Ilość nielegalnie wywożonych ścieków rocznie jest porównywalna do połowy objętości Jeziora Śniardwy – mówi Wojciech Witowski (Ścieki Polskie)

Dodane:

Karolina Kwietniewska Karolina Kwietniewska

Ilość nielegalnie wywożonych ścieków rocznie jest porównywalna do połowy objętości Jeziora Śniardwy – mówi Wojciech Witowski (Ścieki Polskie)

Udostępnij:

O sytuacji kanalizacyjnej w Polsce, niebotycznych ilościach zanieczyszczeń, monitorowaniu ścieków i konieczności edukowania w tym obszarze rozmawiamy z Wojciechem Witowskim, CEO Ścieków Polskich.

Konkres 3W zorganizowany pod koniec listopada 2023 był przestrzenią spotkania naukowców, przedsiębiorców, organizacji pozarządowych, przedstawicieli sektora publicznego oraz instytucji finansowych, którzy promują rozwój w obszarze wody, wodoru i węgla nieenergetycznego w oparciu o innowacje technologiczne. W ramach kongresu zainicjowany został także konkurs 3W Startup Showdown.

Startup Ścieki Polskie, jeden ze zwycięzców konkursu, którego działania skoncentrowane są wokół wody, a ściślej – rynku ścieków dowożonych, stworzył sterownik podłączony do chmury danych, dzięki któremu w czasie rzeczywistym możliwe jest zidentyfikowanie ilości, jakości i źródeł pochodzenia ścieków dowożonych szambiarkami do oczyszczalni. Wojciecha Witowskiego, współzałożyciela nagrodzonego startupu, poprosiliśmy o przybliżenie kondycji polskiej kanalizacji, a także opowiedzenie o antidotum na problemy infrastruktury wodno-ściekowej.

Spotykamy się przy okazji Kongresu 3W, który niedawno miał miejsce. Co dominowało w dyskusjach, panelach? na jakie pytania staraliście się znaleźć odpowiedź?

Wojciech Witowski: W ramach Kongresu 3W dotyczącego wody, węgla i wodoru, nasza firma koncentruje się na obszarze wody i jesteśmy jednym z pierwszych partnerów tej inicjatywy. Naszym priorytetem jest jakość wody. Ważna jest nie tylko jej ilość i dostępność, ale przede wszystkim zasób oraz sposób ograniczania zanieczyszczeń. Nasza firma zajmuje się kontrolą obszaru ścieków, który w obecnej chwili w Polsce jest bardzo nieszczelny. Ten segment rynku był właściwie zawsze zaniedbywany i niedofinansowany. Stajemy w obliczu wyzwania, gdyż ponad 90% ścieków, płynących poza kanalizacją, nie spełnia norm, a mamy czas do 2027 roku na dostosowanie się do dyrektywy Komisji Europejskiej.

W 2020 roku, gdy rozpoczęliśmy naszą działalność, byliśmy jednym z niewielu podmiotów, które zwróciły uwagę na tę znaczną dysproporcję. Pomimo że nasze dane opierały się na analizie Głównego Urzędu Statystycznego, to zagadnienie nie cieszyło się zainteresowaniem. Jednak późniejsze zmiany legislacyjne i naruszenie tych przepisów przez Polskę, skoncentrowały uwagę na temacie, którym się zajmujemy. Dzisiaj, problem transportu ścieków, ich zanieczyszczania i wpływu na środowisko staje się coraz bardziej palący, zwłaszcza w kontekście ewolucji przepisów prawnych i dyrektywy Komisji Europejskiej, z którymi musimy się zmierzyć w najbliższych latach.

A co zmieniło się w prawie?

Dyrektywa ściekowa została ustanowiona już w latach 90. Wstępując do Unii Europejskiej w 2005 roku, Polska zaakceptowała jej postanowienia. Na implementację europejskich norm przyznano nam czas do 2015 roku. Głównymi punktami były wówczas procentowe pokrycie kanalizacyjne obszarów miejskich i aglomeracji, oraz właściwy nadzór nad ściekami dowożonymi. Niestety, nie udało się nam w pełni spełnić tych norm. Aktualny termin dostosowania się do dyrektywy Komisji Europejskiej przewidziany jest na 2027 rok. W 2020 roku, kiedy dołączyliśmy do tego sektora, byliśmy prawdopodobnie jedynym podmiotem, który wyraźnie zwracał uwagę na istniejące ogromne dysproporcje.

