Jest Pan autorem terminu „startupy pozytywnego wpływu”. Dlaczego w ogóle powstało takie określenie i czy jest nam ono potrzebne?
Prof. ALK dr hab. Bolesław Rok: Termin „startupy pozytywnego wpływu” powstał w odniesieniu do angielskiego słowa „sustainable” – większość z nas wie, co znaczy ten termin, ale mi brakowało dobrego polskiego odpowiednika. Można używać określeń „zrównoważone przedsiębiorstwo” albo „zrównoważone zarządzanie”, ale to nie zawsze dla wszystkich jest jasne. Termin „sustainability” może mieć co najmniej dwojakie znaczenie w sensie operacyjnym i każdorazowo trzeba je doprecyzowywać w konkretnym kontekście.
Jakie to są znaczenia?
„Sustainability” może polegać na zmniejszaniu szkodliwości działalności firmy, czyli m.in. na redukowaniu nadmiernych emisji dwutlenku węgla, zmniejszaniu ilości szkodliwych składników w produkcji żywności, czy ograniczaniu nieetycznych zachowań wśród pracowników. Oznacza to nic innego, jak minimalizowanie negatywnego wpływu dużych firm i korporacji – zasada „przede wszystkim coraz mniej szkodzić”. Do mierzenia stopnia zaawansowania takich działań przydają się zresztą standardy zarządzania, jak np. ISO 14001 w obszarze zarządzania środowiskowego.
Natomiast drugie znaczenie sustainability może się odnosić stricte do pozytywnego wpływu – wówczas już nie chodzi o zmniejszanie poziomu szkód, ale o przyczynianie się do tworzenia dobra wspólnego poprzez działalność biznesową. Pomyślałem, że ten aspekt dotyczy przede wszystkim pewnej grupy startupów, czyli firm, które dopiero zaczynają, świadomie wybierając ograniczony obszar i od samego początku prowadząc swoją działalność tylko i wyłącznie w taki sposób, który pozwala im współtworzyć coraz wyższą jakość życia nas wszystkich..
Czym się wyróżniają takie startupy?
W takich startupach mówi się nie tylko o maksymalizacji wartości dla akcjonariuszy, czyli o czymś, co jest w biznesie powszechne, ale dodatkowo o maksymalizowaniu pozytywnego wpływu. Ich skalowanie polega na tym, że podnoszą poziom i zwiększają zakres właśnie tego czynienia dobra. Jednak w rozmowach biznesowych „czynienie dobra” nie brzmi zbyt zachęcająco, inwestorzy nie mają jeszcze tu dobrych wskaźników, dlatego chciałem stworzyć nowe pojęcie w języku polskim, które zmusi nas do poszukiwania sposobów pomiaru i wyceny tego, jak działają takie raczkujące i jednocześnie świadome biznesy.
Przytoczył Pan przykłady korporacji, które mogą jedynie nieco równoważyć swoje działania, dawać od siebie coś, by minimalizować szkodliwe działanie. Pozytywny wpływ ma podłoże i cel w czynieniu dobra, zatem czy można w ogóle tego terminu używać w kontekście działania dużych firm?
„Sustainable business” to często taki, w którym np. 99% produkowanej energii dalej pochodzi z węgla, ale w ramach1%, stara się rozwijać energię odnawialną. To też np. firma mięsna, która wprowadza jednocześnie na rynek produkt wegański. I faktycznie, te nowe produkty lub usługi to zdecydowanie pozytywne zjawisko, bo przecież wytwarzanie energii przez spalanie węgla, czy produkcja żywności poprzez hodowlę i zabijanie zwierząt to bardzo szkodliwa działalność dla środowiska przyrodniczego, ale to nadal tylko próba zmniejszania tej swojej szkodliwości. Nie można powiedzieć, że firma mięsna, nawet jeżeli zaczęła robić też wegańskie kabanosy, ma pozytywny wpływ na środowisko – to jest zwykły greenwashing.
I tutaj rodzi się pytanie, jak zmierzyć, co jest faktycznie pozytywnym wpływem, a co jest próbą neutralizowania negatywnego działania i zwykłym dorabianiem ekologicznej ideologii. Ostatnio dostałam informację prasową o startupie, który opracował specjalne nakładki na palce, zapobiegające brudzeniu rąk podczas jedzenia tłustego jedzenia, np. frytek. Zdaniem pomysłodawców, ich produkt jest bardziej ekologiczny od zwykłych serwetek. Czy to jest Pana zdaniem greenwashing?
