Na giełdzie w Nowym Jorku zadebiutował wczoraj LinkedIn. Na swojej pierwszej sesji, cena akcji największego na świecie serwisu społecznościowego dla profesjonalistów urosła o bagatela 109% osiągając poziom 94 dolarów.
O przygotowaniach LinkedIn do debiutu na NYSE pisaliśmy już wcześniej, zwracaliśmy uwagę na to, że przedstawiciele serwisu zdecydowali się podnieść widełki cenowe akcji oferowanych w IPO z 32-35$ do 42-45$. Jak się okazało, rynek wycenił LinkedIn znacznie powyżej oczekiwań jego włodarzy. Notowania akcji LinkedIn otworzyły się ceną 83 dolarów i pięły się w górę wyznaczając szczyt w postaci 122 dolarów. Druga połowa przyniosła spadek euforii, który przełożył się na niższe poziomy cenowe. Ostatecznie, akcje o symbolu LNKD zakończyły notowania z ceną 94 dolarów. Aktualna kapitalizacja serwisu ociera się o kwotę 9 miliardów dolarów. Czy to nie jest lekka przesada?
Przekładając giełdową wycenę serwisu na złotówki po dzisiejszym kursie dolara (ok. 2,75), otrzymalibyśmy kwotę niespełna 25 miliardów. Z taką kapitalizacją LinkedIn bije na głowę większość spółek z WIG 20 notowanych na warszawskiej giełdzie. Jego wartość można przyrównać do takich gigantów jak Telekomunikacja Polska, PGNiG czy PKN Orlen. LinkedIn jest zaledwie dwa razy tańszy niż PKO BP i aż cztery razy droższy od Lotosu. Wiadomo, że giełda dyskontuje przyszłość, ale czy w tym przypadku nie została przekroczona pewna granica? Gdzie zaczyna się bańka internetowa?
źródło: techcrunch.com, venturebeat.com