Na decyzję rządu, przygotowana do otwarcia branża hair&beauty, czekała w napięciu od końca kwietnia. To wtedy padły pierwsze deklaracje odnośnie jakichkolwiek terminów. Zamkniętym z powodu koronawirusa salonom fryzjerskim i kosmetycznym groziło bankructwo. Teraz ich właściciele zaczną odrabiać straty.
– Rząd podjął decyzję w ostatniej chwili – branża nie wytrzymałaby dłużej bez przychodów. Jej zadłużenie na koniec kwietnia wynosiło ponad 41 milionów złotych. Możliwość pracy, nawet w ograniczonym zakresie to dla salonów szansa na szybkie odbicie. Te, które umożliwiły klientom rezerwację wizyt online, już zapełniły terminy w kalendarzu na czerwiec – podkreśla Sebastian Maśka z Versum, inicjator akcji #ChceDoSalonu.
– Dla blisko 60 proc. Polaków zamknięte salony fryzjerskie i kosmetyczne są większym wyzwaniem niż zakupy w galerii handlowej. Akcję #ChceDoSalonu popierają w internecie tysiące rodaków. Manifestują wsparcie, publikując swoje zdjęcia z torbą na głowie. Pamiętajmy, że większość salonów jest zamknięta już od połowy marca, czyli od 2 miesięcy nie możemy korzystać z tak podstawowych usług, jak na przykład strzyżenie. Nie da się tego zrobić przez internet, jak w zakupu jedzenia, czy odzieży – dodaje ekspert.
Z zachowaniem zasad bezpieczeństwa
Aby móc świadczyć usługi, salony powinny spełnić wymogi dotyczące bezpieczeństwa, m.in. ograniczenie liczby klientów na 1 metr kwadratowy, czy ścisłe procedury dezynfekcji i przygotowania stanowisk pracy.
– Aby bezpiecznie obsługiwać klientów, salony zastosują nie tylko wytyczne rządowe ale przede wszystkim szereg dodatkowych środków, np. rezerwacja wizyt online, czy płatności bezgotówkowe. Salony mogą informować klientów, w jaki sposób chronią ich przed koronawirusem już na etapie rezerwacji wizyt. Zastosowane środki ostrożności widoczne są w portalu rezerwacyjnym Moment.pl, a salon otrzymuje oznaczenie Bezpiecznego Salonu. Umawiając wizytę klient wie, że jego bezpieczeństwo to priorytet – zaznacza Maśka.
– Branża hair&beauty jest przygotowana do radzenia sobie z najwyższymi wymogami sanitarnymi, dużo lepiej niż jakakolwiek inna branża niemedyczna. Salony to nie galerie handlowe – dodaje.