Czym jest mentoring?
Krótko mówiąc, mentoring to forma współpracy między uczniem a mistrzem. Jej celem jest transfer wiedzy. Oznacza to, że mentorem początkującego przedsiębiorcy może być inny, bardziej doświadczony przedsiębiorca. Dzięki jego wsparciu i wskazówkom uczeń szybciej dotrze do wyznaczonego celu. Po to właśnie założyciele firm korzystają z mentoringu.
Na zdjęciu: Adam Kowalik |fot. mat. pras.
– Zanim przedsiębiorca zdecyduje się na współpracę z mentorem, powinien uświadomić sobie, że potrzebuje wsparcia kogoś bardziej doświadczonego. Oznacza to konieczność otworzenia się na czyjeś wskazówki oraz gotowość ich rozważenia i wdrożenia. Trzeba pamiętać także, że uczeń nie musi korzystać ze wszystkich rad. W końcu to on prowadzi firmę i za nią odpowiada – mówi dr Adam Kowalik, kierownik Katedry Zarządzania na Uniwersytecie SWPS.
Kiedy przedsiębiorca już wyrazi chęć nawiązania współpracy z mentorem, powinien ruszyć z poszukiwaniami nauczyciela. Nie ma natomiast jednej słusznej drogi, by to zrobić. Adam Kowalik tłumaczy, że pewną możliwością jest udział w programach akceleracji, które dają uczestnikom dostęp do bardziej doświadczonych przedsiębiorców i managerów.
Przestrzega jednocześnie przed akceptowaniem pierwszego mentora, którego podsuną pod nos organizatorzy wydarzenia. – Zapoznaj się z biogramem mentora i dowiedz, czy ma doświadczenie, którego potrzebujesz. Współpraca z taką osobą przyniesie bowiem najwięcej korzyści – radzi mój rozmówca.
Kolejnym krokiem jest umówienie się z mentorem na spotkanie. Podczas takiej rozmowy należy opowiedzieć o swoich oczekiwaniach i doświadczeniach. To również czas, aby zdefiniować obszary i określić cele, nad którymi uczeń chce pracować. Potem tylko wystarczy określić termin realizacji celów oraz ustalić harmonogram i formę spotkań.
Tak mniej więcej wygląda „modelowa” współpraca z mentorem niezależnie od tego, czy znalazłeś go za pośrednictwem akceleratora, czy na własną rękę. Różnica polega na sposobie poznania się. W przypadku poszukiwań na własną rękę jesteś skazany na swoją sieć kontaktów lub kontakty z nieznajomymi. Wówczas sprawa może być utrudniona, bo czasami nauczyciel może mieć obawy przed nawiązaniem współpracy z uczniem.
Wtedy należy przedstawić mentorowi korzyści takiego partnerstwa. Jest ich przynajmniej pięć:
- Świeża energia i nowe spojrzenie na biznes.
- Wymiana doświadczeń i wiedzy. Mentor też się uczy.
- Wynagrodzenie za prowadzenie mentoringu. Zapłata za spotkania lub udziały w spółce.
- Satysfakcja osobista i spełnienie dzięki dzieleniu się wiedzą.
- Networking. Dostęp do innych przedsiębiorców lub mentorów.
Zdaniem Adama Kowalika niekoniecznie trzeba korzystać ze wsparcia wyłącznie jednego mentora. Współpraca z kilkoma doradcami może przyczynić się do szybszego rozwoju, bo uczeń ma szanse spojrzeć na biznes oczami kilku osób i wybrać te wskazówki, które są najbliższe jego wartościom.
Co może pójść nie tak? O błędach w mentoringu
Jednocześnie Adam Kowalik przestrzega przedsiębiorców przed popełnianiem poniższych błędów:
- Mentor wykona całą robotę za mnie! Nie myśl sobie, że mentor poprowadzi firmę za ciebie. Nie poprowadzi. Jego rola to rola przewodnika. Powie gdzie kopać, ale to ty masz wziąć łopatę do ręki.
- Nie wiem, czego oczekuję. Podejmując współpracę z mentorem już na początku należy ustalić wspólne oczekiwania.
