Startupy zakładane przez kobiety pozyskują mniej kapitału niż startupy należące do mężczyzn

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Udostępnij:

Kobiety na ogół zarabiają mniej niż mężczyźni – to już wiemy. Ale jak to jest ze startupami prowadzonymi przez panie: czy pozyskują od inwestorów tyle samo kapitału co podmioty zakładane przez mężczyzny? Okazuje się, że nie.

fot. unsplash.com

Boston Consulting Group doszedł do takich wniosków, przyglądając się danym zebranym w ciągu pięciu lat przez sieć akceleratorów MassChallenge. Okazuje się, że w tym czasie zrealizowano łącznie 350 inwestycji w startupy z czego 258 stanowiły transakcje z udziałem firm, których założycielami są mężczyźni. Resztę inwestycji przeprowadzono we współpracy z podmiotami, których współzałożycielkami są kobiety.

Kwoty inwestycji

Jednak mniejsze zainteresowanie inwestorów biznesem prowadzonym przez kobiety nie jest jedynym wnioskiem jaki wyciągnęli analitycy z BCG. Zauważyli także, że rundy finansowania zamykane z udziałem kobiet opiewały na niższe kwoty niż w przypadku mężczyzn. Paniom średnio przypadło 935 tysięcy dolarów, czyli o ponad połowę mniej niż panom, którzy w tym samym czasie zgarniali średnio 2,1 miliona dolarów.

Inaczej natomiast przedstawiają się wyniki finansowe spółek, których założycielkami są kobiety. Okazuje się bowiem, że panie na przestrzeni pięciu lat wygenerowały o 10 proc. większe obroty niż panowie. Według Boston Consulting Group, lepiej więc inwestować w podmioty zakładane lub przynajmniej współtworzone przez kobiety, bo można liczyć, że z czasem będą uzyskiwać lepsze wyniki finansowe, a co za tym idzie, inwestycja się zwróci.

Nie poddała się

Jedną z pań, która przekonała się na własnej skórze jak ciężko jest pozyskać inwestora (niekoniecznie z powodu płci) jest Kathryn Minshew, prezes The Muse. Do niedawna to ona ganiała za inwestorami, prosiła o spotkanie i umawiała się w terminie, który zawsze odpowiadał inwestorom. Po czasie okazało się, że nie jest to skuteczna strategia, więc zaradna pani prezes zmieniła podejście. Teraz zamiast być „na zawołanie”, organizuje spotkania w ściśle określonym czasie, odpowiadającym obu stronom.

Wyznacza zwykle trwające trzy tygodnie sesje, w których jest dostępną dla potencjalnych inwestorów. Oczywiście nadal zdarza się, że rozmówca nie ma w tym terminie czasu na spotkanie, więc wtedy Minshew odpowiada, że musi odbyć wszystkie wstępne spotkanie przed dniem X. Może jednak przesunąć ten termin o kilka dni, ale wcześniej prosi inwestora o potwierdzenie swojej obecności. Część osób zgadza się, a część nie.

Fikcyjny wspólnik

Według Minshew, ta druga połowa najpewniej i tak nie wsparłaby jej startupu. Nie ma więc czego żałować i należy próbować dalej – sama wielokrotnie próbowała, a odmówiono jej aż 148 razy. Penelope Gazin i Kate Dwyer, założycielki sklepu internetowego Witchsy, spotkały się z innym problemem. Początkowo nikt nie traktował ich poważnie, ponoć przez to, że są kobietami. Stworzyły więc Keitha Manna, fikcyjnego wspólnika, i co ciekawe, zaraz po tym zniknął problem z brakiem odpowiedzi na maile.

– Wcześniej całymi dniami czekałam na odpowiedź, Keith natomiast nie dość, że je uzyskiwał, to był także pytany czy czegoś jeszcze mu potrzeba albo czy można mu w czymś jeszcze pomóc – mówi w rozmowie z Fast Company Kate Dwyer. „Zatrudnienie” fikcyjnego wspólnika było na tyle ważnym wydarzeniem w historii firmy, że dzięki niemu spółka sprzedała w pierwszym roku działalność produkty o łącznej wartości 200 tysięcy dolarów. Potem Keitha Manna poszedł w odstawkę, a panie radzą sobie bez jego pomocy.