Jako startupowiec, przyzwyczajony jesteś do popełniania błędów. Tych pozytywnych oczywiście, które wolisz nazywać eksperymentami. Mimo, iż każdy z nas zna inspirujący cytat o żarówce Edisona i tak staramy się nie popełniać błędów, ani nie odpalać eksperymentów skazanych na porażkę. Szczególnie takich, które ktoś już przeprowadził i mu nie wyszło.
To samo dotyczy produkcji materiałów filmów promocyjnych. Zebrałem tutaj 10 pułapek czekających na firmy eksperymentujące z online video.
Zdjęcie royalty free z Fotolia
1. Pokażcie biuro, budynek, miasto i mój samochód
Jeden z najczęstszych i jak dla mnie najstraszniejszych błędów to samouwielbienie, czyli tzw. 'film dla prezesa’. Występuje wtedy kiedy firma przygotowując film “o sobie” nie dopuszcza do siebie perspektywy klienta i oczekuje, że film będzie laurką dla niej samej. Skoro już prowadzisz taką fajną firmę, bardzo łatwo wpaść w tą narcystyczną pułapkę ;).
Prezes zatem, niczym staropolski król, staje przed artystą malarzem i oczekuje, że na swoim portrecie będzie wyższy, szczuplejszy, będzie miał sześciopak na brzuchu, a te najciekawsze liczby w Excelu będą większe. Niestety, nie na tym to polega.
To nie propaganda PRLu i o ile nie masz nic przeciwko wyrzucaniu pieniędzy w błoto, powinieneś wystrzegać się tego błędu. Pomyśl o filmie dla swojego startupu, jak o elevator pitch skierowanym do klienta. W filmie “o Tobie” nie chodzi o Ciebie. To klient powinien być w twoim centrum zainteresowania. Zawsze!
2. Przedyskutuję to z teamem
Nie ma nic złego w angażowaniu całego teamu w opiniowanie i pracę nad filmem. Złe i niestety bardzo częste jest, kiedy projekt video nie ma PMa lub osoby odpowiedzialnej za efekt końcowy. Wtedy 10 osób wyraża uwagi często sprzeczne ze sobą, ponieważ zgłaszanie ich nie jest koordynowane, i nikt nie podejmuje decyzji. Spychologia triumfuje.
Trzymając się metafory z poprzedniego punktu efekt będzie podobny jakby dziesięciu malarzy tworzyło jeden obraz. Jednocześnie. Każdy film potrzebuje reżysera i/lub producenta tak, jak każdy okręt potrzebuje kapitana. Zawsze wyraźnie powiedzcie sobie kto jest odpowiedzialny (słowo klucz) za reżyserię, kto jest producentem itp. Wymaga to pewnych wyrzeczeń. Ambicje często nie pozwalają “oddać” fajnej pracy w czyjeś ręce (a przy filmach wszystko jest fajne), ale zdecydowanie ułatwi to osiągnięcie jak najlepszego efektu.
3. Kolega wystąpi. On się nie boi kamery
Nie stać cię, żeby oszczędzać. Brzmi banalnie, ale tak jest. Przerobiłem dziesiątki firm, które nie chciały wydać nawet skromnej kwoty na początkującego aktora, bo za wszelką cenę udział w filmie musieli wziąć pracownicy. “Bo to ich zintegruje”, “Oni się nie boją”, “Oni lubią kamerę”. Niestety w 90% jest to tzw. wishful thinking.
Możesz nie bać się samochodu, ale to nie znaczy, że umiesz prowadzić (szczególnie jak nigdy tego nie robiłeś). O ile nie jesteś na 100% pewny, że masz asa w teamie, oraz że ten as nie potwierdza Twojego optymizmu w tej kwestii, to nie oszczędzaj na aktorach! Kojarzysz filmy wyborcze europosłów 2014? Niezła beka, nie? Chcesz tak wypaść?
4. Ja nie muszę przygotować tekstu, mam go w głowie
Zdarzało mi się stawiać przed kamerą zawodowców światowej klasy w dziedzinie wystąpień publicznych czy telewizyjnych. Aktorów, doktorów, sprzedawców. Nawet oni często korzystają z notatek lub promptera. W 9/10 przypadków przygotowanie tekstu przed nagraniem poprawi jego jakość.
Często jak proszę klienta, żeby to zrobił, ten mówi „Ja tym zarabiam na życie, potrafię o tym mówić. Dam radę!”. Oczywiście, że dasz, ale zrobisz to gorzej niż gdybyś się przygotował. I to nagranie będzie ciągle odtwarzane w sieci. To tak jakbyś z potencjalnym klientem przeprowadzał średnią rozmowę. Chyba wolisz z klientami przeprowadzać dobre rozmowy, prawda?
5. Jutro nagramy, pojutrze dodamy film do kampanii
Tak jak przy fotografii tak i przy wideo, jeśli nie robiłeś tego nigdy wcześniej może ci się wydawać, że jest to bardzo szybki proces. Otóż nie. Jest to proces wręcz wolny. Oczywiście można tworzyć materiał ad hoc i może się to nawet udać. Pamiętaj jednak, że komunikacja video domyślnie jest komunikacją stałą. Czyli w przeciwieństwie do bannera na landing page Twój film nie będzie zmieniany co dwa dni. Jeśli chcesz zachować wizerunek profesjonalnej firmy, musisz przyłożyć odpowiednią uwagę do szczegółów, a przy tym nie da się oszczędzać na czasie.