Oczywiście, że tak, bo przede wszystkim nie należy jeść tłustego jedzenia! W przypadku każdego produktu, jak i w ogóle każdej sfery naszego życia, zawsze znajdziemy pewne pozytywne i negatywne aspekty. Jeśli mielibyśmy mówić o rzeczach w 100% dobrych, to z perspektywy dobrostanu środowiska przyrodniczego najlepiej by było, jakby ludzie nie jedli, nie pili i nie oddychali. Po prostu dla planety najlepszy byłby zupełny brak ludzi, bo tak naprawdę prawie każdy rodzaj naszej działalności jest szkodliwy. Dlatego też wytyczanie jakiejś sztywnej granicy pomiędzy tym pozytywnym a negatywnym wpływem jest niemożliwe. Nadal jednak uważam, że w przypadku niektórych startupów można próbować to określać, bo mają zwykle jeden, bardzo konkretny produkt.
Dużo możemy się dowiedzieć o tych działalnościach od samych założycieli, którzy często chętnie opowiadają o swoich motywacjach, bliskich im wartościach.
Zgadza się, ale ci założyciele powinni też pamiętać, że ich deklaracje muszą być zgodne z tym, co robią w rzeczywistości. Mieliśmy kilka przykładów takich startupów, choćby modowych, które były wymieniane na naszej liście startupów pozytywnego wpływu rok czy dwa lata temu, a później się okazywało, że warunki pracy w tych firmach wzbudzały olbrzymie kontrowersje, bo np. dochodziło tam do łamania podstawowych norm etycznych. Nie ma idealnych firm, ale gdy popełnia się błąd, najważniejsza jest umiejętność przyznania się do niego i pokazanie, że staramy się go naprawić, zrekompensować szkodę.
Jakie kryteria były brane pod uwagę w przypadku startupów z raportu „Startupy pozytywnego wpływu”?
To był dosyć złożony proces. Pierwszy wybór jest dokonywany przez Panel Pozytywnych Postaci, czyli takie nasze jury złożone z liderów opinii, aktywnych na styku biznesu i wartości.Do tego grona zaprosiliśmy założycieli startupów pozytywnego wpływu wyróżnionych w poprzednich edycjach, także przedstawicieli firm, które prowadzą inkubatory nastawione na realizację Celów Zrównoważonego Rozwoju, tak jak np. Samsung, przedstawicieli instytucji wspierających rozwój startupów (np. PARP), szkół wyższych (Akademia Leona Koźmińskiego, SGH, Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu). Oczywiście były też blogerki ekologiczne i przedstawiciele organizacji społecznych, jak np. Fundusz Współpracy, czy Ashoka.. Łącznie wyszło nam ponad 40 osób, które wskazywały kogo umieścić na tej liście pozytywnych firm.
Z tych wszystkich propozycji trzeba było zrobić poważną selekcję.
Tak, za dokładny research odpowiadał nasz zespół redakcyjny – osoby, które uczestniczą w aktualnej edycji studiów podyplomowych „CSR. Cele Zrównoważonego Rozwoju w strategii firmy”. To taka nasza „szkółka dla menadżerów CSR” w Akademii Leona Koźmińskiego prowadzona wspólnie z zespołem Ireny Picholi z Deloitte, z której wychodzą specjaliści działający później w wielu organizacjach, w tym tych z pogranicza biznesu i aktywizmu. Warto dodać, że dwanaście edycji naszych studiów podyplomowych skończyło łącznie ponad 300 osób. W większości są to w tej chwili menadżerowie do spraw sustainability w różnych dużych korporacjach albo osoby działające w startupach.
A jakie liczby towarzyszą temu raportowi? Ile startupów było branych pod uwagę?
Z około tysiąca wszystkich startupów zrobiliśmy wstępną selekcję, podzieliliśmy firmy i organizacje na poszczególne branże. Później zaczęliśmy patrzeć przez pryzmat różnych kryteriów: jak firma stara się łączyć wymiar środowiskowy i społeczny, z jakich materiałów korzysta, jakie ma długofalowe cele. Mieliśmy też dylematy związane z konkretnymi branżami – na przykład całkowicie zrezygnowaliśmy z branży technologii medycznych, bo stwierdziliśmy, że to taka branża, która świetnie sobie daje radę bez nas i w oczywisty dla wszystkich sposób ma pozytywny wpływ.
