Potrzeba 15 minut, aby powrócić do natury – tak działają biodegradowalne urny (NURN)

Dodane:

Kasia Krogulec Kasia Krogulec

biodegradowalne urny

Udostępnij:

– Do wyrobu urn używana jest celuloza na bawełnianym stelażu, drewniane zatrzaski oraz tekturowe obręcze stabilizujące. Inspiracją do zaprojektowania tej urny, była natura. Obłe formy urny biodegradowalnej nawiązują do kształtu muszli, kamieni, ziaren, całunu oraz łona, ponieważ w pierwotnych wierzeniach uważano, że śmierć jest początkiem nowego życia – mówią Martyna Ochojska i Joanna Jurga – założycielki marki NURN.

Czym jest NURN?

NURN to dla nas od samego początku było inne spojrzenie na branżę funeralną. Potrzeba zmiany idąca za zmieniającym się społeczeństwem, a także ogólna chęć edukowania ludzi odczarowywania tematu tabu, jakim jest śmierć.

Kto tworzy markę i skąd pomysł na taką działalność?

Na samym początku NURN w ogóle nie było pomysłem na biznes. Jako projektantki zadajemy sobie wiele pytań i poszukujemy na nie odpowiedzi. Tak się akurat złożyło, że Joanna zaczęła poszukiwać odpowiedzi właśnie w obszarze śmierci. Studiowałyśmy wtedy razem i dobrze uzupełniały się nasze kompetencje, więc postanowiłyśmy, że założymy wspólnie małe biuro projektowe skupiające się głównie na architekturze wnętrz i projektowaniu graficznym. Robiłyśmy wtedy wiele projektów, które przełamywały tematy tabu. Ale przeszedł moment, w którym Joanna dopracowała technologię urny biodegradowalnej i obie poczułyśmy, że bardzo mocno wierzymy w ten projekt. Wtedy właśnie pomyślałyśmy, że potrzebujemy do tego odrębnej marki, dodatkowej wiedzy i czasu. Zwłaszcza że byłyśmy dwiema kobietami, które ledwo skończyły studia i które o samej branży wiedzą niewiele.

Opowiedzcie o biodegradowalnych urnach.

Tak jak wspomniałam, od urny biodegradowalnej wszystko się zaczęło. Od zawsze projektowanie zrównoważone było dla nas – jako projektantek bardzo ważne. Kolejne etapy projektowania tylko utwierdzały nas w przekonaniu, że zastosowany materiał w naszej urnie musi być jak najmniej szkodliwy dla środowiska. Zwłaszcza jeśli chcemy, żeby dawał możliwość nie tylko pochówku w ziemi, ale także na wodzie. To tak naprawdę uwarunkowało jej rozmiar, a poniekąd trochę kształt niektórych elementów – podyktowany np. wypornością użytego materiału.

Jak wygląda ceremonia pochówku na morzu? Czy to jest sprawa indywidualna, czy istnieją do tego jakieś „scenariusze”?

Tak naprawdę wiele państw ma swoje wytyczne dotyczące pochówku na wodzie. W Polsce prawo pogrzebowe nie zmieniło się od 1959 roku. Nie sprzyja to, jak można się domyślić, rozwojowi tej branży, która ma swoje tradycje. Wiele biznesów przekazywanych jest też z pokolenia na pokolenie. Nasze prawo pozwala na zatopienie prochów na morzu, trzy mile morskie od brzegu. To narzuca nam już pewien przebieg takiego pochówku, bo musimy wypłynąć łodzią tak, aby taką urnę zwodować. Nasza urna została tak zaprojektowana, aby raz zatrzaśnięta nie dawała się ponownie otworzyć, a opuszczona na wodę stopniowo namakała, przez co jeszcze chwilę, dryfuje na wodzie. Jest to moment, w którym możemy ostatecznie pożegnać się ze zmarłą osobą. Cały proces w przypadku naszej urny trwa ok. 15 minut. Zwykłyśmy więc mawiać, że potrzeba 15 minut, aby powrócić do natury.

