Na zdjęciu: Michał Sadowski, Prezes Zarządu Brand24 SA | Zdjęcie dzięki uprzejmości infoShare
LiveChat wzorem dla Brand24
Podczas Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia, akcjonariusze podnieśli kapitał docelowy oraz zmienili statut spółki, zgodnie z praktykami najlepszych giełdowych graczy. Te dwa kroki mają przybliżyć Brand24, właścicieli narzędzia do monitoringu internetu, do debiutu na NewConnect. Michał Sadowski mówi, że wzoruje się na LiveChacie, jednym z polskich startupów, który od 2014 roku jest na giełdzie.
Przypomnijmy, że właściciele LiveChata od początku 2016 roku są akcjonariuszami Brand24. Nabyli oni 11,5% akcji spółki, a Mariusz Ciepły (CEO LiveChata) dołączył wtedy do Rady Nadzorczej Brand24 SA. Teraz przed spółką stoi decyzja o tym, kiedy zaplanują debiut na NewConnect. Celem jest pozyskanie finansowania na przyspieszenie ekspansji zagranicznej.
10-krotnie większy zwrot
– Z każdej wydanej na marketing złotówki mamy dziś 10-krotnie większy zwrot niż 2-3 lata temu. Chcemy optymalnie wykorzystać ten efekt i moment w rozwoju biznesu do podkręcenia tempa – mówi Sadowski. – Jako jeden z głównych akcjonariuszy mocno wierzymy dalszy wzrost wartości tego aktywa i docelowo widzielibyśmy spółkę jako kolejnego (…) debiutanta giełdowego z naszego portfela – dodaje Mikołaj Chruszczewski.
– Jestem pewien, że Brand24 spełnia wszelkie warunki, by podążać drogą sukcesu LiveChat’a – mówi Mikołaj Chruszczewski,członek zarządu funduszu inwestycyjnego Larq SA oraz członek rady nadzorczej Brand24. W podsumowaniu z ubiegłego roku działania Brand24 wynika, że przychody Brand24 wzrosły w 1Q 2016 o 88% rok do roku.
100% udziałów za 100 tys. złotych
Dane te pokazują, że Brand24 rośnie w szybkim tempie, co może odbić się pozytywnie na „małej giełdzie”. Wiarygodność podnoszą fundusze inwestycyjne, które nadal wspierają polską spółkę w ekspansji zagranicznej. Wśród nich znajdziemy: Larq, Inovo VC oraz Venture Incubator. Założyciele Brand24 (Michał Sadowski, Piotr Wierzejewski, Karol Wnukiewicz i Dawid Szymański) mogą być dumni z tego, gdzie ich spółka teraz się znajduje.
Niech żałują za to Ci, którzy nie chcieli kilka lat temu kupić 100% udziałów w Brand24. – W pewnym momencie, byliśmy już tak przyciśnięci finansowo, że jednemu z podmiotów proponowaliśmy przejęcie 100% udziałów w spółce – byleby tylko zapewnili nam jakiekolwiek wynagrodzenie. (…) Gdyby ktoś nam zaproponował nawet 100 tys. złotych za całą spółkę – wzięlibyśmy całując rączkę – wspomina Michał Sadowski.