- Poczekam. Niech mentor się odezwie. Mentor nie będzie za tobą latać, ganiać cię i prosić o kolejne spotkania. To twoje zadanie. Zaangażuj się więc i weź sprawy w swoje ręce.
A co z mentorami? Czy oni nie popełniają błędów? Popełniają. Według mojego rozmówcy główny błąd polega na zbyt wysokich oczekiwaniach. Sugeruje, by mentorzy pamiętali, że uczniowie to koledzy i koleżanki z mniejszym stażem i doświadczeniem, a nie maszyny do wykonywania poleceń. Uczniowie pracują swoim tempem i wykonują zadania po swojemu. Rolą mentora jest wsparcie ich w realizacji tych zadań, a nie rozliczanie z efektów.
Tyle teorii. Jak w praktyce wygląda mentoring? Zapytałem o to trzech przedsiębiorców.
Mentoring okiem Alicji Szałas
Alicja Szałas to właścicielka wirtualnej szkoły języka angielskiego dla dzieci enkids, którą uruchomiła w styczniu 2019 roku. Mimo że wspomniany projekt rozwija od niedawna, to wyniki, którymi się chwali, wskazują, że przedsięwzięcie zmierza we właściwym kierunku. Jej spółka zatrudnia 8 pracowników i 50 nauczycieli języka angielskiego. Alicja zawdzięcza ten sukces przede wszystkim ciężkiej pracy zespołu oraz wsparciu mentorów.
Na zdjęciu: Alicja Szałas | fot. mat. pras.
– Moi mentorzy towarzyszą mi od wczesnej wiosny tego roku – wyjaśnia Alicja i dodaje, że nie korzysta ze wsparcia wyłącznie jednego doradcy. Współpracuje z dwoma mentorami: z Tomaszem Kliczkowskim, CEO fundusz STI Venture, i z Wojciechem Sobczukiem, jednym z założycieli polskiego serwisu społecznościowego GRONO.net. Żaden z wyżej wymienionych panów nie był natomiast pierwszym mentorem mojej rozmówczyni. Był nim Łukasz Zgiep.
Łukasz to przedsiębiorca, inwestor i dyrektor operacji w Beesfund. Zgiep nauczył Alicję między innymi, jak przygotować pitch deck, a także pracował z właścicielką enkids nad biznesowymi podstawami. W międzyczasie Alicja trafiła do Reaktora X, gdzie poznała kolejnego mentora: Pawła Zylma, założyciela BRE Ubezpieczenia. Na nim jednak lista mentorów przedsiębiorczej pani prezes się nie kończy, bo miała także okazję rozmawiać z aniołami biznesu.
Dzięki ich wsparciu nie tylko posunęła biznes naprzód, ale również zyskała sojuszników, z którymi może wymieniać się doświadczeniami. – Funkcja prezesa to samotna rola, bo o niektórych sprawach nie porozmawiasz z pracownikami. Nie powiesz im przecież, że przed firmą stoją jakieś wyzwania. Dobrze więc mieć u boku kogoś, kto cię rozumie – mówi Alicja.
Gdzie znaleźć mentora? Bądź aktywny!
Kiedy zapytałem ją, jak trafić na takich ludzi, odpowiedziała, że nie ma złotego środka, ale zauważyłem, że sama aktywnie poszukiwała mentorów. Gdzie? Wśród znajomych i swojej biznesowej sieci kontaktów. Tak na przykład poznała Łukasza. Pawła, Tomasza i Wojciecha poznała zaś uczestnicząc w programach akceleracji, gdzie zbudowała relacje z przyszłymi mentorami, a następnie zapytała, czy zechcieliby objąć ją mentoringiem.
Jednego z mentorów zaczepiła na LinkedInie. – Napisałam wiadomość na zasadzie: Hej! Wiem, że znasz internet od podszewki, a ja potrzebuję pomocy w tym i w tym. Spotkajmy się na kawę i porozmawiajmy. Mam nadzieję, że nie zmarnuję twojego czasu – wyjaśnia.