W rezultacie powstała lista prawie 600 organizacji w 12 branżach, które są na najlepszej drodze do zwiększania swojego pozytywnego wpływu. Później wybraliśmy te, które w pierwszej kolejności zasługują na promocję, mają innowacyjny model biznesowy, podejmują najważniejsze wyzwania społeczne i ekologiczne. A na końcu w ramach obrad Panelu Pozytywnych Postaci doszliśmy do listy 21 wyróżnionych startupów. W naszym raporcie opisujemy jednak więcej. Tak naprawdę chcemy promować całą listę sześciuset.
Dlaczego aż tyle? I co zyskują wyróżnione firmy?
Baza startupów pozytywnego wpływu powstała po to, żeby rodzące się w Polsce środowisko impact inwestorów dostrzegło tę różnorodność, ale także żeby dostrzegli je menedżerowie ds. sustainability w korporacjach i generalnie cały rynek.. Nie dajemy im czeków ani nagród rzeczowych, dajemy im wyrazy uznania i podziwu. Założyciele często nam mówili, że dla nich najważniejsze jest samo pojawienie się w tym raporcie i szansa na zaistnienie na rynku B2B.
Czy obecność w raporcie im to ułatwia? W jaki sposób?
Startupy szukają partnerstw, które pozwolą im zwiększać swój pozytywny wpływ. Zresztą to działa w dwie strony – korporacje często dzięki współpracy ze startupami są w stanie zmniejszać swój negatywny wpływ na środowisko. Przykładem jest chociażby marka Wosh Wosh, która była przez nas wyróżniania w poprzednich latach – obecność w naszym raporcie pomogła im nawiązać współpracę z CCC, które stało się ich naturalnym partnerem. Takich przykładów łączenia startupów z korporacjami jest już dużo.
Nic w tym dziwnego – cała ta publikacja to świetny research, idealnie skrojony pod korporacje, które chcą wdrażać zmiany, nawiązywać wartościowe współprace. Dzięki Waszej liście firmy wiedzą, kogo warto wspierać i jaka współpraca będzie pasować do ich wizerunku.
Dokładnie tak. Ja sam zresztą często pomagam tym dużym firmom, np. wysyłając im kontakty do takich startupów, które moim zdaniem mogą pozytywnie wpłynąć na ich działania. Oczywiście tacy partnerzy korporacyjni są też bardzo wartościowi dla samych startupów, bo pozwalają im rosnąć, a więc mamy tu sytuację win-win.
Czy również w podobny sposób są znajdowani inwestorzy?
Rynek inwestorów impaktowych niestety jest w Polsce jeszcze bardzo ubogi, ale rozwija się. Między innymi Black Swan zainwestował w WoshWosh, a Simpact zainwestował w Deko Eko. Inwestorów znalazły np. HiProMine, EcoBean. Wiele wyróżnionych przez nas firm miało później udany start na platformach crowdfoundingowych, np. Pora na Pola na Beesfundzie, znalazły swoich mentorów, aniołów biznesu. Świetnie rozwijają się m.in. Leżę i Pracuję, Lokalny Rolnik, Foodsi, czy Planet Heroes.
Wracając do samego raportu i wyróżnionych w nim branż – która z nich najbardziej się teraz rozwija i najlepiej rokuje na przyszłość?
W tym roku zdecydowanie najwięcej zgłoszeń mieliśmy z obszaru zdrowej żywności. Zdecydowanie rynek wegańskich produktów wystrzelił w Polsce, czego przykładem są chociażby coraz częściej spotykane w sklepach produkty Wege Sióstr, które nagradzaliśmy dwa lata temu. W tym roku mieliśmy już setki podobnych propozycji, więc musieliśmy postawić tylko na takie, które mają najbardziej innowacyjne podejście. W Warszawie przykładem takiej ciekawej inicjatywy jest koncept Warzywa i Owoce, który ma już kilka sklepów i kilka restauracji. Oni też byli wyróżniani w naszym raporcie – startowali z pomysłem tworzenia zielonych ścian i ogrodów, budowali dopiero swoją sieć i rzeczywiście byli nastawieni na skalowanie.
Faktycznie, widać to zarówno w supermarketach, jak i małych sklepikach.