6. Wiem jaki chcę efekt, tylko nie potrafię go opisać
Brainstormy, inspiracje, moodboardy. Jeśli nie potrafisz opisać czego chcesz, znaczy to, że nie wiesz czego chcesz. W ten sposób nie uda ci się osiągnąć zadowalającego efektu bez względu na to z kim współpracujesz. Brainstormy z ekipą mogą w tym pomóc. Na nich pomysły i wizje werbalizują się i pomaga to wszystkim zainteresowanym stworzyć w głowie obiektywny obraz tego co chcecie osiągnąć. Podobnie jest z inspiracjami.
Youtube jest dobrym źródłem do szukania inspiracji, ale jest zaśmiecony. Polecam regularne przeglądanie Vimeo. Moodboardy z kolei to wizualizacje plastyki obrazu i klimatu, jaki chcesz uzyskać. Mogą to być zdjęcia lub ilustracje, na których uchwycona jest atmosfera, która tobie odpowiada. Zawsze jest to dobry odnośnik dla ilustratora, animatora czy filmowca.
7. Weźmiemy Czubównę, w końcu ile może chcieć?
Pharrell Williams w podkładzie? Czubówna jako lektorka? Może Ania Mucha jako aktorka? Jasne, nie powinno to być większym problemem. Poza kosztem oczywiście. Podobno licencja dla Paula McCartneya za 'hey Jude’, wykorzystane w spocie z okazji 10-cio lecia Polski w UE, wyniosła bagatela 300,000 zł. Zastanów się zatem dobrze zanim poniosą Cię pomysły.
8. Ok ok, nagrywamy. Usuniemy to później
Ach, era Photoshopa! Wszyscy widzieliśmy co można zrobić z modelką z okładki, prawda? „To w filmie tak nie można? ” rzekł do mnie klient. No… nie, nie można. Nie aż tak. A co więcej – to co można zajmuje tak dużo czasu i wymaga udziału tak dobrych profesjonalistów, że uwierz mi, wolisz się pomęczyć na planie.
Kiedyś klient poprosił, żeby w ujęciu kobiety spacerującej korytarzem dodać jej iPada pod ramię. Bo to nowoczesne. Oczywiście ani na etapie pisania scenariusza ani nagrań takiej koncepcji nie było. Po wymianie opinii na ten temat, udało nam się go przekonać, że nawet jak pokryje koszty, to w tym konkretnym ujęciu i tak będzie wyglądało to tragicznie, choćby sam Bagiński to robił.
W innym przypadku kartka leżąca na biurku w jednym z ujęć miała określony nagłówek, który już po nagraniach, wydał się klientowi nieadekwatny. Zapytano nas, czy możemy zmienić nagłówek na tej kartce na inny. Podjęliśmy się tego zadania i nie da się dostrzec naszej manipulacji, ale klient musiał pokryć dodatkowy koszt i zaakceptować przesunięcie terminu.
9. Wrzucimy na YouTube i zrobimy milion wyświetleń
Telewizja kłamie. Internety też. Wiele osób myśli, że jak zrobi fajny film to ten, w sposób magiczny, sam zamieni się w wiral. Celując w osiągnięcie statusu wirala musimy przygotować dodatkowy budżet promocyjny. Zarówno na metody klasyczne, jak i guerilla marketing.
Największe kampanie (zresztą te najmniejsze też) zawsze mają budżet na wypychanie filmu do miejsc, z których może się on rozejść dalej – szybko i na dużą skalę. W ten sposób osiąga się status wirala. Bez tych i innych działań pomocniczych graniczy to z cudem.
10. Po co zatrudniać ekipę? Damy radę bez niej!
Bardzo możliwe. Jest na to wiele przykładów. Dobrze znany w branży startupowej Michał Sadowski radzi sobie bez wynajmowania ekipy produkującej filmy. Pisałem o tym trochę w poprzednim artykule. Jeśli masz w teamie gwiazdę, której ludzie chcą słuchać/chcą ją oglądać, to możesz kręcić filmy kalkulatorem. Zadziałają!
Jeśli jednak nie masz tej osoby ze zmysłem medialnym, każdy materiał może być strzałem we własne kolano. Do tego dochodzą wszystkie inne etapy produkcji poza samym filmowaniem. Wielu domorosłych filmowców zapomina np. o tak prozaicznym elemencie jak dźwięk i jego jakość. Mam złotą zasadę, którą możecie powiesić sobie w pracy nad biurkiem 😉 Brzmi ona:
Oko wybaczy więcej niż ucho
Nawet jeśli potraktujecie to jako metaforę związku z kobietą… to ma to sens.
Wojtek Hołysz
CEO Filmpoint
Co-founder Whalla (Labs), absolwent akceleratora startupów Huge Thing. Ewangelista videomarketingu, prowadzi szkolenia i warsztaty z projektowania i prowadzenia komunikacji video oraz wdrażania produkcji in-house. Doświadczony reżyser, producent, operator.