Berlin jest międzykulturową metropolią, pewnego rodzaju zorganizowanym chaosem. Taka też wydaje się berlińska scena startupowa, w której jest miejsce na wiele oryginalnych pomysłów i pomysłodawców. Jednak gdy przyjrzeć się jej z bliska, można dostrzec pewną strukturę i realizowaną koncepcję, szczególnie gdy skupimy się na startupach odnoszących sukces w kraju bądź poza nim.
Zdjęcie royalty free z Fotolia
W koncepcji tej jest miejsce na podejście pragmatyczne i wręcz konserwatywne, dużo mniejszą rolę odgrywa tu innowacja. W Berlinie rozwija się sprawdzone pomysły na biznes, bądź wzbogaca dochodową branżę o kolejne rozwiązania – kopie, wariacje, inspiracje, rozszerzenia. Tym samym powstają swego rodzaju ekosystemy czy rozbudowane sieci produktów, właścicieli i inwestorów. W szczególności widoczne jest to w branżach: e-commerce, finanse, marketing mobilny, gaming czy branża spożywcza.
Niemcy mogą zostać w tyle
Jakiś czas temu miałam okazję dyskutować ze znajomym z berlińskiej branży startupowej o specyfice jej ekonomii i przedsiębiorczości. Wyjaśnił mi, że w świadomości wielu osób istnieje mylny obraz niemieckiej gospodarki jako jednej z lepiej rozwiniętych i stabilnych w Europie. Jeśli dodamy do tego wizerunek Berlina jako europejskiej Doliny Krzemowej, ciekawą opinią wydaje się ta, że wielu Niemców uważa lokalną ekonomię za bardzo konserwatywną i z trudnością adoptującą innowacje.
Znajomy stwierdził również, że jeśli to podejście nie ulegnie zmianie, Niemcy wkrótce zostaną w tyle. Co prawda konserwatywne podejście do gospodarki może chronić przed kryzysem i wahaniami rynku, ale nie pozwala za to na rozwój i reagowanie na zmiany, które dzieją się w innych miejscach na świecie. To był pierwszy moment, kiedy spojrzałam na berlińską sceną startupową z zupełnie innej strony. Dodatkowym zaskoczeniem może być fakt, iż wizerunek Berlina jako europejskiego odpowiednika Doliny Krzemowej nie jest traktowany zbyt poważnie. Wielu mieszkańców Berlina (w kuluarach) śmieje się z tego określenia.
Nie oznacza to jednak, że Berlin nie jest silnym ośrodkiem na europejskiej mapie startupowej. Zdecydowanie jest tu ogrom możliwości: niezliczona i wciąż rosnąca liczba inwestorów, akceleratorów i inkubatorów, którzy zakładają swoje siedziby w Berlinie. Około 40 miejsc cooworkingowych, a ilość eventów starupowych i meetupów pozwala wypełnić cały tydzień w kalendarzu. Dodajmy do tego międzynarodowe środowisko pracowników, założycieli, inwestorów oraz wsparcie miasta. Wszystko brzmi jak idealny inkubator dla innowacji. Gdzie więc w berlińskiej scenie startupowej można odnaleźć niemiecki konserwatyzm?
Mocne branże
Jeśli przyjrzeć się bliżej tym berlińskim startupom, które odniosły sukces, otrzymały większe inwestycje i mogą pochwalić się tysiącami czy milionami użytkowników (zależnie od charakteru biznesu) wszystko zaczyna się wyjaśniać. Łatwo można zauważyć powtarzające się branże, co więcej, za sukcesem jednego projektu stoją kolejne wariacje lub substytuty. Widoczny jest zarówno rozwój w wymiarze horyzontalnym jak i wertykalnym. Dla przykładu w branży finansowej po sukcesie Lendico – serwisu pożyczek społecznościowych, powstała wersja dla przedsiębiorstw Zencap – platforma kredytów dla małych i średnich firm oraz podobna inicjatywa Spotcap na rynek hiszpański.
W narzędziach dla marketingu mobilnego gier i aplikacji dużym berlińskim sukcesem jest Fyber, kupiony pod koniec ubiegłego roku za 190 mln dolarów. Jednak nie jest on jednostkowym sukcesem. Działają tu również niezależne Trademob i Adjust oraz cztery firmy z grupy Hitfox z Applift na czele. Równie ciekawa sytuacja ma miejsce w branży spożywczej, gdzie mimo iż biznesy mają różnych właścicieli i odbiorców, prawie w każdym można odnaleźć ślad działania Delivery Hero. Prócz posiadania swojej własnej platformy do zamawiania posiłków online, spółka ta kupuje kolejne biznesy lokalne oraz inwestuje w inne branżowe startupy jak HelloFresh, dostarczający do domu składniki i przepisy na zdrowe potrawy. Więcej przykładów przestawiam poniżej.
Sprawdzoną metodą na biznes w Berlinie jest szybkie testowanie pomysłów i następnie zamykanie projektu, jeśli się nie sprawdzi lub szybkie skalowanie, jeśli ujawnia potencjał biznesowy. W skrócie: testujemy –> działa (monetyzuje) -> inwestujemy i skalujemy. Tak działają tu platformy Rocket Internet i Hitfox Group, jak i niezależne od nich spółki. Jeśli pomysł się sprawdzi jest dofinansowywany i rozwijany w naprawdę szybkim tempie. Natomiast inni idą za przykładem, często czerpiąc z doświadczenia byłych pracowników udanych przedsięwzięć i zakładając podobny biznes.
Może to być kopia, substytut czy rozwinięcie. Sprawdzonym sposobem jest także kopiowanie sukcesów prosto z Doliny Krzemowej i adoptowanie ich na europejski rynek. Ale to zupełnie inna historia. I chodzi tu nie o małą oryginalność założycieli, ale o ich podejście biznesowe. Jeśli inwestorzy postanowili wyłożyć pieniądze na dany pomysł, a on się sprawdził, będą kolejni chętni. Zarówno do zakładania startupu jak i inwestowania w niego.
Oczywiście w Berlinie są startupy innowacyjne, które nie mieszczą się w postawionej w tytule tezie. Jak choćby ogromna duma berlińskich sceny startupowej – SoundCloud. Jednak ogólne spojrzenie na startupy jest tu zdecydowanie bardziej pragmatyczne niż innowacyjne. I jest w tym pewna metoda i być może także siła berlińskich startupów. Mieszanka międzynarodowego doświadczenia pracowników i inwestorów, którzy stawiają od razu na globalny sukces, plus niemieckie podejście do biznesu 3xP: przetestowane – przyniosło sukces – powtórzmy. Może sprawdzi się ona na polskim rynku?
Ula Lachowicz
Dyrektor Marketingu w berlińskim startupie Phonedeck
Dzięki niej markę PayLane poznali Guy Kawasaki i Ramon Ray. Od pół roku w Berlinie poznaje tajniki europejskiej Silicon Valley. Doradza startupom w budowaniu marki i marketingu produktów na rynku globalnym. Związana z Fundacją Zmian Społecznych Kreatywni. Miłośniczka biegania, muzyki i trudnej książki.