Stare ciuchy, nowe życie. Planeta odetchnie
Branża fashion to jeden z głównych trucicieli Ziemi. Dane mówią same za siebie.
Do wyprodukowania jednej koszulki potrzeba 2600 litrów wody – tyle ile pomieści ponad 1700 1,5-litrowych butelek. Produkcja ubrań odpowiada za 10 proc. emisji dwutlenku węgla, który ociepla nasz klimat. A mimo to co roku kupujemy nowe ciuchy, przyczyniając się do powstawania góry śmieci. O jakiej skali mowa? Aż 85 proc. tekstyliów co roku trafia na śmietnik. Czy można inaczej? Czy możemy to powstrzymać?
Tak. Dając starym ubraniom drugie życie, możemy ograniczyć szkodliwy wpływ przemysłu fashion na środowisko. Tym właśnie zajmuje się WoshWosh, który do tej pory odnowił 65 tysięcy par butów. A teraz zamierza wejść w kolejny segment rynku i zająć się odnową ubrań. Dzięki działalności startupu materiały, które posłużyły do wyprodukowania np. jeansów – dziś przetartych – lub koszulki – nieco wyblakłej – dadzą życie nowym ubraniom.
Powietrze Cię… zabije. Chyba że umieścimy filtr na latarni
Światowa Organizacja Zdrowia podaje, że oddychanie zanieczyszczonym powietrzem jest niemal tak samo szkodliwe jak palenie papierosów. Liczba zgonów spowodowana smogiem jest nawet wyższa niż liczba zgonów wśród palaczy – przez smog umiera w ciągu roku 8,8 mln osób, przez tytoń 7,2 mln. Palić nie musisz, oddychać tak. Dlatego tak ważne jest, abyśmy wszyscy zadbali o jakość powietrza.
A możemy to zrobić, korzystając z filtrów – niekoniecznie tych instalowanych w domach. Równie dobrze, a nawet lepiej, sprawdzi się miejski system filtracji zanieczyszczeń. Właśnie taki rozwija Atmoshell. System rozwijany przez mazowiecki startup można zainstalować na istniejącej infrastrukturze oświetlenia ulicznego, dzięki czemu wdrożenie w mieście jego technologii jest tanie i szybkie.
Ale to nie wszystko. Jeden z filtrów Atmoshell zasysa zanieczyszczenia w promieniu 30 metrów. Do tego nie wymaga wymiany filtra, a jedynie jego oczyszczenia raz na dwa lata.
Jak po warzywa to nie do supermarketu, ale do…
Dostęp do lokalnej, świeżej i sezonowej żywności – tak w dużym skrócie można opisać działalność sklepu internetowego KARMNIK.ORG. Tyle że to spore uproszczenie.
KARMNIK.ORG z jednej strony wspiera niewielkie gospodarstwa rolne, a z drugiej zapewnia mieszkańcom Warszawy ekologiczne produkty i gotowe dania, a do tego działa w duchu zero waste. Współpracuje z ponad 40 producentami – to mazowieccy rolnicy i rzemieślnicy, a także wytwórcy żywności, tacy jak małe piekarnie, przydomowe serowarnie, masarnie i olejarnie. To im pomaga dotrzeć z ofertą do klientów, a zatem wspiera ich ekonomicznie.
Z kolei mieszkańcy Warszawy kupując za pośrednictwem KARMNIK.ORG np. warzywa, mogą mieć pewność, że nabywają produkty o wyższej jakości niż te dostępne w supermarketach, gdzie trafiają artykuły spożywcze z dużych gospodarstw rolnych. Do tego zespół odpowiedzialny za KARMNIK.ORG odbiera od swoich klientów szklane opakowania i wytłoczki na jajka, po czym daje im drugie życie. A tak jest lepiej dla środowiska.
Te naczynia możesz zjeść. I to ze smakiem
A skoro o ekologii i żywności mowa, nie sposób nie wspomnieć o BreadPack.
Pewnie nie raz byłeś na kempingu, gdzie jadłeś zupę z plastikowej miski lub grillowaną kiełbasę z papierowego talerza, po czym wyrzuciłeś jednorazowe naczynie do plastikowego worka. Dobrze i niedobrze. Dobrze, bo śmieć trafił do kosza. Niedobrze, bo dołożyłeś cegiełkę do plastikowej lub papierowej góry śmieci, która będzie rozkładać się latami. BreadPack rozwiązuje ten problem ze smakiem.
Otóż firma produkuje jadalne naczynia – bredpaki, które mają być nie tylko ekologiczne, ale również smaczne. Miseczki składają się z mąki pszennej, lnu mielonego, oleju rzepakowego, wody oraz szczypty soli i pieprzu. Do tego nie zawierają w sobie chemii spożywczej, polepszaczy smaku i produktów przetworzonych.
A kto z nich może korzystać? Zarówno klienci indywidualni, jak i firmy. Zespół odpowiedzialny za bredpaki przekonuje, że ich jadalne naczynia sprawdzą się w gastronomii, branży eventowej i cateringowej.
Tworzywa sztuczne – out! Zastąpią je eko-alternatywy
Tworzywa sztuczne powszechnie są wykorzystywane niemal w każdej gałęzi gospodarki. Od produkcji plastikowych opakowań po elementy dekoracyjne mieszkań. Tymczasem ich wytworzenie i późniejsze wykorzystanie jest szkodliwe dla środowiska, głównie ze względu na towarzyszącą temu emisję gazów cieplarnianych.
Zespół odpowiedzialny za FibriTech ma pomysł, jak rozwiązać ten problem: zamieńmy plastik na eko-alternatywy. A są nimi tworzywa wykonane z włókien roślinnych i odpadów organicznych.
– Nasz innowacyjny materiał jest wytwarzany metodą 3D z materii organicznej. Na materiale FibriTech rośliny rosną lepiej niż np. na torfie, wełnie mineralnej czy kokosie – mówi Paweł Przybyszewski, CPO w FibriTech.
Dzięki FibriTech można wytworzyć wytrzymałe i lekkie materiały do zastosowania w rolnictwie, budownictwie i innych sektorach przemysłu. Już wykorzystywane są do produkcji organicznego podłoża do bezglebowej uprawy roślin, tym samym ograniczając wykorzystanie paliw kopalnych, co prowadzi do redukcji emitowanych gazów cieplarnianych do atmosfery. Do tego materiał może być kompostowany, a także ma szereg innych właściwości, m.in. może być barierą dla temperatur i dźwięku. Ma również właściwości filtrujące.
Przejmij kontrolę nad czasem, nosząc na nadgarstku TTMM+
Zewsząd jesteśmy bombardowani setkami bodźców i tysiącami informacji, marnując cenne minuty na to, co nieistotne. Twórcy inteligentnego zegarka TTMM+ chcą dać nam więcej czasu offline. Dlatego opracowany przez nich zegarek łączy w sobie funkcje klasycznego zegarka z wybranymi funkcjami popularnych obecnie smartwatchy.
A zatem pokazuje czas, datę i parametry astronomiczne. Do tego umożliwia dokonywanie płatności zbliżeniowych oraz przechowywanie biletów komunikacji miejskiej, identyfikatorów i kluczy dostępu. Ważne jest również to, że TTMM+ został pozbawiony przycisków, złącz i własnego interfejsu, a także zużywa mało energii, ponieważ jego ekran wykonany jest w technologii e-papieru – więc także nie męczy oczu.
Nie jedz w biegu. Złap Yoush
Żyjąc w biegu, często nie mamy czasu na samodzielne przygotowywanie posiłków. W efekcie stołujemy się na mieście, gdzie potrawy nie zawsze wykonywane są z najwyższej jakości produktów – na czym cierpi nasze zdrowie. Tyle że można inaczej. Można na przykład zjeść pełnowartościowy, zdrowy posiłek w proszku.
Taki produkt rozwija mazowiecki Yoush – kompletny, zbilansowany i zrównoważony posiłek w formie proszku, który po zalaniu wodą, napojem roślinnym lub mlekiem tworzy gotowe do spożycia danie o zawartości ok. 400 kcal.
Co ważne, posiłek sygnowany przez Yoush opiera się na produktach pochodzenia roślinnego, a w jego składzie znajdują się m.in.: płatki owsiane, skrobia kukurydziana, białko grochowe oraz białko słonecznikowe, siemię lniane oraz mąka z migdałów, owoce liofilizowane lub inne dodatki (w zależności od wersji smakowej), cukier, glikozydy stewiolowe, substancje hydrokoloidowe, barwniki naturalne oraz aromaty.