Poskutkowało to 40-minutowym spotkaniem, podczas którego przegadała z aniołem biznesu pomysł na marketplace oraz kwestie związane z równowagą między życiem zawodowym a osobistym. Alicja wspomina, że po spotkaniu każde z nich poszło w swoją stronę. I mimo że nie nawiązali dłuższej współpracy, uważa, że rozmowa ze wspomnianym mentorem była bardzo pouczająca.
Która z zasłyszanych rad miała największy wpływ na jej biznes? – Trudno wskazać jedną konkretną wskazówkę, bo było ich tak wiele – tłumaczy. Niemniej przypomina sobie jedną z rozmów z Pawłem. Ruszając z enkids pierwszym krokiem, jaki zamierzała podjąć było przeprowadzenie badań na temat zastosowania sztucznej inteligencji w nauczaniu języków obcych. Chciała wiedzieć, czy SI przyspieszy ten proces.
Paweł pomógł zrozumieć Alicji, że zamiast ładować kapitał w kosztowne i czasochłonne badania, najpierw trzeba zbudować MVP i wykonać proof of concept, żeby określić, czy rynek w ogóle potrzebuje jej rozwiązania. Mogło przecież okazać się, że enkids nie przyciągnie ani uczniów, ani nauczycieli. A wtedy należałoby wykonać pivot lub zastanowić się nad sensem prowadzenia wirtualnej szkoły języka angielskiego dla dzieci.
Jak przebiegała współpraca z mentorami?
– To zależy od relacji z mentorem. Z Pawłem spotykałam się osobiście. Co tydzień o godz. 09:00 widywaliśmy się w tej samej kawiarni, zawsze przy tym samym stoliku – wspomina Alicja. Z innym mentorem była w kontakcie niemal non stop. Z kolejnym relacja opierała się w dużej mierze na rozmowach za pomocą WhatsAppa i na przesyłaniu sobie GIF-ów.
Nie ma jednego, uniwersalnego modelu. Według mojej rozmówczyni relacje z mentorami mogą być długoterminowe albo trwać jedynie przez 60 minut podczas spotkania na kawę. Niemniej każde jest wartościowe i popycha biznes naprzód. Dlatego sugeruje, aby w jakiś sposób odwdzięczyć się mentorowi za poświęcony czas. Niekoniecznie to muszą być pieniądze. Sama nigdy nie płaciła za mentoring. Oferowała zaangażowanie i wymianę doświadczeń.
Co radzi startupom, które jeszcze nie korzystają z pomocy mentorów? – By szły za głosem serca. Jeśli potrzebujesz czyjegoś wsparcia, poproś o pomoc. To nie musi być długofalowa współpraca, bo równie dobrze sprawdzają się jednorazowe spotkania. Mentoring przybiera różne formy w zależności od tego, czego obie strony potrzebują i na się umawiają – mówi Alicja.
Jej zdaniem świat biznesu jest otwarty na młodych przedsiębiorców oraz chętnie pomaga młodszym stażem kolegom i koleżankom. Dodaje, że świetnie sprawdzają się akceleratory – głównie dlatego, że dysponują bogatą siecią kontaktów.
Mentoring okiem Piotra Chomczyka
Piotr Chomczyk to założyciel Renderro, startupu, który oferuje filmowcom przestrzeń do pracy w chmurze, by niższym kosztem mogli realizować produkcje. Poszukując mentora, zależało mu na znalezieniu kogoś, kto ma doświadczenie w branży filmowej. I tak trafił na Maksa Salamonowicza, producenta stabilizatorów kamer ACR Systems, którego poznał w trakcie programu akceleracji Reaktor X.
Na zdjęciu: Piotr Chomczyk | fot. by Joanna Glijer
– Przystępując do programu, pytałem organizatorów, czy mają w sieci kontaktów mentora, który działa w mojej branży. Po chwili dziewczyny z Reaktora połączyły mnie z Maksem. I na dobrą sprawę jego obecność przekonała mnie do udziału w akceleratorze – wspomina.
Dlaczego udział Maksa Salamonowicza okazał się tak istotny dla Piotra? Wyjaśnia, że chodziło o dwa aspekty. Po pierwsze o branżowe doświadczenie Maksa i po drugie o jego spojrzenie na biznes Piotra. Mój rozmówca tłumaczy, że Maks od razu dostrzegł potencjał chmurowego rozwiązania Renderro i zaczął rzucać pomysłami na rozwój. Zaimponowało to Piotrowi, który pomyślał, że mentor otworzy mu oczy na niektóre biznesowe aspekty.
