Funkcjonuje takie przekonanie, że porządek na biurku, to także porządek w głowie. W zupełnej opozycji do tego przedstawiają się wyniki badań specjalistów z Uniwersytetu w Minnesocie opublikowane na łamach Psychological Science. Według amerykańskich naukowców chaos może stymulować twórcze myślenie i sprzyjać wpadaniu na nowe pomysły. Psychologowie udowodnili, że przebywanie w schludnym i uporządkowanym otoczeniu powoduje, że ludzie zwykle robią to, czego się od nich oczekuje. Ale kiedy mogą pozwolić sobie na więcej luzu, mają bałagan na biurku, są w stanie wpaść na ciekawsze i bardziej rewolucyjne rozwiązania.
Gretchen Rubin, autorka poradnika „Zewnętrzny porządek – wewnętrzny spokój” (wydanego przez Studio Emka), jest orędowniczką pierwszej tezy. Uznała, że gdy kontrolujemy nasze przedmioty, zaczynamy także przejmować kontrolę nad całym naszym życiem. Pozbywając się rzeczy, których nie używamy, czy nie potrzebujemy, uwalniamy swój umysł i robimy miejsce na to, co dla nas naprawdę istotne. Gretchen twierdzi, że aby utrzymać ład, należy zastanowić się, co przeszkadza nam w otoczeniu i poszukać na to remedium. Np. gdy zaplątujemy się w kabel od słuchawek, rozwiązaniem może być kupienie stojaka na słuchawki. Najważniejsze to, zdać sobie sprawę, co jest problemem, przez co się dekoncentrujemy.
A w jakich warunkach pracują founderzy znanych, polskich startupów? Macie teraz okazję podejrzeć ich biurka.
Krystian Krzywda, Co-founder i CIO Worksmile
Lubię porządek, choć bez przesady. Na moim biurku muszą znajdować się jedynie te przedmioty, których potrzebuję do pracy. Wśród nich znajduje się niewiele rzeczy, takich jak notatnik z długopisem, sprzęt niezbędny do testowania funkcji, które piszę oraz telefon prywatny, aby móc mieć kontakt z rodziną.
W firmie promujemy Work-life integration, więc przeplatanie życia zawodowego i prywatnego jest dla mnie codziennością. W trakcie pracy wychodzę na spacery dookoła biura, żeby zachować świeżość umysłu, ale i zdrowie fizyczne. Jestem programistą, więc niezbędne dla mnie są duże monitory raz laptop. W mojej pracy potrzebuję dużo spokoju, dlatego niemal cały dzień siedzę ze słuchawkami w uszach. Bardzo często nie leci w nich żadna muzyka, po prostu wyciszają moje otoczenie, ale również sygnalizują innym, że mogę być zajęty. W takiej firmie jak nasza, gdzie panuje energiczna, pełna pasji atmosfera, czasem trudno o skupienie.
Radosław Głowaty, CEO i co-founder Kadromierz
Często szukam okazji, które pozwolą mi zmienić moje biurko oraz otoczenie pracy. Jeśli zbyt długi czas pracuję w tym samym miejscu, odczuwam wtedy potrzebę zmiany środowiska. Zmiana otoczenia pomaga mi przełamać wypracowane schematy, spojrzeć z innej perspektywy na te same rutyny i codzienne obowiązki oraz wyzwania.
Każdy z nas zna to uczucie, kiedy jesteś w pełni zmotywowany do zmiany na lepsze, gdy patrzysz na swój dopiero co przemeblowany pokój, po tym jak stał w takiej samej konfiguracji przez ostatnie lata – to właśnie takie uczucie daje mi częsta zmiana otoczenia oraz przedmiotów towarzyszących mi w codziennej pracy.
Ja, oraz cały zespół Kadromierza, korzystamy zarówno z możliwości pracy w biurze, jak i w domu. Dodatkowo staram się raz na miesiąc wyjechać poza miasto i spędzić samemu kilka dni w rodzinnym domku w Górach Orlickich.
Brakuje mi delegacji, wyjazdów i pracy w kawiarni, która zazwyczaj była moim schronieniem pomiędzy spotkaniami. Dlatego też zdarza się, że w ciągu dnia przeniosę się z komputerem do stołu kuchennego, wypije kawę i odpisze na kilka maili, zanim wrócę do swojego biurka.
Gdziekolwiek jestem, zawsze zabieram ze sobą słuchawki. Dobrze dobrana muzyka i wyciszone powiadomienia (jak tylko mam możliwość) pomaga mi się skupić na jednej czynności i realizacji swoich zadań. Jeśli tylko mam możliwość podłączam do komputera drugi ekran. Pod ręką lubię mieć sticky notes. Przelewam na nie swoich przemyślenia, które potrzebuje wyrzucić z głowy i wracam do nich na koniec dnia. W zasięgu ręki mam zazwyczaj małą piłeczkę, którą mogę sobie poodbijać lub porzucać. No i oczywiście nie może zabraknąć kawy lub yerba mate, czasem nawet jedno i drugie.