Mały radar, duże możliwości. Czyli skuteczny monitoring
Czy można zapobiegać powodziom? Ograniczyć rozprzestrzeniania się pożarów? Lub przeciwdziałać kradzieżom węgla z pociągu? Owszem, można. Potrzeba tylko systemu do obrazowania i monitorowania terenu. Te, które są obecnie wykorzystywane mają jednak wadę: nie są przystosowane do pory dnia i warunków pogodowych. Na przykład widoczność na nagraniu z kamery przemysłowej w nocy lub w trakcie ulewy pozostawia wiele do życzenia.
Szczęśliwie zespół XY-DemoSAR wie, jak poradzić sobie z tym problemem. Co więcej, już opracował skuteczne rozwiązanie. A jest nim miniaturowy radar (12cm x 15cm x 6cm) służący do monitoringu infrastruktury naziemnej z powietrza. Przy jego użyciu można między innymi monitorować rozlewiska wodne i linie energetyczne oraz wykrywać i śledzić podejrzane drony.
Do tego radar od XY-DemoSAR „widzi” przez mgłę, chmurę dymu czy ścianę deszczu. Przy tym jest lekki (0,5 kg), dlatego można zamontować go na pokładzie drona o udźwigu około 0.8 kg. Dzięki temu może być wykorzystywany w wielu branżach i do wielu zadań, między innymi przez firmy zajmujące się bezpieczeństwem, geodezją i kartografią.
Diagnoza w domu, odciążony system zdrowia
Pandemia spowodowana COVID-19 obnażyła słabości systemu zdrowia, który okazał się niewydolny. Ten jednak w znacznym stopniu możemy odciążyć dzięki rozwiązaniom telemedycznym. I tak na przykład zamiast wykonywać test w punkcie zabiegowym lub gabinecie lekarskim, możemy wykonać go w domowym zaciszu. Taki mechanizm wykorzystuje zespół SensDx, który opracował technologię Flu Sensor.
Wspomniany Flu Sensor to czytnik umożliwiający diagnostykę bakterii i wirusów. Aby przeprowadzić test z jego pomocą, wystarczy samodzielnie dokonać wymazu z gardła, a następnie umieścić tzw. wymazówkę w czytniku, który dokona analizy. Wynik testu uzyskamy w ciągu 3-5 minut.
Czytnik bazuje na technologii ultraczułych elektrod, zmodyfikowanych cząsteczkami biologicznymi. Co więcej, umożliwia detekcję patogenów już w bardzo wczesnej fazie infekcji, co pozwala na szybką reakcję ze strony lekarza, dobranie odpowiedniej terapii i uniknięcie stosowania antybiotyków w sytuacji wykrycia infekcji wirusowej.
– Na razie koncentrujemy się na diagnozie chorób górnych dróg oddechowych, ale w przyszłości pojawią się także testy wykrywające patogeny dróg rodnych i dróg moczowych. Myślimy również o tym, aby nasze urządzenia pojawiły się na rynku weterynaryjnym – mówi Dawid Nidzworski, CTO SensDX.
Niewątpliwą zaletą tego produktu jest fakt, że test można przeprowadzić samodzielnie w domu – dla użytkownika oznacza to możliwość zrezygnowania z wizyty w przychodni czy szpitalu, w którym mamy kontakt z wieloma różnymi patogenami.
– Produkt jest dziś dostępny do użytku profesjonalnego, czyli w przychodniach – przed pandemią byliśmy dostępni w ok. 200 punktach. Dążymy jednak do tego, aby nasz produkt w przyszłości był używany przez indywidualnego klienta, np. przed konsultacją z lekarzem. Wtedy medyk od razu dostanie wynik badania, dzięki czemu szybciej może postawić prawidłową diagnozę. Docelowo chcielibyśmy, aby nasze testy były dostępne w szeroko rozumianych punktach medycznych – w przychodniach, aptekach, być może również w drogeriach na półkach z lekami – dodaje Dawid Nidzworski.
