fot. pexels.com
Zmiany
Rzeczpospolita pisze, że z początkiem drugiego kwartału 2018 roku mają wejść w życie przepisy, które zniosą dotychczasowy limit 100 tysięcy euro, jakie spółki akcyjne mogły pozyskiwać w ramach crowdfundingu udziałowego. – Takie stosunkowo niewielkie emisje to coraz popularniejszy sposób pozyskiwania inwestorów i jeden z napędów rynku startupów w Wielkiej Brytanii. W Polsce jednak on wciąż raczkuje – czytamy w artykule.
Ministerstwo Finansów zamierza to jednak zmienić i szykuje przepisy, które zwiększą dotychczasowy limit do miliona euro. Dzięki temu, startupy sprzedające swoje udziały, nie będą musiały przechodzi przez skomplikowane procedury Komisji Nadzoru Finansowego. Rzeczpospolita wyjaśnia, że „zmiany to efekt regulacji unijnych, które kraje członkowskie muszą wdrożyć do lutego 2019 roku”. Resort nie zamierza jednak zwlekać tak długo.
Organizacja kampanii
– Crowdfunding to długi proces. Koronny etap, podczas którego dokonywane są wpłaty na akcje spółki to już sam finał, który musi być poprzedzony całą masą przygotowań. Jestem po zamknięciu z sukcesem emisji dla iniJOB na platformie Beesfund.com – pisze Bartosz Michałek, CEO iniJOB.com. Przedsiębiorca wyjaśnia, że zebrał 400 tysięcy złotych i że wydał na przygotowania nieco ponad 64 tysiące złotych, czyli ponad 16% zebranej kwoty.
Sugeruje, że jeśli myślisz o tej formie finansowanie startupu, powinieneś się za nią zabrać jeszcze przed uruchomieniem firmy. Głównie dlatego, że przygotowania do zbiórki to wieloetapowy proces. Po pierwsze, trzeba przygotować pomysł (przedsiębiorcy zajęło to 10 miesięcy), potem przedstawić pomysł przedstawicielom platformy crowdfundingowej, zabrać się za formalności, zgromadzić materiały merytoryczne i przygotować materiały promocyjne. Na końcu pozostaje tylko ruszyć ze zbiórką.
Więcej szczegółów poznasz, czytając artykuł pt. „Wydałem 60 tys. złotych, żeby pozyskać 400 tys. złotych. Ile kosztuje crowdfunding udziałowy?”.