W Point Nine Capital jesteśmy daleko powyżej naszych planów i wyobrażeń – Paweł Chudziński

Dodane:

Kasia Krogulec Kasia Krogulec

W Point Nine Capital jesteśmy daleko powyżej naszych planów i wyobrażeń – Paweł Chudziński

Udostępnij:

– Musimy zdać sobie sprawę, że w VC wszystko trwa bardzo długo. Dobrą firmę technologiczną buduje się 10-15 lat. Od samego startu do IPO na giełdzie, jeśli minie poniżej 10 lat to mówimy o spektakularnym wyjątku, 10-15 lat to wynik bardzo dobry. Z kolei rezultat powyżej 15 lat, to światowa norma. Czytając media, obserwując social media wszystko wydaje się szybkie, błyskawiczne, skazane na sukces. Tak naprawdę jednak w biznesie wszystko trwa bardzo długo, jest to zdecydowanie maraton – mówi Paweł Chudziński, partner w Point Nine Capital.

Czym zajmowałeś się, zanim zacząłeś inwestować?

Pracowałem w butikowym banku inwestycyjnym Greenhill w Londynie, w którym zajmowałem się transakcjami M&A. Była to moja pierwsza praca po studiach na pełen etat. W tym czasie wspólnie z kolegami ze studiów zaczęliśmy inwestować w projekty internetowe. Moją pierwszą inwestycją była Niania.pl – bardzo ciekawy projekt z Polski, który okazał się sukcesem. Moim koinwestorem był Łukasz Gadowski – niemiecki przedsiębiorca polskiego pochodzenia. Łukasza znałem ze studiów w Niemczech, to w pewnym sensie on sprawił, że zacząłem aktywnie inwestować wykorzystując swoją wiedzę z zakresu finansów. Przy okazji inwestycji w Niania.pl poznałem świetnych ludzi takich jak Kolja i Steffen, z którymi wspólnie stworzyłem Team Europe, który był w pewnym sensie protoplastą funduszu Point Nine Capital.

Dlaczego podjąłeś decyzję o zmianie i czy była to łatwa decyzja?

Praca w korporacji jest z reguły przewidywalna i usystematyzowana. Znana jest typowa ścieżka kariery i perspektywy awansów. Po kilku latach wiesz, jak będzie wyglądało Twoje życie. Widzisz swoich szefów i wiesz co mniej więcej będziesz robił za kilka lat. To nie do końca mi pasowało. Dla mnie najważniejsza była niezależność i w pewnym sensie wolność i odpowiedzialność przed samym sobą, którą dawało mi porzucenie pracy na etacie. Oczywiście taka decyzja jest bardzo ryzykowna. Z dnia na dzień tracimy stałą pensję, poczucie bezpieczeństwa, które daje nam korporacja. Jednak dla mnie inwestycje w innowacyjne projekty, startupy technologiczne są o wiele bardziej fascynujące i skalowalne niż ustrukturyzowana kariera w banku. Świat inwestycji i startupów na tyle mnie wciągnął, że w 2009 r. odszedłem z pracy i przeniosłem się do Berlina, żeby w pełni poświęcić się inwestycjom w startupy. Po około roku od odejścia z pracy na etacie nie mogłem już sobie wyobrazić powrotu do „normalnej” pracy.

Jak wyglądała Twoja droga w świecie inwestycji i jak powstał Point Nine Capital?

Mówiąc o świecie inwestycji i startupów, koniecznie muszę podkreślić przeprowadzkę do Berlina, który miał wtedy szczególny „vibe”. W 2009 r. Berlin był jedynym miejscem w całej Europie gdzie tworzył się ekosystem technologiczny i startupowy. Dodatkowo, dzięki studiom w Niemczech miałem zalążki networku w świecie biznesu i technologii. Wykorzystując sprzyjające otoczenie chciałem wspólnie z Łukaszem, Kolją i Steffenem stworzyć venture buildera – podmiot podobny do Rocket Internet. Tak właśnie powstał Team Europe, w ramach którego zaczął działać wehikuł finansowy o wartości 6 mln euro. Inwestował on we własne projekty oraz w startupy z rynku. Po około 2 latach działalności podjęliśmy decyzję, że inwestowanie wychodzi nam na tyle dobrze, że warto założyć większy fundusz, któremu nadamy strukturę klasycznego VC. Dodatkowo chcieliśmy sformalizować naszą współpracę z Christophem Janzem, który często koinwestował wspólnie z nami. Tak właśnie powstało Point Nine Capital – prosta struktura VC, która inwestuje w startupy. W takim setupie zebraliśmy kolejny fundusz o wartości 40 mln euro, który w 2012 r. zaczął inwestować.

W jakiego typu spółki inwestuje Point Nine Capital?

