Narzędzie AI walczące z łysieniem
Założyciel MyHair AI, przedsiębiorca z Francji, zainspirował się własnym doświadczeniem: początkowo usłyszał od fryzjera, że „trochę mu włosów ubywa”, po czym — jak sam przyznaje — kupił pierwszy lepszy szampon. Okazało się jednak, że to nie łysienie, a nadinterpretacja. Stąd pomysł: wykorzystać AI, aby dać realną diagnostykę. W praktyce wygląda to tak:
- użytkownik robi zdjęcia skóry głowy i włosów — najlepiej z różnych kątów;
- AI analizuje fotografie, szacuje gęstość włosów, wykrywa wczesne objawy przerzedzenia lub łysienia;
- przy kolejnych skanach aplikacja monitoruje zmiany w czasie — dzięki temu łatwiej zauważyć, czy włosy wypadają, wolniej się odnawiają lub przerzedzają;
- na podstawie analizy aplikacja może zasugerować produkty pielęgnacyjne lub skierować do zweryfikowanych klinik albo specjalistów, ograniczając ryzyko trafienia na podejrzane oferty.
Innymi słowy: MyHair AI chce być czymś więcej niż tylko lusterkiem — ma być pierwszym, wstępnym „skanerem” stanu włosów, zanim sięgniesz po suplementy, kosmetyki lub… desperackie metody.
Warto stawiać (na) włosy?
Rynek produktów i usług przeciwdziałających łysieniu jest ogromny, ale pełen chaosu — od niesprawdzonych „cudownych” preparatów po kliniki oferujące drogie terapie z niezbyt przejrzystymi wynikami. Jak piszą eksperci, to „brudna” branża z dużą ilością dezinformacji i niską weryfikowalnością efektów. Tymczasem nowoczesne technologie — w tym AI i machine learning — zaczynają oferować bardziej obiektywne i mierzalne podejście. Na tym tle MyHair AI to przykład rozwiązania, które łączy:
- komputeryzowaną analizę zdjęć zamiast subiektywnych ocen,
- możliwość monitoringu w czasie,
- transparentność i — docelowo — dostęp do rzetelnych klinik lub produktów.
Co więcej — podobne projekty rosną w siłę. W branży medycznej i kosmetycznej pojawiają się coraz nowocześniejsze metody: od terapii genowych, przez terapie z użyciem egzosomów, po testy nad lekami takimi jak PP405 — topikalny preparat, który właśnie przechodzi testy kliniczne i ma szansę zrewolucjonizować leczenie łysienia androgenowego.
W tym kontekście, narzędzia takie jak MyHair AI mogą pełnić rolę „pierwszej linii obrony” — dając użytkownikowi jasny obraz stanu włosów i pozwalając lepiej przygotować się do decyzji o terapii.
Oczywiście — ważna uwaga: jak z wieloma nowościami — nie wszystko jest czarno-białe. MyHair AI nie jest klinicznym narzędziem medycznym. Aplikacja daje wizualne i analityczne wskazówki, ale jeśli zauważysz poważne przerzedzenie włosów albo nagły wzrost wypadania — zawsze warto skonsultować się ze specjalistą. Poza tym: wyniki analizy zależą od jakości zdjęć — a to z kolei od oświetlenia, kąta, higieny skóry głowy i wielu innych czynników. AI może pomóc, ale jej osąd może być obarczony błędem, zwłaszcza na wczesnym etapie.