Rodzic-founder, dziecko-founder?
W historii ludzkości nierzadką praktyką było, że to rodzice decydowali o przyszłości swoich dzieci. Tj. wybierali ich kierunek edukacji, opłacali ją, czy też zmuszali do wzięcia udziału w sukcesji i odziedziczenia po nich zakładu lub gospodarstwa rolnego. Są rodziny czy też miejsca na świecie, w których nadal nie jest to rzadkością. Tym sposobem np. wiele dzieci wybiera określony kierunek studiów ze względu na swoich rodziców.
– Chciałbym, aby córki spełniały się w tym, co lubią i w czym odnajdują życiową pasję. Dzięki temu można góry przenosić i wieść szczęśliwe życie. Ja robię coś innego, niż chciał mój tata. Wiem jednak, że był ze mnie dumny i jego lekcje dobrze we mnie rezonują – podkreśla Daniel Arak.
Takie „wywłaszczenie” dzieci i danie im możliwości wyboru ścieżki życiowej jest de facto nowością – również w naszej rzeczywistości. Przedsiębiorcy, których tu cytuję, są w zasadzie zgodni co do jednego – nie chcą decydować o przyszłości swoich dzieci. Chcą, aby te były szczęśliwe i same wybrały swoją ścieżkę. Tj. założenie własnej firmy, startupu czy zdobycie zawodu, którego może jeszcze nawet nie być.
– Nie mam pojęcia co będzie robiły moje córki w przyszłości bo być może jej zawód jeszcze nawet nie powstał. Może będzie trenowała AI albo tworzyła swoje NFT? Nie chcę układać im przyszłości – co nie znaczy, że nie mam takich ciągot. Chcę za to dać jak najlepsze wykształcenie, ciekawość świata, nawyk czytania i uczenia się oraz chęć do pokonywania swoich słabości. Jeśli to mi się uda, to będę szczęśliwy jako rodzic – twierdzi Artur Kurasiński.
Mimo to w ankiecie, którą przeprowadziliśmy na naszym profilu na LinkedInie – 76% respondentów wskazało, że chciałoby, aby ich dzieci miały własny startup. A w samej sondzie wzięło udział 446 osób.
Dzieci founderów są pod ich wpływem, ale nie chcą być ich sukcesorami
Ta nowa – liberalna rzeczywistość – dość ciekawie odbija się na potomkach founderów i przedsiębiorców. Jak pokazuje raport „Barometr sukcesyjny – ścieżki kariery pokolenia Next Generation w polskich firmach rodzinnych” autorstwa Instytutu Biznesu Rodzinnego – aż 33,7% potomków founderów i przedsiębiorców zaczerpnęło pomysł na własną ścieżkę kariery od członków najbliższej rodziny.
Jednocześnie pomimo tego wpływu wielu z nich NIE CHCE być sukcesorem firmy czy startupu swoich rodziców. Dla przykładu tylko 6,9% dzieci przedsiębiorców planuje być sukcesorem firmy rodzinnej. Z kolei 10,5% chce założyć własne przedsiębiorstwo, a 73,6% myśli o byciu pracownikiem – niekoniecznie w organizacji ich rodziców. Dane te tyczą się jednak dzieci, które są tuż po ukończeniu studiów. Po kilku latach na rynku pracy ich nastawienie nieco się zmienia.
Źródło: Instytut Biznesu Rodzinnego
– Chciałbym, żeby moje dzieci były szczęśliwe. Jednym daje to prowadzenie firmy, innym co innego. Nie chce wybierać ich drogi za nich, więc dla mnie mogą zajmować się czymkolwiek – byle były szczęśliwe w życiu. Brzmi to trochę, jakbym był nawiedzonym coachem z Instagrama, ale naprawdę mocno w to wierzę – przekonuje Michał Sadowski.
