawania startupów, młodych firm?

Robienie startupu jest ciężkie i mało się mówi o tym jakie to trudne. Czytamy głównie o sukcesach, a jest to tak naprawdę rzadkie i wymaga cierpliwego znoszenia niepowodzeń przez wiele lat. W Polsce ludzie niechętnie przyznają się do tego co nie wyszło, bo w polskim Internecie mamy mnóstwo osób, które niczego nie osiągnęły, ale cieszą się z każdej porażki i leczą swoje frustracje komentarzami w internecie. Należy umieć też odróżnić ludzi, którzy tylko udają że robią startupy, chodzą na wszystkie wydarzenia, potrafią robić wokół siebie mnóstwo zamieszania, lansują się w mediach społecznościowych, od tych którzy po cichu naprawdę je robią.

11. Czego brakuje polskiej społeczności startupowej?

W 2012 zacząłem wyjeżdżać na wydarzenia poza Polskę i było to dla mnie transformujące doświadczenie, najwięcej dały mi wizyty w Dolinie Krzemowej. Przy okazji branżowych konferencji starałem się jak najlepiej wykorzystać spędzony tam czas, brałem udział w hackathonach a wieczorami chodziłem na spotkania znalezione na meetup.com. W „Dolinie” dzieje się tego tyle, że można codzienne uczestniczyć w ciekawym wydarzeniu. Zobaczyłem, że od strony technologicznej nie mamy się czego wstydzić, mamy świetnych programistów, jesteśmy w pełni konkurencyjni a drugiej strony mamy sporo do nadrobienia od strony biznesowej, myśleniu o skalowaniu biznesu, wychodzeniu na rynki zagraniczne, globalizacji. 

Brakuje nam doświadczenia, starszych, tych którzy już to przeżyli, zaliczyli sukces np. dobre wyjście z inwestycji. Doświadczenia biznesowego. Brakuje wizji budowania czegoś globalnego. Sami się ograniczamy. Oczywiście jest lepiej niż lata temu, gdy sam zaczynałem.