Z Berlina przez Warszawę do Nowego Jorku. Moja droga jako founderki Levelly.ai

Dodane:

Barbara Stolorz Barbara Stolorz

Z Berlina przez Warszawę do Nowego Jorku. Moja droga jako founderki Levelly.ai

Udostępnij:

Pomysł na Levelly.ai pojawił się w Berlinie. To miasto zawsze przyciągało mnie swoim kosmopolityzmem i niekończącą się energią. W Berlinie, w zatłoczonych coworkach i kawiarniach pełnych młodych przedsiębiorców, łatwo uwierzyć, że technologia może zmieniać świat. Właśnie tam, słuchając historii innych founderów, po raz pierwszy pomyślałam, że chcę stworzyć własny produkt.

Z czasem zdecydowałam się przenieść rozwój Levelly.ai do Warszawy. Polska ma ogromny potencjał technologiczny i coraz więcej inicjatyw wspierających młode firmy, zwłaszcza te prowadzone przez kobiety. Tutaj znalazłam zarówno świetnych specjalistów, jak i dostęp do funduszy unijnych, które pozwoliły mi sfinansować część naszych prac badawczo-rozwojowych. W Berlinie byłoby to trudniejsze — i znacznie droższe.

A teraz nasze kroki kierujemy do Nowego Jorku. Jesteśmy zespołem, który lubi podróżować i szukać nowych dróg. Przemieszczanie się między miastami, kulturami i rynkami to dla nas naturalny sposób na rozwój. Pierwsze linie kodu Levelly.ai powstały w Austin w Teksasie, ale nasze pomysły rodziły się w Berlinie, rozwijały w Warszawie, a teraz chcemy je realizować w Nowym Jorku. Ta mieszanka doświadczeń sprawia, że od początku myślimy o Levelly.ai globalnie.

Berlin, Warszawa, Nowy Jork — trzy różne światy

Każde z tych miast nauczyło mnie czegoś innego.

Berlin to miejsce, gdzie każdy może spróbować swoich sił. Tam liczy się odwaga w myśleniu i eksperymentowanie. Ludzie są otwarci, a międzynarodowe środowisko daje poczucie, że świat stoi otworem. Warszawa jest bardziej pragmatyczna. Tu liczy się konkret i szybkie efekty. Koszty prowadzenia biznesu są niższe niż w Berlinie, a dostęp do świetnych specjalistów w IT i analizie danych robi ogromną różnicę. Polska ma też ogromny atut w postaci funduszy unijnych oraz coraz więcej inicjatyw wspierających innowacje.

Nowy Jork to zupełnie inna historia. To miasto nie śpi i żyje biznesem 24 godziny na dobę. Tutaj liczy się tempo, skala i pewność siebie. Działa tu ponad 25 tysięcy firm technologicznych, a konkurencja jest ogromna. Ale właśnie ta intensywność sprawia, że wiele osób marzy o wejściu na ten rynek — tak jak ja.

STEP USA — mały krok, który otwiera wielkie drzwi

Chociaż Nowy Jork jest ogromnym wyzwaniem, pierwszym realnym krokiem w stronę USA był dla mnie udział w STEP USA Female Founder Program, organizowanym przez Niemiecko-Amerykańską Izbę Handlową. Ten program dał mi szansę poznać, jak funkcjonuje amerykański ekosystem startupowy, od prawa i podatków, po sposób myślenia inwestorów. To były intensywne dni spotkań, rozmów z praktykami biznesu i pitchowania przed osobami, które na co dzień decydują o wielomilionowych inwestycjach. STEP USA otworzył dla nas drzwi do kontaktów, które wcześniej wydawały się nieosiągalne. To był mały krok, ale wielka przepustka, by realnie myśleć o USA.

HR Tech — mój świat i moje wyzwania

Od początku wiedziałam, że chcę połączyć HR z danymi i sztuczną inteligencją. W Europie wciąż wiele firm pracuje w Excelu, podczas gdy w USA rynek HR Tech jest kilka kroków dalej i wart miliardy dolarów (Grand View Research, 2023).

Levelly.ai powstało właśnie po to, by firmy mogły szybko analizować dane o wynagrodzeniach i podejmować decyzje, które wcześniej zajmowały miesiące pracy konsultantów. W USA to naturalne, że technologia ma pomagać w zarządzaniu ludźmi. W Europie wciąż muszę czasem tłumaczyć, że AI w HR to nie science fiction, tylko realna oszczędność czasu i pieniędzy.