Dzieci przedsiębiorców, które są już 5 lat po zakończeniu studiów, patrzą na swoją karierę zawodową nieco inaczej. Tutaj aż 47,3% myśli o założeniu własnej firmy, z kolei 33,7% widzi siebie jako pracownika korporacji lub w sektorze MŚP. Natomiast tylko 8,1% chciałoby odziedziczyć przedsiębiorstwo po swoich rodzicach.
Źródło: Instytut Biznesu Rodzinnego
– Czy chciałabym, żeby mój syn był przedsiębiorcą? Ani mu tego nie będę polecać, ani odradzać – w ogóle idea nakierowywania dzieci by „szły w ślady rodziców” jest dla mnie obca. Chciałabym po prostu, by znalazł coś, co sprawi, że będzie spełnionym człowiekiem. W mojej pracy spotykałam bardzo różnych ludzi, najważniejszych polityków w kraju, szefów największych polskich firm, ekspertów naukowych i tak dalej… No i mam takie przemyślenie, że wielu z nich, pomimo obiektywnie rzecz biorąc ogromnego sukcesu zawodowego, nie czuje się dobrze samemu ze sobą. Dlatego moim zdaniem wybór zawodowej kariery powinien być odpowiedzią na jakiś talent człowieka i na jego potrzeby. Wtedy ten wybór będzie trafny – mówi Barbara Krysztofczyk, ekspertka ds. wizerunku i PR, trenerka wystąpień publicznych w Krystal Point.
Autorzy raportu podkreślają zarówno pozytywne, jak i negatywne tego skutki. Do tych pierwszych zaliczają budowanie własnej tożsamości zawodowej i autorytetu sukcesora w przyszłości. Z kolei tymi negatywnymi może być zanikanie polskiej, lokalnej, tradycyjnej i rodzinnej marki, którą zastąpić może obcy kapitał.
Rodzic ma olbrzymi wpływ na sukces dziecka
Według CEIDG w Polsce funkcjonuje ponad 2,5 mln firm, a każdego dnia powstaje ok. 1000 nowych. Wśród nich są rzecz jasna również startupy. Rodzic-przedsiębiorca to zatem nie jest jakiś niezwykle rzadki widok w polskiej rzeczywistości.
– Łączenie biznesu z rodzicielstwem nie jest mi obce. Moi rodzice przez kilkadziesiąt lat prowadzili gospodarstwo sadownicze, czyli byli przedsiębiorcami. Dzięki nim nauczyłem się długofalowego patrzenia, konsekwencji oraz organizacji pracy – mówi Daniel Arak, CEO ITMAGINATION.
Często jednak founderzy czy przedsiębiorcy wskazują, jak biznes pochłania ich uwagę, energię i czas. A w zasadzie dopiero od niedawna szerzej wypłynęły idee legendarnego już work-life balance. Jednak wychowywanie dzieci to również ważny obowiązek. Poświęcanie im uwagi jest kluczowe dla ich rozwoju i przyszłości. Zwłaszcza w okresie wczesnodziecięcym czy niemowlęcym.
– Staram się pracować w tygodniu, a w weekend spędzać czas z rodziną aktywnie bo siedzenie w domu raczej kończy się na tym, że w pewnym momencie znajduje się zbyt blisko komputera i zaczynam pracować. Jestem pracoholikiem i muszę z tym walczyć. Dlatego uwielbiam, kiedy mój mózg odrywa się od elektronicznej bieżączki i skupia się na czytaniu – mówi Artur Kurasiński, pomysłodawca Aula Polska i autor komiksu edukacyjnego „Róża, a co chcesz wiedzieć?”
Jerome Kagan – emerytowany profesor Harvard University wykazał, że tzw. dzieci wysokoreaktywne, czyli reagujące niepokojem ruchowym, płaczem lub lękiem np. na nowe doświadczenia czy nieznane osoby – wyzbywają się tych problemów na późniejszych etapach życia, jeśli doświadczają wsparcia od rodziców. Ok. 30% wysokoreaktywnych przestało być lękliwymi i rozwijało pewność siebie już w wieku czterech lat, gdy rodzice wspierali je i udzielali nieoceniających wskazówek.
