Czego nauczyło mnie stworzenie pierwszego startupu. Case study Elefundi

Dodane:

Radek Wierzbicki Radek Wierzbicki

Udostępnij:

Prawie rok temu pracowałem jako dealer walutowy w jednym z większych polskich banków. W maju odszedłem z pracy i zacząłem przygodę ze światem startupów. I choć nie miałem wtedy innej oferty pracy ani wystarczającej wiedzy, jak to się robi, uważam, że dokonałem właściwego wyboru.

Popełniłem wiele błędów i na tamten czas startup okazał się nieudany, całkowicie zmieniłem swój charakter i uważam, że była to najlepsza decyzja w moim życiu. Po pierwsze lepiej poznałem siebie samego, nauczyłem się pracy z ludźmi oraz tego, że należy ich słuchać ludzi. Zacząłem też cenić inne wartości.

Patrząc z obecnej perspektywy, w maju i czerwcu 2016 roku byłem po prostu nieprzygotowany na stworzenie własnego startupu. Popełniłem kilka prostych błędów i ten artykuł jest właśnie po to, byś mógł zaoszczędzić trochę swojego czasu, jeśli myślisz nad wyborem podobnej ścieżki w życiu. Po pierwsze musisz być świadomy kilku rzeczy. Pracując nad startupem:

1. Będziesz miał mniej pieniędzy.

2. Nie raz będziesz chciał wrócić do bezpiecznej przystani (np. pracy w korpo).

3. Twoi znajomi będą ciągle pytać, kiedy wreszcie uruchomisz swój startup (nie rozumiejąc, ile wymaga to poświęcenia).

Jeśli masz oszczędności, dostaniesz pieniądze od rodziny czy przyjaciół, anioła biznesu lub z funduszu zalążkowego, bądź przygotowany na to, że potrzebujesz takich rezerw, żeby przeżyć co najmniej kolejne 4-5 miesięcy. Ten czas jest Ci także potrzebny w sytuacji, gdyby biznes się nie powiódł i musiałbyś nabyć nowe umiejętności (np. iść na kurs programowania).

Co więcej, tak długo jak możesz pracować na etacie i jednocześnie rozwijać swój startup – rób to, przynajmniej przez jakiś czas. W końcu przyjdzie moment, w którym będziesz musiał podjąć ryzyko i rzucić pracę z powodu ciągle rosnącej liczby zadań do wykonania, coraz większej liczby spotkań z zespołem, szukania i spotykania się z potencjalnymi klientami, udziałowcami lub interesariuszami, przygotowań do pitchowania, rozwiązywania problemów projektowych czy chodzenia na spotkania networkingowe, żeby opowiedzieć rynkowym ewangelistom o swoim produkcie.

Moimi dwoma podstawowymi błędami były:

  • wszedłem głęboko w tworzenie własnego startupu bez przysłowiowej maski tlenowej (myślę, że powinienem przeczytać najpierw chociaż książkę Lean Startup),

  • rzuciłem pracę za szybko (mogłem poczekać jeszcze przynajmniej dwa miesiące).

No dobrze. Spójrzmy teraz na to z boku. Zacząłeś swój projekt. Wszystko jest super, ale jak znaleźć wspólników, którzy pomogą w jego rozwoju? Niestety każdy popełnia ten sam błąd i różnych osób np. grafików wyszukuje na liście swoich znajomych. Jeśli ona lub on jest zainteresowany – super, zaraz zaczniemy razem działać. Po co nam umowa, zrobimy to – jesteśmy przecież kumplami. I to jest błąd.

Nawet jeśli jesteście lub byliście nimi wcześniej (np. w liceum), biznes to biznes. To co powinniście zrobić na początku to ustalić “zasady współpracy”. To bardzo krótki dokument odpowiadający na proste pytania, np. co się stanie, jeśli któryś z was postanowi przestać pracować nad projektem po jakimś czasie – w końcu udziałami już zdążyliście się podzielić (czy to w formie spółki czy „na gębę” – ale są dowody, że tak właśnie było).

Jeśli jeden z was odejdzie, a drugiemu pomysł faktycznie się uda, ten drugi może być niemile zaskoczony przez pierwszego wspólnika, który sobie przypomni o projekcie, roszcząc sobie do niego prawa. Następna kwestia to przygotowanie umów o przeniesieniu własności praw intelektualnych np. do grafiki czy kodu aplikacji. Jak możesz się domyślić pracując nad swoim startupem:

  • nie miałem zasad współpracy,

  • nie miałem umów o przeniesieniu własności intelektualnej,

  • nie miałem umowy z developerem.

