Na zdjęciu: Garrett Camp, współzałożyciel Ubera | fot. by Joi Ito, flickr.com CC by 2.0
Założenia projektu
– Minęła właście dziewiąta rocznica pomysłu na Ubera, więc pomyślałem, że zainteresuję was, gdy udostępnię pierwszy pitch deck, który stworzyliśmy w 2008 roku – napisał na łamach Medium Garrett Camp, współzałożyciel spółki odpowiedzialnej za aplikację do podwózek. Przy tej okazji podziękował całemu zespołowi Ubera za obrócenie prostej idei w platformę, z której korzystają kierowcy i pasażerowie w 674 miastach na całym świecie.
Początkowo jednak pomysłodawcy przedsięwzięcia chcieli wystartować z projektem jedynie w dwóch miastach w Stanach Zjednoczonych: Nowym Jorku i San Francisco. Zakładali też, że wkrótce potem rozszerzą obszar działalności o Los Angeles, Chicago, Dallas, Houston oraz Pensylwanię, co miałoby pokryć 50 proc. rodzimego rynku.
Udziały na rynku podwózek
Przypuszczali, że w najlepszym przypadku będą generować roczny przychód na poziomie nieco miliarda dolarów, ale tak naprawdę liczyli na mniej. Realnym scenariuszem miało być zdobycie 5-procentowego udziału na rynku największych amerykańskich miast i roczne zyski na poziomie 20-30 milionów dolarów. Jeśli jednak miałoby się to nie powieść, zakładali, że w najgorszym przypadku będą mieć kilku kierowców i pasażerów.
Ponadto napisali w prezentacji, że Uber posłuży użytkownikom głównie, gdy będą chcieli dostać się do restauracji i baru albo wrócić z tych miejsc. Miał także usprawnić lokalny transport i ułatwić przemieszczanie się po mieście, szczególnie, gdyby miało się okazać, że u celu podróży nie ma parkingu. I faktycznie, zamawiamy podwózki między innymi w tych sytuacjach. Niemniej to nie wszystko, co dzisiaj Uber może nam zaoferować.
Dodatkowe usługi
Na obiad lub kolację wcale nie musimy jechać do lokalu gastronomicznego. Możemy przecież wezwać kuriera na rowerze, który taki posiłek przywiezie nam do domu albo biura. Jest to możliwe dzięki usłudze UberEATS dostępnej w Polsce od lutego. – Wybraliśmy Warszawę, ponieważ widzimy jak entuzjastycznie przyjmowany jest tu Uber. Nie bez znaczenia jest też fakt, że możemy pracować z najlepszymi lokalnymi restauracjami – powiedział przy tej okazji Krzysztof Radoszewski, CEO Uber EATS.
Ostatnio natomiast pomysłodawcy aplikacji do zamawiania podwózek zaczęli także oferować nam przeloty helikopterem. Mimo tego, wysokiej wyceny (69 miliardów dolarów) i miana „jednego z najgorętszych startupów”, Uber wciąż nie zarabia. Co więcej, notuje straty – w drugim kwartale wyniosły 635 milionów dolarów, a w minionym roku 3 miliardy dolarów. Ale to nic, skoro inwestorzy wciąż pompują kasę w spółkę.
Od 2010 roku Uber pozyskał mniej więcej 15 miliardów dolarów. Być może to dzięki powyższej prezentacji, być może pitch deck aplikacji chwycił inwestorów za portfele.