Kasia Gryzło, CEO w HearMe – wsparcie psychologiczne online dla pracowników
Od początku pandemii cały zespół HearMe pracuje w domu, dlatego witam przy moim biurku w moim domu! Moje biurko, które w godzinach lunchowych, wieczornych i w weekendy służy jako stół, posiada piękny widok na ścianę salonu. Strefę „pracową” od odpoczynkowej oddziela biała sofa.
Na biurko-stole jest raczej minimalistycznie i tak ma być! Mój mózg najlepiej pracuje, gdy dookoła jest porządek, może dlatego, że w samym mózgu panuje niezły chaos? Jest laptop i słuchawki. To, co dzieje się w laptopie jest absolutną przeciwnością wyglądu biurka. Tysiące zakładek w wyszukiwarce, rozrzucone pliki na pulpicie, dziwnie nazwane foldery. Na środku stołobiurka leży bardzo ważny notes – zapisuję w nim wszystko, o czym nie mogę zapomnieć. I wszystko, co muszę przemyśleć.
Podobno, gdy piszemy na kartce, tworzą się ciekawe połączenia neuronowe w mózgu. Coś w tym chyba jest. Zauważyłam, że gdy pióro lub długopis idą w ruch, wpadam na ciekawe pomysły jeszcze zanim skończę pisać zdanie. Po prawej stronie jest ściereczka do okularów. Trzeba mieć jasną wizję. Kawusia (tylko w ulubionym kubku) czeka na ostatni łyk. I świeczka. To pewnie zabrzmi ekstrawagancko, ale lubię pracować przy płonącym ogniu. Może inspiruje? Może uspokaja?
Piotr Kaleta, co-founder Healthy
Biurko startupowca to kwestia zdecydowanie dynamicznie zmienna. Różnorodność pracy, jak i konieczna całodobowa gotowość, nie dość, że powoduje zróżnicowane narzędzia wykorzystywane w codziennych zadaniach, ale również pracę ze skrajnie niestandardowych miejsc, gdy jest to niezbędne. Personalnie wolę pracować w stosunkowo uporządkowanym otoczeniu. Nadmiar nieprzydatnych przedmiotów otaczających mnie podczas pracy powoduje rozproszenie.
Co jest niezbędne? Laptop oraz dodatkowy monitor, który pozwala na korzystanie z kilku narzędzi, bądź okien przeglądarki jednocześnie. Jest to niewątpliwie sposób na optymalizację czasu pracy. Innymi przydatnymi poradami może być wyłączenie wszystkich powiadomień na komputerze, a także personalizacja ustawień systemowych (mi na przykład pomaga maksymalna szybkość poruszania touchpada).
Dodatkowo? Zawsze kawa! Nie wyobrażam sobie bez niej pracy, wpływa zarówno na zmysły, jak i ciało. Słuchawki wykorzystuję do słuchania muzyki pobudzającej mózg podczas pracy koncepcyjnej, bądź podcastów – realizując prostsze zadania. Często na moim biurku znajdzie się wartościowa, merytoryczna literatura – w postaci książki, bądź gazety. Staram się w ciągu dnia robić przerwy na kwadrans czytania. Niezbędna jest także tablica – jest ze mną zarówno w domu, jak i w biurze – skrajnie przydatna podczas obmyślania skomplikowanych procesów czy myśleniu strategicznym. W trakcie pracy staram się nie sięgać nadmiernie po telefon, służy głównie do rozmów czy obsługi kalendarza.
Remik Dziechciarow, twórca modowej marki vvidoki
Na moim biurku króluje raczej nieład, choć staram się codziennie organizować przestrzeń. Są poprzyklejane kartki, karteczki, choć cały czas próbuję wejść w cyfrowy świat. Póki co jest to analog wspierany cyfrowo 😉 Niezbędny „organizer” na wszelkiej maści przybory biurowe: pisaki, zakreślacze, cienkopisy w różnych kolorach i nożyczki (oraz wiele przedmiotów niezidentyfikowanej potrzeby). Czy z tego wszystkiego korzystam? Chciałbym…
Nigdy nie zrezygnuję z kubka z kawą (lub po kawie), a co za tym idzie śladów, jakie zostawia on na białym laminacie. Zrezygnowałem z budowli z klocków Lego, które zamiast inspirować podczas pracy (są takie teorie) raczej skłaniały do układania nowych konstrukcji. Wymieniłem je na kalendarz Przekroju, który zajmuje o wiele mniej czasu (oderwanie jednej kartki dziennie i tyle), a przynosi wiele refleksji i łamigłówek. Biel i zamknięta przestrzeń wokół biurka zdecydowanie pozwalają mi skupić się na konkretnej pracy, otwarta przestrzeń mocno rozprasza.
Patrycja Ogrodnik, brand manager Hop.City
Praca w startupie to ciągłą zmiana, budowanie biznesu od podstaw i konieczność szybkiego reagowania. I ten charakter pracy, bardzo często wpływa na to, jak wyglądają nasze biurka i miejsca pracy. Większość osób, jakie poznałam w startupach, pracuje na pufach, piłkach czy jest zaszyta w kreatywnych salkach z zieloną trawą z budkami telefonicznymi.
Nie będę ukrywać, że sama jestem wielką fanką pracy „poza biurkiem” – m.in. w salce konferencyjnej z widokiem na warszawskie Lotnisko Chopina.
Samo biurko i jego przestrzeń jest dla mnie trochę, jak mieszkanie. Wszystko ma swoje miejsce i nic nie jest przypadkowe. Czy to standard w naszej firmie? Oj zdecydowanie nie. Biurko każdej osoby jest trochę odzwierciedleniem jego stylu pracy. Praca w startupach nauczyła mnie dużej elastyczności, kreatywności i zmienności. Dlatego też przestrzeń, w której pracuję, musi być uporządkowana, wręcz minimalistyczna.
Niezbędnikami na moim biurku są zdecydowanie: laptop, słuchawki bezprzewodowe oraz ekran zewnętrzny. Bez dobrego sprzętu nie wyobrażam sobie pracy, tym bardziej że w Hop.City jesteśmy bardzo blisko IT, motoryzacji i elektroniki.
Aby być na bieżąco tego, co dzieje się na rynkach pod kątem gospodarczym i biznesowym, na moim biurku są zawsze jakieś gazety oraz książki. W firmie mamy stałą prenumeratę prasy i książek, więc tutaj mam w czym wybierać.
Obecnie pracujemy nad ekspansją zagraniczną naszej marki, więc moja praca jest głównie na komputerze. Nie ma kolorowych karteczek oraz notesów (choć te są u mnie codziennością). Artystyczny nieład pojawia się u mnie bardzo rzadko. Kreatywne spotkania czy warsztaty wolę prowadzić w oddzielnych salkach i tam „dzieje” się twórczy chaos.
To, czego na pewno nie ma na moim biurku to zbędnych ulotek, długopisów czy kwiatków.
Antonia Grzelak, PR & business manager w PanParagon i notiOne
PanParagon
Świecimy przykładem! A tak zupełnie serio – ilość zadań prowadzonych rozmów, dokumentów, umów i spotkań wymusza na nas świetną organizację pracy. Aplikacja PanParagon jest jedną z najpopularniejszych aplikacji zakupowych, nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Przeprowadza konsumenta przez niemal cały proces zakupowy, począwszy od zaproponowania kuponów i gazetek promocyjnych, poprzez tworzenie list zakupowych, przechowywanie kart lojalnościowych, archiwizację paragonów, aż po generowanie statystyk wydatków. To wszystko sprawia, że nasz niewielki startupowy zespół dwoi się i troi.
Zajmujemy się nie tylko utrzymywaniem i rozwijaniem aplikacji, ale również odpowiadamy na potrzeby rynku z zakresu szeroko pojętych działań reklamowych, statystycznych, czy sprzedażowych. Jedyne papiery, które mają prawo walać się w nieładzie na naszych biurkach, to… paragony. Nasi użytkownicy wprowadzają do systemu ponad 6000 paragonów dziennie, nieustannie doskonalimy więc technologię OCR, na której opiera się działanie PanaParagona. Na podstawie danych sczytanych z paragonów, system automatycznie podpowiada użytkownikowi terminy zwrotów, reklamacji, gwarancji, a także przypisuje dowód zakupu do odpowiedniej kategorii. Za świetnie wykonaną pracę można w aplikacji… postawić nam kawę! A że opcja ta jest niezwykle popularna, pijemy jej całkiem sporo, co niniejszym widać na załączonym obrazku (uśmiech).
notiOne
Kochamy chaos i nieporządek! To dzięki niemu istniejemy. notiOne zabezpiecza nie tylko sprzęt biurowy, taki jak pendrive’y, laptopy, czy klucze, ale również samochody, rowery, portfele i zwierzaki. À propos zwierzaków, krówki, które tu widzicie, dołączamy do każdej przesyłki. Są naprawdę pyszne. Zdarzały się już maile od klientów: „zamówię jeszcze jeden lokalizator, ale dorzućcie więcej krówek!”
Czujemy również potrzebę wytłumaczenia się z wózka sklepowego w tle. To nie tak, że bawimy się w „Chłopaków z Baraków” (if you know what I mean) – wręcz przeciwnie! Naszym rozwiązaniem zainteresowały się sklepy wielkopowierzchniowe. Ten akurat służył nam do testów nad systemem zabezpieczania wózków sklepowych przed kradzieżą. Obecnie system wdrożony został testowo do jednego ze sklepów globalnej sieci handlowej – gdzie na chwilę obecną ograniczył liczbę „znikających” wózków aż o 90 %!
Na biurku widać również nasze najmłodsze dziecko – lokalizator GPS. Tak, jak poprzednie modele działały w oparciu o technologię Bluetooth + sieć społecznościową, to w GPSie do namierzania zguby wykorzystujemy satelity.