Co skłoniło Cię do zostania aniołem biznesu?
Wydaje mi się, że to pytanie jest źle sformułowane. Według mnie aniołem biznesu nie zostaje się z dnia na dzień. Trudno też jest wymienić konkretne wydarzenia lub cechy, które skłaniają do bycia aniołem biznesu. Moja pierwsza inwestycja miała miejsce ponad dwadzieścia lat temu, w firmę mojego brata. Wówczas nie nazywałem jej inwestycją anielską, choć patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, to taka była.
Inwestycje w formule anioła biznesu to często długi proces. Stąd trudno odpowiedzieć mi na pytanie – tak po prostu wyszło.
Jakie cechy uważasz za kluczowe dla sukcesu w roli anioła biznesu?
Według mnie, aby być aniołem biznesu, potrzebne są trzy podstawowe czynniki. Po pierwsze, posiadanie wolnych środków, czyli takich, które z założenia możemy stracić. Ich wysokość jest już mniej istotnym elementem – może to być zarówno 10 tys., 100 tys. czy kilka milionów. Inwestycje anielskie są inwestycjami bardzo wysokiego ryzyka.
Po drugie, posiadanie wiedzy, doświadczenia, kontaktów, którymi chcesz się dzielić z founderami firmy, w którą inwestujesz wolne środki. Ten element jest bardzo istotny, bo bez własnego doświadczenia biznesowego trudno jest być “dobrym” aniołem biznesu.
Kluczowa jest też umiejętność inspirowania founderów spółki, w którą zainwestowałeś. Chodzi o to, aby poza zainwestowanymi środkami, widzieli te wartości, które im dajesz. Tylko taka współpraca ma sens i może doprowadzić do sukcesu inwestycji.
W co dotychczas zainwestowałeś?
Dotychczas zainwestowałem w osiem startupów związanych z przemysłem czasu wolnego i edukacji, choć ostatnia moja inwestycja w Listny Cud nie jest związana z powyższymi branżami. Żadna z inwestycji nie zakończyła się jeszcze wyjściem, dwie z nich zostały już całkowicie zamknięte, bo nie odniosły sukcesu. Ich założyciele nie uzyskali kolejnej rundy finansowania.
Jakie kryteria są dla Ciebie najważniejsze przy wyborze startupów do inwestycji?
Nie mam jasno zdefiniowanych kryteriów. Inwestuję w przedsięwzięcia, które rozumiem oraz oceniam, że mają potencjał dużego wzrostu. Bardzo ważnym kryterium jest zespół – to klucz do sukcesu. Pomysł jest ważny, ale z doświadczenia wiem, że jego realizacja jest jeszcze bardziej istotna. Staram się też inwestować w większej, na przykład 2-3 osobowej grupie aniołów.
Jakie branże najbardziej Cię interesują i dlaczego?
Tak jak powiedziałem, inwestuję w projekty, które rozumiem i mogę ocenić. To podstawowe założenie. Z tego powodu nie inwestuje np. w biotechnologię, to dla mnie czarna magia. Ponieważ mam duże doświadczenie w branży medialnej (kiedyś przez ponad 16 lat budowałem startup o nazwie RMF), to interesuje mnie szeroko rozumiana branża czasu wolnego oraz reklamy. Tak jak wspomniałem, moja ostania inwestycja w Listny Cud nie ma nic wspólnego z tą branżą. Uznałem, że projekt jest ciekawy, a osoba, która za niego odpowiada, ma dużą determinację w jego realizacji. Lepiej czuję projekty z rynku B2C niż B2B, choć nie oznacza to, że wykluczam inwestycje w przedsięwzięcia z rynku B2B.
Jakie zmiany widzisz w ekosystemie startupowym w ostatnich latach?
W ostatnich latach, w związku z funduszami europejskimi, na polskim rynku pojawiło się dużo publicznych pieniędzy. Cały system funduszy BridgeAlfa finansowanych ze środków NCBR spowodował, że osoby, które otrzymały te środki, nie do końca potrafiły zainwestować je w odpowiedni sposób. Poza tym 1 mln na projekt, na stworzenie prototypu, to po pierwsze niewystarczające środki, a po drugie pomysł (nawet na poziomie prototypu) to dopiero pierwszy krok. Potem są potrzebne środki na sprawdzenie, czy rynek jest zainteresowany taką usługą lub produktem, a na to nie ma już środków. Founderzy, zamiast pracować nad, chociażby początkową komercjalizacją, muszą poszukiwać kolejnego finansowania. Często się to nie udaje.
