Uwaga: Do rozdania mamy 5 egzemplarzy książki. Pytanie konkursowe pojawi się dziś na naszym fanpage’u na Facebooku. Bądźcie czujni!
O książce
Jak wygląda branża high-tech od kuchni i jakie są jej negatywne konsekwencje, w szczególności społeczne? Jakie mechanizmy psychologiczne wpływania i manipulowania ludźmi wykorzystują firmy z branży nowych technologii? Dlaczego marketing internetowy przypomina sprzedawanie cracku dzieciom?
W szczytowym okresie rozkwitu startupów dziennikarz Corey Pein wyrusza do ich kolebki – Doliny Krzemowej, by dowiedzieć się, dlaczego ta branża tak długo prosperuje. Prędko okazuje się, że aby w pełni zrozumieć zwariowaną rzeczywistość przedsiębiorców internetowych, musi się w niej zanurzyć i sam zostać przedsiębiorcą. Wynajmuje więc pokój dzielony z młodymi programistami na dorobku i wkręca się na szumnie reklamowane, lecz w gruncie rzeczy mające niewiele do zaoferowania konferencje branżowe i zakrapiane alkoholem imprezy promocyjne. Rozmawia z inwestorami szukającymi okazji i łatwowiernymi zapaleńcami, którzy wierzą, że ich internetowy startup osiągnie sukces na miarę Instagrama czy Facebooka.
Corey Pein w swojej książce bierze pod lupę i wnikliwie analizuje branżę high-tech i jej potentatów. Autor obnaża ich zachłanność i pychę, a także odsłania niepokojące plany na przyszłość. Stawia alarmującą tezę: choć przyszłość nowych technologii przedstawia się obiecująco, to przeciętnym ludziom nie pozostanie nic oprócz intensywnej i nieprzerwanej pracy – aż do śmierci. Z tej ścieżki „postępu” ludzkość nie może już raczej zejść.
Książka Coreya to pierwsza pozycja ukazująca tak dobrze od kuchni otoczenie firm z branży high-tech. Autor przytacza losy wielu startupów, które upadły mimo początkowo dobrej passy, pozyskania dużych funduszy i niezłomnej wiary ich założycieli w sukces.
„Nowy Dziki Zachód” otwiera oczy na prawdziwy świat startupów z branży high-tech i pozwala czytelnikowi spojrzeć na jej potentatów z innej, niestety niezbyt pozytywnej strony. Corey obnaża także prawdziwe oblicze pracy u światowych gigantów z branży nowych technologii, pokazując ich nie do końca etyczne działania skierowane do pracowników i konkurencji, a także rozbija na czynniki pierwsze mechanizmy stojące za promocją produktów i usług z branży high-tech. Niezależnie, czy jesteś związany ze światem startupów, czy po prostu interesują cię nowe technologie i biznes, ta książka z pewnością cię zainteresuje.
O autorze
Corey Pein jest amerykańskim dziennikarzem śledczym, stałym współpracownikiem magazynu „The Baffler” i byłym członkiem zespołu redakcyjnego „Willamette Week”. Pisze między innymi dla „Slate”, „Salon”, „Foreign Policy”, „The American Prospect” i „Columbia Journalism Review”. Mieszka w Portland.
Fragment książki
Przyszłość królów Big Tech rysuje się w jasnych barwach, choć przyszłość reszty z nas nie wygląda już tak różowo. Najwięksi zwycięzcy w świecie technokapitalizmu – tacy jak Larry Page, Peter Thiel i ich świta – uświadamiają sobie coraz bardziej, że system, który wyniósł ich na sam szczyt, rodzi wrogów szybciej niż sojuszników. Ta świadomość napawa ich lękiem. W 2015 roku ”New York Times” donosił o rosnącym popycie na bezpieczne „panic roomy” wśród najbogatszych mieszkańców miast, którzy obawiają się niepokojów społecznych. Według „Forbesa” niektórzy majętni właściciele rozległych posiadłości stosują dodatkowe środki bezpieczeństwa, w rodzaju instalowania wzdłuż granic kamer na podczerwień oraz rozmieszczania we wnętrzach granatów dymnych i min pułapek z ładunkami gazu pieprzowego. Kiedy fortyfikacje zawodzą, pozostaje szukanie schronienia w jakimś odludnym miejscu. Podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos w 2015 roku Robert Johnson, ekonomista współpracujący blisko z liberalnym finansistą George’em Sorosem, stwierdził, że zna „dyrektorów funduszy hedgingowych z całego świata, którzy kupują lądowiska i farmy w takich miejscach jak Nowa Zelandia, żeby w razie czego mieć dokąd uciec”. Wszystko wskazuje na to, że Thiel będzie miał towarzystwo. Inny uczestnik forum w Davos, były ekonomista Banku Światowego Stewart Wallis, powiązał strach elit przed konfiskatą majątków z singularytariańskim marzeniem o kolonizacji kosmosu. „Jeżeli będą mogli wynieść się na inną planetę, część z nich chętnie to zrobi”, stwierdził Wallis. „Bogaci się boją i powinni się bać”.
Istotnie powinni i to z wielu powodów. Obecnie istniejące instytucje są zupełnie nieprzystosowane do rozwiązywania bieżących problemów, od katastrof ekologicznych po pogłębiający się dramatycznie poziom nierówności społeczno-ekonomicznych. Jednakże nie tylko bogaci mają powody do obaw. Kto bowiem ma większe szanse na osiągnięcie korzyści z destabilizacji i zamętu? Nowi królowie branży high-tech czy my, ubodzy wyrobnicy?
Nawet jeśli amerykańskie instytucje przetrwają w najbliższej przyszłości, główny kierunek przemian wskazuje, że wielkie korporacje stopniowo przejmą kontrolę nad wszystkimi aspektami życia. Nieproporcjonalnie wielki udział w tej kontroli siłą rzeczy przypadnie najpotężniejszym firmom z branży high-tech ze względu na ich znaczącą popularność, olbrzymie zasoby finansowe i udokumentowaną zdolność do dezorganizowania i niszczenia innych branż. Przy braku zagrożenia ze strony silnej, zjednoczonej opozycji grupy dzierżące władzę będą mogły bez przeszkód wykreować swoją wieczną arystokrację umysłową, swój świat pod rządami programów komputerowych, z algorytmem do egzekwowania prawa i maszynami do komponowania muzyki, świat bez seksu, powietrza i drzew, sterylny, wolny od błędów i zarazków. Będą tam roboty kamerdynerzy i nieograniczone zasoby świeżej, młodej krwi dla bogaczy, a dla całej reszty tylko praca, praca, praca, praca, praca, praca… aż do śmierci. Nie czas teraz na odwrót i nie miejsce na rozterki. Nie ma reduty, nie ma wyjścia, nie ma ucieczki. Nie dla nas. Naprawdę liczysz na to, że Elon Musk zarezerwuje dla ciebie miejsce w ostatniej rakiecie odlatującej na Marsa?