Świat startupów: oczami startupowca – Iza Sadowska cz.1

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

W kolejnej odsłonie naszego cyklu długich wywiadów, rozmawiamy z Izą Sadowską. Z materiału dowiecie się o ciekawym serwisie zrzeszającym społeczność czytelników, o tym jak przejmuje się dowodzenie w istniejącym już startupie oraz o współpracy z inwestorami. Miłej lektury!

W kolejnej odsłonie naszego cyklu długich wywiadów, rozmawiamy z Izą Sadowską. Z materiału dowiecie się o ciekawym serwisie zrzeszającym społeczność czytelników, o tym jak przejmuje się dowodzenie w istniejącym już startupie oraz o współpracy z inwestorami. Miłej lektury!

Jak rozpoczęły się Twoje marzenia o startupie?

Przyznam, że rozpoczynając pracę w lubimyczytać.pl nie za bardzo wiedziałam, że w pewnych kręgach takie początkowe stadium działalności nazywa się startupem. Jak się finalnie okazało – mamstartup, ale o tym co wydarzyło się przez ostatnie półtora roku nawet nie śmiałam marzyć.

Jeszcze przed LC stworzyłaś wspólnie z mężem wyszukiwarkę szukajksiazek.pl. Jaki był jej cel? Mieliście na ten pomysł większy plan?

Pomysł szukajksiazek.pl był bardzo prosty. Chodziło o to, aby usprawnić wyszukiwanie informacji o książkach. W Google przefiltrowaliśmy wszystkie znaczące strony o książkach i zauważyliśmy, że są one przeszukiwane tylko pod kątem danego tytułu, autora czy frazy. Oczywiście, że mieliśmy plany na monetyzację – polecane książki, reklamy od wydawców i księgarń, ale dosłownie kilka tygodniu po uruchomieniu szukajksiazek.pl pojawiło się lubimyczytac.pl, więc nie zdążyliśmy nad wyszukiwarką popracować.

Jaka jest historia lubimyczytać.pl? Kiedy Ty się w niej pojawiłaś?

W skrócie: Marcin Szajda, Grzegorz Nyga i Karol Babiak napisali i wymyślili portal. Zajmowali się nim przeszło rok i sprzedali funduszowi SpeedUp. W tym czasie prowadziłam swoją małą agencję PR i współpracowałam ze SpeedUp Investments przy drobnych projektach, więc Panowie znali moją książkową przeszłość. Zapytali czy mam pomysł na to jak poprowadzić lubimyczytać. Moja pierwsza prezentacja, na której przedstawiłam kierunki rozwoju nie wywołała może wielkiego zachwytu, ale widocznie dostrzeżono potencjał w planach i dużą dozę mojego entuzjazmu, bo dostałam zielone światło.

Jak wyglądały te plany dotyczące rozwoju LC?

Starałam się pokazać wiele płaszczyzn rozwoju i kolejne etapy, czyli co zamierzam zrobić po objęciu sterów LC. Jeżeli dobrze pamiętam, to na początku były regulacje prawne serwisu, nowy layout uzgadniany z użytkownikami, następnie pierwsze kroki ku monetyzacji, zwiększanie zespołu i funkcjonalności.

Jak powinno podchodzić się do przygotowania planu rozwoju serwisu i co w takim przypadku jak Twój powinniśmy pokazać inwestorowi w pierwszej prezentacji, którą przedstawiłaś SpeedUpowi?

Miałam bardzo mało czasu na przygotowania, bo serwis rósł z dnia na dzień. Określiłam wstępnie wizję rozwoju, zaproponowałam pierwsze narzędzia, które pozwoliły monetyzować ruch. Podzieliłam prezentację na 3 etapy: jak jest, jak powinno być i jak będzie w przyszłości. Na zakończenie dodałam tabelkę uwzględniającą koszty, przychody i timingi poszczególnych prac. Nie wszystkie założenia zrealizowałam, bo część po głębszej weryfikacji okazała się nieprzydatna, ale z czasem zastępowałam je nowymi pomysłami.

Czego obawia się młody przedsiębiorca przed rozwijaniem pierwszego projektu?

Nie miałam zbyt wielu obaw. Przede wszystkim, w przypadku LC nie inwestowałam własnych pieniędzy, dodatkowo dostałam możliwość rozwoju projektu na rynku książki, na którym byłam specjalistą od marketingu i promocji, więc czułam się w miarę pewnie. Jedyne co spędzało mi sen z powiek, to programistyczna strona serwisu, na której zupełnie się nie znałam, bo przecież podstawy HTMLa nie mogły gwarantować sukcesu. I tu miałam szczęście – znalazłam odpowiednią osobę na stanowisko programisty.

Jak poradziłaś sobie z pierwszymi problemami, przejmując dowodzenie w LC?