Tak, coraz częściej trafiam w sklepach na produkty Wege Sióstr, które nagradzaliśmy dwa lata temu, kiedy były jednymi z pierwszych. W tym roku mieliśmy już setki podobnych propozycji, więc musieliśmy postawić tylko na takie, które mają najbardziej innowacyjne podejście. W Warszawie przykładem takiej ciekawej inicjatywy jest koncept Warzywa i Owoce, który ma już kilka sklepów i kilka restauracji. Oni też byli wyróżniani w naszym raporcie – startowali z pomysłem tworzenia zielonych ścian i ogrodów, budowali dopiero swoją sieć i rzeczywiście byli nastawieni na skalowanie.
Branża spożywcza ma chyba jeszcze wiele do zaoferowania – szczególnie w Warszawie, która jest jednym najbardziej przyjaznych miast dla wegan i wegetarian.
Warto tu wspomnieć jeszcze o aplikacjach, które również wpisują się w branżę spożywczą. M.in. Take!cup, Grape, Less – mamy już kilka takich apek, które pomagają nam minimalizować ślad węglowy i wyzwania związane ze zdrową żywnością, czy aktywnością ruchową. Twórcy takich narzędzi często mogą liczyć na granty i dodatkowo są wspierani finansowo przez użytkowników.
Czy jeszcze jakaś branża Pana zaskoczyła?
Dużo zgłoszeń dotyczyło startupów związanych z branżą kosmetyczną. Tutaj mieliśmy niemały kłopot, bo trudno rozgraniczyć, który produkt kosmetyczny niesie ze sobą całościowy pozytywny wpływ, a który jest po prostu tylko dobrym kosmetykiem, ekologicznie zapakowanym. Nie wystarczy już tworzyć kosmetyków w szklanym opakowaniu albo z dopiskiem „eco/organic”. Dziś trzeba wyróżniać się czymś więcej.
Może takim producentom pomogłyby certyfikaty, dzięki którym udowodniliby wysoką jakość swoich kosmetyków?
Teoretycznie tak, ale na polskim rynku takie certyfikaty nie są do końca przekonujące, bo mamy niski poziom zaufania do biznesu. W dodatku świadomość tego, jakie w ogóle mamy rodzaje certyfikatów dotyczących ochrony środowiska i zrównoważonego rozwoju jest na niskim poziomie. Mało który konsument rozróżnia te znaczki – a mamy ich już setki na rynku globalnym – i w ogóle czyta etykiety, ale powoli konsumenci stają się coraz bardziej dociekliwi.
Ostatnio zrobiliśmy ankietę na Linkedinie, w której zapytaliśmy, naszych czytelników, czy czytają etykiety, sprawdzają certyfikaty na opakowaniach. 34% powiedziało, że nie, 16% – że zawsze, a 50% – że tak. Mi się wydaje, że ta tendencja będzie rosnąca i nawet to 16% wydaje mi się dzisiaj przyzwoitym wynikiem.
Wczoraj znajomi przysłali mi zdjęcie wina, które piją w restauracji – widniał na nim znaczek Carbon Neutral. Pojawiło się przy tym pytanie, co to w ogóle znaczy i czy pijąc takie wino zmniejszają swój ślad ekologiczny i wywierają pozytywny wpływ (śmiech).
Chciałbym jednak jeszcze powiedzieć o jednej dobrze rokującej branży.
Jakiej?
O budownictwie. W tegorocznym raporcie pojawiło się już kilka startupów aktywnych na polu zrównoważonego budownictwa, które zaczyna w Polsce się rozwijać. Duże wrażenie zrobiła na mnie chociażby eKodama – to bardzo fajny kolektyw, który działa na terenie całego kraju i propaguje zrównoważone projektowanie. Stawiają naturalne, mobilne domki, które rosną wraz z potrzebami mieszkańców – w dodatku nie wiąże się to z kredytem na 30 lat. To jest zupełnie nowa filozofia, oparta na innych wartościach niż dotychczas, bo coraz więcej z nas ma potrzebę – i możliwość – wyniesienia się z miasta. Myślę że podobnych inicjatyw będzie w Polsce coraz więcej.
Czy przyszłością gospodarki są kooperatywy?
Trudno powiedzieć, w Polsce to też dopiero początek nowej fali, choć już w dawnych czasach było wiele dobrych przykładów spółdzielczości. Mamy już kooperatywy spożywcze, ale także w branży IT i bardzo mnie to cieszy. Kooperatywy, partycypacja pracownicza, akcjonariat pracowniczy to moim zdaniem ciekawe kierunki innowacyjnego myślenia o przedsiębiorczości pozytywnego wpływu – w wielu krajach europejskich obserwujemy podobne dążenie do współuczestnictwa, do inkluzywnych organizacji, do rozmywania skoncentrowanej własności. Ruch kooperatywny pokazuje, że jeżeli nasi klienci są współwłaścicielami, to łatwiej buduje się lojalność wobec marki. Bazę klientów można już budować w aplikacji – oni też mogą być udziałowcami, a z takich inicjatyw mogą wyniknąć naprawdę innowacyjne rozwiązania.
