Pożegnanie bez tabu. Kiedy żałoba po psie jest jak po stracie bliskiego – Leszek Wolany (Lumida)

Dodane:

Aleksandra Janik Aleksandra Janik

Pożegnanie bez tabu. Kiedy żałoba po psie jest jak po stracie bliskiego – Leszek Wolany (Lumida)

Udostępnij:

Wiele osób traktuje swoje zwierzęta jak członków rodziny, ale w obliczu ich śmierci często brakuje im przestrzeni na godną żałobę.

W społeczeństwie, gdzie temat pożegnania z pupilem wciąż bywa tabu, powstają miejsca, które mają to zmienić. Lumida, warszawskie centrum pożegnań zwierząt, rzuca wyzwanie stereotypom, oferując opiekunom przestrzeń i wsparcie, by ból po stracie zamienić we wdzięczność i pamięć. O kulisach tego niezwykłego projektu rozmawiamy z jego twórcą Leszkiem Wolanym, który z osobistego doświadczenia i obserwacji stworzył miejsce, gdzie „to tylko pies” przestaje być wyrokiem.

Odkąd sama mam pieska z jeszcze większą ciekawością słucham opowieści opiekunów o swoich zwierzętach. Czy mógłby Pan opowiedzieć o swoim zwierzaku, tym wyjątkowym, który odmienił Pana życie?

W moim życiu było kilka zwierząt, które zostawiły ogromny ślad. Najbardziej pamiętam kota, który odszedł nagle. To był moment, kiedy zobaczyłem, jak trudno jest się pożegnać – i nie tylko mnie, ale też moim dzieciom. Zwierzę “po prostu znikło” z domu.

I wtedy dotarło do mnie, że problem nie polega tylko na bólu po stracie, ale też na tym, że nie ma miejsca, żeby ten ból przeżyć w sposób godny i wspierający. Widziałem, że dokładnie tak samo czują inni opiekunowie – czytając historie w internecie, rozmawiając z lekarzami.

Dlatego Lumida nie jest pomnikiem dla jednego zwierzaka. To przestrzeń dla wszystkich opiekunów, którzy czują, że stracili członka rodziny i chcą mieć prawo do żałoby, pamięci i wdzięczności.

Dla wielu osób temat osobistego pożegnania zwierzęcia to wciąż temat tabu, a taki pomysł może wydawać się im zbyt odważny i nowoczesny. Czy obawiał się Pan reakcji społeczeństwa? A może wręcz przeciwnie, ma Pan jakieś dane lub po prostu sygnały od ludzi, które pokazały, że jest to ogromna, niezaspokojona potrzeba?

To prawda, temat pożegnania zwierząt długo był w Polsce tabu. Być może wciąż jeszcze jest, ale to bardzo szybko się zmienia. Jeszcze kilka lat temu wielu ludzi nie przyznałoby się, że cierpi po stracie psa czy kota tak, jak po stracie członka rodziny. Ale rzeczywistość jest inna – ludzie cierpią i często cierpią w samotności, nie rozumiani nawet przez bliskich.

Nie bałem się reakcji, bo zanim powstała Lumida, rozmawialiśmy z wieloma opiekunami i weterynarzami. Widziałem ich emocje, czytałem dziesiątki historii w grupach wsparcia, słyszałem zdania w stylu: wszyscy mówili, że przesadzam, a ja naprawdę czułam się, jakbym straciła dziecko.

To nie są pojedyncze przypadki – to ogromna, realna potrzeba, która dotąd nie miała swojego miejsca. I właśnie dlatego powstała Lumida: żeby normalizować to doświadczenie, dawać ludziom przestrzeń i rytuały, które pozwalają zamienić ból w wdzięczność i pamięć.

Reakcje, które dostajemy, tylko nas w tym utwierdzają – wielu ludzi mówi nam: wreszcie ktoś nazwał to głośno, wreszcie ktoś mnie zrozumiał.” Usługi, które dziś są dostępne, zajmują się przede wszystkim techniczną stroną pożegnania ze zwierzęciem i rozwiązaniem problemu ciała po śmierci.

Lumida powstała właśnie z niezgody na to, że choć przez całe życie traktujemy zwierzę jak członka rodziny, to na koniec świat mówi: „to tylko kot”, “to tylko pies”.

Domyślam się, że pomysł na to niezwykłe miejsce musiał narodzić się z bardzo osobistego doświadczenia. Może Pan o nim opowiedzieć?

