Zdjęcie główne artykułu pochodzi z pl.depositphotos.com
Niektórzy, gdy dowiadują się na jakim stanowisku pracuję, mają wrażenie, że nic nie robię. Tak przynajmniej musiał uważać Paweł Ostrowski, nasz szef marketingu, gdy przyszedł do mnie z pytaniem:
– Może napiszesz tekst o tym, jak szukaliśmy nazwy dla FinAi®?
– Ale to nic ciekawego. To jest po prostu proces.
– To opisz ten proces.
No i się położyłem (bo ostatnio bolą mnie plecy) i napisałem tekst o procesie szukania nazwy. Czy jest on idealny? Pewnie nie. Pewnie mi to udowodnią Komentatorzy-Z-Internetu. Ale zapewniam, że jest to skuteczny proces. Wiem, co mówię. Widziałem wiele nieskutecznych.
Najczęściej wygląda to tak: wymyśliłeś super nazwę dla swojej firmy, ale już ktoś z niej korzysta. Nie przejmuj się. Po prostu alfabet ma ograniczoną liczbę liter i kombinacji. Dlatego wymyśl kilkaset super nazw i potem przepuść przez dobre sito. Może coś zostanie.
Poniżej przedstawiam kilka zasad: nie wymyślania, a odrzucania gorszych propozycji. Każda z nich to pytanie – wystarczy, że odpowiesz na nie „tak” lub „nie”. Tylko w jednym przypadku negatywna odpowiedź dyskwalifikuje nazwę. Z resztą da się żyć. Zaczynajmy!
1. Czy nazwa jest unikatowa?
Nazwa ma się wyróżniać. Za jakiś czas, po wpisaniu tej frazy w Google, powinna być pierwszym wynikiem. Dlatego punkt w tym przypadku dostanie każde słowo, które nie istnieje. Propozycje nazw wpisuj w wyszukiwarkę i googluj wyniki. Warto zwrócić uwagę, jak wyszukiwarka chce poprawiać taką nieistniejącą nazwę.
Może się okazać, że w jakimś języku słowo nabiera niechcianego znaczenia. Ważne, jeśli nie chcesz z czasem zniknąć z rynku, jak soki „Dick Black”. Lub powtórzyć wpadkę firmy, która wypuściła produkt o nazwie „T-water”. Co to znaczy? Jeśli nie wiesz, to niech Twoim pierwszym ćwiczeniem będzie znalezienie znaczeń tych nazw w wyszukiwarce.
2. Czy nazwa jest dostępna?
Najpewniej już w poprzednim punkcie dowiedziałeś się, czy istnieje strona internetowa z daną nazwą. Strona nie musi istnieć, ale domena może być już czyjąś własnością. Wiele krótkich adresów internetowych jest obecnie dostępnych wyłącznie z drugiej ręki. Jeśli domena jest zajęta i pod danym adresem nic się nie otwiera, należy poszukać właściciela.
Na pomoc przychodzi dużo narzędzi typu „whois”, które stanowią bazę z informacjami na temat zarejestrowanych domen. W ten sposób można znaleźć nawet numer telefonu. Wystarczy się skontaktować i dobić targu.
Domena to jednak nie wszystko. Trzeba jeszcze dopilnować, czy ktoś nazwy nie zastrzegł. A jeśli tak, to w jakim zakresie i w jakich krajach. Jest to dość ważny punkt, bo w przeciwieństwie do pozostałych, może definitywnie usunąć propozycję nazwy z dalszej gry.
3. Czy nazwa jest prosta w wymowie?
Zapisz nazwę i każ ją przeczytać koledze, koleżance, ale też cioci Grażynce. Możesz też ją wymówić i poprosić o własnoręczne zapisanie. Wszelkie rozbieżności działają na minus. Wykorzystaj swoje zdolności lingwistyczne, aby przewidzieć, jak nazwa zabrzmi czytana przez obcokrajowców. Ten punkt jej nie dyskwalifikuje, ale jego ominięcie może w przyszłości utrudniać komunikację.
Dla przykładu: porównajcie sobie nazwy Leroy Merlin i OBI. No właśnie.
4. Czy nazwa jest krótka?
Krótsze nazwy są lepsze, bo łatwiej się je komunikuje. Łatwiej wpisać je „z palca” w przeglądarce czy w wyszukiwarce na Facebooku. Ale są też trudniejsze do zdobycia (patrz: punkt 2). Pamiętaj, że na długość nazwy składa się nie tylko liczba liter, ale też czas wypowiadania. Nazwa, która jest skrótem, będzie najczęściej wymagała dodania kilku dźwięków. I tak BGŻ to „begieżet” a PZU to „pezetu”. Oczywiście nadal jest to krótsze od Santander Consumer Bank, ale nie jest to już BIK.