A wszystko to w myśl szeroko pojętej przyjaźni.

Idźmy dalej. Kiedy stworzyliśmy zespół, rozpisaliśmy funkcjonalności produktu. Zapytałem ludzi o grafikę i oczekiwania co do samej aplikacji, ale tych opinii zdecydowanie było za mało. Zaczęliśmy tworzyć aplikację. Choć czułem, że na początku powinniśmy skupić się na podstawowych funkcjach, to człowiek chce być doskonały od razu. Ponieważ zbliżały się wakacje, postanowiłem, że wersja oficjalna wyjdzie przed lipcem. Oczywiście, nie udało się.

Po pierwsze mieliśmy opóźnienia z pisaniem kodu, więc lato już odpadało. Poza tym pojawił się inny problem: jak wynagrodzić informatyka, skoro nie zdążył stworzyć projektu na czas, ale jednocześnie ma prawa autorskie do kodu, biorąc pod uwagę fakt, że nie mamy żadnej oficjalnej umowy, w tym przekazania praw lub samego kodu. Na szczęście udało nam się znaleźć kompromis, ale i tak było to bardzo duże ryzyko dla całego projektu.

Co należy robić, żeby takich błędów nie popełniać?

  • stworzyć i udowodnić tezę, że na twój startup faktycznie jest zapotrzebowanie,

  • stworzyć prototyp,
  • pokazać go rynkowym ewangelistom, którzy kochają takie rzeczy,

  • na spokojnie tworzyć pełną listę funkcjonalności.

Tzw. proof of concept ma wiele zalet. Po pierwsze, nie tracisz pieniędzy na stworzenie prototypu nie mówiąc o wersji oficjalnej. Jeśli udowodnisz tezę, że faktycznie jest zapotrzebowanie na twój biznes, z większą chęcią zainwestujesz czas i pieniądze. W przeciwnym razie –  jeśli twój startup okazałby się bez sensu, twoje wydatki będą dużo mniejsze niż gdybyś zdecydował się na „wersję idealną”. Pamiętaj, żeby śmiało pytać ludzi, co sądzą o twoim pomyśle: to nie jest tak, że każdy czyha, aby ukraść twój projekt.

Co pomoże przełamać strach przed opowiadaniem o swoim pomyśle? Po pierwsze, ten ktoś musiałby rzucić całe swoje życie, które może lubić i od razu zacząć realizować twój projekt. Po drugie, w przeciwieństwie do ciebie może uznać pomysł za całkowicie bez sensu. Warto wówczas zapytać, dlaczego tak uważa lub co musiałoby się w nim zmienić, żeby poczuł potrzebę korzystania z niego.

Po dodaniu każdej funkcji czy zmian graficznych – pytaj znajomych lub wczesnych użytkowników, co sądzą o zmianach. Cały czas słuchaj ich uważnie, dopytuj czy dobrze rozumiesz ich punkt widzenia. Być może ktoś powie coś co na pierwszy rzut oka może wydawać się bez sensu, ale po dłuższej analizie stwierdzisz, że ta jedna rzecz w dużym stopniu uprości pewne rzeczy i przyciągnie kolejnych użytkowników.

Kiedy wreszcie w grudniu 2016 roku uruchamiałem Elefundi, byłem całkowicie wykończony. Fakt, byłem dumny, że wreszcie to zrobiłem, ale to uczucie było naprzemienne ze zmęczeniem. Problemem stał się brak środków, żeby dalej rozwijać produkt na podstawie feedbacku od pierwszych użytkowników. Dlatego zalecam, by przed rozpoczęciem pracy nad swoim startupem: przelicz dwa razy czy masz środki na wszystko.

Mój dobry przyjaciel powiedział mi kiedyś ciekawą maksymę dotyczącą estymacji we własnym biznesie: zakładane przychody podziel przez dwa, koszty pomnóż przez dwa, a czas realizacji także pomnóż przez dwa. Wówczas otrzymasz prawdziwe wyliczenia.

Zakładając jednak, że mam pieniądze na kontynuację projektu – co bym zrobił?

1. Zapytałbym aktualnych użytkowników, jak oceniają system, co im się podoba (skoncentrował bym się na user experience i liczbie eventów, w których biorą udział, żeby faktycznie sprawdzić, jak często korzystają z aplikacji) oraz co musiałoby się zmienić / co dodać / uprościć, żeby korzystali częściej.

2. Jeśli ktoś zaproponowałby ciekawy pomysł, żeby wnieść go na pokład aplikacji sprawdziłbym, jak to wygląda u konkurencji i ewentualnie spróbował udowodnić tezę.

3. Jeśli potrzebne będzie zaangażowanie dodatkowych osób, zatrudniam ich i bez wahania podpisuję zasady współpracy, NDA, umowy przeniesienia praw własności intelektualnej – to obowiązkowe.

4. Poszukałbym i znalazł odpowiednich interesariuszy, którzy mogliby wnieść wartość dodaną do projektu.

5. Zbudowałbym prototyp kolejnej wersji i pokazał obecnym użytkownikom lub rynkowym ewangelistom.

6. Mierzyłbym zaangażowanie użytkowników i kalibrował aplikację w stronę ich potrzeb.

7. Kontynuowałbym budowę poprawionego systemu.

8. Ruszyłbym z marketingiem.

Natomiast, jeśli swój startup chcesz zacząć od zera to na samym początku proponuję 5 kroków:

1. Zapytaj ludzi, czy chcieliby z tego korzystać. Nie bój się mówić o swoim pomyśle, ponieważ:

  • jeśli chcieliby ci ukraść pomysł, wymaga to wyjścia ze strefy komfortu,

  • może im się twój pomysł zwyczajnie nie spodobać,

  • być może dowiesz się, że takie rozwiązanie już istnieje.

2. Pomyśl o tym jak możesz udowodnić swoją tezę, że taki projekt się sprawdzi. Jak na niewielkiej grupie potencjalnych użytkowników możesz sprawdzić, że projekt zadziała.

3. Jeśli już to sprawdziłeś, ludziom pomysł się podoba to:

  • znajdź potencjalnych wspólników (np. na meetupach),

  • zacznij szukać finansowania (jeśli potrzebujesz),

  • przygotuj dokumenty dla wspólników / współpracowników (zasady współpracy, umowy o poufności i inne).

4. Buduj prototyp i obserwuj zaangażowanie uczestników.

5. Przygotuj kampanię marketingową.

Te pięć kroków pozwoli Ci sprawdzić, czy Twój pomysł ma sens. Jeśli udowodnisz tezę czy stworzysz tylko prototyp, zaoszczędzisz dużo więcej środków pieniężnych i czasu, niż gdybyś chciał od razu zrobić coś doskonałego. Ponieważ jednak w tych 5 krokach stawiasz na obserwowanie zaangażowania użytkowników, prawdopodobieństwo że się uda jest wysokie. Nie ryzykujesz spraw prawnych, bo masz wszystko spięte odpowiednimi umowami. Ostatnia rzecz to kampania marketingowa. Z mojego doświadczenia postawiłbym już teraz tylko na influencerów czy kampanię buzz marketingową.

Nie podchodzę do tego artykułu jako opisania swojej „porażki”, ponieważ naprawdę dużo nauczyłem się na własnym doświadczeniu i być może wrócę do tego projektu, ponieważ wciąż w niego wierzę i mogę na osobistym doświadczeniu zrobić to teraz dużo lepiej. Ostatecznie też się wyszło tak, że wspólnicy przekazali prawa do np. grafiki na rzecz spółki, także wiele rzeczy ostatecznie skończyło się dobrze.

Rozwinąłem umiejętności związane z tworzeniem stron internetowych, księgowością, czy przy okazji z obszarem płatności i walut dla średnich i małych firm. Mam kontakt z użytkownikami, potencjalnymi interesariuszami projektu i pomysły, jak można rozwinąć produkt, także kto wie:)

Prawie rok temu przedłożyłem szefowi moje wypowiedzenie. Jeszcze kilka lat temu praca w tamtym miejscu, przy obsłudze korporacji w transakcjach walutowych, była moją pasją, ale z czasem się wypaliłem. Jeszcze wcześniej, bo podczas studiów, organizowałem wiele eventów w różnych organizacjach studenckich, a dziś wiem, że tworzenie jest jednak moją pasją, którą chcę po prostu rozwijać. A czy warto robić to co się kocha?

Ostatecznie każdy powinien iść swoją drogą. Mam nadzieję, że ten artykuł pomoże Ci w twoim przypadku, jeśli zamierzałbyś / zamierzałabyś iść podobną drogą. Powodzenia! 🙂

Radek Wierzbicki

W The Heart Warsaw odpowiedzialny za relacje z biznesem i ekosystemem startupów. Specjalista w obszarze fintech i rynków finansowych. Koordynator NewFinance Warsaw oraz współzałożyciel Fintech Trends.

 

 

 

 

Artykuł został pierwotnie opublikowany w j. angielsku na profilu LinkedIn.