Tak naprawdę to narodziło się z obserwacji i rozmów, a nie jednej dramatycznej historii. Choć oczywiście sam też przeżywałem stratę zwierząt i wiem, jak to boli.
Ale to, co uderzyło mnie najmocniej, to nie sam ból po stracie, tylko poczucie osamotnienia. Widziałem, jak wielu opiekunów słyszało od otoczenia: to tylko pies, to tylko kot. A oni czuli, że stracili członka rodziny. I nie mieli gdzie z tym pójść.

Lumida powstała właśnie po to, żeby takie osoby nie musiały już ukrywać swojego cierpienia, żeby miały przestrzeń i rytuał, który pomaga poradzić sobie ze smutkiem, zapewnia psychologiczne domknięcie. To była odpowiedź na realną, niezaspokojoną potrzebę, którą widać w tysiącach historii ludzi – w internecie, w gabinetach weterynaryjnych, w prywatnych rozmowach.

Więc jeśli miałbym powiedzieć, skąd się wziął pomysł, to nie z jednego mojego przeżycia, ale z poczucia, że takich historii są tysiące i nikt dotąd nie stworzył dla nich miejsca.

To bardzo niszowa usługa. W jaki sposób zamierza Pan dotrzeć do osób, które w tej trudnej chwili będą potrzebowały pomocy, a często nawet nie wiedzą, że takie miejsce istnieje? Czy planowane są jakieś konkretne działania informacyjne, kampanie marketingowe? A może w planach jest stworzenie sieci takich miejsc?

To wcale nie jest nisza. W Polsce mamy około 15 milionów psów i kotów, a badania pokazują, że co trzeci opiekun traktuje swojego pupila jak członka rodziny. (wg raportu hiPets “Zwierzęcy rodzice” 42% nazywa siebie “zwierzęcymi rodzicami”). To oznacza kilka milionów ludzi, którzy naprawdę przeżywają stratę i często nie wiedzą, gdzie szukać wsparcia.

Kluczowe jest więc dotarcie do nich w tym momencie, kiedy najbardziej tego potrzebują. Dlatego współpracujemy z lekarzami weterynarii – to oni są pierwszymi świadkami żałoby opiekunów i często sami mówią nam: dajcie nam narzędzie, żebyśmy mogli ich wesprzeć. Dlatego wydaliśmy poradnik “Jak rozmawiać z opiekunami zwierząt w obliczu śmierci,”, którego autorką jest Weronika Pawluk – psycholożka i psychoterapeutka specjalizująca się w sytuacjach związanych ze stratą i doświadczeniem śmierci.

Drugi filar to edukacja opiekunów. Tworzymy poradnik, który niebawem wydamy. Prowadzimy grupy wsparcia, organizujemy wydarzenia i kampanie, które normalizują temat żałoby po zwierzętach. Chciałbym, żeby każdy wiedział, że to uczucie jest prawdziwe i że są miejsca, które mogą pomóc.

A jeśli chodzi o rozwój – mamy duże ambicję – nie chcę jeszcze zdradzać szczegółów. Mogę powiedzieć, że zaczęliśmy od Warszawy, ale wiemy, że ta potrzeba jest uniwersalna.

Jak wygląda proces pożegnania zwierzęcia w Lumidzie? Ile kosztują takie usługi? Dostępna jest usługa kremacji, ale też „szerszy pakiet” – co się w nim kryje?

To co mi przyświecało, to myśl, by pożegnanie nie było tylko techniczną usługą, ale prawdziwym rytuałem. Sama kremacja to oczywiście pierwszy i niezbędny krok. Kiedy opiekun odbiera urnę z prochami swojego pupila, ma u nas możliwość pożegnania – w specjalnie zaprojektowanej sali, w ciszy, ze wsparciem bliskich, czasem także psychologa.

Dla niektórych to chwila samotności, dla innych – wspólna ceremonia, w której można przywołać dobre wspomnienia. Oferujemy również pamiątki: artystyczne urny, biżuterię z odciskiem nosa zwierzęcia czy niewielkie „worry stones”, które pomagają zachować więź na co dzień.

Koszty zaczynają się od kilkuset złotych za samą kremację, a w przypadku szerszych pakietów – obejmujących pożegnanie w sali, ceremoniał z mistrzem ceremonii i pamiątki – mogą sięgać kilku tysięcy złotych. Chodzi o to, żeby każdy mógł wybrać formę, która najlepiej odpowiada jego potrzebom i emocjom.

Czytaj także: