Współtwórca iTaxi pozyskuje 3 mln zł na nowy startup. Chce, aby kalendarze i długopisy były wspomnieniem

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Udostępnij:

Z Booksy wystartował w Stanach Zjednoczonych, bo chciał stworzyć biznes o globalnym zasięgu. Dziś startup prowadzony przez Stefana Batorego dostępny jest w ponad 30 krajach. A ostatnio zdobył 3 mln zł wsparcia finansowego m.in. od Inovo. Twórca Booksy chce zrewolucjonizować branże beauty.

Stefan Batory jest dobrze znany w środowisku startupowym. Przede wszystkim za sprawą iTaxi, aplikacji służącej do zamawiania taksówek online, którą współtworzył m.in. z Łukaszem Wejchertem. Ale iTaxi to nie jedyny projekt, w który przedsiębiorca jest zaangażowany. Od 2013 roku, Batory wraz z Konradem Howardem oraz Agnieszką i Tomaszem Zambrzyckimi (twórcami portalu Wizaz.pl) rozwija nowe przedsięwzięcie. Mowa o Booksy, aplikacji mobilnej i serwisie internetowym, umożliwiającym klientom rezerwację wizyt w salonach usługowych, m.in. u fryzjera, kosmetyczki, fizjoterapeuty i masażysty. Platforma ma zrewolucjonizować branżę beauty i zastąpić tradycyjne metody umawianie spotkań z fachowcami – telefon, kalendarz i długopis – formą elektroniczną.

Na zdjęciu Stefan Batory | fot. materiały prasowe 

Start w Stanach Zjednoczonych pomógł Booksy wejść na arenę międzynarodową

Od samego początku, wspólnicy byli zgodni, że Booksy, ma być biznesem o globalnym zasięgu. Dlatego też w lipcu 2014 roku, startup zadebiutował w Stanach Zjednoczonych. – Doszliśmy do wniosku, że chcąc zrobić globalny projekt nie możemy zaczynać w Polsce, bo wtedy łatwo ulec pokusie pójścia na skróty. Innymi słowy, trudno byłoby nam wrócić na ścieżkę globalnego rozwoju – mówi Stefan Batory. Przedsiębiorca wyszedł wówczas z założenia, że jeśli uda im się za oceanem, tu uda się w innych miejscach na świecie.

Strategia okazała się najwyraźniej skuteczna, bo Batory przyznaje, że znaczenie łatwiej było startupowcom pojawić się z Booksy w Kanadzie, Australii i Wielkiej Brytanii, mając za sobą doświadczenia na rynku w Stanach Zjednoczonych. Dziś serwis działa w ponad trzydziestu krajach, a na początku maja zaczął funkcjonować również w Polsce. – W tej chwili Booksy ma znaczącą pozycję tylko w Warszawie – mówi. I jeśli można powiedzieć, że serwis na rodzimym rynku dopiero raczkuje, to na arenie międzynarodowej radzi sobie całkiem dobrze.

Booksy rezerwuje wizyty o wartości 4 milionów dolarów

Bo chociaż istnieje około trzynastu miesięcy to już funkcjonuje w dwóch tysiącach salonów. Łączna wartość rezerwacji, jakie zostały dokonane za pośrednictwem Booksy wynosi 4 miliony dolarów. Batory chwali się, że to lepszy wynik, niż ten, który osiągnął konkurencyjny serwis  Wahanda, w ciągu dwóch pierwszych lat istnienia. Dodaje, że to przecież gracz numer jeden na świecie, sprzedany za ponad 200 milionów dolarów. Jest się wobec tego, z czego cieszyć.

Przedsiębiorca z nad Wisły i zespół stojący za Booksy, nie zamierza spocząć na laurach i planuje zwiększyć bazę salonów współpracujących ze startupem. W realizacji powyższego celu, startupowcom ma pomóc kapitał pozyskany na początku sierpnia. Spółka zdobyła wtedy trzy miliony złotych finansowania w rudzie, w której wzięli udział Inovo, polski fundusz venture capital oraz Muller Medien, niemiecki fundusz i Piton Capital z Wielkiej Brytanii.

Zwiększyć liczbę partnerów i zmienić branże

Większość środków zostanie wydana na sprzedaż (Polska) i marketing (USA) – mówi Batory i wyjaśnia, że Booksy ma dwa modele pozyskiwania klientów. Pierwszym z nich jest marketing internetowy, głównie social media – ten sposób sprawdza się w Stanach Zjednoczonych. Z kolei w Polsce budowana jest sieć sprzedaży, gdzie zespół zdobywa zainteresowanie konsumentów, a następnie wdraża u nich usługę. – Do następnej rundy chcemy, co najmniej dziesięciokrotnie zwiększyć liczbę partnerów – dodaje.

Startupowiec zamierza w najbliższym czasie zasilić Booksy kolejnym zastrzykiem gotówki. Na co wówczas zostałyby przeznaczone środki? Batory wyjaśnia, że produkt jest gotowy do tego, aby inwestować w jego ekspansję. A to dopiero element większego planu. – Chcielibyśmy w skali globalnej zmienić to, jak działają małe i średnie przedsiębiorstwa usługowe – mówi. Miałoby to polegać na dostarczeniu im narzędzia, dostępnego dotychczas dla dużych firm, które ułatwiałoby umawiania wizyt i dbanie o relacje z klientami. – Tak, żeby za kilka lat wspomnienie pracy z papierowym kalendarzem i długopisem było dla tych salonów abstrakcją. Wtedy będziemy mogli powiedzieć, że zrewolucjonizowaliśmy tę branżę – wyjaśnia Stefan Batory.