Problem Jawy to kolejny namacalny dowód na to, że zmiany klimatu rzeczywiście mają miejsce, i argument za wprowadzaniem zmian prawnych mogących spowolnić ten proces. Z prognoz naukowych wiemy też jednak, że nawet znacząco redukując emisję gazów cieplarnianych, nie uda się nam uratować przed zalaniem wodą wielu nisko położonych obszarów. Jak wynika z raportu ONZ-owskiego International Panel on Climate z września 2019 roku, światowy poziom oceanów w 2018 roku był wyższy niż kiedykolwiek od czasu rozpoczęcia pomiarów pod koniec XIX wieku i proces ten przyspiesza. Szacuje się, że przy modelu zachowania obecnego tempa wzrostu emisji poziom oceanów w 2300 roku będzie wyższy nawet o 5.4 m. A co z naszym krajem? Ten sam raport wskazuje, że przy scenariuszu dużych ograniczeń emisji (scenariusz RCP 2.6) dla Morza Bałtyckiego będzie to w latach 2081-2100 wzrost o 0,2-0,4 m przy zachodnim wybrzeżu Polski i 0-0,2 m w centralnej i wschodniej jego części. Jednak przy scenariuszu kontynuacji dalszego trendu emisji (scenariusz RCP 8.5) będzie to już 0,4 do 0,6 m na całej długości linii brzegowej naszego kraju.
10% światowej populacji żyje poniżej 10 m n.p.m.
Kraje, których gęsto zaludnione tereny nabrzeża są zagrożone to m.in. Indie, Bangladesz, Chiny, Wietnam, Uganda, Senegal, Wybrzeże Kości Słoniowej i Ghana. Szacuje się, że na lądzie wyniesionym ponad ocean do 10 metrów żyje aż 10% globalnej populacji; do tej sumy wliczają się mieszkańcy największych metropolii świata, tak krajów rozwiniętych, jak i rozwijających się: Londynu, Amsterdamu, Rio de Janeiro, Dhaki, Tokio, Manili czy Ho Chi Minh. Liczba obszarów zagrożonych, które ze względów bezpieczeństwa muszą zostać opuszczone, będzie rosnąć, a wraz z nią lawinowa liczba „klimatycznych” emigrantów; tereny wybrzeży są najgęściej zaludnionymi na świecie. Ludzie z zalanych terenów będą musieli znaleźć nowe miejsce do życia, często, z powodu braku perspektyw we własnym kraju, zagranicą. Setki milionów „klimatycznych” uchodźców zaleją Europę.
Złożona odpowiedź
Rolnicza wieś Bedono, centralna Jawa. W tej części wyspy zmiany widać najbardziej: w przeciągu zaledwie kilku lat brzeg cofnął się aż o dwa kilometry, pochłaniając żyzne tereny rolnicze a wraz z nimi źródło dochodu tutejszych mieszkańców. Z dwustu rodzin dotychczas zamieszkujących miejscowość, została tylko jedna. Jej dom ze wszystkich stron otacza woda, dopływa do niego łodzią. Doktor Heri Andreas z Bandung University of Technology mówi BBC: „To, co widzimy na Jawie, to nie katastrofa naturalna. To skutek działalności człowieka”. Tak on, jak i naukowcy z całego świata wiedzą, że przyczyną tych zmian jest globalny wzrost poziomu oceanów, ale nie tylko. To również problem obniżania się poziomu wody gruntowej, który powoduje zapadanie się ziemi. Stąd z przeciętnych dla wyspy 6 mm do 1 cm rocznego podnoszenia się poziomu oceanu, tam gdzie zapada się ziemia, zmiana ta urasta nawet do 20 cm rocznie.
Adaptacja może nie wystarczyć
Z tym samym problemem walczy sama stolica Indonezji, Dżakarta. To ogromne megalopolis może być pierwszym na świecie, które zostanie porzucone na skutek zmian klimatycznych. Już teraz rząd planuje przeniesienie instytucji rządowych, a wraz nimi przesiedlenie 1,5 miliona urzędników i ich rodzin, do nowo budowanego miasta na sąsiedniej, niezagrożonej zalaniem wyspie – Borneo. Na razie Dżakarta pozostanie jednak centrum biznesowym Indonezji; koszt przenosin całego miasta jest zbyt wysoki, dlatego opłaca się ponosić miliardowe koszty adaptacji do zmian klimatu. Jednak ekolodzy donoszą: Dżakarty nie uda się uratować w długim okresie, budowane obecnie kilkumetrowe betonowe zapory na lądzie to plan wyłącznie tymczasowy. To, co zatrzymałoby skutecznie wodę z oceanu przed wtargnięciem do miasta wywołałoby jednocześnie katastrofę ekologiczną. Aby zarządzać poziomem wody po obu stronach zbudowanej na morzu, w pewnym oddaleniu od miasta zapory, trzeba jednocześnie wybudować głębokie zbiorniki na lądzie, w sąsiedztwie miasta. To do nich odprowadzana byłaby w przypadku tajfunów woda z rzek, a z niego pompami do oceanu. Problem w tym kosztownym rozwiązaniu polega na tym, że cieki wodne Dżakarty są tak zanieczyszczone, że cofająca się ze zbiornika woda stanowiłaby poważne zagrożenie dla zdrowia mieszkańców miasta, zanieczyszczając wodę gruntową – tamtejsze główne źródło wody pitnej.
