fot. materialy prasowe
Zdalne naprawy
– Jesteśmy w trakcie opracowania szeregu miniaturowych urządzeń, które pozwolą nam dostać się do silnika odrzutowego i przeprowadzić inspekcję lub dokonać naprawy – mówi w rozmowie z magazynem Digital Trends James Kell z Rolls-Royce. Przedsiębiorstwo z Wielkiej Brytanii pochwaliło się właśnie koncepcją niewielkiego robota – kształtem i rozmiarem przypomina owada – przeznaczonego do usuwania usterek w samolotach.
Kell wyjaśnia, że za pomocą tego typu urządzeń Rolls-Royce zamierza między innymi wymieniać uszkodzone części na nowe lub, jeśli to możliwe, naprawiać je. – Wyobraźmy sobie na przykład, że w Dubaju znajduje się silnik odrzutowy z wadliwą łopatką sprężarki. Pracownik z Derby w Wielkiej Brytanii szybciej niż dotychczas przywrócić sprawność silnika, dzięki zdalnie sterowanemu robotowi – wyjaśnia przedstawiciel Rolls-Royce.
Nie tylko silnik odrzutowy
Naprawy z użyciem takiego „owada” mają poniekąd przypominać zabieg endoskopowy, podczas którego wprowadza się endoskop na przykład do układu pokarmowego lub oddechowego pacjenta, by wykryć zmiany w obrębie badanych organów. „Owad” także będzie wprowadzany do silnika odrzutowego za pomocą specjalnej rurki, która następnie zbierze dane o usterce i podpowie inżynierom, w jaki sposób należy tę usterkę usunąć.
Na razie jednak robot jest jedynie koncepcją i obiektem prac Rolls-Royce. Z czasem, gdy zostanie opracowany i przetestowany, trafi do hangarów, a stamtąd wprost do silników odrzutowych – później być może do silników samochodowych. Przemysł lotniczy nie jest jednak jedynym obszarem, który zamierza wykorzystać miniaturowe roboty, bo w rolnictwie tego typy rozwiązania także znajdują zastosowanie. Autorem jednego z nich jest dr inż. Rafał Dalewski z Politechniki Warszawskiej, który opracował sztuczną pszczołę.
Sztuczna pszczoła
B-Droid zapyla rośliny i można powiedzieć, że to sztuczna pszczoła, chociaż jego kształt, rozmiar i sposób poruszania na razie różnią się od owadów. Nie lata, a między grządkami przemieszcza się na kółkach. Według dr inż. Rafała Dalewskiego, twórcy urządzenia, tak jest lepiej, przynajmniej, jeśli chodzi o niektóre typy upraw, gdzie kwiatów jest naprawę dużo.
Naukowiec pracuje także nad „latającym zapylaczem”, który ma zdecydowanie bardziej przypominać prawdziwą pszczołę. Głównie dzięki kielichowej konstrukcji zamontowanej do niewielkiego silnika w kształcie śmigła. Urządzenie będzie poruszać się, jak helikopter i przemieszczać z prędkością od 10 do 20 centymetrów na sekundę. Dzięki temu robot zyska czas na zebranie i przeanalizowanie danych nad trasą przelotu.