Było też dużo środków w funduszach (również ze środków europejskich) zarządzanych przez PFR. Tu sytuacja wyglądało trochę lepiej, ale brakuje ciągłości w finansowaniu projektów na kolejnych etapach jego rozwoju.
Z moich obserwacji wynika, że najlepiej funkcjonują fundusze całkowicie prywatne, oparte o prywatne pieniądze. Tu decyzje zapadają bardzo pragmatycznie, a zarządzający funduszami bardzo wspierają i pomagają founderom w pozyskaniu kolejnych rund finansowania, co jest niezbędnym elementem rozwoju całego ekosystemu. Jako przykład mogę podać startup Autenti, gdzie nie jestem inwestorem, ale przewodniczącym Rady Nadzorczej. Z tej pozycji widzę, jak się rozwija.
Jakie są Twoje największe sukcesy i porażki jako anioła biznesu?
Nie wyszedłem jeszcze z żadnej inwestycji, więc trudno, abym mówił o sukcesie. Uważam, że takich na ten moment nie mam.
Natomiast największą porażką była inwestycja w portal e-lerningowy. Spółka i pomysł powstały w 2009 roku. Poza własnymi środkami pozyskaliśmy nawet dotację unijną. Stworzyliśmy narzędzie, które było bardzo zaawansowane technologicznie pod różnymi względami. Problem polegał na tym, że rynek zarówno biznesowy, jak i korepetycji nie były gotowy na takie rozwiązanie. Nikt nie chciał tworzyć treści (kursów, lekcji, testów itp.), a my zakładaliśmy, że jesteśmy platformą łączącą tych, którzy chcą wymieniać się swoją wiedzą z tymi, którzy jej potrzebują. Musieliśmy zamknąć przedsięwzięcie ze względów ekonomicznych w 2016 roku, gdyż jako market place w branży edukacyjno-szkoleniowej nie zarabialiśmy nawet na koszty stałe.
Na początku pandemii COVID-19 odebrałem mnóstwo telefonów z pytaniami, gdzie i jak można skorzystać z platformy, bo wiele osób o niej wiedziało. Nie udało się jednak reaktywować przedsięwzięcia z różnych względów. Tą inwestycje uważam za moja największą porażka jako anioła biznesu. Gdybyśmy zaczęli kilka lat później, nie wykluczam, że dziś byłaby to moja najlepsza inwestycja.
Czy możesz opowiedzieć o najbardziej udanym projekcie, w który zainwestowałeś?
W mojej ocenie udany projekt to taki, z którego inwestor wychodzi z dużym zyskiem z inwestycji. Na na ten moment jako anioł biznesu nie miałem takiego projektu. Najbardziej udanym projektem, którego byłem udziałowcem (ale nie w roli anioła biznesu) to RMF. Tam wraz z innymi udziałowcami przeszliśmy całą modelową drogę, jaką przechodzi startup. Nie byłem z nimi od samego początku (tj. od 1989 roku), ale brałem udział w pozyskaniu inwestora finansowego. Wówczas nie było jeszcze w Polsce funduszy inwestycyjnych. To było ponad 16 lat budowania startupu na polskim rynku medialnym.
Jakie zasoby (książki, kursy, mentorzy) polecasz przyszłym aniołom biznesu?
Bardzo zachęcam do przyłączenia się do Stowarzyszenia Aniołów Biznesu – Sterling Angels, którego jestem współzałożycielem, a obecnie również prezesem. Tam poza łączeniem inwestorów (aniołów biznesu) ze startupami, co miesiąc organizujemy panele edukacyjne. Poruszamy na nich różne kwestie związane z inwestycjami w roli anioła biznesu. Naszą misja jest promowanie tej z jednej strony ciekawej, ale z drugiej strony ryzykownej formy inwestowania.