Paulina Orbitowska-Fernandez, była dyrektorka szkoły i jej siostra, Marta Orbitowska, Scrum Masterka i Agile Coach, wprowadzają do edukacji eduScrum, metodykę opracowaną przez holenderskiego nauczyciela. Dzięki crowdfundingowi, umożliwiły wielu polskim nauczycielom warsztaty z samym prekursorem tej techniki. Rozmawiamy o problemach szkolnictwa i uczniów oraz zaletach eduScruma.
Sam Scrum to ramy postępowania przy tworzeniu nowych produktów i usług. Najczęściej jest wykorzystywany w branży IT i startupach. Produktem jest często oprogramowanie, ale może to być dowolna dowolny produkt, usługa czy przedsięwzięcie. Ta metodyka jest bardzo dobra w ukazywaniu wszystkich istniejących problemów; w dowolnym momencie wiemy, gdzie jesteśmy podczas procesu i dokąd zmierzamy.
Co to jest eduScrum?
Marta Orbitowska: Jest to taka forma pracy, pewne ramy działania, w które wpisuje się proces uczenia się. To jest współpraca uczniów między sobą i z nauczycielem.
Jak powstała ta metoda?
Paulina Orbitowska-Fernandez: Autorem metody jest Willy Wijnands. To jest wieloletni nauczyciel chemii i fizyki z Holandii, z wieloletnim doświadczeniem, który już praktycznie kończy swoją karierę w szkole i przechodzi na emeryturę. Był zainspirowany tym, jak Scrum działa w samoorganizujących się zespołach biznesowych i IT. Chciał tego samego dla swoich uczniów, bo widział, że uczniowie w tym klasycznym systemie edukacji nie mają wglądu i nie mają wpływu na swój proces uczenia się. Tradycyjne sposoby osiągania celów edukacyjnych są nieskuteczne. Zapragnął, aby to uczniowie odgrywali główną rolę w swojej edukacji, a nie żeby byli po prostu biernymi odbiorcami. Pewnego razu rozmawiał ze swoim szwagrem, który był Scrum Masterem i pokazał mu, jak wygląda Scrum. Willy stwierdził, że chce tego spróbować. Najpierw zainspirowali się tym inni nauczyciele w jego szkole, potem cały region, a teraz to już tak naprawdę cały świat.
MO: Eksperymentując ze Scrumem, doszedł do takich rozwiązań, które pasują do środowiska uczniowskiego i szkoły. Metodą prób i błędów oraz współpracą ze swoimi uczniami doprowadził do zbudowania ram działania opartych o Scrum i nazwał je eduScrum.
Jak eduScrum pojawił się w Polsce?
POF.: Marta jest Scrum Masterką i Agile Coachem. Ja jestem nauczycielką i byłam dyrektorką szkoły przez kilka lat, ale nie miałam za bardzo czasu, żeby porozmawiać ze swoją siostrą o Scrumie.
MO: A kiedy ja mówiłam o Scrumie, to do Pauli to nie trafiało. Bo Scrum to takie obce słowo zupełnie niezwiązane z edukacją.
POF: Jeździłam na wiele konferencji, interesowałam się zmianą edukacji i jej przetransformowaniem; tak,aby była dużo bardziej szyta na miarę potrzeb dzieci i młodzieży. Dopiero jak zrezygnowałam z pracy etatowej, miałam czas, żeby usiąść i porozmawiać z moją siostrą, jak wygląda Scrum. Wtedy zrozumiałam, że to jest super narzędzie, które by mi pomogło i w moich klasach i mnie jako dyrektor szkoły. Marta powiedziała mi, że jest taka osoba, która zajmuje się edukacją w Scrumie. Więc tego samego popołudnia napisaliśmy maila do Willy’ego Wijnandsa.
MO: Jeff Sutherland w swojej książce opisał, jak można wykorzystać Scrum w innych branżach niż IT. W jednym z podrozdziałów wspomniał o edukacji i Willym Wijnandsie. Jeszcze tego samego wieczora umówiłyśmy się z Willym na Skype’a i od tego momentu zaczęła się nasza przygoda ze sprowadzaniem eduScruma do Polski. To był 2017 rok. Zastanawiałyśmy się z Pauliną jak to zrobić, żeby zainspirować nauczycieli, aby spróbowali. Miałyśmy problemy jak to zrobić, bo takie szkolenie z Willym jest drogie i płaci się za nie w euro. Odpaliłyśmy więc zbiórkę crowdfundingową. Tym sposobem koszty dla nauczycieli mogły być dużo mniejsze.
