internetowej. Przy jej projektowaniu i realizacji największą wagę przywiązuje się
oczywiście do aspektów wizualnych i funkcjonalnych. Niekiedy zapomina się natomiast
o kwestiach prawnych.
Zdjęcie główne artykułu pochodzi z pl.depositphotos.com
Może to mieć spore konsekwencje dla firmy, szczególnie jeśli realizacja strony zostanie zlecona zewnętrznemu wykonawcy. W takim przypadku startup jako zamawiający powinien zadbać o to, żeby w umowie znalazły się odpowiednie postanowienia dotyczące praw autorskich.
Błędnie zawarta umowa może doprowadzić do sytuacji, w której zamawiający nie będzie mógł wprowadzić na stronie żadnych zmian bez zgody firmy, która tę stronę wykonała. Taka sytuacja może być problematyczna, w przypadku gdyby startup w przyszłości niekoniecznie chciał współpracować z pierwotnym wykonawcą.
Ewentualne błędy w umowie mogą mieć znaczenie również przy poszukiwaniu inwestora, który zwykle weryfikuje, czy firma, w którą inwestuje posiada wszystkie niezbędne prawa własności intelektualnej. Poniżej przedstawione zostaną najważniejsze zagadnienia związane z autorskimi prawami majątkowymi, które powinna regulować umowa o wykonanie strony internetowej.
Jakie elementy strony www chroni prawo autorskie?
W przypadku strony internetowej wiele jej elementów stanowi utwory i podlega ochronie na podstawie prawa autorskiego. Utworami mogą być np. system zarządzania treścią (CMS), użyte zdjęcia i filmy oraz cały układ graficzny czyli layout. Umowa powinna więc precyzyjnie wskazywać jakie utwory wchodzą w skład realizowanej strony. Kwestia ta jest istotna z uwagi na potrzebę określenia, w jakiej części wykonawca przeniesie autorskie prawa majątkowe na startup, w jakiej udzieli mu jedynie licencji, a w jakiej nie dojdzie do żadnej dyspozycji.
Kiedy można przenieść prawa autorskie?
Jeżeli wykonawca faktycznie stworzył całą stronę na indywidualne zamówienie klienta, to nie ma przeszkód żeby przeniósł na niego całość praw autorskich do strony www. Warunkiem jest jednak to, że nie użył na stronie żadnych utworów cudzego autorstwa. Zamawiający musi pamiętać o tym, żeby, oprócz autorskich praw majątkowych, wykonawca przeniósł na niego tzw. prawo zezwalania na wykonywanie praw zależnych.
Nie wchodząc w szczegółowe kwestie prawne, trzeba tylko zaznaczyć, że bez tego prawa, startup nie będzie mógł w przyszłości wprowadzać zmian na swojej stronie internetowej bez zgody pierwotnego wykonawcy.
Kiedy trzeba ograniczyć się do licencji?
W większości przypadków będzie jednak tak, że tylko część strony została „napisana” od podstaw. Standardem jest przecież korzystanie z pewnych gotowych rozwiązań np. w zakresie skryptów czy CMS. Istnieją tutaj dwie typowe ścieżki działań wykonawców. Albo korzystają oni z rozwiązań, które są ich własnością, ale które wykorzystują u wielu swoich klientów, albo wykorzystują elementy dostępne na szeroko rozumianych otwartych licencjach.
W pierwszym przypadku, wykonawca po prostu nie będzie zainteresowany przeniesieniem praw na startup. Uniemożliwiłoby mu to korzystanie z tych rozwiązań w innych projektach. W takiej sytuacji zamawiający musi zadbać o uzyskanie odpowiedniej licencji, która jest jednak „słabszą” dyspozycją niż przeniesienie praw.
Dlatego trzeba wprowadzić mechanizmy zabezpieczające startup. Może to być np. zawarcie umowy licencji na czas określony bez możliwości wypowiedzenia, albo ustalenie, że dana licencja ma charakter wieczysty i jest niewypowiadalna. Choć ten ostatni rodzaj licencji budzi wśród prawników kontrowersje, to warto go rozważyć.
Drugi z omawianych przypadków zakłada wykorzystanie na stronie elementów objętych licencjami takimi jak MIT, GNU, czy Creative Commons. Również co do tych elementów przeniesienie praw autorskich nie wchodzi w grę, ponieważ wykonawca w ogóle ich nie posiada. Musi jednak znaleźć sposób na upoważnienie startupu do korzystania z tych elementów. Najprostsze rozwiązanie, czyli udzielenie sublicencji może być niekiedy niemożliwe (np. licencje CC wykluczają możliwość udzielania dalszych licencji).
W związku z tym rekomendujemy przejęcie koncepcji zakładającej, że w przypadku elementów dostępnych na zasadzie open content, to zamawiający staje się bezpośrednio stroną umowy licencyjnej – niezależnie od tego, czy dany element zostanie pobrany bezpośrednio przez zamawiającego, czy przez wykonawcę.
Warunkiem przyjęcia takiej koncepcji jest jednak to, że warunki danej licencji nie zawierają w tym zakresie żadnych ograniczeń. Szczególną uwagę trzeba zwrócić na licencje stockowe. Część tego rodzaju serwisów przewiduje bowiem pewne ograniczenia, co do używania materiałów na potrzeby realizacji projektów dla klientów i wymaga wykupienia droższych licencji. Startup powinien więc sprawdzić, czy wykonawca wykupił prawidłową licencję stockową.
Jak zawrzeć dobrą umowę?
Jak widać, w przypadku umów o wykonanie strony internetowej, pojawia się wiele zagrożeń dla startupu związanych z prawami autorskimi. Aby wyeliminować potencjalne problemy trzeba koniecznie dokładnie ustalić m.in. jak będzie realizowana strona i z jakich elementów skorzysta wykonawca. Ustalenia te powinny zostać zamieszczone w umowie i znaleźć odzwierciedlenie w postanowieniach dotyczących przeniesienia praw i udzielenia licencji.
–
Karol Wątrobiński
Radca prawny specjalizujący się w prawie autorskim, prawie własności przemysłowej oraz IT. Doradza startupom w kwestiach związanych z własnością intelektualną oraz ochroną danych osobowych. Przygotowuje i negocjuje umowy dotyczące praw autorskich, znaków towarowych i patentów. Reprezentuje klientów w razie sporów z kontrahentami. Współpracuje z kancelarią Bukowski i Wspólnicy i jest współtwórcą serwisu Wokół Prawa Własności Intelektualnej.