Szkolenia w wirtualnej rzeczywistości
Najlepiej uczyć się przez doświadczenie. To prawda. Ale niekiedy błędy mogą być zbyt kosztowne, żeby testy przeprowadzać na „żywym organizmie”. Tak z pewnością jest w branży medycznej, gdzie błąd lekarza może kosztować życie pacjenta. Tę niszę stara się zagospodarować zespół VR-Learning, który opracował platformę szkoleniową opartą o technologię wirtualnej rzeczywistości.
– Do tej pory chirurdzy przygotowywali się do operacji wszczepienia pompy serca, oglądając modele serca na ekranie komputera lub drukując modele 3D. Korzystając z VR-Learning mogą wgrać do systemu obraz tomografii komputerowej serca, a my przetworzymy go w wirtualny model. W ten sposób lekarz będzie mógł przygotować się do operacji, ćwicząc na konkretnym sercu konkretnego pacjenta, tego którego ma operować – mówi Tomasz Kalinowski, jeden z twórców VR-Learning.
Co więcej, przy użyciu technologii warszawskiego startupu lekarz nie musi przygotowywać się do operacji w pojedynkę. Może to zrobić zdalnie z udziałem zespołu medycznego z innego miasta czy kraju – taką opcję umożliwia VR-Learning. Poza tym VR-Learning, wdrażany przez jedną z największych światowych firm medycznych w polskich 6 szpitalach, nie służy jedynie szkoleniom kadry medycznej.
– Z powodzeniem rozwiązanie startupu znajduje zastosowanie w innych dziedzinach, ściślej związanych z biznesem – mówi Tomasz Kalinowski.
Jakub Ciecierski, CTO spółki, wyjaśnia, że przed zaimplementowaniem wirtualnej rzeczywistości w dowolnej organizacji, najpierw jego zespół analizuje potrzeby klienta, przeprowadza warsztaty i dopiero potem opracowuje rozwiązanie oparte o VR.
– Gdy zamierzamy szkolić pracowników z wykorzystaniem VR-Learning, wcześniej sami przechodzimy przez szkolenie i zderzamy się z problemami, z którymi zderzają się ich uczestnicy – mówi Jakub Ciecierski.
Na tym polu warszawski startup już może pochwalić się sporym sukcesem. VR-Learning wdrożyło technologię VR w Grupie Orange, z której do końca 2021 roku skorzysta 1000 pracowników telekomu.
Firma realizuje właśnie kolejny projekt, tym razem dla branży przemysłowej.
Szybki dostęp do usług. Lepiej skalowalny biznes
Prowadząc biznes w sieci, np. sklep internetowy lub platformę streamingującą muzykę, istotne jest, aby użytkownicy otrzymywali wyniki wyszukiwania tak szybko jak to możliwe. Istnieją nawet platformy, które przyspieszają taki proces – to platformy typu Search as a Service. Są one jednak powolne, a do tego umożliwiają wyszukiwanie danych zaledwie małej grupie użytkowników jednocześnie, co przy skalowaniu biznesu jest dużym problemem.
Stąd zespół SeekStorm pomyślał, aby ten proces skrócić. W efekcie opracował technologię, która dostarcza wyniki wyszukiwania w wielokrotnie krótszym czasie, nawet dla wielu tysięcy użytkowników jednocześnie. A do tego jest tańszy niż konkurencja.
Startuj z Mazowsza
Zaprezentowane wyżej startupy to uczestnicy III edycji konkursu „Startuj z Mazowsza”. Skierowany jest on do startupów działających na terenie województwa mazowieckiego, które prowadzą działalność nie dłużej niż 3 lata. W ramach konkursu uczestnicy mogą zdobyć łącznie 90 000 złotych i rozgłos w mediach branżowych.
Dodatkowo, na laureatów czekają nagrody specjalne od partnerów konkursu. Mowa o konsultacjach związanych z rozwojem biznesu i pozyskiwaniem finansowania, możliwości udziału w szkoleniach i programach mentoringowych czy okazji do zaprezentowania się przed gronem inwestorów. Startupy mogą liczyć również na rozbudowanie sieci kontaktów i profesjonalną sesję fotograficzną.
Finalistów III edycji konkursu „Startuj z Mazowsza” wybrało jury, w którego skład weszli:, Agnieszka Skala, Greg Albrecht, Maciej Sadowski i Adrian Migoń.