POF: Dzięki tej akcji dotarłyśmy do wielu osób, które od dłuższego czasu myślały, żeby coś zmienić, potrzebowały jakichś ram. Nie znam takiego nauczyciela, który by powiedział, że nie chce komunikacji i kreatywności dla swoich uczniów. Nie zawsze wiadomo jak to zrobić. eduScrum jednak nie zamyka nikogo w ramach, ale daje pewien szkielet na bazie, którego można działać.
Bardzo nas wsparło środowisko Agile, Mariusz Chrapko, który zobaczył wartość w tym, co robimy i zaprosił nas do swojego podcastu Manager Plus. Dał nam zastrzyk energii. Tego wsparcia było całkiem sporo. Wystąpiłyśmy też z tym pomysłem na spotkaniach czwartkowych u prof. Andrzeja Blikle oraz na MeetUpie Management 3.0 na zaproszenie Piotrka Medyńskiego, wsparła nas prof. Marlena Plebańska.
Czy eduScrum jest dla każdego nauczyciela i dla każdego ucznia? Czy są sytuacje, kiedy to nie działa?
POF: eduScrum jest dla nauczycieli, którzy mają odwagę coś zmienić.
MO: Potrzeba też otwartości, pozwolenia sobie na popełnianie błędów. Bo jeśli mamy do czynienia z czymś, co wywraca nasz obecny sposób działania, to musimy mieć taką zgodę dla samego siebie. Poza tym ważne jest zaufanie do siebie i do uczniów. Ja bym śmiała powiedzieć, że to jest dla każdego, tylko trzeba sprawdzić u siebie ten poziom gotowości.
POF: Jeśli ktoś mówi, że się nie da, to tak naprawdę znaczy, że ta osoba w tym momencie nie widzi możliwości. Bo to rzeczywiście wybija ze strefy komfortu. Niektórzy jednak nie widzą żadnych przeszkód. Nie miałyśmy wyobraźni jak wprowadzić eduScruma w przedszkolu, podczas gdy jedna z naszych uczestniczek sama wprowadziła ten system w swoim leśnym przedszkolu.
Czy eduScrum jest pomocny uczniom, którzy są np. nadpobudliwi?
POF: eduScrum to są samoorganizujące się zespoły, które są tworzone na bazie kompetencji. I uczeń, o którym myślimy, że jest nadpobudliwy, też ma kompetencje, bo wszyscy je mamy. To wspiera, bo ci uczniowie mają pewną etykietę, dlatego trudno jest im pracować w zespołach.
MO: Skupienie na tych kompetencjach pozwala takim osobom bardziej skoncentrować się na zadaniu. Nagle może się okazać, że ta osoba może się niesamowicie skupić i ogarnąć temat, który jest blisko związany z jego kompetencjami.
Na jakie problemy tradycyjnej edukacji może zaradzić eduScrum?
POF: Przede wszystkim światowa edukacja oparta jest na systemie pruskim. Największym jego minusem jest odtwórczość. Bo ten system powstawał w czasie rewolucji przemysłowej i miał pierwotnie zabezpieczać ludzi przed wypadkami w fabryce. Więc wykonywano te same czynności, żeby przeżyć. To oczywiście duże uproszczenie, ale daje pewien obraz. Ten model nie jest adekwatny obecnie. On, jak mówi Ken Robinson, zabija kreatywność, między innymi przez oceny, ewaluacje wewnętrzne i zewnętrzne.
MO: Zrównywanie wszystkich do jednego poziomu.
POF: Tak. I żeby móc otrzymać konkretną ocenę musimy wpasować się w pewien szablon. Czyli uczniowie myślą: co mam zrobić, żeby dostać 5, 6, zaliczyć sprawdzian, czy zdać maturę.
MO: A nie krytycznie podejść do problemu, dotrzeć do jego źródła, a wręcz poszukiwać nowych rozwiązań, czy innych metod. Ta wiedza jest podawana. Mamy siedzieć cicho i słuchać. A to nie o to chodzi. Mamy razem dochodzić do rozwiązań i się ze sobą komunikować, szczególnie w trakcie lekcji, a nie tylko na przerwach.
POF: Szkoła nie pozwala rozwinąć tych kluczowych kompetencji, które pozwalają kreatywnie myśleć i radzić sobie w życiu. A świat polega teraz na tym, że komunikujemy się zespołowo, rozwiązujemy konflikty i trudności. Ale nie umiemy tego robić. Ludzie z dyplomami i świetną wiedzą nie potrafią się ze sobą dogadać. Każdy ciągnie w swoją stronę, chce mieć rację, nie relację.