– Co do bycia przedsiębiorcą i rodzicem to nie widzę sprzeczności – po prostu ja nie wychodzę z domu bo moim biurem jest moje mieszkanie. Dzieciaki na długo przed pandemią wiedziały, że mam „calls”, o określonych porach musi być cisza bo pracuję i potrzebuję pomyśleć w ciszy. Albo coś tworzę i wtedy zakładam słuchawki i zamykam się w swoim świecie. Jestem takim samym ojcem jak inni – tylko pracuję inaczej. Nie gloryfikowałbym bym tego, że jestem właścicielem kilku firm i sam układam sobie kalendarz dnia. Dla moich dzieci to nie ma znaczenia czy pracowałbym w banku, czy grafikiem freelancerem – staram się im poświęcać tyle samo czasu – przekonuje Artur Kurasiński.
Jak jednocześnie być founderem i rodzicem?
Praca czy prowadzenie biznesu pochłaniają nam w zasadzie znacznie więcej czasu niż kiedykolwiek. Biznes i kariera zawodowa skomplikowały się i wymagają znacznie większej elastyczności niż dotychczas. Zapoczątkowała to w zasadzie rewolucja przemysłowa – wówczas to świat kobiet i mężczyzn wywrócił się do góry nogami. Rozwój przemysłu spowodował powstawanie nowych gałęzi gospodarki i masową migrację ze wsi do miast.
Kiedy wracam do domu mam wyrzuty sumienia, że nie mogłam być wcześniej i pobawić się dłużej z synkiem, a kiedy rezygnuje z jakiegoś ważnego spotkania biznesowego, bo odbieram go z przedszkole – mam z kolei poczucie winy, że zawodzę współpracowników. W ogóle poczucie winy i frustracja towarzyszą non stop wielu kobietom w podobnej sytuacji. Żeby to wszystko jakoś pogodzić, trzeba zrozumieć, że nie da się mieć w życiu wszystkiego. Skoro ja chcę spędzać trochę czasu z synkiem, a jednocześnie pracować na wysokich obrotach – muszę odpuścić inne rzeczy – podkreśla Barbara Krysztofczyk.
CEO Krystal Point wskazuje, że z powodu chęci spędzania więcej czasu z synem musiała zrezygnować z wielu pobocznych aktywności. Zabiegi u kosmetyczki, teatry, koncerty, kina, czy nawet czytanie książek i oglądanie seriali.
– Wiedzę zdobywam dzięki podcastom, które słucham zawsze, gdy jadę gdzieś samochodem. Nie za bardzo spotykam się ze znajomymi, najwyżej dzwonimy do siebie, ostatnio poszłam na zakupy ubraniowe i uświadomiłam sobie, że nie robiłam tego od jakiś 4 lat. No i trzeba się przyzwyczaić do wiecznego niewyspania. Oczywiście nie u każdego tak to musi wyglądać – ale u mnie przespane noce są właściwie tylko wtedy, kiedy mam jakieś szkolenie wyjazdowe i nocuję w hotelu. Inna sprawa, że wtedy bardzo tęsknię i szybko chcę wracać już do synka. Przeczytałam kiedyś takie stwierdzenie, że posiadanie dzieci daje dużo bardziej w kość, niż sobie można to zawczasu wyobrazić. Jednak też daje dużo więcej szczęścia, niż można było wcześniej oczekiwać. W moim przypadku to się w stu procentach zgadza – podkreśla Barbara Krysztofczyk.
Z powodu rewolucji przemysłowej narodzili się tzw. ojcowie nieobecni, którzy musieli poświęcać znacznie więcej swojego czasu na pracę niż wychowywanie dzieci. To jeden z negatywnych skutków rewolucji przemysłowej, z którym w zasadzie borykamy się po dziś dzień. Choć rodzice – czy też w tym przypadku ojcowie – zauważyli, że odgrywają olbrzymią rolę w życiu swoich dzieci. Jednak poluzowanie obyczajowości i postępujący liberalizm spowodował też, że również matki zaczęły borykać się z kwestią pogodzenia życia zawodowego z rodzinnym.