Teraz już nie potrafię powiedzieć, które były pierwsze. Serwis rozrastał się bardzo szybko, musieliśmy wprowadzić nową szatę graficzną, regulamin, zacząć optymalizować działanie, bo rosnące natężenie ruchu uwypukliło słabe strony kodu i serwerów. Dodatkowo inwestor wymagał częstych raportów i efektów, więc trzeba było szybko zacząć monetyzować ruch. Bardzo dużo pomagał mi mąż, który podsuwał trafne rozwiązania. Miałam także merytoryczne wsparcie Marcina Paprockiego i Bartka Goli ze SpeedUpa. Na początku odbyłam kilka intensywnych „spotkań coachingowych”, ale jak po pół roku spółka przekroczyła break even point, stały się one zdecydowanie krótsze :).

Jak czytamy w informacji prasowej Wydawnictwo Znak, po dwóch latach od utworzenia serwisu, kupiło udziały w LC. Powiedz proszę co oprócz formalności zmieniło się w funkcjonowaniu LC? To teraz Znakowi musisz składać częste raporty dotyczące efektów?

Polityka, zespół, misja, cele, model rozwoju – wszystko pozostało bez zmian, a do raportów jestem przyzwyczajona i raczej nie będą częstsze niż w przypadku dotychczasowego inwestora, czyli raz na miesiąc.

Jakie wymagania postawił obecny główny inwestor, Wydawnictwo Znak wobec dalszej działalności LC?

To raczej ja określiłam plany na najbliższe lata i przedstawiłam je Wydawnictwu Znak. Bardzo ważną kwestią dla nowego inwestora było pozostawienie w serwisie kluczowych osób oraz utrzymanie obecnego kierunku rozwoju.


Jak rozrasta się zespół tworzący LC? Ile obecnie osób pracuje nad rozwojem lubimyczytac.pl?

Aby dać wyczerpującą odpowiedź, to muszę przede wszystkim wymienić 5 osób: Agatę Iwasiewicz-Nowak, Annę Misztak i Dominikę Kućmierczyk, które zajmują się współpracą z partnerami, Piotra Wiśniewskiego i Andrzeja Bernata, którzy trzymają pieczę nad stroną programistyczną i do tego dodam siebie. Jednak serwis rozwijają także użytkownicy, którzy są podzieleni na kilka ról.

Każdy kto założy konto otrzymuje status Czytelnika/Czytelniczki i staje się częścią wielkiej społeczności książkoholików. Zakłada własny profil, otrzymuje dostęp do pełnej bazy książek, które może segregować na wirtualnych półkach. Tworzy własne grono znajomych, obserwuje co czytają inni, może pisać i czytać setki tysięcy recenzji, brać udział w konkursach czy rozmowach w grupach dyskusyjnych. Dodatkowo, jeżeli nie znajduje w bazie jakiejś książki lub autora, może sam ją uzupełnić. I tu wkracza kolejna rola: Bibliotekarz. Jest to oddzielna grupa licząca około 800 osób, która dba o katalog książek i weryfikuje poprawność danych dodawanych przez wszystkich użytkowników. Dodatkowo co jakiś czas organizowany jest nabór na Oficjalnych Recenzentów. Są to osoby wyselekcjonowane przez administrację, które piszą recenzje na zlecenie lubimyczytać.pl.

Nad dyskusjami prowadzonymi w serwisie trzyma pieczę grupa Moderatorów, z których każdy ma przypisane konkretne zadania. Moderatorzy filtrują dodawane treści, dbają o netykietę, a także przekazują administracji postulaty użytkowników. Felietony i aktualności dotyczące świata książek piszą Redaktorzy, a wśród nich: Joanna Janowicz (autorka bloga direlasua.wordpress.com), Tomasz Pindel (autor książki „Czy to się nagrywa?”) i Mariusz Zielke (autor książki „Wyrok”).

Wspomniałaś o merytorycznym wsparciu ze strony Marcina Paprockiego i Bartka Goli. Z jakimi problemami powinniśmy zgłaszać się do inwestorów? Co Twoim zdaniem oprócz spotkań coachingowych powinni zaproponować inwestorzy nam, przedsiębiorcom?

To jest kwestia bardzo indywidualna. Inwestorzy oprócz wsparcia merytorycznego mogą nam pomóc w zdobyciu wartościowych kontaktów, podsunąć ciekawe pomysły. Nie należy jednak zbyt absorbować inwestorskiego czasu. Trzeba działać samodzielnie według zaakceptowanych planów, a idealny model to raporty miesięczne lub kwartalne, wówczas wszyscy trzymają rękę na pulsie i w razie problemów (zwykle nieprzewidzianych wcześniej wydatków) można szybko zareagować. Inwestorzy obdarzają managerów dużym zaufaniem, ale szybko potrafią zweryfikować rezultaty, a ewentualne zagrożenia często dostrzegają szybciej niż zaaferowany manager, więc bardzo wartościową rzeczą jest inwestorski feedback.