Czy czuje Pan niedosyt związany z listą wyróżnionych w raporcie startupów?
Zabrakło mi startupów pozytywnego wpływu działających w branży finansowej, poza kilkoma przykładami na wstępnym etapie rozwoju, Przede wszystkim myślę o organizacjach działających na polu sustainable finance, czyli zrównoważonych finansów. Miałem nadzieję, że w branży fintechowej już ten ruch się rozpoczął, podobnie jak w innych krajach europejskich, czyli sustainable fintech. W Polsce nie znaleźliśmy jeszcze żadnego przykładu.
Myśli Pan, że to kwestia czasu?
Sądzę, że w ciągu najbliższych 2 lat to się zmieni, bo już teraz wielu klientów biznesowych, zarówno wśród mniejszych jak i większych firm zdaje sobie sprawę z konieczności stosowania wskaźników niefinansowych, aby zapewnić sobie dostęp do finansowania. Także klienci indywidualni będą w coraz większym stopniu zachęcani do szerszego spojrzenia na „zielone finanse”. Jestem ciekaw ewolucji tej branży w kierunku sustainability.
Czy już wszystkie firmy powinny być sustainable, czyli wyróżniające się pozytywnym wpływem? Czy wstydem jest zakładanie firmy, która nie ma w sobie jakiegokolwiek pierwiastka ekologicznego, czy społecznego? Być może to niepotrzebna presja wywierana na przedsiębiorców.
Myślę, że w dłuższej perspektywie pozytywny wpływ będzie warunkiem przetrwania na rynku. Ale jeszcze nie teraz. Podejście charakterystyczne dla startupów pozytywnego wpływu to nadal szczególne środowisko ludzi, którzy łączą aktywizm z biznesem, To swoista „bańka internetowa”, mieszkańcy dużych miast z dobrą znajomością globalnych trendów, świadomi konsumenci, rozumiejący nadchodzące coraz wyraźniej przemiany w gospodarce związane z katastrofą klimatyczną. Działania związane ze zrównoważonym rozwojem w biznesie to nie jest jeszcze mainstream, ale wciąż pewna nisza. Możemy i powinniśmy przede wszystkim inspirować innych, dawać dobry przykład. Nie nadużywajmy określenia „greenwashing”, nie krytykujmy wszystkiego, bo nigdzie nie ma rozwiązań w 100% doskonałych. W dużych firmach też pracują ludzie, dla których neutralność klimatyczna jest ważna. Warto aby założyciele startupów do nich docierali, współpracowali, podsuwali innowacyjne rozwiązania na rzecz zrównoważonego rozwoju. Te nasze startupy mogą mieć także pozytywny wpływ na resztę biznesu w Polsce. I przez to na nas wszystkich.
POBIERZ RAPORT 2021
Prof. ALK dr hab. Bolesław Rok jest dyrektorem Centrum Badań Przedsiębiorczości Pozytywnego Wpływu, Katedra Przedsiębiorczości i Etyki w Biznesie, Akademia Leona Koźmińskiego. Prowadzi studia podyplomowe „CSR. Cele Zrównoważonego Rozwoju w strategii firmy”, wspólnie z Deloitte, a także szkolenia i projekty dla firm w zakresie programów etyki i odpowiedzialności biznesu, gospodarki obiegu zamkniętego oraz zrównoważonego rozwoju. Współzałożyciel Forum Odpowiedzialnego Biznesu, współautor Rankingu Odpowiedzialnych Firm, współtwórca programu Climate Leadership realizowanego przez Centrum UNEP/GRID Warszawa.
Raporty „Startupy Pozytywnego Wpływu. Radykalna innowacja społeczna” są przygotowane w ramach Kozminski Business Hub przez zespół słuchaczy studiów podyplomowych na ALK „CSR. Cele Zrównoważonego Rozwoju w strategii firmy” – pod kierunkiem Mirelli Panek-Owsiańskiej i profesora Bolesława Roka. Inicjatywa jest istotnym elementem realizacji Strategii Zrównoważonej Transformacji Akademii Leona Koźmińskiego.