– Głęboko wierzę w ideę work life integration. Nie da się odciąć jednego od drugiego. Te obszary przenikają się nawzajem, w efekcie czego możesz pogodzić obowiązki rodzicielskie i wychowawcze. Oczywiście są momenty, kiedy trzeba w 100% poświęcić się rodzinie i takie, kiedy musisz się skupić maksymalnie na biznesie. Prowadzenie firmy jest nieprzewidywalne – dlatego delektujemy się wspólnym czasem. Mamy z córkami swoje rytuały jak np. poranne zawożenie do szkoły, śpiewanie piosenek w samochodzie, weekendowy hiking czy jazda konna w ciągu tygodnia – mówi Daniel Arak.
CEO ITMAGINATION wskazuje jednocześnie, że przed pandemią koronawirusa łatwiej było pokazać dziecku, że ma się obowiązki związane z firmą. Chociażby, że trzeba wyjść do pracy, żeby zarabiać pieniądze. Prościej było pokazać dzieciom fizyczne biuro i ludzi w nim pracujących.
– Teraz pracując w modelu remote-first ponad 90% osób u nas w firmie pracuje zdalnie – wyzwaniem jest pokazanie dziecku, iż biznes może dziać się w ten sposób. Ważnym aspektem tego modelu jest to, że mam więcej czasu dla córek. Co ciekawe ja też od nich się dużo uczę, np. stałem się bardziej wyrozumiały – przekonuje Daniel Arak.
Polscy ojcowie chcą poświęcać się dzieciom
To zauważenie wpływu na życie dziecka pokazuje m.in. badanie Nationale-Nederlanden „Powrót taty. Polskie ojcostwo: pełen etat czy praca dorywcza?”. Według niego ponad 80% ojców chciałoby poświęcać więcej czasu swoim dzieciom, a 50% z nich oszczędza dla ich lepszej przyszłości. Wśród nich są rzecz jasna founderzy czy przedsiębiorcy.
Ci, z którymi rozmawiałem – niejednokrotnie podkreślali, jak ważną funkcję w ich życiu rodzinnym czy wychowawczym pełnią ich partnerki. To one pomagają wychowywać dzieci czy też podejmować decyzje biznesowe.
– Sekretem pogodzenia celów biznesowych z obowiązkami rodzicielskimi jest najwspanialsza żona na świecie, która przejęła wiele tematów i pozwala mi poświęcić nieco więcej czasu na biznes. Oczywiście nadal wymaga to pogodzenia niektórych spraw, ale myślę, że jesteśmy na tyle dobrze zorganizowani, że można spokojnie pogodzić jedno z drugim – mówi Michał Sadowski, CEO Brand24.
Zaangażowanie swojej żony Izy podkreślał także Daniel Arak. Jak sam twierdzi – jest fantastyczną partnerką i mamą, z którą wychowuje dwie córki.
Bycie przedsiębiorcą pomaga w wychowywaniu dzieci?
Czasem można usłyszeć o tzw. genie przedsiębiorcy. Tj. dziedziczeniu przez dzieci przedsiębiorczości czy pewnych cech, które mogą definiować sukces w karierze zawodowej i ogólnie w życiu. I przytaczany wcześniej raport obrazuje, że faktycznie ten wpływ jest zauważalny. Aż 61,5% sukcesorów studiuje kierunki związane stricte z biznesem (np. ekonomia, prawo, zarządzanie, informatyka itp.), kolejne 47,3% chciałoby założyć… własny startup, a 76,8% z nich jest dumna z osiągnięć swoich rodziców.
