Tajemnicza akcja sprzedaży udziałów

Dodane:

MamStartup logo Mam Startup

Tajemnicza akcja sprzedaży udziałów

Udostępnij:

Opowiem Wam historię. Inspiruje mnie ku temu motywacja dwojakiego rodzaju: po pierwsze, lubię się dzielić ciekawymi historiami, po drugie, widzę potencjał osiągnięcia obopólnej (jakże przyziemnie) korzyści. Uprzedzam lojalnie, że jest to historia ze sporym (i nieprzypadkowym) niedopowiedzeniem (a więc nie kompletna, jakiej mógłby się Czytelnik zasadnie spodziewać)!

Budowanie startupów niepozornie przedzierzgnęło się z mojej młodzieńczej przygody w jedyną poznaną własnym doświadczeniem ścieżkę kariery, z przepływających lat zbierały się kolejne dekady, a licznik inwestycji i własnych przedsięwzięć odliczał kolejne dziesiątki, na które sumowały się rozmaite historie sukcesów i porażek, szlachetności i niegodziwości. O czym może kiedyś napiszę obszerniej, lecz jeszcze nie teraz.

Pandemia – ograniczając się tylko do jej skutków dla naszej branży – wielu przyniosła grozę wywrócenia reguł gry do góry nogami, niektórym spośród uczestników zmieniając poziom trudności z Intermediate na Nightmare, a innym z Hurt Me Plenty na I’m Too Young To Die. Pozwolę sobie oszczędzić Wam truizmów na temat tego, jak bardzo losowość rzeczywistości jest niesprawiedliwa. Od stwierdzania oczywistości ciekawsze jest przyjrzenie się, jak skonfrontowani z tak ekstremalnymi warunkami i pozbawieni szansy na przygotowanie się do nich gracze mogą sobie poradzić.

Niewątpliwie najmniej zajmujące są przypadki o przewidywalnych rezultatach: ci, przed którymi los otworzył sekretny poziom ze skarbami, zazwyczaj – w zależności od własnej zaradności albo nieudolności – w większym lub mniejszym stopniu prosperowali; mniej życzliwie potraktowani przez Fortunę zazwyczaj nadal liżą głębokie rany – albo polegli z kretesem. Takich właśnie konsekwencji rozsądny prognostyk mógłby oczekiwać, a przewidywalne opowieści nie należą do tych najbardziej fascynujących.

O wiele bardziej godne uwagi wydają się te stanowiące prawdziwą rzadkość historie przedsiębiorców, którzy mimo znacznie zwiększonego poziomu trudności osiągnęli tak oszałamiające rezultaty, że po samych wynikach można byłoby raczej domniemywać, iż stali się beneficjentami znaczącego ułatwienia. W ogniu najtrudniejszych warunków wykuwa lub też ujawnia się hart ducha, kreatywność, samozaparcie, zaradność. Pandemia pozwoliła często (nie zawsze, wiem!) zidentyfikować, gdzie prawdziwe złoto, a gdzie najwyżej tombak.

Ta spośród moich spółek portfelowych, która cechowała się potencjałem na największy spośród wszystkich zwrot z inwestycji, prosperowała przed pandemią, przekraczając 9-cyfrową wycenę (w przeliczeniu na PLN). Wprowadzone restrykcje stanowiły ogłuszający cios i przyniosły uzasadniony strach, czy zamiast licznych zer w wycenie nie zostanie jedno samotne. Było to jak najbardziej prawdopodobne. Drogą trudnych i bolesnych decyzji wybrnięto z sytuacji zagrażającej egzystencji tegoż projektu. A kolejnych kilkanaście miesięcy pozwoliło na… podwojenie przychodów! W sektorze, którego pandemia nie pozostawiła obojętnym. W większości na rynkach, gdzie pomoc państwowa była iluzoryczna.

Podmiot, o którym mówię, ma unikatowy (o ile mi, założycielom i innym inwestorom wiadomo) w skali światowej model biznesowy – na tyle rewolucyjny, że pozwalający na generowanie marży średnio wyższej aż o 50%. Mógłby może kto mnie podejrzewać, że po to to piszę, aby się przechwalać – ale mój udział w tym sukcesie był żaden, cała zasługa spływa na zespół, który z tej zawieruchy wyszedł tak niewiarygodnie wzmocniony, że prognozy na przyszłość wydają się wyśmienite. No dobrze, zatem po co piszę?