5. Czy łatwo ją zapamiętać?
Punkt stracony na długości nazwy, można odzyskać, jeśli jest ona łatwa do zapamiętania. To chyba przyświecało twórcom napoju energetycznego Super Ruchacz lub wódki Stara Kurw… Kurnwica. Jakkolwiek bym chciał, to tych nazw już nie zapomnę. Ale można subtelniej.
Dobrze sobie radzą nazwy, które brzmią. Na przykład Bing. Wiem. Nikt tej wyszukiwarki nie używa. Ale trzeba to przyznać – nazwa jest zapamiętywalna, a to dlatego, że została zbudowana na onomatopei. Brzmi. W Polsce można się jeszcze pokusić o wiele wyraźnych głosek dźwiękowych. I tak na przykład Cinkciarz – brzmi i „mlaszcze”. Ale w tym przypadku zapamiętywalność wynika również z kolejnego punktu.
6. Czy nazwa ma znaczenie?
Można wykorzystać istniejącą nazwę, jeśli opisuje firmę lub produkt. Taki Cinkciarz niekoniecznie jest dobrym przykładem, bo to słowo niesie ze sobą bagaż negatywnych skojarzeń (zresztą zgarnęli już maksymalną liczbę punktów w zapamiętywalności). Ale już nazwy: Pozamiatane.pl (sprzątanie) czy Pyszne.pl (jedzenie) dostają plusa.
7. Czy nazwa zawiera wskazówki?
Znaczenie nie musi być oczywiste. Ze słów, które opisują Twoją firmę, możesz wybrać tylko fragmenty, aby stworzyć nowe słowo. Przykład? No, niech będzie nawet Polożyczka. Zlepione dwa słowa, które od razu opowiadają, jaki charakter ma firma i czym się zajmuje.
Wskazówki mogą być też bardziej ukryte. Amazon w swoim logotypie podkreśla znaczenie liter A i Z. Oznacza to, że mają wszystko. Google swoją nazwą również podkreśla ilość. „Googol” (lub „gugol”) w matematyce oznacza bardzo dużą liczbę (jedynkę i sto zer). W Internecie można znaleźć informację, że inny zapis jest wynikiem błędu – zwykłej literówki. Bardziej wiarygodne jest jednak to, że domena googol.com była już zajęta, gdy Sergey Brin i Larry Page chcieli ją zarejestrować. Stąd Google.
8. Czy nazwa jest otwarta na rozwój?
Szukając nazwy, warto pomyśleć o przyszłości. To, że na starcie planujesz skupić się na jednym produkcie, nie powinno wykluczać poszerzenia oferty. Dlatego RTV Euro AGD niekoniecznie jest pierwszym skojarzeniem, gdy szukasz komputera czy smartfona. Domyślam się, że firma Agata Meble z tego powodu skróciła się do samej Agaty. W końcu mają obecnie większy wybór akcesoriów do domu niż tylko meble.
9. Czy nazwa może opisywać czynność?
Mało kto się nad tym zastanawia w momencie tworzenia nazwy i często wychodzi to już w praniu. Mówimy „googlować” i „skajpować”, ale już raczej nie „amazonimy”. To zazwyczaj wychodzi oddolnie, od użytkowników. Możemy to im zasugerować w komunikacji. Warto jednak zawczasu się zastanowić, jak to będzie brzmiało, jeśli się w ogóle da. Mało jest takich nazw i warto taką możliwość traktować jako bonusowy punkt dla naszej nazwy.
10. Czy nazwa Ci się podoba?
Dla większości chyba jest to chyba najważniejszy punkt – nazwa musi Ci się podobać. Jak i tym, z którymi tworzysz biznes. Wtedy nawet z nazwami takimi jak Cinkciarz i Polożyczka ruszycie do przodu. Tu nie mam żadnych wskazówek, bo to kwestia indywidualnych preferencji.
A jak my znaleźliśmy nazwę FinAi®? Była na tablicy z setką innych nazw. I przeszła przez sito z dziesięciu powyższych punktów z najlepszym wynikiem. Ostrzegałem już na początku: wymyślanie nazwy to nic ciekawego.
–
Tekst pierwotnie ukazał się na stronie finai.com.
–
Tomasz Pastuszka
Creative Director w FinAi®