MO: Albo jest konflikt i usuwamy się w cień, bo konflikt to coś złego. I nie umiemy tego konfliktu rozwiązać.
POF: Wczoraj rozmawiałam z pewnymi Edu Zmieniaczami (osobami, które pragną zmian w edukacji i działają w tym kierunku) i doszliśmy do wniosku, że niepotrzebna nam taka szkoła, skoro ona w niczym nie wspiera. To pytanie o zasadność szkoły zadają sobie nasi uczniowie. U niektórych dzieci naturalna chęć uczenia zanika. I to jest paradoks szkolnictwa.
A nie macie Panie wrażenia, że młodzież się trochę zmieniła? Kiedy sięgnę pamięcią wstecz, szkoła mi nigdy nie pasowała. Nie widziałam sensu w uczeniu się wielu rzeczy, więc wybierałam tylko to, co uznawałam za ciekawe i to nie było popularne podejście. Zupełnie nieakceptowalne przez nauczycieli i rodziców. Ale gros moich kolegów i koleżanek świetnie wpasowywało się w system. Wydawało się, że przyswajali tę wiedzę bez żadnej refleksji, po co się w ogóle tego uczą. Obserwuję, że teraz dzieci są bardziej świadome i częściej poddają w wątpliwość sens tradycyjnej nauki, jaką proponuje szkoła.
MO: Nie wiem, czy młodzież się zmieniła. Ale na pewno zmienia się otoczenie i świat i to jak my na niego reagujemy. Więc młodzież może zachowywać się trochę inaczej, przez to, co tej młodzieży dostarczamy. Ten świat ewoluuje. I dorośli odpowiadają za to, jak to wszystko się zmienia. Jeśli dać takim osobom, które bezrefleksyjnie pod dyktando wykonują powierzone zadanie, więcej przestrzeni, to może ich myślenie by się zmieniło. To też jest kwestia środowiska i rodziców, którzy domagają się dobrych ocen.
POF: To, o czym pani mówi, napawa mnie smutkiem. Bo ja to widzę jako poddanie się. Wiem, że w liceum tak może być, bo nie chcemy ryzykować. Ale potem idziemy na studia i też uczymy się odtwórczo. A potem idziemy do pracy i okazuje się, że to wszystko, czego się nauczyliśmy do niczego się nie przydaje i coś nie wychodzi. Więc jak Pani powiedziała o liceum i bezrefleksyjnej nauce, to dla mnie to są oznaki niepokojące, że taka osoba straciła chęć – szablonowo coś zalicza, jest wypalona ( istnieje już termin “wypalenie szkolne”). Wierzę w to, że ludzie w środku są zaintrygowani, chcą poszukiwać i podważać zastane schematy.
MO: Bardzo często się zdarza, że te osoby z racji dobrych wyników trafiają na wyższe szczeble w hierarchii i okazuje się, że to maszynowe, zero jedynkowe podejście propagują dalej, dlatego mamy czasem niezbyt skutecznych liderów. Potem mamy dużo pracy, żeby przemodelować ich podejście i sposób zarządzania, aby byli bardziej wspierający i byli mentorami. A nie tylko Excel, zadania i oczekiwania, że inni zrobią tak, jak ja chcę.
Jakiś czas temu przeczytałam, że osoby, które były piątkowe w szkole i wzorcowo wykonywały zadania, po 30-tce są częstymi pacjentami gabinetów terapeutycznych. Nie radzą sobie w pewnym momencie, nie tylko w swojej pracy, ale też w życiu osobistym. Brak im często kompetencji komunikacyjnych i są nieprzystosowani do życia między ludźmi. Może gdyby nie było ocen i rywalizacji wszystkim by się lepiej żyło.
POF: Z tego,co mi wiadomo, wg prawa oświatowego, nie musimy wystawiać tak dużo ocen. Powinna pokazywać się tam tylko ocena końcowa. Są szkoły, które odchodzą od ocen, bo widzą, że zabijają motywację wewnętrzną, to do niczego dobrego nie prowadzi.
Czy eduScrum na wczesnych szczeblach edukacji mógłby w jakimś stopniu zaradzić na te problemy komunikacyjne, które pojawiają się w późniejszym wieku? Tradycyjna szkoła ma niewiele wspólnego ze współpracą. Akceptuje wyśmiewanie odmiennych poglądów, nie sprzyja refleksji i samodzielnemu myśleniu. To bardzo przeszkadza w dorosłym życiu.
MO: Zdecydowanie tak, bo rozwijają kompetencje związane z komunikacją i współpracą. Przebywanie z ludźmi i działanie z nimi nie powoduje tych frustracji. Ja już od małego wiem, że różni ludzie różnie mają. Więc uczę się współpracy z ludźmi innymi ode mnie. Jeśli nie będę miała możliwości nauczenia się współpracy z osobą nadpobudliwą, albo bardzo mocno zamkniętą, od której trudno jest wyciągnąć słowo, jeśli nie nauczę się tego w przedszkolu i szkole, to potem mam tę frustrację, bo mam utrudniony kontakt.
POF: Nie jestem pewna, czy eduScrum jest odpowiedzą na wszystkie bolączki, ale jest pewnego rodzaju wglądem, kiedy zatrzymujemy się i możemy sprawdzać, co działa, a co nie, zamiast mówić, kto coś zrobił źle. Szukanie winnego, powoduje obniżenie swojej własnej wartości, wywołuje wycofanie lub bunt.
W tej technice możemy też przyglądać się naszym kompetencjom i szukać samemu, takich, których nam brakuje oraz rozwijać je w kolejnym projekcie.
Szkoła ma dużo do zrobienia. Nauczyciele też nie mają łatwo, bo są oceniani nie tylko przez uczniów, ale też rodziców i dyrekcję. Szkoła jest oceniana przez kuratorium i ministerstwo, więc ta ocena jest wpisana w realia tradycyjnej szkoły.
Poza eduScrumem jest dużo innych pomysłów, jak jeszcze zmieniać szkołę: Plan Daltoński czy szkoły Montessori, ocenianie kształtujące i wiele innych.
MO: I eduScrum pasuje nie tylko do szkoły systemowej, ale też do szkół montessoriańskich i daltońskich. Także jest uniwersalny. Nie jest remedium, ale on te problemy szybko uwidacznia. W tej technice przeszkody nazywamy łagodniej, są to np. rafy.
Fajnie też do współpracy zaprosić rodziców, żeby wiedzieli, że tu na przykład nie będzie ocen cząstkowych.
POF: Ale mogą być jeśli taka jest decyzja szkoły.
Czy eduScrum może eliminować rywalizację i porównywanie się z innymi?
MO: Sprzyja temu, żeby to ograniczyć, albo zmniejszyć i żebyśmy się uczyli od siebie, że to jest wymiana informacji, a nie współzawodnictwo. Jest kilka takich momentów w procesie, kiedy dzieci dzielą się swoimi pomysłami, po to, żebyśmy mogli jak najwięcej czerpać. Zespoły uczniowskie wzajemnie opowiadają sobie, co osiągnęły i w jaki sposób.
POF: Albo czego nie osiągnęły. Uczą się, że błąd nie jest porażką, tylko zasobem. Jeśli będziemy o tym mówić, to może będziemy wiedzieć co zrobić, żeby ten błąd w przyszłości nie wystąpił, albo pojawił się w mniejszym zakresie.
W jaki sposób możemy zachęcać dzieci do nauki?
POF: Zaczynając zawsze od “Dlaczego?”. Np. Willy, mówiąc o tłuszczach na chemii rozdał dzieciom paczki chipsów. Kiedy zjadły, polecił im, żeby wytarły ręce o ubranie. Nie chciały tego zrobić, bo przecież miały tłuste ręce i nie da się tego sprać. Więc zapytał jakiej innej substancji chemicznej trzeba użyć, aby ten tłuszcz sprać i jaki wpływ ma on nasz organizm. W ten sposób zrobił wprowadzenie do lekcji.
Kolejnym grzechem naszej szkoły jest to, że edukacja jest podzielona na przedmioty, a nasze życie nie ma takich podziałów. Powinniśmy się uczyć holistycznie, jak w Finlandii.
MO: Ale znamy też dobre przykłady. Są polskie szkoły, które łączą np. matematykę z plastyką, żeby wyjaśniać pewne zjawiska. I wykorzystują do tego eduScruma.
Czy jesteśmy w stanie przeprowadzić za pomocą tej techniki lekcję w ciągu 45 minut, czy to jest proces rozłożony w czasie?
MO: Różnie to możemy zaprojektować. Ale czasem sprintem (czyli jednym działem) są 4 godziny lekcyjne. Idealna sytuacja byłaby, gdyby szkoła mogła poświęcić cały dzień na jakiś projekt.