Mentor radzi. Jak Maks pomógł Piotrowi?
I faktycznie otworzył. Wsparł Piotra między innymi w decyzji o finansowaniu startupu. Ów pomoc polegała na przebraniu ofert inwestorów i wyborze najkorzystniejszej propozycji.
Innym razem dotyczyła doboru wspólników.
– Jednym z etapów rekrutacji była rozmowa z potencjalnymi wspólnikami w towarzystwie Maksa. Po wszystkim ocenialiśmy kandydatury. Maks radził, z kim wejść we współpracę, a komu podziękować. Bez jego pomocy pewnie popełniłbym błędy – wyjaśnia Piotr.
Dodaje, że Maks dysponuje również kontaktami i wiedzą około biznesową. Jeśli więc Piotr potrzebował połączyć się z prawnikiem, księgowym lub innym specjalistą, otrzymywał od Maksa namiary na właściwą osobę.
Jednak nie w każdej sytuacji Piotr szedł za radą mentora. Wspomina, że dwa lub trzy razy odrzucił pomysły Maksa. Jedna z takich sytuacji dotyczyła modelu podziału udziałów w spółce. Maks przekonywał, żeby podzielić udziały w tradycyjny sposób, czyli z góry przyznać założycielom wyrażoną w procentach pulę. Taki podział z kolei nie odpowiadał Piotrowi, który wolał podzielić udziały metodą „Slicing Pie” Moyera.
Sesje mentoringowe. Dziś spotkanie, jutro telefon
Mój rozmówca opowiada, że forma współpracy z Maksem zmieniała się wraz z rozwojem i potrzebami spółki. Jest zdania, że wciąż będzie się zmieniać. Na początku przedsiębiorcy spotykali się kilka razy w tygodniu na sesje trwające często ponad trzy godziny. Natomiast dziś rzadziej widzą się osobiście, raczej sięgają za słuchawkę i rozmawiają telefonicznie.
Jeśli chodzi o częstotliwość, nie ma reguły. – Pojawia się problem, coś chcę przegadać lub mam do podjęcia ważną decyzję, co wówczas robię? Dzwonię do Maksa. W zależności ile takich spraw się pojawia, tyle rozmów odbywamy – wyjaśnia założyciel Renderro.
Co z tego mam Maks? Jeden procent udziałów i satysfakcję z rozwoju firmy prowadzonej przez podopiecznego. Według Piotra Maks to człowiek nastawiony na wynik. Oczekuje, że Piotr będzie osiągać rezultaty. Wtedy czuje się spełniony.
Mój rozmówca dodaje, że nie zna wielu przykładów udanej współpracy między mentorami a przedsiębiorcami. Radzi także, by szukać biznesowych nauczycieli wśród własnej sieci kontaktów oraz, by pamiętać, że mentor nie będzie mieć gotowych rozwiązań. On jedynie naszkicuje, co można zrobić, ale decyzja, czy i jak to robisz należy wyłącznie do ciebie.
I chociaż Piotr poznał Maksa w Reaktorze, to nie uważa, że akceleratory są najlepszym miejscem na poszukiwanie mentorów. Przynajmniej nie takie, które przyznają mentorów „z urzędu”. Dlaczego? Chodzi o zaangażowanie. Jeśli mentor nie zaangażuje się personalnie w rozwój startupu, nie będzie mu zależeć na rozwoju projektu, to w efekcie niewiele wniesie we współpracę z twórcą przedsięwzięcia.
Mentoring okiem Wiktora Jodłowskiego
Wiktor Jodłowski to właściciel szkoły językowej Talkersi. Zanim jednak stanął na jej czele, nie wiedział co chce w życiu robić. Wyjechał więc do Anglii, gdzie pracował jako barista, a potem nauczał języka angielskiego Polaków na Wyspach. Po powrocie do kraju zamierzał dalej udzielać korepetycji rodakom. I tak uczynił. Jego działalność nabrała rozpędu jednak dopiero wtedy, gdy poznał swojego mentora Macieja Stępę, właściciela firmy Profit Plus.
Na zdjęciu: Wiktor Jodłowski | fot. by moments maker
Przedsiębiorcy poznali się przypadkiem podczas ToastMasters.
Po dwóch miesiącach współpracy z Maćkiem Wiktor podwoił przychód. Gdy zapytałem go, jakim radom zawdzięcza ten sukces, odpowiedział, że chodziło o cennik oraz o mentalną zmianę.
– Maciek powtarzał, żebym miał odwagę się cenić. Udzielałem wówczas korepetycji za 40 i za 60 złotych za godzinę. Cena zależała od klienta. Według Maćka powinienem podnieść kwotę do 80 złotych – wspomina Wiktor, który skorzystał z rady mentora i zmienił cennik.
W efekcie dotychczasowi klienci mojego rozmówcy zrezygnowali z dalszej współpracy, nie mogąc pogodzić się z podwyżką. Przed Wiktorem otworzyły się wówczas drzwi do świata klientów premium, którzy byli gotowi zapłacić za naukę języka angielskiego wyższą cenę.
Okazało się jednak, że Wiktor nie był gotowy na tę zmianę. Wciąż nie wierzył, że 80 zł to uczciwa cena. Gdy tylko więc znalazł pierwszą klientkę, z powrotem obniżył cenę do 60 zł.
– Maciek skwitował to stwierdzeniem: „przegrałeś sam ze sobą” – mówi Wiktor. Opowiada, że dobrze zapamiętał tamtą rozmowę, bo szybko naprawił swój błąd i powrócił do cennika wspólnie ustalonego z mentorem. I tak w dwa miesiące podwoił swój przychód.
Mentor radzi, ale to ty dowodzisz
Nie zawsze jednak szedł z radami Maćka. Czy wyszedł na tym dobrze? To zależy. Gdy ten sugerował Wiktorowi, aby w artykułach prasowych lub blogowych nie dzielił się całą swoją wiedzą, Wiktor odmówił. Nie czuł, że to właściwy kierunek rozwoju. Chciał natomiast robić content marketing w inny sposób niż reszta branży. To miało go wyróżnić. I wyróżniło.
Po czasie Maciek przyznał podopiecznemu rację i pochwalił, że nie skorzystał z jego rady.
Innym razem tak dobrze nie było. Gdy Maciek zaprosił Wiktora na koleżeńskie spotkanie – prywatnie są przyjaciółmi – przy okazji omawiali firmowe sprawy Wiktora. Mój rozmówca poprosił kolegę o radę. Nie wiedział, co zrobić z wykonawcą platformy do zarządzania szkołą, której nie oddał na czas. Maciek zasugerował rozstanie. Wiktor zdecydował, że dalej będzie współpracować z programistą. W efekcie stracił czas i pieniądze.
Dlaczego nie posłuchał Maćka? Za chwilę do tego dojdziemy.
Materiał na ucznia
Jego zdaniem z poszukiwaniem mentora jest jak z poszukiwaniem miłości. – Jej się nie szuka, ale bywa się w miejscach, gdzie można ją spotkać. Gdzie dokładnie? Nie wiem. Ale trzeba być dobrą partią. Zarówno jeśli chodzi o miłość, jak i o mentora – tłumaczy mój rozmówca.
Uważa, że bycie dobrą partią polega na posiadaniu biznesowych wyników oraz na odpowiednim nastawieniu. O ile kwestia wyników jest jasna, o tyle kwestia nastawiania może być różnie rozumiana. Dlatego wyjaśniam. Chodzi o proaktywną postawę i faktyczną chęć nauki. Jeśli mentor zadaje ci „pracę domową”, a po dwóch tygodniach wracasz do niego z pustymi rękoma i prośbą o więcej rad, nie jesteś dobrą partią. Tak twierdzi Wiktor.
Sugeruje, by po znalezieniu potencjalnego mentora, zadać sobie 5 poniższych pytań, które pomogą ocenić, czy faktycznie do siebie pasujecie. Nie zawsze będziecie.