Specjalizujemy się w inwestycjach w software’owe spółki działające w modelu SaaS lub marketplace oferujące swoje usługi dla B2B. Oczywiście patrzymy na rynek holistycznie i eksplorujemy nowe obszary działalności spółek, jak np. crypto, czy alternatywne mięso z laboratorium.

Powiedziałeś w jednym z wywiadów, że największe porażki dla inwestora to niezainwestowane projekty, które później okazują się sukcesem. Nazywałeś to wręcz „odczuwaniem paranoi”. Co czuje człowiek, który przegapił spektakularną okazję?

Na pewno pojawiają się myśli, dlaczego nie podjęło się odpowiedniej decyzji. Człowiek bije się z myślami, jaką decyzję podjąć następnym razem. Zadaje się sobie pytania: „Czy czegoś nie zauważyłem?”, „Co zdecydowało o takim wyborze?”, „Czy zabrakło odwagi lub wyobraźni?” Kilkanaście razy dziennie podejmujemy decyzję, w co (nie-)zainwestować. Z doświadczenia wiem, że najgorsze uczucie to podjęcie złej decyzji po długich namysłach i analizie.

Jaką rolę przy inwestowaniu odgrywa intuicja?

Każda decyzja stanowi dla mnie swoisty zbiór informacji z cenną wiedzą. Zaczyna się wtedy trenowanie myślenia, bo zaczynamy porównywać czemu teraz coś się (nie) udało, dlaczego podjęliśmy złą lub dobrą decyzję. Na pewno bardzo pomocna w tym wszystkim jest rozmowa z zespołem. W tej branży, jeśli działa się wystarczająco długo to lista sukcesów, które miały być, a ich nie ma jest zawsze dłuższa niż tych, które okazały się finalnie sukcesem.

Czego szukasz w founderach, a czego nigdy w nich nie zaakceptujesz?

Raczej nie będę odkrywczy w tym temacie, ale na pewno ważne cechy wśród founderów to pracowitość i wytrwałość, a także unikalna wiedza lub doświadczenie w danej niszy pasujące do profilu działania startupu. Z kolei nieakceptowalny dla mnie jest brak uczciwości i zaufania.

Opowiedz proszę o najciekawszym case’ie spółki, w którą zainwestowaliście.

Ciężko opowiedzieć o najciekawszej inwestycji, bo sama praca jest bardzo ciekawa i uzależniająca. Inwestycja w Oferteo była super ciekawa, bo w tym czasie na polskim rynku była dosłownie garstka startupów. Founderzy Oferteo wyróżniali się dojrzałością i doświadczeniem. Biznes robili z głową, byli mocno skoncentrowani na biznesie. Łącząc to wszystko Oferteo szybko zaczęło zarabiać pieniądze. Często spotykałem się z określeniem, że są oni „ukrytym czempionem polskiej sceny startupowej”. Co ciekawe, informację o Oferteo znalazłem serfując po internecie. Sam napisałem do nich na ogólny adres kontaktowy. Spodobał mi się ich model biznesowy – marketplace dla usług, który na zachodzie był już od jakiegoś czasu, a w Polsce był to kompletnie błękitny ocean.

Jak postrzegałeś inwestowanie na samym początku, w 2009 r., a jak postrzegasz je teraz? Co się zmieniło w Twoim myśleniu o VC?

Musimy zdać sobie sprawę, że w VC wszystko trwa bardzo długo. Dobrą firmę technologiczną buduje się 10-15 lat. Od samego startu do IPO na giełdzie, jeśli minie poniżej 10 lat to mówimy o spektakularnym wyjątku, 10-15 lat to wynik bardzo dobry. Z kolei rezultat powyżej 15 lat, to światowa norma. Czytając media, obserwując social media wszystko wydaje się szybkie, błyskawiczne, skazane na sukces. Tak naprawdę jednak w biznesie wszystko trwa bardzo długo, jest to zdecydowanie maraton, podczas którego mierzymy się z wieloma przeszkodami. Rynek technologiczny jest teraz o wiele większy niż mogłoby nam się wydawać w 2009 r. Biorąc pod uwagę skalę obecnego rynku technologii bańka internetowa nie powinna pęknąć w 2000 r. Obecnie spółki technologicznie odgrywają olbrzymią rolę w całej gospodarce. Nasze inwestycje rozpoczęliśmy w 2009 r., czyli w dołku dołków. Możemy nazwać się w pełnym sensie pionierami tego rynku, gdyż w tym czasie nie było w Europie rynku startupów i całego ekosystemu, który jest teraz. Byliśmy pierwszym berlińskim funduszem VC. Myślę, że w tym miejscu warto przytoczyć znany cytat „Przeceniamy to co może się wydarzyć w 5 lat, a nie doceniamy to co możemy osiągnąć w 10 lat”. W Point Nine Capital jesteśmy daleko powyżej naszych planów i wyobrażeń.