Chociaż wędrowanie ścieżką inwestora i przedsiębiorcy internetowego było ciekawe i rozwijające, nadszedł dla mnie czas, by ją opuścić i przemierzyć szlaki jeszcze bardziej ekscytujące. Dlatego, nie mitrężąc dalej, wyprzedaję wszelkie swoje pozostałe aktywa, te obecnie warte niewiele – i te najcenniejsze.

Oczywiście byłoby rozsądnym czekać na lepsze czasy i znacznie wyższe wyceny, ale kieruję się względami innymi i istotniejszymi dla mnie niż czysto finansowe. Zdaję sobie sprawę, że pandemia, że wojna i recesja – i że wielu już włosy rwie, w kasandryczne uderzając tony i wieszcząc rychły koniec dni, Putina w Warszawie, a Xi z czerwoną flagą na Wall Street. Cóż, w perspektywie dekad przyszłość świata z pewnością nie maluje się w różowych barwach, ale w bliższej – któż to wie?

Pragnę oszczędzić sobie słuchania ponurych tyrad na temat horyzontu krótkoterminowego, które zresztą w większości przypadków stanowią raczej instrument negocjacyjny niż wyraz rzeczywistej trwogi („wojna nuklearna w tym roku pewna – więc może da radę taniej?”).

To jeden z moich powodów, ale nie najważniejszy. Drugi w kolejności i w hierarchii jest następujący: na tyle zależy mi na czasie, że nie chcę wikłać się w wielotygodniowe albo i wielomiesięczne podchody z pojedynczymi rozmówcami. Przede wszystkim jednak, i to jest przyczyna, dla której posługuję się tak nieoczywistym medium do przedstawienia mojej propozycji, chcę zwiększyć niską, w mojej ocenie, inkluzywność środowiska.

Większość udanych i rokujących przedsięwzięć to powtarzające się nazwy VC i nazwiska BA. Oczywiście ma to swoje racjonalne uzasadnienie – niektórzy są po prostu wysokiej klasy specjalistami, a ponieważ nie ma ich zbyt wielu, siłą rzeczy ich obecność w kolejnych projektach jest powtarzalna. Tu jednak nie chodzi o zarządzanie projektem ani nawet znaczący wpływ na strategię: oferowany jest drobny pakiet mniejszościowy.

Kieruję więc moją propozycję przede wszystkim do osób, które chciałyby zainwestować w startup (nie tyle dobrze rokujący, a taki, który ominął już strefę zagrożenia i należy do elitarnego grona 10% wszystkich startupów, a obecnie waży się, za ile zostanie sprzedany), ale niekoniecznie są zapraszane przez rozdających karty. Ale kto pierwszy, ten lepszy, jeśli zgłosi się stary wyjadacz, który na startupach zjadł zęby, nie odmówię transakcji.

Z rozmaitych powodów całość spowita jest mgłą tajemnicy, która może budzić zrozumiały niepokój. Spieszę go uśmierzyć wyjaśnieniami przyczyny tych niedopowiedzeń. O ile większość przedsiębiorstw naszej branży uważa za właściwe szukanie jak największego rozgłosu, co często jest strategią racjonalną, inne wybierają trudną sztukę rośnięcia bardzo dynamicznie, ale przy tym po cichu. Uszanowanie tego stanowi główny i wystarczający powód, dla którego zależy mi na zachowaniu dyskrecji. Drugim jest chęć zachowania prywatności.

Parametry oferty:

  • do nabycia 0,1-1% udziałów podmiocie o parametrach zgodnych z opisanymi wyżej,
  • spółka jest zarejestrowana w UE w jurysdykcji wymagającej pełnej sprawozdawczości finansowej,
  • podmiot oprócz rozwiązań handlowo-marketingowych posiada wyróżniające się własne rozwiązania technologiczne,
  • spółka działa na kilku rynkach i osiąga łączne przychody w przedziale 10-15M PLN/r.,
  • przyjmuje się wycenę, która obowiązywała przy dwukrotnie niższych przychodach,
  • min. wartość transakcji: €10k (preferowane duże pakiety – wówczas oferuję dyskont),
  • kluczowe szczegóły zostaną ujawnione po podpisaniu umowy o poufności,
  • na życzenie kupującego istnieje możliwość nabycia zanonimizowanego.

Dodatkowo:

Do nabycia także: udziały w 2 innych podmiotach, które z pandemii wyszły z wynikami mniej spektakularnymi, ale mimo znaczących trudności – lepszymi niż przed marcem 2020 oraz udziały w pozostałych podmiotach, które radzą sobie… gorzej.

Kontakt:

[email protected]

 

Tożsamość autora i jego doświadczenie rynkowe zostały zweryfikowane przez redakcję MamStartup.pl