Warto zauważyć, że analiza, która je ujawniła, opierała się na danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS). Na początku jednak nie wywołała ona wielkiego zainteresowania. Później natomiast zaszły istotne zmiany. Polskę, razem z innymi czterema krajami Unii Europejskiej zgłoszono za naruszenie procedur i to sprawiło, że nasza dziedzina stała się jednym z kluczowych tematów. Mimo że dla kraju to było trudne doświadczenie, w naszej branży zaszły pozytywne zmiany.

Kolejnym istotnym wydarzeniem było pojawienie się najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli, który skoncentrował się na ściekach dowożonych do około 30 wybranych samorządów. Raport ten ujawnił poważne zaniedbania, potwierdzając tym samym istniejącą dysproporcję, o której wcześniej wspominaliśmy. W rezultacie zgłoszono skargę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, co było kolejnym głośnym tematem po sprawie Turowa i TSUE. Sprawa ta stała się istotnym tematem środowiskowym, narażając na napięcie społeczne, co w końcu doprowadziło do konkretnych zmian.

Wprowadzono nowelizacje dwóch kluczowych ustaw: ustawy prawa wodnego i ustawy czystościowej, które regulują gospodarkę ściekową na poziomie samorządów. Ponieważ to samorządy mają kontrolę nad obszarem ścieków dowożonych, dodatkowe wymogi zobowiązują do prowadzenia skrupulatnego nadzoru ścieków na poziomie lokalnym. To spowodowało znaczny nacisk na kontrolę szamb oraz przydomowych oczyszczalni ścieków, a także konieczność posiadania przez właścicieli gruntów legalnych dokumentów związanych z posiadaniem szamb. Również układ prawny, który pozwalał na nieprawidłowe postępowanie w obszarze gospodarki ściekowej, został poddany zmianom. Dotychczasowe praktyki, gdzie przewoźnicy bez odpowiednich dokumentów, nielegalnie pozostawiali ścieki w nieprzeznaczonych do tego miejscach, uległy regulacji.

Do tej pory cały proces odbywał się w analogowo. Przyjeżdżała szambiarka, pan zostawiał kwit albo i nie, a wszystko opłacane było gotówką. A ścieki najczęściej lądowały w terenie, w polu czy w lesie. Ktoś płacił za metr sześcienny ścieków powiedzmy 30 zł, a potem ten przewoźnik jechał do oczyszczalni i musiał zapłacić 10 zł za oddanie każdego metra. A zatem każdy metr, który nie dojechał do oczyszczania, był czystym zyskiem dla przedsiębiorcy.

Ścieki po prostu wyciekały…

Tak, ścieki wyciekały i wyciekają. Warto zwrócić uwagę na skalę problemu związanego z brakiem dostępu do kanalizacji. Dane Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że blisko 30% populacji Polski, czyli prawie 11 milionów osób, nie ma dostępu do kanalizacji.

Jak przedstawia się sytuacja w Europie czy w Stanach Zjednoczonych?

W Europie 15% ludności nie ma dostępu do kanalizacji, a w Stanach Zjednoczonych 25%, czyli sytuacja jest bardziej optymistyczna. Niemniej, globalny rynek ścieków utrzymuje się na znacznym poziomie, a sukcesywne zwiększanie ilości kanalizacji zatrzymało się kilka lat temu. Jest ogromne wyzwanie, które stawia przed nami pilną potrzebę regulacji i poprawy infrastruktury. To jest olbrzymia skala.

Wzrost ilości nieoczyszczonych ścieków zatrzymał się około roku 2019-2020, a faktycznie obserwujemy, że liczba tych szamb nie tylko nie maleje, ale nawet rośnie na naszym rynku. Ten trend wynika głównie z dużego rozproszenia w budownictwie, gdzie mamy możliwość wznoszenia domów na różnorodnych działkach – od rekreacyjnych po domy o powierzchni 35 i 70 metrów kwadratowych.

W praktyce oznacza to, że nowe budynki powstają w miejscach, gdzie infrastruktura kanalizacyjna jest ekonomicznie nieopłacalna. Widzimy to zarówno w obszarze działek rekreacyjnych, gdzie rośnie zapotrzebowanie na nowe domy, jak i na obrzeżach największych miast w Polsce, takich jak Poznań, Warszawa czy Wrocław. Powstają tam olbrzymie sypialnie z domkami, bliźniakami, domami jednorodzinnymi czy szeregówkami, które niestety często korzystają z szamb zamiast kanalizacji, z powodu trudności w budowie odpowiedniej infrastruktury kanalizacyjnej w dużych aglomeracjach. To jest istotny problem, który dotyka prawie 30% ludności, zwłaszcza w przypadku budynków mieszkalnych, gdzie aż 48% z nich nie jest podłączonych do kanalizacji. Zwalczanie tego nielegalnego procederu stanowi ogromne wyzwanie, które podejmujemy w sposób cyfrowy, starając się znaleźć skuteczne rozwiązania.

I wtedy wkraczacie z aplikacją.

Tak, wkraczamy na rynek. Nasze pojawienie się na rynku było potrzebą chwili. Na jednym z osiedli pod Poznaniem, konkretnie w Czapurach, gdzie znajdowało się tysiąc szamb, mieszkał mój wspólnik. Chciał wygodnie pozbyć się tego problemu – nie tylko zamówić usługę, ale także pamiętać o tym zamówieniu w odpowiednim czasie. Posiadanie szamba stanowi bowiem poważny problem, szczególnie gdy brakuje czujników, a zbiorniki mogą być umieszczone w trudno dostępnych miejscach, np. pod drogą. W rezultacie dochodziło do sytuacji, gdzie nagle, często w piątkowy czy sobotni wieczór, nie było możliwości skorzystania z prysznica, ponieważ zbiornik był przepełniony.

Oczywiście, zdajemy sobie sprawę z tego, że taka sytuacja nie jest jednostkowa. Wyobraź sobie osiedle z tysiącem zbiorników, na których codziennie kursują szambiarki. Poza ilością, w takich osiedlach panuje stale nieprzyjemny zapach. W związku z tym wpadliśmy na pomysł stworzenia prostej aplikacji, która monitorowałaby poziom szamba na podstawie poprzednich wywozów. Dzięki tej aplikacji moglibyśmy łatwo zamówić usługę u lokalnego przewoźnika. W zamyśle chcieliśmy stworzyć coś w rodzaju „Ubera dla Szamba”.

Chcieliśmy wprowadzić sprawdzony model na nowy rynek i zauważyliśmy, że koncepcja bardzo dobrze się rozwijała. Rozpoczęliśmy od jednego osiedla pod Poznaniem, gdzie w pewnym momencie 30% zamówień realizowanych było za pośrednictwem naszej aplikacji. Lokalni przewoźnicy zaczęli z nami współpracować, co skutkowało dynamicznym rozwojem w różnych obszarach aglomeracji poznańskiej. Mamy również wielu stałych klientów, którzy regularnie korzystają z naszej aplikacji, ponieważ jest ona prosta w obsłudze, działając na zasadzie podobnej do Ubera. Nie ma potrzeby dzwonienia czy rozmawiania – wszystko można załatwić elektronicznie, co sprawiło, że nasza aplikacja stała się strzałem w dziesiątkę dla osób, które miały problem z utrzymaniem szamba pod Poznaniem.

Jednak, jak to bywa w biznesie, po kilku miesiącach napotkaliśmy na trudności. Mimo że klienci końcowi chcieli korzystać z aplikacji, pojawiły się problemy z pozyskiwaniem kolejnych przewoźników. Wiele z nich nie było chętnych do włączania się do systemu, w którym widoczny był cały obrót ich wywozów w ciągu miesiąca. Możemy przypuszczać, że przewoźnicy obawiali się, że pełna ewidencja ich działań mogłaby ujawnić niski odsetek ścieków kierowanych do oczyszczalni czy stacji zlewnej – co oznaczałoby potencjalne konsekwencje związane z legalnością ich działań. To stanowiło poważny problem. Próba dostarczenia rozwiązań cyfrowych na rynek, gdzie kwestie związane z legalnością są niewyjaśnione nie jest łatwa. Oczywiście, część przewoźników współpracuje z nami, zwłaszcza ci, którzy związani są z zakładami komunalnymi, gdzie nie ma prywatnego zysku.

Jak wygląda współpraca z zakładami komunalnymi?

Okazała się naprawdę udana. W miarę rozwoju, zmieniliśmy nieco naszą ścieżkę i zaczęliśmy dogłębniej poznawać specyfikę tego rynku. Zakłady komunalne podzieliły się z nami wieloma potrzebami związanymi z funkcjonowaniem firm asenizacyjnych, zwłaszcza w kontekście raportowania i regulacji. W odpowiedzi na te potrzeby, zaczęliśmy rozwijać nowe funkcje, co pozwoliło nam szybko stworzyć system, pełniący rolę swoistego CRM dla firm asenizacyjnych. Ten system cieszył się popularnością przede wszystkim wśród zakładów komunalnych, chociaż część firm prywatnych również z niego korzysta.

Zaczęliśmy zastanawiać się, w jaki sposób można przekształcić ten rynek, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego problematyczną naturę związaną z legalnością. Zakłady komunalne skierowały nas w kierunku oczyszczalni, ponieważ często są z nimi często powiązane w ramach jednej gminy.

Okazało się, że ścieki kierowane do oczyszczalni naprawdę trafiają najpierw do tzw. stacji zlewnych. Są to niewielkie blaszane kontenery, zazwyczaj umieszczone przy oczyszczalniach, do których podjeżdża beczka, podłącza wąż, a następnie wprowadza informacje o pochodzeniu i rodzaju ścieków za pomocą klawiatury. To miejsce stało się dla nas ciekawym punktem do ewidencjonowania ścieków. Okazało się, że w całym kraju, ścieki od 11 milionów osób trafiają na zaledwie 2,5 tysiąca takich stacji zlewnych. To niewielka liczba, co świadczy o skali problemu. W związku z tym uznaliśmy, że stacje zlewne mogą stać się centralnym punktem, gdzie następuje rejestracja wszystkich ścieków.

Paczkomat dla ścieków

Rozpoczęliśmy rozwijanie oprogramowania, które miało integrować się ze stacjami zlewnymi. Wprowadziliśmy nakładki i routery przemysłowe, umożliwiając przesyłanie sygnału internetowego do tych kontenerów. Weszliśmy dosłownie w serce tego sterownika, co pozwoliło na śledzenie w czasie rzeczywistym, kto dostarcza ścieki i z jakiego miejsca. Wykorzystując tę informację opracowaliśmy coś, co często nazywam „paczkomatem dla ścieków”. Choć termin „paczkomat” jest teraz zastrzeżony przez Rafała Brzoskę, nasza idea opiera się na bardzo podobnej zasadzie.

Przystąpiliśmy do rozwijania rozwiązania w formie aplikacji mobilnej dla firm asenizacyjnych. Każdemu przedsiębiorcy dostarczyliśmy mobilną aplikację, która wymaga wprowadzenia danych dotyczących pochodzenia ścieków. Dopiero po wprowadzeniu wszystkich niezbędnych informacji, zgodnych z regulacjami prawnymi, stacja się otwiera. Podobnie jak w przypadku paczkomatu, gdzie musimy wprowadzić odpowiednie dane, aby system mógł zweryfikować naszą obecność i otworzyć przesyłkę. Wykorzystaliśmy to samo know-how.

Efektem tego było ogromne zainteresowanie oczyszczalniami ścieków, które wcześniej borykały się z poważnymi problemami. Dane wpisywane deklaratywnie na stacjach zlewnych, okazywały  się często nieprecyzyjne. Kierowcy umieszczali fikcyjne dane tylko po to, aby otworzyć stację i opróżnić beczki. W wyniku naszej innowacji, oczyszczalnie ścieków zyskały rzetelne informacje, co poprawiło skuteczność ich działania. W jednym z przypadków w Piotrkowie Trybunalskim, zauważyliśmy, że deklarowane dane roczne dotyczące jednego domu znacznie przekraczały normy. Domyślnie wybierany adres mieszkania wprowadzał w błąd, co prowadziło do kuriozalnych sytuacji, jak dowóz 2,5 tysiąca metrów rocznie z jednego domu podłączonego do kanalizacji. Czyli to jest jakaś, nie wiem, 20-30 razy tyle, ile norma by podawała. Co ciekawe, ten dom jest podłączony do kanalizacji.

To naprawdę podejrzane przekroczenie normy. Dlaczego tak się stało?

Kiedy zaczęliśmy analizować tą stację zlewną, okazało się dom w Piotrkowie na ulicy, która była pierwsza na alfabetycznej liście ulic i najczęścię to ona byłal wybierana oraz numer „1”. Czyli kiedy przyjeżdżała firma asenizacyjna, to za każdym razem podawała ten sam adres. Ta sytuacja pokazuje jak ten rynek wygląda… Brak dokładnych danych na stacjach zlewnych powodował, że oczyszczalnia nie jest w stanie zweryfikować czy faktycznie szambo z danego gospodarstwa zostało wywiezione i przywiezione do oczyszczalni. Dlatego myślę, że znaleźliśmy rozwiązanie – zaczęliśmy podłączać się do wszystkich bieżących stacji zlewnych. Okazało się to dość dużym wyzwaniem ze względu na kondycję tych 20-30 letnich systemów stacji. Potrzebowaliśmy stworzyć nowy system sterowania.

I udało się.

Stworzyliśmy innowacyjny system, który nazwaliśmy UZO (Urządzenie Zlewnia Online). Nasze urządzenie, UZO, to najnowszy sterownik podłączony do chmury danych. Montujemy nowoczesne szafy sterownicze na istniejących kontenerach lub stawiamy własne stacje zlewne, a każdy wozak, który przyjeżdża na stację zlewną, musi najpierw podać informacje o swoim położeniu z aplikacji. Odczytujemy dane GPS, aby zweryfikować, czy wozak faktycznie znajdował się w miejscu, które zadeklarował podczas odbioru ścieków.

Jest to szczególnie ważne, ponieważ zdarza się, że kierowcy wozaków podają błędne informacje w celu uniknięcia większych opłat. Dzięki naszemu sterownikowi, wszystkie ścieki są wysyłane do chmury danych i porównywane z ewidencją gminną. Jeżeli na danym obszarze istnieje przydomowa oczyszczalnia ścieków zamiast zwykłego szamba, a więc jednostka generująca większą gęstość osadu, nasz system automatycznie weryfikuje te informacje. W przypadku wprowadzenia nieprawidłowych danych, system alarmuje, a kierownik stacji zlewnej może podjąć odpowiednie działania, takie jak naliczenie dodatkowych opłat lub powiadomienie zainteresowanych osób o błędzie.

Często zdarzają się alerty?

W tym momencie nasze systemy obejmują ponad 60 oczyszczalni oraz ponad 120 samorządów. alertów jest bardzo dużo, zwłaszcza tych o przekroczeniu regulaminowego czasu na wywóz ścieków, jaki ustala gmina. Właściwie znakomita większość. Początkowo te dysproporcje w regularności wywozów weryfikowaliśmy je na podstawie Głównego Urzędu Statystycznego. Teraz w naszym zasięgu mamy ponad 260 tysięcy zbiorników, które nadzorujemy, co stanowi ponad 10% całości rynku. W Polsce jest ich mniej więcej 2,5 miliona.  

Niektóre alerty pokazują, że ścieki z danego szamba nie zostały w dłuższej perspektywie wywiezione. Dzięki ewidencji gminnej mamy informacje, co dociera do oczyszczalni. Widzimy więc, gdzie są szamba i które z nich są faktycznie wywożone.

Większość osób przekracza zalecane normy dotyczące częstotliwości wywozu ścieków, które zaleca się usuwać co najmniej raz na miesiąc. Warto zwrócić uwagę na dane zawarte w raporcie Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), które wskazują, że średnia ilość metrów sześciennych ścieków wywożonych rocznie wynosi jedynie 13 metrów sześciennych.

Aby pokazać tę dysproporcję, porównajmy tę ilość z rocznym zużyciem wody przez gospodarstwo domowe, wynoszącym około 150 metrów sześciennych. To wyraźnie ukazuje ogromną rozbieżność między ilością ścieków a ilością zużywanej wody. Warto przypomnieć, że kiedyś przyjmowano normę zużycia wody na poziomie 150 litrów na osobę dziennie, a obecnie ta wartość jest nieco niższa, oscylująca w okolicach stu litrów, ze względu na zmniejszone zużycie wody. Pomimo tych dostosowań normatywnych, różnice między ilością wody i ścieków pozostają znaczące.

Potrzeba systemowej zmiany.

To smutne, że społeczeństwo zaczyna interesować się takimi kwestiami dopiero w obliczu konkretnych incydentów, ponieważ ilość nielegalnie wywożonych ścieków rocznie jest porównywalna do połowy objętości Jeziora Śniardwy. To są ścieki wylewane się na terenach gmin czy osiedli.

Czy nastąpiła poprawa w tej kwestii?

Z pewnością zaszły pewne zmiany, ponieważ nowe regulacje prawnicze skłoniły samorządy do intensywnego monitorowania właścicieli nieruchomości. Obserwujemy zwiększoną liczbę kontroli, ale wciąż jest to niewystarczające. Aby skutecznie zaradzić tej sytuacji uważam, że potrzebujemy kompleksowych rozwiązań systemowych. A na pewno cyfryzacji. Bez narzędzi elektronicznych, bez połączenia danych z różnych miejsc nie ma możliwości pełnej kontroli. Dlatego połączyliśmy narzędzia cyfrowe z całym łańcuchem dostaw, czyli od momentu generowania ścieków w szambo, poprzez aplikację z GPS, oraz informacją kto przewozi te ścieki, a także gdzie i ile faktycznie trafia do oczyszczalni.

Niezwykle istotne jest tempo z jakim samorządy wdrażają tego rodzaju narzędzia. Mamy jeszcze przed sobą wiele pracy, ale wyraźnie widać, że temat staje się coraz bardziej atrakcyjny, także dla znaczących podmiotów. Rozpoczynamy instalację naszych urządzeń nie tylko na mniejszych, wiejskich oczyszczalniach ścieków, które borykają się z problemami związanymi ze szambami, ale zainteresowanie wykazują również duże miasta.

Czym motywowane jest zainteresowanie większych ośrodków miejskich?

Myślę, że przyczyną tego zainteresowania jest ogromny i atrakcyjny strumień przychodów, który powinien być kierowany do oczyszczalni oraz gmin. Po dokładnej analizie tego rynku ujawniła się wartość tego całego obrotu ściekami dowożonymi, która wynosi około 12 miliardów złotych rocznie.  Są to koszty utylizacji i wywozu ścieków od wszystkich Polaków, którzy nie mają dostępu do kanalizacji. Zakładamy, że 90% tego obrotu stanowi nielegalna działalność, co przekłada się na ogromne środki, które mogą być wykorzystane na rzecz oczyszczalni, zakładów komunalnych oraz legalnie funkcjonujących firm asenizacyjnych.

Mamy już konkretne przykłady, choćby wspomniany wcześniej Piotrków Trybunalski, świadome miasto, które zanim jeszcze zaczęły się zmiany prawne, przystąpiło do naszego systemu. Obecnie, po dwóch latach naszych działań kontrolnych w Piotrkowie, ilość odprowadzanych ścieków zwiększyła się o dodatkowe 50%. Oznacza to dodatkowe setki tysięcy złotych rocznie przychodu dla oczyszczalni. Inne oczyszczalnie już bacznie obserwują, ile mogą zyskać dodatkowo, a wiele podmiotów zdecydowało się na wprowadzenie naszych rozwiązań z myślą o zwiększeniu przychodów ze ścieków dowożonych. Oczywiście, przede wszystkim chodzi o poprawę sytuacji środowiskowej, ale w wielu przypadkach jest to również czysty biznes. W sytuacji, gdy oczyszczalnia ma zdolności do przerobienia dodatkowych ścieków. Nasze rozwiązania służą wyłącznie wspieraniu wzrostu ich przychodów.

W jednym z wywiadów zestawiłeś ze sobą niemal natychmiastowe odczucie smogu w powietrzu z niedostrzegalnym początkowo skutkiem nielegalnie wylewanych ścieków.

Tak, ścieki nazwałem cichym zabójcom, niematerialnym dla oka, jednak obecnym w wodach podziemnych. Przeprowadzamy badania wód podziemnych i wykrywamy w nich nawet obecność antybiotyków, co świadczy o długotrwałym przenikaniu substancji do środowiska. Znajomy porównał to do smogu, który widoczny jest tylko przez określony czas w ciągu roku. W przypadku ścieków mamy do czynienia z sytuacją gorszą, ponieważ jest to zjawisko obecne przez cały rok.

Smog, podobnie jak i nielegalne wywozy śmieci są zauważalne szybko, podczas gdy w przypadku ścieków często jest to utrudnione. Jednak coraz więcej słyszy się o nieprzyjemnych zapachach w różnych miejscach, takich jak oczka wodne, kurorty czy mazurskie jeziora. Różni włodarze zgłaszają problemy z unoszącym się zapachem nad wodą. Zaczynamy dochodzić do momentu społecznego braku akceptacji nielegalnego wylewania ścieków. Mimo że jeszcze trochę czasu nam pozostało, zbliżamy się do punktu, w którym społeczeństwo zacznie sprzeciwiać się temu procederowi, podobnie jak miało to miejsce w 2013 roku w przypadku śmieci, gdy prawo zostało gruntownie odregulowane.

Obserwujemy podobne zjawisko w przypadku smogu, gdzie kwestia ta stała się nieodłącznym elementem publicznej dyskusji. Dlatego sądzę, że niedługo może nastać moment rewolucji, gdzie uregulowania prawne dotyczące nielegalnego wylewania ścieków staną się znacznie bardziej rygorystyczne. Obecnie, utylizacja ścieków poza kanalizacją pozostaje jednym z ostatnich obszarów, który wymaga digitalizacji i nowoczesnych rozwiązań, aby wyjść z analogowego podejścia charakterystycznego dla średniowiecza.

Podobnie jak w przypadku innych dziedzin, takich jak woda, prąd czy gaz, możliwe jest skuteczne zastosowanie cyfryzacji w zarządzaniu i tym obszarem.

Jak sytuacja wygląda na obszarach wiejskich?

Na wsiach prawie wszyscy się znają. W takich miejscach nie zawsze jest skłonność do karania za nielegalny wywóz ścieków. Niemniej jednak, zdarzają się sytuacje, gdzie oczyszczalnie na wsiach są po prostu niewydolne. W przeszłości, gdy społeczność tolerowała samowolne wylewanie większości ścieków, oczyszczalnie te były wystarczające. Jednak teraz, gdy zwiększamy kontrolę okazuje się, że jednak nie. Władze lokalne muszą znaleźć środki finansowe na modernizację lub budowę nowych oczyszczalni, co stawia przed nimi wyzwanie finansowe.

Długo zastanawialiśmy się, jak zareagować na sytuację, gdy tradycyjne oczyszczalnie nie są już w stanie sprostać rosnącej ilości ścieków, a jednocześnie ludzie muszą gdzieś te ścieki dostarczać.

Mamy pozytywne doświadczenie z jednej z gmin, gdzie dokonaliśmy znaczącej cyfryzacji ilości ścieków dowożonych do oczyszczalni. Okazało się, że ilość i stężenie tych ładunków znacznie spadła w porównaniu do wcześniejszych danych. To spowodowało zwiększenie ilość ścieków jakie może oczyszczalnia przyjąć bez konieczności jej modernizacji.

Jakie wyzwanie mają przed sobą Ścieki Polskie?