Źródło: Instytut Biznesu Rodzinnego
– Wiedza biznesowa zdecydowanie przydaje mi się w wychowywaniu. Choć zarządzanie dwójką dzieci jest znacznie bardziej wymagające niż dwuosobowym teamem w pracy. (śmiech) Dlatego jestem przekonany, że żona byłaby lepszym menadżerem ode mnie, bo radzi sobie z dzieciakami znacznie lepiej niż ja. Są oczywiście pewnie dobre praktyki, które działają na obu grupach. Przykładowo – zarówno moje córki, jak i współpracownicy – najchętniej pracują nad własnymi pomysłami, a nie pomysłami narzuconym przeze mnie. Oczywiście tego typu dobrych praktyk jest więcej – podkreśla Michał Sadowski.
Dzieci przedsiębiorców i founderów mogą wykształcić w sobie dobre praktyki, uczyć się samoorganizacji, rozwiązywania problemów, sumienności, zarządzania czy pracy zespołowej.
– Żeby być dobrym przedsiębiorcą, trzeba być ciekawym świata – być otwartym na nowe, nie można się poddawać i umieć dobrze odnajdować się w relacjach międzyludzkich. Te umiejętności przekazuję córkom. Mam nadzieję, iż okażą się im pomocne – podsumowuje Daniel Arak.
W grę wchodzą też czynniki czysto ekonomiczne i finansowe. Artur Kurasiński podkreśla, że dzięki temu, że zarabia więcej niż przeciętny Polak – umożliwia swoim dzieciom łatwiejszy dostęp do obiektów kulturalnych czy edukacyjnych.
– Moja wiedza biznesowa przydaje się do tego, że stać mnie na bardzo wiele rzeczy, które nie są dostępne 95% Polaków. Mieszkam w najbogatszym mieście w Polsce w samym jej centrum, co mi daje dostęp do obiektów kultury oraz edukacji. Jednak nie widzę, abym był mądrzejszy jeśli chodzi o wychowanie dzieci tylko dlatego, że zarabiam więcej niż średnia krajowa. Na pewno bardziej zwracam uwagę na takie kwestie jak oszczędzanie, praca na swoim – poprzez chociażby pokazywanie dzieciom jak ich ojciec to robi. Natomiast nie widzę, żeby to było lepsze niż w wykonaniu kogoś pracującego na uczelni czy w agencji reklamowej – zaznacza Artur Kurasiński.
Bycie founderem i rodzicem jednocześnie niewątpliwie ma swoje zalety, jak i wady. Potencjalny wyższy status ekonomiczny daje szansę na umożliwienie dzieciom zdobycia lepszej edukacji. Dochodzi tu też kwestia przekazywania umiejętności i przedsiębiorczej wiedzy, a także perspektywa na odziedziczenie firmy. Wadą z kolei może być niepoświęcanie dzieciom zawsze tak dużo czasu, jakby się chciało.
– Dzieci są genialnymi negocjatorami i gdybym nie miała wcześniejszego doświadczenia w tej sprawie, to bym chyba przegrywała z Jerzykiem każdą dyskusję. (śmiech) Po drugie biznes nauczył mnie tego, że jeśli chcesz doprowadzić do sytuacji win-win, to musisz umieć naprawdę słuchać drugiej strony i rozumieć jej potrzeby oraz oczekiwania. To jest niesamowicie ważne w wychowaniu dziecka, które nie powinno nigdy słyszeć przestarzałego „nie, bo nie”. Ono musi czuć się ważne, szanowane, musi czuć się częścią rozmowy i częścią zespołu rodzinnego – zupełnie jak współpracownicy w firmie. No i u mnie jeszcze bardzo pomaga w rodzicielstwie to, że zawodowo zajmuję się komunikacją. Zwracamy więc w domu dużą uwagę na to, by język, którym się posługujemy – nie szufladkował, nie umniejszał, był inkluzywny i pełen akceptacji dla emocji oraz potrzeb tego małego człowieka. On tego bardzo potrzebuje – mówi Barbara Krysztofczyk.
Więcej rodzicielstwie w biznesie możesz posłuchać w dzisiejszej audycji programu Firmament na antenie Radia 357. Jej temat to „Sukcesorzy rebelianci”. Audycja startuje o godz. 15.00!