Wspólnik na wagę złota. Jaki powinien być i gdzie znaleźć idealnego co-foundera?

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Wspólnik na wagę złota. Jaki powinien być i gdzie znaleźć idealnego co-foundera?

Udostępnij:

Jak robić startup, to z utalentowanymi ludźmi. A utalentowani ludzie to nie tylko pracownicy. To również wspólnicy – zwykle niezbędni, by popchnąć projekt do przodu. Gdzie ich szukać? Jak zbudować core zespołu? Oraz po czym poznać, że dana osoba to faktycznie materiał na wspólnika? O tym w tym artykule.

Kryteria doboru wspólnika

Jaki powinien być idealny wspólnik? Czym powinien się wykazać? Co wiedzieć i co potrafić? Gdy zadałem te pytania moim rozmówcom, najczęściej odpowiadali: „powinien uzupełniać moje braki”. Równie często wspominali o „nadawaniu na tych samych falach”, „dogadywaniu się”. A zatem idealny wspólnik to ktoś, kto mnie rozumie i potrafi to, czego nie potrafię ja. Z jednej strony jest do mnie podobny, a z drugiej inny.

Podobny, ale nie za podobny

Dlatego dobierając do biznesu co-foundera, warto poszukiwać rozmaitych kontrastów – w rozmaitych obszarach. Jesteś wizjonerem? Niech wspólnik będzie realistą. Specjalizujesz się w marketingu? Niech wspólnik zajmuje się procesami. Jesteś mężczyzną? Warto poszukać kobiety. I na odwrót. Szukaj różnorodności.

– Nie jest to intuicyjne podejście, bo zazwyczaj chcemy mieć za partnerów podobne osoby, które od razu lubimy, z którymi mamy natychmiastową nić porozumienia. Ale na dłuższą metę może to być zdradliwe. Zespół pełen podobnych do siebie osób, przyklaskujących swoim pomysłom może przeoczyć wiele istotnych szczegółów w projekcie – mówi Agata Kwaśniewska, CEO ReaktorX.

Zapytaj siebie…

Przy okazji Agata poleca sięgnąć po książkę „Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym”, która pomoże przedsiębiorcom w podejmowaniu decyzji (nie tylko tych dotyczących doboru wspólników). Z kolei Mateusz Warcholiński, co-founder BrainHub radzi, aby zadać sobie poniższe pytania (przed doborem wspólnika):

  • Czy po pracy poszedłbym z tą osobą na piwo lub kawę?
  • Czy jest między nami chemia?
  • Czy się uzupełniamy?
  • Czy lubię tę osobę?
  • Czy jestem gotowy spędzać z tą osobą 10 godzin dziennie przez następne 2 lata?

Wspólniku! Gdzie jesteś?

Skoro już wiadomo, jaki ma być wspólnik, należy zadać sobie kolejne pytanie: gdzie takiego znaleźć? – Najlepiej zacząć od znajomych, bo to po prostu najbardziej zaufane grono ludzi, a to fundament w budowaniu stabilnego biznesu: dobre relacje między founderami. Warto również brać udział w różnego rodzaju meetupach lub szukać w internecie – czy to w grupach na Facebooku, czy na Discordzie, co jest bardzo popularnym miejscem do nawiązywania relacji, również tych biznesowych, chociażby w Stanach Zjednoczonych – mówi Piotr Nowosielski, CEO Just Join IT.

Podobnego zdania są Agata Kwaśniewska i Mateusz Warcholiński (swoją drogą zerknij na artykuł Mateusza, w którym Mateusz wyjaśnia, jak i gdzie znaleźć technicznego co-foundera) . Z kolei Krzysztof Lubiszewski z Break&Wash uważa, że wspólnika do startupu właściwie się nie poszukuje, on sam się pojawia.

– Kiedy rodzi się pomysł i mocno się w niego wierzy, automatycznie staje się on częścią naszego życia i tematem rozmów. Opowiada się o nim przyjaciołom, rodzinie. Sprawdza reakcje, podpytuje ludzi z branży, chociaż aprobata pomysłu ze strony bliskich czy pytanych osób nie oznacza jeszcze rozpoczęcia współpracy – mówi. Ze swoim wspólnikiem – Szymonem Bauzą – pomysł na biznes dogadał na ślubie wspólnych znajomych, chociaż wtedy właściwie się nie znali. Teraz wspólnie stawiają pralko-suszarki na stacjach paliw.

Zasady współpracy

Po sakramentalnym powiedzeniu sobie: „wchodzimy w to” przychodzi czas na dogranie zasad współpracy. Im wcześniej się je ustali, tym lepiej – uniknie się nieporozumień i konfliktów.

