W MyBaze poszło o wizję? Zespół założycielski przez problemy z inwestorami rok temu odszedł ze spółki

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

– Od września ubiegłego roku nie jestem związany z MyBaze. Pokłóciliśmy się z inwestorem o wizję produktu i kwestie finansowe – mówi w rozmowie z nami Duc Vu Hoang, założyciel i były CEO platformy designerskiej. Kontrahenci i użytkownicy zarzucają obecnym właścicielom zaległości w opłatach.

Członków zarządu coraz mniej

– Z inwestorami rozeszliśmy się w niemiłej atmosferze. Powodem mojej rezygnacji były problemy wewnętrzne firmy. Inwestorzy zapewniali nas, że zrobią jedną rzecz, a robili co innego – mówi Duc Vu Hoang, który trzy lata temu wraz z zespołem stworzył platformę dla producentów dekoracji wnętrz oraz dla kupujących, zainteresowanych designerskimi pamiątkami. MyBaze.com było wyjątkowym miejscem, które pozwalało na budowanie społeczności wobec małej marki. Od kilku tygodni strona nie działa.

Ze względu na nieścisłości i niezrozumienie członków zarządu, z zespołu w ubiegłym roku odeszli Adam Cellary oraz Tomasz Pasternak – współzałożyciele MyBaze. We wrześniu 2015 rezygnację złożył też Duc Vu Hoang, a jego miejsce – CEO MyBaze – zajęła Katarzyna Stefańska, zarejestrowana w KRS jako „Członek Zarządu Ds. Finansowych”. Od miesiąca nie jest związana ze spółką. A historia MyBaze niedawno zatoczyła koło. Choć miała i inwestorów, i wielkie plany podbicia świata. Inwestorzy zapowiadają jednak, że to nie jest jej koniec.

Doradcą współtwórca Skype’a

Duc Vu Hoang, Adam Cellary oraz Tomasz Pasternak nad MyBaze zaczęli pracować w 2012 roku przy współpracy z Akademickimi Inkubatorami Przedsiębiorczości. Dzięki nim, jak mówili projekt stał się międzynarodową platformą e-commerce. W maju 2013 roku fundusz ZernikeMeta Ventures zainwestował w projekt młodego zespołu nieujawnioną kwotę. MyBaze wspierali m.in. Luigi Amati – założyciel włosko-duńskiego funduszu ZernikeMeta Ventures oraz Johan Gorecki –  współzałożyciel Skype.

Biznes rozwijał się prawidłowo. Po roku od premiery platformy e-commerce na stronie mybaze.com można było znaleźć 25 tys. produktów wystawionych do sprzedaży przez blisko dwóch tysięcy twórców. Na platformie wystawiali oni ręcznie tworzone produkty i płacili właścicielom MyBaze 12% prowizji od każdej sprzedaży. Ci mieli pomagać przedsiębiorcom internetowym w sprzedaży produktów. Firma planowała ekspansję i na ten cel pozyskała we wrześniu 2014 roku pięć milionów złotych finansowania.

Wzrost sprzedaży

Do poprzedniego inwestora, Zernike MetaVentures, dołączyli m.in. Internet Ventures FIZ – fundusz z Grupy MCI Management oraz Meta Ingenium. Przy okazji inwestycji, założyciele startupu pochwalili się, że planują wprowadzić kolejne źródła monetyzacji, m.in. profesjonalne wsparcie artystów i projektantów. – Naszym celem na 2015 rok jest rozwój marki w Polsce i poza jej granicami oraz pozyskanie kolejnej rundy inwestycyjnej umożliwiającej dalszą zagraniczną ekspansję – mówi ówczesny CEO MyBaze.

Dzięki autorskim publikacjom, czyli wydawaniu corocznego katalogu „Polski design”, cyklicznym spotkaniom branżowym dla młodych projektantów „Bizajn. Business & Design” czy wykładom dla studentów Katedry Mody Wydziału Wzornictwa ASP, ale i kampanii internetowej, MyBaze wzbudzało coraz większe zainteresowanie. W maju ubiegłego roku, zanotowało 30-krotny wzrost sprzedaży oraz trzykrotny wzrost współczynnika konwersji w porównaniu do 2013 roku. O 86% wzrosła też liczba unikalnych użytkowników.

Zarząd nie wie

W bazie MyBaze znajdowało się wtedy 50 tysięcy produktów z dziedziny designu, mody oraz sztuki. Zespół firmy liczył 20 osób. Mimo dobrej konwersji, wzrostu popularności oraz wskaźników sprzedaży, wewnątrz spółki nie działo się jednak dobrze. Jak ustaliliśmy, najpierw z zarządu odeszli Adam Cellary oraz Tomasz Pasternak, współzałożyciele MyBaze. Kilka miesięcy później ze stanowiska CEO zrezygnował Duc Van Hoang. Od tego miesiąca członkiem zarządu nie jest także jego następczyni, Katarzyna Stefańska. 