Przejdźmy do tego czym żyje Twój serwis, czyli książek. Ilu ludzi w Polsce czyta książki?

Nie będę oryginalna jak odpowiem – za mało, ale z drugiej strony mogę także powiedzieć, że wystarczająco dużo, aby móc zrobić coś ciekawego dla czytających i z czytającymi. I do tego pozostaje wciąż spore grono, które można zarazić pasją do książek. Czyli rynek idealny :).

Ile jak dotąd pojawiło się recenzji książek w lubimyczytac.pl?

Recenzje i opinie to wielka wartość serwisu. Do tej pory użytkownicy napisali ich 350 tys.

Przybliż nam proszę początkowe statystyki LC. Jak teraz sobie radzi LC i co było kluczowym momentem znacznego wzrostu użytkowników?

Dla porównania mogę przytoczyć miesięczne zestawienie statystyk. Grudzień 2010 do grudnia 2012 roku:

  • zarejestrowani użytkownicy: 25 tys. – 160 tys.
  • unikalni użytkownicy: 140 tys. – 1,4 mln.
  • odsłony: 1,9 mln – 8,6 mln.

Pierwszy znaczący skok to zmiana layoutu i wprowadzenie strony głównej z aktualnościami ze świata książek. Kolejne, to konsekwentne prowadzenie wielu akcji proczytelniczych oraz zwiększenie przepustowości serwerów. Chcę podkreślić, że nie wydawaliśmy środków na własną reklamę, wszystkie projekty prowadziliśmy wspólnie z partnerami, sporo w barterze, więc wzrost statystyk był raczej ciągły i stabilny, niż skokowy spowodowany działaniami reklamowymi.

LC jest portalem społecznościowym dla ludzi lubiących czytać. Jak pozyskiwany od początku był użytkownik?

Osobiście nie lubię określenia „pozyskiwanie użytkownika”. To jest właśnie fenomen lubimyczytać. My nie pozyskujemy użytkowników, tylko propagujemy czytelnictwo. Skupiamy się na organizowaniu atrakcyjnych akcji, w które angażujemy inne podmioty i wspólnymi siłami zarażamy pasją do czytania. Bez inwestowania w popularne narzędzia reklamowe, 163 tys. użytkowników założyło w serwisie konta. Takie rezultaty są możliwe dzięki bardzo dobrze dobranemu zespołowi, który kreatywnie i z wielkim zaangażowaniem podchodzi do rynku książki oraz do rozwijania i wprowadzania nowych funkcjonalności.

Użytkownik pragnie nowości, dlatego wszelkie udogodnienia zazwyczaj są mile widziane. Jak testować nowe funkcjonalności w serwisie? Najlepiej zachęcić do beta testów najbardziej aktywnych użytkowników?

Użytkownicy to nieustające i niewyczerpane źródło inspiracji. Mają tysiące pomysłów i chętnie się nimi dzielą, bo przecież, to dla nich tworzony jest serwis i oni z niego korzystają. Warto więc pytać o zdanie, zapraszać do dyskusji oraz wspólnie testować ważniejsze funkcjonalności. Czasami wystarczy rozesłać wiadomość z prośbą o opinię, a najbardziej zaangażowani użytkownicy dadzą nam przydatne wskazówki.

Wydaje mi się, że LC to przykład polskiego startupu, który skorzystał z innej drogi niż wielu innych. Najpierw zgromadziliście sporą liczbę użytkowników, a później skupiliście się na zarabianiu. Kiedy powinniśmy zacząć monetyzować naszych użytkowników?

Lubimyczytać.pl faktycznie rozwijało się trochę inaczej niż startupy. Przede wszystkim nie byliśmy widoczni w startupowych kręgach, a w momencie, w którym postanowiłam wprowadzić aplikację mobilną, nie szukałam kolejnych inwestorów, tylko złożyłam wniosek o dofinansowanie z UE. Natomiast o monetyzowaniu użytkowników musiałam myśleć od początku, ale ten początek to nie było zero. Jak zaczęłam pracę, w serwisie było 30 tys. zarejestrowanych kont, a miesięcznie odwiedzało go 200 tys. unikalnych użytkowników. Po pół roku ruch wzrósł dwukrotnie, a my w tym czasie wprowadziliśmy narzędzia, które pozwoliły rozpocząć współpracę z różnymi podmiotami z rynku książki i zaczęliśmy zarabiać.

Druga część wywiadu ukazała się w piątek. Dowiedz się m.in. na czym LC zarobiło pierwsze pieniądze, co jest największym zagrożeniem dla serwisu społecznościowego oraz jakie są plany na przyszłość lubimyczytac.pl. Stay tuned!