Jakiś czas temu zauważyliśmy, że prawie każdy startup ma przepis na usprawnienie życia i rozwiązanie problemów swoich użytkowników. Natomiast prozaiczny problem jedzenia oraz tego czym się żywimy na co dzień jest bardzo często po prostu „przemilczany”. I nie mówimy tutaj o braku startupów związanych z odżywianiem i dietą, bo takich jest dosyć dużo, lecz o tym, co tak naprawdę jemy.
Zapewne jest to po części związane z pokutującym stereotypem, że jedyną „technologią” w kuchni jest energia elektryczna zasilająca piekarnik. Tak czy inaczej, aby nie podtrzymywać stereotypów chcielibyśmy zwrócić Waszą uwagę na książkę, która naszym subiektywnym zdaniem doskonale trafia w target naszych czytelników, a po zapoznaniu się z nią nie jednemu startupowcowi poprawi jakość codziennie spożywanych posiłków.
Zastanawialiśmy się wspólnie ilu z Was kiedykolwiek miało w rękach jakąś książkę kucharską. Wszystkich tych, którzy używali jej jako podkładki, przycisku do papieru lub dekoracji własnoręcznie powieszonej półki na ścianie, musimy zmartwić – chodzi nam jedynie o takie przypadki, gdy faktycznie potrzebowaliśmy jej w tym celu, dla którego została napisana, czyli albo poszukiwań inspiracji do wykonania w nowy, niekonwencjonalny sposób czegoś, co już umiemy lub szukania informacji, które pozwolą nam zrobić cokolwiek, co utrzyma nas przy życiu i nie pozwoli umrzeć z głodu podczas ciężkiej pracy.
Tak więc, aby nie odbiegać zbytnio od tematu wiemy już, że istnieją książki kucharskie, wiemy do czego służą tylko nie zawsze wiemy jak z nich korzystać, a przede wszystkim jak ciąg znaków i liter przekształcić w logiczną całość, którą można zmieścić na talerzu i zjeść. Pół biedy, jeśli poza samym kodem w książce podane są wizualizacje poszczególnych kroków kodowania, wówczas genialność naszego mózgu pozwoli porównać efekty poszczególnych etapów na obrazku z tymi w naszym garnku, misce lub talerzu. Jak nie ma obrazków jest już znacznie gorzej.
Jak zatem przekonać się, że to co robimy ma sens i prowadzi nas do określonego celu? Jak znaleźć logikę w poszczególnych krokach, jak wyjaśnić dlaczego z białego nagle robi się czarne, czy w jaki sposób coś, co miało objętość naszej pięści, w ciągu kilkunastu minut urosło sześciokrotnie? I najważniejsze, jak nie zniechęcić się do gotowania zanim tak naprawdę zaczniemy? To najprawdopodobniej jest najczęstsza bariera do pokonania jeszcze przed przekroczeniem progu kuchni (pomijamy oczywiście czysto ludzkie i tak często towarzyszące nam lenistwo).
Wydana w ubiegłym roku książka „Gotowanie dla Geeków” autorstwa Jeffa Pottera, informatyka i kucharza, którą mieliśmy okazję przestudiować dzięki uprzejmości Wydawnictwa Helion zainteresowała nas na tyle, by z czystym sumieniem ją Wam polecić.
Nie znajdziemy w niej przepisów czasami trudnych nawet do przeczytania, zniechęcających nie tylko do gotowania, ale i w ogóle do podejmowania jakichkolwiek prób zbliżenia się do kuchni.
Od pierwszych stron znajdziemy w niej paletę ciekawych wyjaśnień reakcji chemicznych jakie zachodzą w produktach żywnościowych podczas gotowania, cenne wskazówki jak skalibrować domowy piekarnik, by wypiekana w nim pizza nie różniła się od tej serwowanej w pizzerii, czy jak gotować przy minimalnym wykorzystaniu naczyń – efekt – mało zmywania!
„Gotowanie dla Geeków” to skarbnica przystępnie przekazanej wiedzy nie tylko na temat prawidłowych proporcji składników ciasta na naleśniki, to przede wszystkim odpowiedź na najczęściej zadawane w kuchni pytanie „co, z czym i na jak długo?”. Wszak w gotowaniu przecież nie chodzi o to, aby coś przypadkiem było smaczne. Chodzi o to, by wiedzieć co i jak szybko i sprawnie zrobić, aby było zawsze smacznie, nawet bez pomocy książki 🙂
Wszystkich sceptyków serdecznie zapraszamy do lektury a tych, którzy swobodnie poruszają się w tematyce gotowania zapraszamy do weryfikacji przepisów proponowanych przez autora.
Książkę możecie kupić za 59 zł pod tym adresem.