– Pierwszą podstawową kwestią, jaką powinni zrobić wspólnicy jest podpisanie umowy co-founderskiej. Zawsze sugerujemy to startupom z naszego portfolio i często spotykamy się z oporem – „przecież wspólnicy się przyjaźnią i nie mają powodów, aby sobie nie ufać”. Należy pamiętać, że umowa jest pisana na złe czasy – i tych niejednokrotnie byliśmy świadkami. Brak umowy wspólników prowadzi do zaognienia i tak już niekorzystnej sytuacji, a czasami do zablokowania całego projektu. Z podpisaniem umowy wiąże się również jasne ustalenie wkładu pracy i podziału obszarów odpowiedzialności – mówi Agata Kwaśniewska.

A skoro o odpowiedzialności mowa, Mateusz Warcholiński radzi, aby na tym etapie konkretnie określić kto, za co odpowiada. Wszystko po to, by: – Nie wtrącać się za bardzo w szczegóły, za które odpowiada wspólnik i nie wchodzić w mikrozarządzanie. Do zdrowego działania firmy, gdzie funkcjonują dwie osoby z silnymi charakterami i pozycjami, potrzebna jest autonomia w działaniu – mówi współzałożyciel BrainHub.

Tyle jeśli chodzi o idealny model współpracy. Nie zawsze jednak jest tak różowo.

Na dobre i na złe. A gdy naprawdę jest źle?

Po czym poznać, że relacja ze wspólnikiem zmierza w dobrym kierunku lub wręcz przeciwnie „nic z tego nie będzie”? Jakie sygnały o tym świadczą?

☝️ Piotr Nowosielski: Jest OK, gdy czuje się chemię i chce się pracować z taką samą intensywnością – to moim zdaniem najlepsza kombinacja. Gdy pracuje się z różnym zaangażowaniem, ale zaadresowaliśmy sobie to odpowiednio wcześniej, to też jest w porządku. Kiedy jednak dochodzi do sytuacji, że nie ustalamy takich spraw jak: wspólna wizja, zaangażowanie, strategia rozwoju, podejście do zatrudniania ludzi, jasny podział kompetencji, aby nie wchodzić sobie w drogę, to wtedy zaczyna być pod górkę i spalamy energię nie na pchanie firmy do przodu, ale na dogadywanie się czy ścieranie, co położyło niejeden dobrze zapowiadający się startup. (Jeśli chcesz lepiej poznać historię Piotra Nowosielskiego i kulisy powstania Just Join IT, zachęcam do przeczytania „Położył kilka biznesów, poszedł na bezrobocie i uruchomił Just Join IT. Wywiad z Piotrem Nowosielskim”).

☝️ Agata Kwaśniewska: Patrząc historycznie na doświadczenia startupów, z którymi pracuję, relacje wspólników mogą pójść źle na setki różnych sposobów. Konfrontowanie wzajemnie swoich pomysłów jest cenne, natomiast gdy w grę wchodzi brak możliwości ostatecznego podjęcia wspólnej decyzji, blokada działań w projekcie, czy nadwyrężanie zaufania, różnice w motywacji do pracy czy zmiana sytuacji życiowej, a w związku z nią zaangażowania – wydaje się, że trudno jest wtedy wyjść w tej relacji na prostą.

☝️ Krzysztof Lubiszewski: To, że relacja ze wspólnikiem zmierza w dobrym kierunku, możemy poznać przede wszystkim po efektach. Kiedy widzimy, że nasze usługi cieszą się zainteresowaniem, pojawiamy się z ofertą w nowych miejscach, mamy wspólnie wypracowany plan na rozwój na kolejne miesiące i lata, to wiemy, że robimy dobrą robotę. Oprócz efektów ważny jest też czas. Tylko w trakcie długofalowych działań jesteśmy w stanie określić, jak pracuje się nam z drugą osobą i czy mamy szansę na wspólny sukces. Podejrzewam, że jest dużo fajnych startupów, gdzie wspólnicy nie mogli się dogadać i dlatego te przedsięwzięcia dawno zostały zapomniane.

☝️ Mateusz Warcholiński: Relacja jest dobra, kiedy każdy jest zaangażowany w swoją działkę, a rzeczy po prostu się dzieją. Firma idzie do przodu i nie trzeba jej kontrolować. Jesteśmy spokojni o to, że druga osoba jest w pełni odpowiedzialna i dowozi, co miała dowieźć. Jeśli pojawiają się problemy, to otwarcie ze sobą o nich rozmawiamy i wspieramy się. Natomiast sprawy zmierzają w złym kierunku, kiedy wchodzimy w mikrozarządzanie, kiedy się nie dogadujemy, nie jesteśmy otwarci na argumenty, kiedy władza lub sukces odbija się na naszych decyzjach lub relacji.


Więcej o poszukiwaniu talentów do zespołu możesz posłuchać w dzisiejszej audycji programu Firmament na antenie Radia 357. Jej temat to „Biznesowa wojna o talenty”. Audycja startuje o godz. 15.00!