Problematyczna adaptacja w Wietnamie
Ochrona przed podnoszącym się poziomem wód oceanicznych jest równie problematyczna w miejscu oddalonym tysiące kilometrów od Jawy – w wietnamskiej delcie Mekongu. Alex Chapman z Uniwersytetu w Southampton mówi: „Nasze ostatnie badania w Wietnamie pokazują, że kolejne grupy ludzi zmuszone są opuszczać tereny dolnego Mekongu, i to z powodu decyzji, które w zamyśle miały uratować te ziemie przed zmianami klimatu”. Wybudowano tysiące kilometrów wałów, wiele z nich wysokich na 4 metry – ochraniają ludzi i ich zbiory przed podnoszącym się poziomem oceanu, ale jednocześnie dramatycznie zaburzyły funkcjonowanie ekosystemu delty. Ziemia uległa zasoleniu, a budowa tam spowodowała, że upraw nie zalewa już cyklicznie użyźniająca je woda Mekongu. Ludzie muszą odejść.
Adaptacja na świecie: tak bronią się najbogatsi
Czasem jednak rozwiązania adaptacyjne mogą się sprawdzić, szczególnie gdy realizują je najbogatsze kraje świata. Kilka przykładów realizowanych w bogatych, wielomilionowych miastach świata poniżej.
Rotterdam
Świetnym przykładem wzorowej adaptacji do podnoszącego się poziomu oceanów jest Holandia – kraj w znaczącej części położony poniżej poziomu morza, który z tego powodu od stuleci wdraża działania adaptacyjne. Największy, ogólnokrajowy program „Delta” prowadzony jest już od lat 50. XX wieku. W jego ramach wybudowano imponujący system tam i zapór chroniący Rotterdam. Obecnie w ramach nowej odsłony „Delta Programme 2019” planowane jest wzmacnianie już istniejącej, ciągnącej się praktycznie wzdłuż całego wybrzeża sieci wałów, ale również ochrona wody pitnej. Holendrzy muszą również stawić czoła temu samemu problemowi co mieszkańcy Dżakarty – obniżaniu poziomu wód gruntowych skutkującym zapadaniem się ziemi.
Londyn
Thames Barrier, chroniące Londyn przed podniesieniem się poziomu Morza Północnego, to jedno z najbardziej znanych rozwiązań adaptacji na świecie, bo i jest jednym z najstarszych tego typu. Liczy sobie już trzydzieści lat. W żelbetowej konstrukcji długości pół kilometra wyznaczono sześć kanałów, którymi na co dzień przepływają statki. W sytuacji zagrożenia zalaniem miasta tj. podczas sztormów, poszczególne segmenty zamykają się, tworząc szczelną barierę dla wody.
Nowy Jork
Nowy Jork to kolejna nisko położona, zagrożona zalaniem metropolia. Wśród ciekawych rozwiązań planowanych dla tego miasta warto wymienić poszerzenie nabrzeża i podniesienie poziomu parku okalającego dzielnicę Lower Manhattan, będący buforem dla tej części miasta na wysokość sześciu metrów nad poziom morza.
Szanghaj
Aby zredukować ryzyko zalania przez ocean, Szanghaj skonstruował 520 kilometrów ochronnych zapór. Zainstalowano również masywne ruchome zapory, minimalizujące cofki.
Na koniec warto dodać, że wymienione wyżej „twarde” rozwiązania uzupełniane są przez rozwiązania wielofunkcyjne, np. obszar zalewowy między wałami, który pełni również rolę boiska i placu zabaw; a tylko w przypadku sztormu wykorzystywany jest jako strefa buforowa, miejsce gromadzenia wody morskiej.
Nadzieja krajów rozwijających się leży w startupach
Wyżej przedstawione rozwiązania są niezwykle kosztowne i trudno sobie wyobrazić, żeby poza garstką najbogatszych krajów, było na nie kogokolwiek stać. Dodatkowo, tak jak już wspomnieliśmy wcześniej, w wielu miejscach na świecie zastosowanie rozwiązań takich jak betonowe zapory bez wcześniejszych zmian w m.in. systemie dostarczania wody, wywoła niezwykle poważne skutki dla miejscowej ludności: skażenie wód oceanicznych, niezdatność gleb pod uprawy. I właśnie w tych miejscach: w krajach rozwijających się, w Afryce, Azji, Oceanii, istotną rolę mogą odegrać startupy. Rozwiązania takie jak tanie systemy nawadniania, uzdatnianie zanieczyszczonej wody z rzek mogłyby powstrzymać masowe pompowanie wody gruntowej na potrzeby gospodarstw domowych, a przez to spowolnić proces zapadania się ziemi, który to jest jednym z głównych światowych czynników zagrożenia zalewania terenów przybrzeżnych (obniżania jej poziomu względem oceanu – problem omawiany wcześniej w tym artykule; przykłady Jawy i Wietnamu). Ze względu na podnoszenie się poziomu oceanu, słona woda coraz częściej i głębiej będzie wdzierała się w głąb lądu, powodując zasolenie podziemnych cieków wody pitnej – bardzo ważne będzie rozwinięcie tanich technologii odsalania.
Jeżeli chodzi o kraje rozwinięte, to tutaj startupy mogą pomóc, opracowując rozwiązania takie jak analiza profilu wybrzeża i modelowanie zagrożeń związanych z podnoszeniem się poziomu mórz i oceanów, inteligentne systemy zarządzania przepływami wody, infrastruktura techniczna miast i nowe technologie odporne na regularne zalewanie.