Wczesne wykrycie
Diagnostyka malarii opiera się przede wszystkim na laboratoryjnym badaniu krwi pod mikroskopem. Jednak ta metoda ma swoje wady: po pierwsze, nie wykrywa zakażenia we wczesnym stadium i po drugie, mieszkańcy biednych regionów w Afryce nie mają dostępu do specjalistycznego sprzętu, który umożliwiłby wykonanie takiego testu.
– Wczesne wykrycie, zwłaszcza przed upływem pięciu lub siedmiu dni przed pojawianiem się objawów, jest bardzo ważne, aby móc rozpocząć leczenie – mówi w rozmowie z CNN Money John Lewandowski, współzałożyciel Disease Diagnostic Group z Bostonu. Jego spółka opracowała urządzenie w kształcie niewielkiego, plastikowego pudełka, które służy do badania pacjentów na wypadek zakażenia malarią. RAM wyposażony jest w probówkę, ekran LCD i czujnik laserowy, a test przy jego użyciu trwa zaledwie pięć sekund.
Jego skuteczność potwierdził progam pilotażowy zrealizowany w 2013 roku w jednej z indyjskich klinik. – Badanie wykonane na 250 pacjentach w Indiach wykazało 93-97 proc. skuteczność – mówi Lewandowski. Ale to nie jedyny sukces jakim może się pochwalić. Rozwiązanie opracowane przez przedsiębiorcę wygrało kilka startupowych konkursów i zagarnęło łącznie około 1,5 mln dolarów. Do tego zostało powtórnie przetestowane, ale tym razem z udziałem większej grupy osób, bo 5 tysięcy mieszkańców Nigerii.
Mydło na komary
Wczesne wykrywanie malarii u pacjentów to tylko jeden ze sposobów walki z chorobą. Oprócz tego naukowy i startupowcy starają się ograniczyć do minimum liczbę zakażeń. Jednym z nich jest Gérard Niyondiko z Burundi, który opracował w 2016 roku specjalne mydło odstraszające komary. Według Światowej Organizacji Zdrowia to właśnie po ukąszeniu tych owadów dochodzi do zarażenia malarią, która co dwie minuty zbija jedno dziecko.
Dlaczego mydło? – Mydło jest używane zarówno do mycia ciała i ubrań, a także jest jednym z niewielu produktów, które posiada 95 proc. gospodarstw domowych w Afryce – mówi Gérard Niyondiko. Do tego tamtejsi mieszkańcy korzystają z niego głównie wieczorem, czyli wtedy, gdy komary zaczynają żerować. Co więcej, mydliny powstałe w trakcie mycia hamują rozwój larw złożonych w wodzie i ograniczają liczbę komarów.
Opracowane przez naukowca mydło powstało na bazie masła shea, olejku kokosowego i innych olejków eteryczny, które zapewniają ludziom ochronę przed owadami. Szczególnie tymi odpowiedzialnymi za przenoszenie malarii. Dzięki swojemu wynalazkowi, przedsiębiorca ma nadzieję, że do końca 2018 roku uchroni przed chorobą przynajmniej 100 tysięcy mieszkańców Afryki.
Genetycznie zmutowane komary
Bill Gates natomiast ma inny pomysł. Razem z organizacja non-profit Target Malaria zamierza stworzyć zmodyfikowane genetycznie owady. Dzięki temu, samice komarów miałby stać się bezpłodne i po wpuszczeniu ich do dzikiej populacji, nie zdolne do rozmnażania. Ograniczyłoby to wówczas liczbę groźnych owadów i tym samym liczbę zarażeń malarią. Gates przypuszczał początkowo, że zmodyfikowane genetycznie komary pojawią się w Afryce w 2029 roku. Być może jednak uda się to w ciągu dwóch lata.
Prace nad projektem ma przyśpieszyć kapitał, który w minionym roku fundacja Gatesów wpompowała w przedsięwzięcie. Na początku września miliarder i jego małżonka przekazali na rzecz Target Malaria 35 milionów dolarów, wcześniej natomiast 40 milionów. Jednak nie wszystkim podoba się ten projekt. Okazuje się bowiem, że genetyczna modyfikacja nie pokoi niektórych badaczy.
Zdaniem Ericha Pica, prezesa Friends of the Earth, nierozsądnie jest rozwijać taką technologię, ponieważ może ona zaszkodzić różnorodności biologicznej. Szczególnie, że już teraz pracuje się między innymi nad genetycznie zmodyfikowanymi myszami, które mają rodzić jedynie męskie potomstwo. Natomiast to nie przekonuje Billa Gatesa. Przedsiębiorca zamierza ocalić setki tysięcy ludzi, którzy co roku umierają na malarię.
Zdjęcie główne artykułu z depositphotos.com