Mamy pewne wyzwania, z którymi musimy się zmagać, zwłaszcza w porównaniu z nowo powstającymi firmami. Rynek, który do tej pory był bardzo niezrozumiały, zmienił się znacząco w ostatnich latach. Pamiętam, że kilka lat temu, dzwoniąc do samorządów z propozycją pomocy w gospodarce ściekowej, nie spotykaliśmy się z zainteresowaniem ani zrozumieniem. Obecnie niemal każda gmina jest świadoma konieczności podjęcia działań w tej dziedzinie. To świadczy o zmianie nastawienia w ciągu ostatnich kilku lat. Mimo trudności ze zrozumieniem i świadomością staramy się nadal specjalizować w wąskim obszarze. Celem jest realny wpływ naszych rozwiązań na środowisko, zarówno lokalnie, jak i za granicą. Warto zauważyć, że rynek ścieków dowożonych jest potencjalnie ogromny także poza granicami kraju, obejmując różne kraje i kontynenty. Ostatnio zaczynamy nawet otrzymywać sygnały z krajów arabskich.

Sytuacja ich przerosła?

Poszukują innowacyjnych rozwiązań dla gospodarki ściekowej w tej części Europy. Zauważamy, że takie budynki jak Burj Khalifa w Dubaju funkcjonują całkowicie na zasadzie szamb. W wielu miejscach, zwłaszcza w krajach zamożnych, takich jak Arabia Saudyjska i Emiraty Arabskie, intensyfikuje się potrzeba skutecznych narzędzi do gospodarki ściekowej. Te kraje, mimo bogactwa, borykają się z ogromnymi wyzwaniami związanymi z dostępem do czystej wody pitnej. Przykładowo w Singapurze stopień świadomości i zaawansowania ponownego użycia wody jest na tyle wysoki, że piwo czy wodę produkuje się ze ścieków.

Ta sytuacja ukazuje nam, że dbanie o wodę i jej maksymalne odzyskiwanie stanie się coraz ważniejsze. Przetworzone ścieki, poddane obróbce, mogą znaleźć zastosowanie nie tylko jako woda pitna, ale również mogą zostać przeznaczone do celów takich jak podlewanie. Przed nami z pewnością rewolucja w tym obszarze.

Popularyzacja tego tematu i społeczne uświadamianie to już konieczność?

Zdecydowanie. Podczas kongresu 3W intensywnie rozmawialiśmy nie tylko o odtwarzaniu wody z odpadów, ale także o ambitnym celu przekształcania odpadów w wartościowe produkty. Otrzymujemy z ścieków nie tylko odzysk wody, lecz również cenny osad pościekowy. Ten materiał, po odpowiednim przetworzeniu, staje się skutecznym nawozem i ulepszaczem gleby. Zastosowanie tych osadów do produkcji nawozów jest szczególnie obiecujące, zwłaszcza w kontekście obecnych problemów geopolitycznych związanych z dostępem do nawozów. Jest to doskonały sposób na wykorzystanie potencjału zamkniętego obiegu.

Współczesne firmy już eksperymentują z nowoczesnymi metodami utylizacji osadów pościekowych, takimi jak procesy spalania czy periolizy. Dzięki temu odzyskuje się nie tylko energia, lecz także substancje takie jak wodór, azot czy potas. Dążymy do tego, by przekształcać odpady w źródło wartości. Jeśli istnieją metody, które pozwalają odzyskać i jednocześnie generować zyski z przetwarzania ścieków, to na pewno wzrośnie świadomość konieczności ich racjonalnego zarządzania.

Jakie cele zaplanowaliście sobie na rok 2024?

Naszym celem jest rozszerzenie działalności w Polsce i intensywne wyjście poza granice kraju. Chcielibyśmy podjąć się działalność międzynarodową, a bliższe informacje na ten temat jeszcze ustalamy. Jednak z pewnością zależy nam na zwiększeniu bazy klientów oraz ustanawianiu nowych standardów. Chcemy również umocnić pozycję na rynku gospodarki ściekowej i poszerzać świadomość społeczeństwa w tym obszarze.

A zatem tego Wam życzę i dziękuję za rozmowę.

3W Startup Showdown – zwycięzcami konkursu Alpha Powders, Conspan Tech i Ścieki Polskie