Firma w USA — łatwa na papierze, trudna w praktyce

W Europie często słyszę: „załóż firmę w Stanach, to proste.” I faktycznie, formalnie jest to łatwiejsze niż w Polsce czy w Niemczech. Wystarczy kilkaset dolarów, adres w stanie Delaware, kilka dokumentów — i firma istnieje. Ale to dopiero początek. Prawdziwe wyzwania zaczynają się wtedy, gdy trzeba działać na rynku. W USA prawo pracy jest zupełnie inne, a ryzyko pozwów i wysokie koszty pozyskania klientów potrafią być zabójcze dla młodej firmy.

Amerykański kapitał — wielkie możliwości, wielkie oczekiwania

To, co przyciąga startupy do USA, to dostęp do ogromnego kapitału. W Nowym Jorku fundusze inwestują kwoty, o których w Europie często możemy tylko marzyć. Średnie rundy seedowe sięgają kilku milionów dolarów, podczas gdy u nas często zamykają się na kilkuset tysiącach euro. Ale te pieniądze mają swoją cenę. Rozmawiałam o tym z wieloma founderami, których poznałam w Nowym Jorku. Wszyscy mówili to samo — tu liczą się liczby, fakty i twarde dane.

W Europie można jeszcze przekonać inwestora wizją. W Stanach to nie wystarcza. Tutaj każdy pitch musi być okraszony mocnym storytellingiem, pewnością siebie i wielką wizją przyszłości. To musi być historia, w której widać, że twój produkt zmieni świat — albo przynajmniej jakąś jego część.

Amerykańscy inwestorzy oczekują, że jako founderka nie tylko będę znać swój produkt i liczby, ale też potrafię sprzedać go z rozmachem. To trochę sztuka wielkich gestów, w której my, Europejczycy, nie zawsze czujemy się swobodnie. U nas wciąż często obowiązuje zasada „pokory” i „skromności”. Tymczasem w USA muszę umieć mówić o swoim biznesie odważnie, nawet jeśli oznacza to wyjście ze strefy komfortu.

Największe wyzwanie? Zdobyć klientów

Największym wyzwaniem w wejściu na amerykański rynek nie jest wcale prawo, koszty czy konkurencja. Najtrudniejsze jest zdobycie pierwszych klientów. Rynek jest ogromny, ale koszt pozyskania klienta potrafi być kilkakrotnie wyższy niż w Europie. Konkurencja jest globalna i agresywna, a sukces wymaga nie tylko świetnego produktu, ale też obecności na miejscu, budowania relacji i zrozumienia lokalnych niuansów.

Na papierze wszystko wygląda łatwo — mam spółkę w Delaware, konto w amerykańskim banku, piękny pitch deck. Ale prawdziwy sprawdzian zaczyna się dopiero wtedy, gdy trzeba przekonać pierwszą firmę, żeby zaufała właśnie nam.

Moja droga przed Levelly.ai

Dla mnie droga Levelly.ai z Berlina, przez Warszawę, do Nowego Jorku to nie tylko zmiana adresu firmy. To lekcja o tym, jak różne są rynki, mentalność ludzi i oczekiwania inwestorów. Chcę budować firmę, która będzie działać globalnie. Wierzę, że w Polsce mamy ogromny potencjał, innowacyjne pomysły i coraz więcej wsparcia. Ale wiem też, że bez obecności w USA nie przebijemy się na skalę światową. Według Grand View Research, rynek HR Tech ma urosnąć globalnie do ponad 81 miliardów dolarów do 2030 roku. To pokazuje, jak wielka przyszłość stoi przed firmami takimi jak Levelly.ai. Ale też jak wymagający jest to rynek — potrzeba odwagi, kapitału i ogromnej pracy, żeby się na nim utrzymać.

Rozmawiając w Nowym Jorku z innymi founderami, słyszałam historie spektakularnych sukcesów, ale też bolesnych porażek. Wszyscy mówili jedno: w USA nie ma drogi na skróty. Trzeba być przygotowaną, odważną i gotową do nauki każdego dnia. I choć droga jest trudna, wierzę, że warto ją przejść. Bo w Nowym Jorku — mimo wszystkich wyzwań — wciąż bije serce światowego biznesu.

A ja chcę być jego częścią.