Restauracja w domu
Wyniki sondażu przeprowadzonego na grupie 1012 ankietowanych pokazują, że największe zainteresowanie dostawą jedzenia występuje w grupie wiekowej do 34 lat. Ponad 40% Polaków z tego pokolenia przyznaje, że dania z dowozem zamawia co najmniej raz w tygodniu. Wpływ na to może mieć powszechne używanie Internetu i łatwy dostęp do urządzeń mobilnych. Warto jednak zauważyć, że w grupie 50+ co czwarty pytany przyznał, że w tygodniu minimum raz zamawia dania z restauracji do domu. Świadczy to o sporej popularności dowozu dań także w tej grupie. Różnica z młodszym pokoleniem wynosi kilkanaście procent.
Dostawa lekiem na całe zło?
Żyjemy w pośpiechu, realizujemy długie listy obowiązków i trzymamy w ręku smartfony, będąc często online. Szukamy opcji, które pozwolą nam żyć łatwiej i zyskać bezcenny dziś czas. Rozwiązaniem okazuje się dostawa, ale… nie tylko jedzenia, a wręcz wszystkiego: zakupów spożywczych, kwiatów, prezentów, prania z pralni, czy nawet zapomnianych z biura kluczy.
– Dostawa do domu nie jest dziś przywilejem, stała się normą i czasem koniecznością. Kojarzona wcześniej z wygodą, dziś jest powszechną usługą. A zamawiamy niemal wszystko od pizzy do naparstka krawieckiego, nie ma żadnych ograniczeń, bo, co najważniejsze, usługa ta jest zwyczajnie tania. Przy okazji także daje poczucie bezpieczeństwa, choć pozbawia nas emocji towarzyszących poszukiwaniu i dokonywania wyboru wśród innych konsumentów – tłumaczy dr Tomasz Marcysiak socjolog z Wyższej Szkoły Bankowej w Bydgoszczy.
Poproszę cokolwiek z dostawą
Mimo że jedzenie było „pierwsze”, obecnie zamawianie innych produktów z dowozem także staje się normą. Co ważne, coraz większą rolę odgrywa czas dostawy. Chcemy mieć wybrane produkty jak najszybciej, a nie czekać na ich dostarczenie kilka dni.
Aktualnie zakupy spożywcze i inne artykuły, mimo że różnica jest niewielka, zamawia więcej mężczyzn niż kobiet (twierdząco odpowiedziało 80,9% z całej grupy pytanych mężczyzn oraz 77,6% ankietowanych kobiet). Z kolei najczęściej (co najmniej raz w tygodniu) takie zamówienie składają Polacy w wieku od 25-34 lat – 27% pytanych. Za opcją raz w miesiącu opowiedziało się 38,3% tej grupy. Ma to także odzwierciedlenie w statystykach Glovo, aplikacji mobilnej działającej w wielu krajach, dzięki której z dostawą można zamówić niemal wszystko (zakupy, kwiaty, prezenty, książki). Na tle innych państw, jeśli chodzi o liczbę użytkowników aplikacji w grupie wiekowej 20-29, Polska wiedzie prym – stanowią oni 73% całości. Dla porównania w Hiszpanii jest to 48%, a we Włoszech 51%.
Inne grupy wiekowe także sięgają po dostawę zakupów i innych produktów. Minimum raz w tygodniu robi to co piąty Polak w wieku do 24 lat (44,5% raz w miesiącu) oraz co czwarty w wieku 35-49 lat (raz w miesiącu – 38,3%). Natomiast zaledwie 14% ankietowanych powyżej 50 roku życia z takiej możliwości korzysta raz w tygodniu – raz w miesiącu robi to 27% pytanych.
– Możliwość zamówienia czegokolwiek jest czymś nowym na polskim rynku i na chwilę obecną jedzenie (bez zakupów spożywczych) to 80% zamówień Glovo w Polsce. Widzimy, że na rynkach, na których jesteśmy dłużej, zainteresowanie zamówieniami z kategorii non-food jest większe. Naszym celem jest zapewnienie użytkownikom dostępu do wszystkiego w mieście, nie tylko jedzenia, w przeciągu godziny i ciągle rozszerzamy dostępność nowych partnerów w aplikacji – wyjaśnia Maria Raszdorf, Marketing Manager w Glovo.
Patrząc w przyszłość
Przyszłość rynku maluje się w różowych barwach – 94% Polaków zgadza się ze stwierdzeniem: „jedzenie i zakupy z dostawą to przyszłość na polskim rynku”. Oprócz upowszechnienia usługi, ważny jest także szeroki wybór, dostęp do wielu kategorii produktów i możliwość spróbowania nowych rzeczy – także na dowóz.
– Obecnie towaru jest nadmiar. Człowiek jednak potrzebuje wybierać, przebierać i wyrabiać osobisty gust, który nie może w dobie masowej konsumpcji pozostać stały i niekontrolowany. Wszystko musi się zmieniać nawet smak tej samej kawy. Inaczej klient zacznie rzadziej dokonywać wyboru. A to jest niezgodne z ideą „magicznego koła pokusy” wzbudzającego coraz to nowe wrażenia – podsumowuje dr Tomasz Marcysiak socjolog z Wyższej Szkoły Bankowej w Bydgoszczy.