Osoby dawniej powiązane ze spółką nie potrafiły odpowiedzieć nam, dlaczego strona mybaze.com od kilku tygodni nie obsługuje już kontrahentów. – Złożyło się na to wiele czynników, w tym ludzki, inwestorzy także nie powiedzieli mi dokładnie, dlaczego podjęli taką decyzję – mówi Katarzyna Stefańska, która nie jest już członkiem zarządu MyBaze, mimo że w KRSie nadal widnieje jako Członek Zarządu ds. Finansowych. Jak na sytuację reagują obecni właściciele spółki?

Ekonomika biznesu była słaba

Jednym z inwestorów MyBaze jest Internet Ventures FIZ, fundusz z Grupy MCI Management (MCI), którego uczestnikiem jest Krajowy Fundusz Kapitałowy. Objął on mniejszościowy pakiet udziałów w spółce. O to, dlaczego strona nie funkcjonuje i jaka jest jej przyszłość rozmawialiśmy z Tomaszem Danisem, zarządzającym funduszem. – Ekonomika tego biznesu była słaba, dlatego nie zdecydowaliśmy się na jej dalsze, samodzielne finansowanie – mówi Tomasz Danis. Jak wspomina współpracę z byłymi członkami zarządu?

– Cały czas wspieraliśmy zespół założycielski, podsuwaliśmy pomysły na monetyzację, ale wszystkie okazały się nietrafione – dodaje. Zapowiada, że razem z udziałowcami nadal pracuje nad poprawą wspomnianej ekonomiki spółki. Jutro ma odbyć się kolejne spotkanie z członkami zarządu, na którym mają zostać omówione nowe formuły i nowe sposoby zarabiania na MyBaze. Zarząd będzie szukał także nowego zespołu, który zajmie się rozwojem spółki i wzrostem sprzedaży wystawianych produktów.

„Adresat się wyprowadził”

Przez brak komunikatu na stronie mybaze.com, kontrahenci współpracujący ze spółką nie wiedzą, co będzie dalej działo się z ich wirtualnymi sklepami. Ci, którzy uważają się za poszkodowanych założyli fanpage „Poszkodowani przez Mybaze” i dzielą się strzępkami informacji o sytuacji spółki. Jeden z byłych sprzedawców na platformie napisał post, w którym wyjaśnia, co stało się z jej listem wysłanym do siedziby portalu. Dostał on zwrot listu z wezwaniem do zapłaty z adnotacją, że „adresat się wyprowadził”.

– Aktualizacja –

Michał Wrzołek i Bartosz Sawulski (kolejno: Investmen team i Communication Manager) z MCI Capital, udziałowca Internet Ventures, po publikacji artykułu postanowili przysłać do redakcji oświadczenie, korzystając z „możliwości rozwiania pewnych niejasności, które mogą pojawić się po jego lekturze”. Aby zachować prawidłowy ton ich wypowiedzi publikujemy komentarz w całości, bez skrótów redakcyjnych. Oświadczenie przysłano 13.05.2016 roku.

Od jesieni 2014 roku nie było zmian wśród udziałowców Spółki – nie ma „obecnych właścicieli”, gdyż są ci sami co do tej pory. Zarząd spółki odpowiedzialny jest za jej prowadzenie, w tym dbanie o płynność finansową i regulowanie płatności wobec dostawców. Inwestorzy nie mają wpływu na realizację płatności. Powodem nieuruchomienia nowej rundy finansowania przez inwestorów były niezadowalające wyniki Spółki – zbyt niska konwersja, brak osiągnięcia opłacalności działań marketingowych – koszt pozyskania klienta był znacząco wyższy od marzy jaką generował dla Spółki. Założyciele nie przedstawił wizji dalszego rozwoju Spółki, w której było możliwe osiągnięcie rentowności – to było główną rozbieżnością pomiędzy Założycielami i Inwestorami, nie zaś wizja produktu, co do której była zgoda. Zdaniem Inwestorów Spółka nie realizowała planów i nie osiągnęła parametrów (konwersja, wielkość koszyka, powtarzalność zakupów) umożliwiających osiągnięcie rentowności i dalszy wzrost. Wzrost sprzedaży wynikał z bardzo wysokich kosztów marketingowych, nieuzasadnionych marżą realizowaną przez Spółkę. Zdaniem Inwestorów wywiązali się oni ze wszystkich zobowiązań umownych.

Tomasz Danis uważa, że brzmienie cytatu użytego w artykule może zostać opacznie zrozumiane, dlatego wyjaśnia ideę wypowiedzi: – Wszyscy inwestorzy cały czas wspierali merytorycznie zespół założycielski. Podsuwaliśmy różne pomysły na bardziej efektywną monetyzację, dotarcie i utrzymanie do klienta, ulepszenie platformy, poprawę jakości asortymentu itd. Niestety, wiele sugestii Rady Nadzorczej było pomijanych lub były przez Zarząd wdrażane nieefektywnie tzn. nie dostarczały tzw. „pozytywnej ekonomiki skali”. W takiej sytuacji dalsze finansowanie modelu pogłębiającego stratę przy każdej sprzedaży nie spotkało się z aprobata inwestorów – mówi Tomasz Danis, zarządzający Funduszem. Dodaje, że spotkanie z udziałowcami, o którym mowa w artykule miało dotyczyć możliwości zapewnienia dalszego finansowania Spółki, a nie o sposobach zarabiania przez Spółkę ani szukania zespołu.