Kryteria doboru mentora
- Czy mentor faktycznie jest mentorem? Mentor nie jest ani mówcą motywacyjnym, ani coachem. Mentor to ktoś, kto zrobił dokładnie to, co ty chcesz zrobić. Ma wyniki, które i ty chcesz mieć.
- Czy mentor jest o krok lub dwa kroki dalej niż ty? Musi być. Inaczej nie pomoże ci rozwiązać problemów. Z drugiej strony nie może być dużo dalej niż ty jesteś, bo się nie zrozumiecie. Bill Gates będzie przecież inaczej patrzeć na biznes, niż przedsiębiorca, który dopiero otwiera swoją pierwszą firmę. Jeśli więc generujesz miesięczny przychód na poziomie tysiąca złotych, nie szukaj mentora, którego biznes generuje 100 tys. zł. Niech to będzie biznes z miesięcznymi obrotami sięgającymi 10 tys. złotych.
- Czy się lubicie? Nie chodzi o to, żebyście byli najlepszymi przyjaciółmi, ale żebyście darzyli się sympatią i szacunkiem. Jeśli na różnych płaszczyznach się nie rozumiecie, nie dogadacie się w biznesie.
- Czy mentor jest dla ciebie autorytetem? Szczerze odpowiedz sobie na to pytanie, bo jeśli nie postrzegasz potencjalnego mentora za wzór do naśladowania, to nie wdrożysz żadnej z jego rad. Zmarnujesz jedynie czas – swój i mentora.
- Czy mentor angażuje się w relację? Jakiś czas temu Wiktor chciał nawiązać relację mentor-uczeń z właścicielem dużej firmy logistycznej. Po krótkim czasie okazało się, że ów mentor „nie potrafi” odpisać na wiadomość. Zamiast korzystać z jego doświadczenia, Wiktor stale musiał przypominać o swoim istnieniu. Nie odpowiadała mu taka relacja, więc się z niej wycofał. Brak zaangażowania ze strony mentora nie posunie cię naprzód.
Rozliczanie się z mentorem
Wcześniej wspomniałem, że Wiktor nie zwolnił programisty, który zawalał zlecenie, mimo że tak radził Maciek. Dlaczego? Chodziło o pieniądze.
Wiktor regularnie płacił Maćkowi za mentoring, tamtym razem zaś nie zapłacił, bo spotkali się na gruncie prywatnym. Nie docenił danej mu rady, bo była… za darmo. Teraz twierdzi, że za mentoring trzeba w jakiś sposób płacić, by czuć się zobowiązanym wobec mentora.
– Zapłata nie musi być finansowa, ale w pewnym sensie ma boleć. Musisz dawać coś w zamian, coś, co ma dla Ciebie wartość. To nie może być udostępnienie strony internetowej mentora na Facebooku, bo to żaden wysiłek – wyjaśnia. Jednocześnie przestrzega przed relacją z mentorami, którzy zawodowo zajmują się mentoringiem.
Dlaczego?
Według mojego rozmówcy takim mentorom zależy, by podtrzymywać relację jak najdłużej, bo po prostu na tym zarabiają. Istnieje więc ryzyko, że będą spowalniać postępy swojego podopiecznego.
Mentoring. Podsumowanie
Na koniec zebrałem najważniejsze informacje na temat mentoringu, które warto zapamiętać:
- Mentoring polega na transferze wiedzy.
- Mentor to np. bardziej doświadczony przedsiębiorca, który pomoże ci rozwinąć firmę.
- Zanim weźmiesz udział w mentoringu, zastanów się, czy jesteś na to gotowy? Powinieneś być dobrą partią. Oznacza to posiadanie biznesowych rezultatów oraz gotowość do nauki i zaangażowanie.
- Nie ma jednego słusznego sposobu na znalezienie mentora, bo równie dobrze możesz na niego trafić biorąc udział w akceleratorze, jak i korzystając z własnej sieci kontaktów. Bądź aktywny i proś o pomoc.
- Jeśli już znalazłeś mentora, na początku współpracy powinniście ustalić cele, nad którymi będziecie pracować.
- Pamiętaj, że nie musisz wdrażać każdej rady, której udzielił ci mentor. To ty tu dowodzisz.