Rynek prywatnej opieki zdrowia w Polsce jest wart mniej więcej 5 miliardów euro i stanowi aż 36 procent całego rynku w Europie Środkowo-Wschodniej. Za trzy lat ponad połowa Polaków będzie umawiać się na wizyty lekarskie za pośrednictwem internetu, a tylko w tym roku wartość usług telemedycznych wzrośnie o 22 procent. Nic dziwnego, że powstaje w tym obszarze coraz więcej projektów. Oto niektóre z nich – pomagają paniom zachować zdrowie.
Samoleczenie piersi
Przez osiem lat zespół Braster pracował nad urządzeniem do samobadania piersi aż w końcu w ubiegłym roku wypuścił je na rynek. W dwóch pierwszych miesiącach sprzedał blisko 2 tysiące urządzeń i nie zamierza na tym poprzestać. Planuje wkrótce zadebiutować na zagranicznych rynkach, między innymi w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Stanach Zjednoczonych, bo problem raka piersi jest globalny i dotyka kobiet na całym świecie.
Jego wykrycie we wczesnym stadium zwiększa szansę na wyleczenie do 85 procent – właśnie temu służy Braster. I chociaż nie jest urządzeniem diagnostycznym, to ma wspierać proces diagnozy podczas badania piersi, które panie mogą samodzielnie wykonywać w domu albo przy okazji wizyty u ginekologa. Wystarczy przystawić Brastera do piersi, aby ten odczytał jej obraz termiczny i wysłał go do centrum telemedycznego firmy, gdzie specjalny algorytm dokona automatycznej interpretacji.
Chwilę po tym aplikacja kompatybilna ze sprzętem wygeneruje komunikat o ewentualnej konieczności udania się do lekarza na konsultację. – W przyszłości chcemy porównywać dane zebrane od jednej kobiety, która będzie systematycznie wykonywać badanie. To pozwoli zdobyć nam jeszcze większą wiedzę. Chcemy, by system uczył się na każdym przypadku z osobna. Cały czas będziemy też pracować nad naszymi algorytmami – mówi w rozmowie z Business Insider dyrektor medyczny dr Agnieszka Byszek.
Wysiłkowe nietrzymanie moczu
Kilka lat temu, gdy Urszula Herman przygotowywała się do zajęć na uczelni, trafiła na artykuł o czynnikach ryzyka nietrzymania moczu u kobiet. – Myślałam, że chodzi o starsze panie, ale okazało się, że sprawa dotyczy osób właściwie w każdym wieku. Zarówno tych w ciąży i po porodzie, ale także sportsmenek i pań w okolicy menopauzy – wspomina. Okazało się także, że panie, które nie trzymają moczu, potrzebują średnio dziewięciu lat, aby udać się do lekarza i opowiedzieć mu o swoim problemie. Stworzyła więc PelviFly.
Na zdjęciu (od lewej): Urszula Wójtowicz, założycielka Pelvifly i Ewelina Tyszko-Bury, Partner Merytoryczny
Jest to elektroniczny tampon połączony z aplikacją mobilną. Po włożeniu go do pochwy, pacjentka może ćwiczyć mięśnie dna miednicy, które odpowiadają za utrzymanie moczu w pęcherzu. Wcześniej wspomniana aplikacja mobilna instruuje pacjentki jak poprawnie wykonywać to ćwiczenie oraz służy do ustalania indywidualnego programu treningowego. Ponadto komunikuje się z ginekologiem i fizjoterapeutom, którym przekazywane są informacje o postępach w ćwiczeniach.
Urszula Herman wyjaśnia, że dzięki temu rozwiązaniu kobiety nie pozostają same, ponieważ specjaliści podpowiadają im jak efektywniej można trenować oraz motywują je do dalszej pracy. Często bowiem widziała, że panie, które korzystały z innych produktów, łatwo się poddawały i rezygnowały po dwóch tygodniach ćwiczeń. Ma nadzieję, że w przyszłości PelviFly stanie się standardem i zostanie wprowadzone w państwowej opiece zdrowia.
Badanie dobrostanu płodu
– Moja znajoma straciła dziecko w ostatnim trymestrze ciąży. Postanowiłam przyjrzeć się bliżej opiece prenatalnej w Polsce, chciałam wymyślić coś, co mogłoby zapobiec następnej tragedii – mówi dr n. med. Patrycja Wizińska-Socha z Pregnabit. Pomyślała więc o urządzeniu do badania dobrostanu płodu, które byłoby tak samo skuteczne jak kardiotokograf będący na wyposażeniu szpitali, ale na tyle małe, aby można było zabrać je do domu.
Na zdjęciu: Na zdjęciu: zespół Pregnabit
Urządzenia Pregnabit nie są jednak sprzedawane bezpośrednio pacjentkom, ale trafiają do szpitali i przychodni, którym są oferowane w modelu abonamentowym. Z kolei właściciele tych placówke medycznych mogą wypożyczać sprzęt paniom, aby ten mogły samodzielnie kontrolować stan płodu w domu. Wizińska-Socha wyjaśnia, że tak jest lepiej, bo nic nie jest wstanie zastąpić wiedzy i doświadczenia specjalistów, z którymi przyszłe mamy mogą się konsultować.
Na ten moment dla jej zespołu najważniejsza jest komercjalizacja projektu w Polsce i dlatego zdecydowała się na znalezienie inwestora wśród rodzimych funduszy oraz na debiut na rynku NewConnect. Niemniej jest przekonana, że firmy z Polski mogą śmiało zdobywać rynki zagraniczne, co chce udowodnić i planuje wystartować z Pregnabit w Stanach Zjednoczonych. Na razie jednak nie wiadomo, kiedy to nastąpi.
Zdjęcie główne artykułu Pexels.com