Pretekst do inwigilacji czy konieczna reakcja na pandemię? Jak technologia walcząca z wirusem wpływa na naszą prywatność?

Dodane:

Jacek Stężowski Jacek Stężowski

Pretekst do inwigilacji czy konieczna reakcja na pandemię? Jak technologia walcząca z wirusem wpływa na naszą prywatność?

Udostępnij:

Pandemia koronawirusa wpłynęła na każdy obszar naszego życia. Mogłoby się wydawać, że ostatnim bastionem, który pozostanie nienaruszony będzie prywatność. Niestety i w tym aspekcie wiele się zmieniło, czego duża część społeczeństwa nie jest świadoma.

Na przestrzeni ostatnich dekad, wraz z rozwojem technologii, jesteśmy inwigilowani w mniejszym lub większym stopniu. Pandemia dała narzędzia do pogłębienia tego zjawiska. Jako, że jestem daleki od szerzenia teorii spiskowych, posłużę się konkretnymi przykładami, których liczba jest niepokojąca.

Pierwszym przykładem jest Izrael, którego rząd podjął współpracę ze specjalistyczną komórką Shin Bet. Ministerstwo Zdrowia, podjęło współpracę z wyżej wymienionym organem w celu wyodrębnienia ludzi narażonych na zakażenie wirusem.

Shin Bet, za pomocą inwigilacji cyfrowej przekazywał Ministerstwu listę osób, które spotykały się z zarażonymi. Pod uwagę były brane spotkania dłuższe niż 15 minut. Organ wywiadowczy weryfikował także odległość między zarażonym a osobą trzecią. Na listę trafiały osoby, które zbliżyły się do zakażonych na odległość przynajmniej 2 metrów. Efektem takiego działania, były wiadomości wysyłane do potencjalnie zarażonych, z prośbą o odbycie kwarantanny.

Warto także przytoczyć przypadek studenta z Tajwanu, który odbywał kwarantannę. Po wyczerpaniu się baterii jego telefonu, skontaktowały się z nim cztery, lokalne jednostki administracyjne oraz wysłano patroli policji do zweryfikowania jego położenia. Otrzymał także ostrzeżenie o możliwości aresztowania za złamanie kwarantanny.

W Rosji, kamery miejskie (w samej Moskwie jest ich ponad 100 000) zostały wyposażone w system rozpoznawania twarzy, aby lepiej kontrolować, czy każdy odesłany na kwarantannę faktycznie stosuje się do zaleceń. Na podobne rozwiązanie zdecydowano się w Malezji. Tamtejszy system, weryfikuje jednak posiadanie założonej maseczki ochronnej.

W Bułgarii, policja otrzymała dostęp do danych telefonicznych i internetowych obywateli. Korea Południowa poszła krok dalej i dodatkowo monitoruje transakcje wykonywane za pomocą kart kredytowych.

Niestety, prawie w każdym państwie wprowadzono systemy, mające luki i wady. Kwestią sporną, mogą pozostać tylko intencje władzy, jednak pandemia wydaje się być doskonałym pretekstem do rozszerzenia inwigilacji społeczeństwa. Odbywa się to za pomocą aplikacji na smartfona czy też śledzenia GPS i bluetooth.

Aplikacje chcą wiedzieć więcej

W 2020 roku, ze smartfonów korzysta kilka miliardów ludzi. Oczywistością było, że można to wykorzystać, jako narzędzie do walki z pandemią koronawirusa. Duża część kontroli nad rozprzestrzenianiem się COVID-19, odbywa się za pomocą aplikacji.

Inicjatorem takiego rozwiązania były Chiny, które jako pierwsze straciły kontrolę nad pandemią. Aplikacja Alipay Health Code wymagała uzupełnienia danych osobowych. Następnie, użytkownik otrzymywał kod QR z jednym z trzech kolorów oznaczających status kwarantanny.

Indonezyjska aplikacja TraceTogether służy do zbierania danych lokalizacyjnych obywateli. Aplikacja posiada także system ostrzegania przed kontaktami z potencjalnymi roznosicielami wirusa. Technologia ta zainteresowała też Niemców, którzy pracują nad kopią TraceTogether.

Kontrowersyjna jest również, rządowa aplikacja w Norwegii. Przechowuje ona dane o lokalizacji przez 30 dni, na scentralizowanym serwerze. Natomiast, kolumbijska aplikacja wymaga udzielenia odpowiedzi na pytania dotyczące udziału w protestach i pochodzenia etnicznego.