MO: Staramy się wspierać nauczycieli, że nie muszą od razu implementować całego Scruma. Mogą to robić we własnym tempie. Najważniejsze jednak jest wyjście od pytania: „Po co?”, np. „Po co będziemy omawiać Antygonę?”
Czy możemy pokrótce opowiedzieć, jak wygląda taka lekcja?
POF: Na początku nauczyciele rozpisują sobie konkretne cele, najlepiej językiem ucznia. Potem sprawdzają, dlaczego tego tematu warto się uczyć, rozplanowują ilość jednostek lekcyjnych. Na podstawie tych kryteriów tworzą arkusz kompetencji, który wypełniają uczniowie.
MO: W zależności od tematu te kompetencje mogą być różne.
POF: Potem nauczyciel wybiera kapitana i dobrze, żeby każdy uczeń miał szansę nim być. Następnie uczniowie dobierają się w zespoły i sami tworzą zadania. Więc jeśli mamy dane kryterium, to zastanawiamy się, jak możemy to osiągnąć. Uczniowie mogą korzystać z różnych pomocy, nawet z internetu, książek czy filmu. I raz w tygodniu sprawdzają, co im działa, co nie i co można usprawnić. Zawieszają na ścianach plakaty kanbanowe, żeby nauczyciel widział na bieżąco, gdzie uczniowie są z projektem. Po całym procesie nauczyciel jeśli chce, może zrobić sprawdzian. Na koniec robimy dużą retrospektywę, aby uczniowie zobaczyli, czego się nauczyli.
MO: Czyli te kryteria edukacyjne często wynikają z podstawy programowej, pewne minimum, które nauczyciel chce, żeby było zachowane. A wszystko inne to już inwencja uczniów i wszystko jedno jak do tego dojdą. I kiedy my robimy taki modelowy projekt na warsztatach, to za każdym razem każda z grup ma inny pomysł na osiągnięcie tych kryteriów.
Tutaj też korzystamy z takich dobrych praktyk jak historyjki. One są po to, aby ubrać w to, po co jakieś kryterium jest robione, żeby ono nie tylko było taką suchą informacją. Jest to wtedy okraszone kontekstem danego projektu.
Co jest produktem końcowym w eduScrumie?
MO: Wiedza, którą dzieci zdobędą i to ile miały w tym frajdy.
POF: Oraz zrealizowana podstawa programowa, żeby nauczyciel czuł się bezpiecznie.
Bardziej chodziło mi o to, czy powstają jakieś makiety i prototypy, jaki w Design Thinking?
MO: Oczywiście, że mogą.
POF: To zostawiamy naszym uczniom. To mogą być makiety, filmy, przedstawienia. Tak naprawdę może wszystko powstać.
MO: Podam taki fajny przykład. Jednym z „produktów”, który powstał po omawianiu Antygony, było przeniesienie rozprawy sądowej z czasów antycznych do czasów współczesnych i powstała inscenizacja. Uczniowie zapoznali się z aktualnym kodeksem karnym i odnieśli się do tego czynu opisanego w książce.
Jakie macie plany na przyszłość? Może powstanie książka o eduScrumie w Polsce?
POF: My mamy marzenie, żeby powstała książka o Agile w edukacji.
MO: Jedna z naszych nauczycielek wpadła na taki pomysł, żeby powstała książka w języku polskim, bo wszystkie dostępne są obcojęzyczne.
POF: Mamy marzenie, żeby powiększyć nasz zespół i żeby powstał taki duży camp osób, które już były na naszych warsztatach i żeby się jeszcze więcej od siebie uczyć. Będziemy już wkrótce organizować meetup z nauczycielami i ludźmi ze świata biznesu. Chcemy nadal wspierać szkoły, które powstają na bazie eduScruma.
MO: Zastanawiamy się jak można produkty, które są dostępne dla zespołów Scrumowych wykorzystać w edukacji. Tutaj mamy taki przykład gry Scrum Tale, autorstwa Przemysława Witki i Lecha Wypychowskiego, którą chcemy wykorzystać w szkołach.
POF: Wszystkie pomysły powstają naturalnie. Są odpowiedzią na potrzeby naszych klientów. W tej chwili potrzebujemy nowych osób, bo my jako siostry wyczerpałyśmy już chyba zestaw pomysłów. Może nowe osoby wybiją nas ze strefy komfortu i czegoś się jeszcze nauczymy.
Ostatnie przesłanie na koniec.
POF: Bądźmy my tą zmianą, którą chcemy zobaczyć w świecie. Takie jednostkowe zmiany mogą zdziałać wiele dobrego.
MO: Podpisuję się pod tym obiema rękami.