Na zdjęciu: Penelope Gazin i Kate Dwyer, założycielki Witchsy | fot. Facebook
– Wcześniej całymi dniami czekałam na odpowiedz, Keith natomiast nie dość, że je uzyskiwał, to był także pytany czy czegoś jeszcze mu potrzeba albo czy można mu w czymś jeszcze pomóc – mówi w rozmowie z Fast Company współzałożycielka Witchsy Kate Dwyer. Wspomina, że programiści, z którymi korespondowała nie traktowali jej poważnie; w mailach nie wymieniali jej z imienia, ale zamiast tego pisali „ok, dziewczyny”.
Fikcyjny wspólnik zdobywa uznanie
Różnica w podejściu do fikcyjnego wspólnika a do kobiet była na tyle diametralna, że przedsiębiorcze panie postanowiły „zatrudnić” go na dłużej. Wpadły więc ma pomysł, że przy każdej wymianie wiadomości będą podpisywać się jako Keith Mann. Business Insider podaje, że oprócz tego stworzyły wymyślonemu mężczyźnie całą historią. W liceum lubił grać w football, od pięciu lat związany był z jedną kobietą i nie mógł doczekać się dziecka.
Słowem: porządny gość. – Nie za bardzo rozumiał Kate i mnie, ale cieszył się, że mógł nam pomóc przy tym projekcie, do czasu, gdy znajdziemy mężów – mówi Penelope Gazin. Co się okazało, jeden z deweloperów, który nie zwracał się do kobiet po imieniu, zwracał się w ten sposób do wymyślonego wspólnika. Wyraźnie zaskoczyło to założycielki Witchsy, które nie mogły uwierzyć, że ktoś lepiej odnosi się do fikcyjnej postać niż do nich.
200 tys. dolarów ze sprzedaży
Ich problemy z niesprawiedliwym traktowaniem zaczęły się jednak wcześniej. Wspominają, że gdy tylko ruszyły z projektem i obwieściły światu, że stworzą platformę dla twórców rękodzieła, ludzie pukali się w głowę i punktowali je stwierdzeniami: „czy to napewno jest dobry pomysł?”, „poważnie o tym myślicie?” i „jesteście urocze”. Jeden z programistów nie chciała nawet oddać paniom strony po tym jak Penelope Gazin odmówiła mu umówienia się na randkę. Niemniej w końcu wyszły na swoje.
Fast Company podaje, że w pierwszym roku działalność sprzedały produkty o łącznej wartości 200 tysięcy dolarów, przekazując ich twórcom 80 procent zysków i zachowując dla siebie pozostałą część. Otrzymały także niewielką inwestycję na dalszy rozwój i zdaje się, że w końcu uporały się z negatywnym podejściem partnerów biznesowych. Odesłały Keitha na emeryturę, ale przyznają, że odegrał ważną rolę w życiu ich firmy.