W Argentynie, prowincjonalna agencja ds. dochodzeń kryminalnych zainstaluje aplikacje każdemu obywatelowi znajdującemu się na kwarantannie. Osoby te, będą musiały podpisać dokument potwierdzający, że zostały poinformowane o konsekwencjach złamania kwarantanny (kara pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do dwóch lat). Kara będzie miała zastosowanie również w przypadku usunięcia lub odinstalowania aplikacji.

Warto się również przyjrzeć polskiej aplikacji ProteGO. Oprócz możliwości samodzielnego określenia ryzyka zarażenia koronawirusem na podstawie objawów, użytkownicy aplikacji są kontrolowani za pomocą modułu Bluetooth. System ma możliwość łączenia się ze wszystkimi posiadaczami aplikacji, którzy znajdą się w pobliżu. Na tej podstawie, dostajemy informacje o możliwości kontaktu z zarażoną osobą.

Jak się okazuje, problemem może być utrzymanie anonimowości zbieranych przez aplikację danych. Wg wypowiedzi twórców oprogramowania, ma ono możliwość nie tylko wykrywania naszych kontaktów z innymi użytkownikami aplikacji, ale również śledzenie miejsc spotkań.

Aplikacja ma również wymagać od zarażonych użytkowników, wielu informacji, które nie są niezbędne do spełniania założonych celów. Zakres jej działania wychodzi poza kontrolę powrotu do normalności.

Do tego dochodzą niejasne komunikaty Ministerstwa Cyfryzacji dotyczące specyfikacji oprogramowania, które wg niezależnych programistów pomijają wiele ważnych aspektów. Czarę goryczy przelały wytyczne rządzących, które miałyby faworyzować ludzi posiadających aplikację, podczas powrotu społeczeństwa do normalności (np. możliwość przebywania w sklepach większej liczby osób, tylko w przypadku używania przez nich ProteGO). Zapisy te, szybko zniknęły z oficjalnych komunikatów rządowych. Na szczęście, w internecie nic nie ginie.

Dedykowane smartfony i bransolety

Supercom, czyli firma zajmująca się gromadzeniem danych, opracował smartfon PureCare i bransoletę PureTag, przeznaczone do kontrolowania części społeczeństwa przebywającej na kwarantannie. Dane o użytkownikach urządzeń będą dostępne na platformie PureHealth. Pierwszym krajem, który zdecydował się na to rozwiązanie jest Estonia, która podpisała z Supercom 4,5 – letni kontrakt o wartość 1,35 mln USD.

Na podobny wariant zdecydował się Hongkong, który także stosuje bransolety. Wśród tamtejszego społeczeństwa, występuje przekonanie, że będą one wykorzystywane do identyfikacji tych, którzy przyłączyli się do protestów antyrządowych.

Robotyka też „pomaga”

Firma Enovaro Robotics wyprodukowała dla tunezyjskiego rządu zdalnie sterowane roboty, wyposażone w kamery na podczerwień, a także laserowy system telemetryczny. Roboty P-Guard kontrolują ulice miast, weryfikując stan tożsamość i stan zdrowia przechodniów.

Stan New Jersey w USA, zdecydował się na zastosowanie dronów wyprodukowanych przez Draganfly. Urządzenia są wyposażone w kamery oraz czujniki, które kontrolują izolację zarażonych osób. W Derbyshire (Wielka Brytania), policja stosuje drony do przechwytywania nagrań i zdjęć ludzi spacerujących po ulicach miasta. Natomiast w Meksyku, drony zachęcają społeczeństwo do powrotu do domu, jednocześnie dostarczając środki dezynfekujące.

Co przyniesie nowa normalność?

Czytając o powyższych przykładach i dziesiątkach innych naruszeń prywatności w czasie pandemii, paradoksalnie, można zatęsknić za starym, dobrym Facebookiem wykorzystującym nasze dane. Proces inwigilacji został rozszerzony do ogromnych rozmiarów. W efekcie, nasuwa się na myśl jedno pytanie. Czy po unormowaniu kryzysu epidemiologicznego, wszystkie powyższe działania zostaną zawieszone?

Trzeba liczyć na to, że po ustąpieniu wszechobecnej paniki, społeczeństwo zacznie dostrzegać zagrożenia, jakie niosą wyżej wymienione rozwiązania.