Czy trzeba mieć jakieś specjalne pozwolenia, aby przeprowadzić pochówek na morzu?

Nasze polskie prawo pogrzebowe mówi wyraźnie w art. 12 ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 31 stycznia 1959 r. (tekst jednolity Dz. U. z 2011 r. nr 118, poz. 687 z późn. zm.): zwłoki mogą być pochowane przez złożenie w grobach ziemnych, w grobach murowanych lub katakumbach albo przez zatopienie w morzu), ale zakład pogrzebowy musi zaopatrzyć się nie tylko w odpowiedni sprzęt, aby wykonać taki pochówek, ale również mieć pozwolenie z Sanepidu.

Jak tworzycie urny? Czym się przy tym inspirujecie?

Na potrzeby projektu została opracowana masa plastyczna NURN, która nie obciąża ekosystemu morza oraz pozwala na uzyskanie form o biomorficznym kształcie. Do wyrobu urn używana jest celuloza na bawełnianym stelażu, drewniane zatrzaski oraz tekturowe obręcze stabilizujące. Inspiracją do zaprojektowania tej urny, była natura. Obłe formy urny biodegradowalnej nawiązują do kształtu muszli, kamieni, ziaren, całunu oraz łona, ponieważ w pierwotnych wierzeniach uważano, że śmierć jest początkiem nowego życia. Przy kolejnych projektach urn z kolei starałyśmy się użyć materiałów, po które wtedy jeszcze nikt nie sięgnął, a które są równie piękne, czyli beton, miedź czy również korek.

Kto jest Waszym klientem?

Powodów, dla których klienci sięgają po nasze produkty, może być naprawdę wiele. Począwszy od wyglądu, bo ten na pewno się wyróżnia, przez użyte materiały a na funkcjonalności kończąc. Mam też jednak poczucie, że wiele osób w naszych urnach dostrzega pewnego rodzaju wolność, bo pochówek na wodzie zrywa trochę z ideą przynależności do konkretnego miejsca.

Czy w Polsce rośnie zainteresowanie urnami biodegradowalnymi?

Myślę, że zainteresowanie rośnie wraz ze świadomością ludzi dotyczącą ekologii. Zmienia się też powoli podejście do tematu śmierci. Trochę częściej już zaczynamy rozmawiać na te tematy, również informując naszych bliskich o tym, jaka jest nasza wola. Jest to szczególnie ważne, bo jeśli nie zainteresujemy się tym wcześniej, może się okazać, że dany zakład pogrzebowy nie posiada produktów, które nas satysfakcjonują. I tutaj mam na myśli znowu zarówno kształt jak i użyte materiały. Pamiętajmy jednak, że zawsze możemy zapytać o możliwość sprowadzenia dla nas konkretnej urny, bo sprzedawca często ma kilku dystrybutorów. W ten sposób też pokażemy jakich produktów chcielibyśmy widzieć więcej. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest to dla większości osób ciężki moment, w którym zwyczajnie wszystkie decyzje chcą mieć jak najszybciej za sobą.

W jaki sposób finansujecie projekt?

Na samym początku projekt finansowałyśmy same. Później skorzystały również z pomocy przedsiębiorcy z wieloletnim doświadczeniem w branży funeralnej tak, aby również rozwinąć i dopracować pozostałe dwa modele urn.

Co jest Waszym najbliższym celem? Jakie macie marzenia związane z NURN?

Zawsze marzył nam się projekt zniczy. Pięknych, ale też ekologicznych rozwiązań, których jak wiemy, w Polsce jeszcze nadal brakuje. Ale nauczyłyśmy się, że wiele rzeczy jednak nie da się zaplanować, więc zapewne czas pokaże. Nieustająco jednak naszym priorytetem jest poruszanie tematu śmierci i edukacja – tak, żebyśmy żyli świadomie i pamiętali, że jego elementem życia jest również nasza śmierć. Dziękujemy więc za możliwość podzielenia się historią naszego biznesu na łamach MamSatrup.

Dziękuję za rozmowę.