Czeka nas cenzura internetu? Sejmowa komisja cyfryzacji przyjęła część poprawek opozycji do ustawy wdrażającej DSA

Dodane:

MamStartup logo Mam Startup

Czeka nas cenzura internetu? Sejmowa komisja cyfryzacji przyjęła część poprawek opozycji do ustawy wdrażającej DSA

Udostępnij:

Sejmowa komisja cyfryzacji przyjęła część poprawek opozycji do ustawy wdrażającej unijny akt o usługach cyfrowych (DSA). Choć najostrzejsze propozycje PiS i Konfederacji odrzucono, to trwa spór o to, czy nowe przepisy zwiększą bezpieczeństwo w sieci, czy otworzą furtkę do nadużyć.

Cenzura czy większe bezpieczeństwo w sieci?

Rządowy projekt ma umożliwić stosowanie w Polsce unijnego aktu o usługach cyfrowych (DSA), którego celem jest m.in. walka z nielegalnymi treściami, większa transparentność platform i ochrona użytkowników. Jak zauważa portal WNP, najwięcej kontrowersji budzą jednak przepisy pozwalające prezesowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej – a w zakresie materiałów wideo także KRRiT – nakazywać blokowanie publikacji w internecie.

Jak czytamy w portalu, procedura ta ma dotyczyć tylko treści uznanych w ustawie za nielegalne, takich jak groźby czy nękanie motywowane rasą, narodowością, wyznaniem lub poglądami politycznymi.

PiS i Konfederacja chciały usunięcia całego rozdziału o blokowaniu treści, argumentując, że nowe przepisy mogą prowadzić do politycznej cenzury. Poprawki jednak przepadły, a procedura blokowania pozostaje w projekcie, pisze WNP.

Przyjęto natomiast zmiany, zaproponowane przez PiS, ograniczające ryzyko upolitycznienia decyzji UKE i KRRiT. Osoby odpowiedzialne za blokowanie treści nie będą mogły należeć do partii politycznych ani manifestować swoich poglądów, czy też „prowadzić działalności publicznej niedającej się pogodzić z zasadami szczególnej bezstronności, rzetelności i respektowania politycznej neutralności” – pisze WNP.

Posłowie zgodzili się też odebrać tzw. zaufanym podmiotom sygnalizującym (np. organizacje społeczne) możliwość składania bezpośrednich wniosków do prezesa UKE o blokadę treści. Jak podkreślił wiceminister Standerski, takie organizacje nadal będą mogły zgłaszać nielegalne materiały, ale na tych samych zasadach co zwykli użytkownicy – najpierw przez platformę internetową, czytamy w portalu.

Kompromisy i odrzucone postulaty

Jak zauważa WNP, z inicjatywy Konfederacji wydłużono z 24 godzin do trzech dni czas na przekazanie przez dostawcę usług pośrednich dowodów do UKE, dotyczących kwestionowanych treści. Podczas posiedzenia sejmowego, poseł Bartłomiej Pejo argumentował, że 24-godzinny termin zmuszałby platformy do kosztownych, całodobowych dyżurów, także w weekendy, co zwiększałoby ryzyko błędów.

Przyjęto także dwie inne poprawki zgłoszone przez opozycję – obowiązek publikowania decyzji o blokowaniu na stronie UKE oraz ograniczenie nadawania decyzjom rygoru natychmiastowej wykonalności. Teraz będzie to możliwe tylko ze względu na skalę potencjalnej szkody lub interes społeczny – wykreślono przesłankę „szczególnie ważnego interesu strony”, pisze WNP.

Nie przeszła natomiast jedna z kluczowych dla PiS zmian — przekazanie decyzji o blokowaniu treści sądom powszechnym. Pozostaje jedynie możliwość odwołania się do sądu od decyzji prezesa UKE.

Projekt przyjęty przez komisję trafi teraz na drugie czytanie w Sejmie. Jak zauważa portal, do wejścia w życie potrzebuje jednak jeszcze podpisu prezydenta, który otwarcie krytykuje regulację. Karol Nawrocki ostrzegł, że rząd „pod pozorem walki z nielegalnymi treściami” może ograniczać wolność słowa i zapowiedział, że „nie pozwoli na polityczną cenzurę w internecie”.

Czytaj również: