Co robiłeś przed wejściem stricte w sektor kryptowalut? Z tego, co wiem, pracowałeś m.in. jako przedstawiciel handlowy, kierownik grupy sprzedaży, czy dyrektor produkcji.
Ostatnie 15 lat, przed „wejściem w krypto” zajmowałem się produkcją specjalistycznych konstrukcji stalowych. Produkowaliśmy rurociągi, elementy statków, oczyszczalni ścieków i tysiące innych, mniejszych bądź większych konstrukcji. Wcześniej zajmowałem się produkcją karetek na rynek libijski. A jeszcze wcześniej, jako niedoświadczony, młody człowiek, szukałem branży, w której czułbym się dobrze. Podsumowując, zarządzanie produkcją, kapitałem i zasobami ludzkimi, to główne zajęcia w ostatnim 15-leciu. Natomiast samo zarządzanie, jest czymś w czym czuję się najlepiej.
Byłeś cofounderem i COO Aligato Blockchain LTD – to chyba wtedy zaczęła się Twoja przygoda z kryptowalutami, prawda? Czym zajmuje się ta firma?
Tak, zdecydowanie – to początek mojej przygody z kryptowalutami. Wspólnie z włodarzami Aligato LTD, postanowiliśmy uruchomić projekt ICO w celu pozyskania środków na rozwój i ulepszenie branży e-commerce w Polsce i na świecie. Trafiliśmy na zmierzch projektów ICO, ponieważ w większości były wykorzystywane do scamu. Z drugiej strony, do adopcji kryptowalut była jeszcze długa droga i rynek e-commerce nie widział potrzeby z korzystania z nich. Wiele czynników wpłynęło wówczas na deklasyfikację Aligatocoin w rynku. Spadek wartości Ethereum tj. głównej waluty projektów ICO, nadmiar scamu, niechęć funduszy VC do inwestycji długoterminowych i wiele więcej. Spotkaliśmy się również z wieloma zarzutami o zbytnie wizjonerstwo technologiczne. No cóż, minęły zaledwie 4 lata a nasze „wizje”, są dziś powszechnie stosowane przez inne projekty i mają się całkiem dobrze. Czasami nie warto być prekursorem technologicznym. (śmiech)
Z tego, co patrzyłem, to strona jest nadal aktywna, ale czy firma jeszcze działa? Jeśli tak, to czemu zdecydowałeś się z niej odejść?
Aligato działa bez przerwy od momentu powstania i mam nadzieję, że działać będzie. Moje odejście spowodowane było chęcią rozwijania się w ekosystemie blockchain. Bardzo lubię nowe wyzwania, jak i uczenie się nowych rzeczy. Branża blockchain jest wciąż na wczesnym etapie. A to najlepszy moment na wskoczenie do niej. Niestety, branża e-commerce jest w Polsce „dość zepsuta”, co uświadomił mi Maciej Dutko – którego serdecznie pozdrawiam – twórca Biblii E-biznesu. Dopóki nie zmienią się pewne regulacje, ten rynek pozostanie poza moim zainteresowaniem.
Jesteś teraz obecnie Sales Representative Europe w BeInCrypto – to chyba jeden z największych, jeśli nie największy serwis poświęcony tematyce kryptowalut. Czym dokładnie się tutaj zajmujesz?
To prawda, BeInCrypto plasuje się w czołówce serwisów informacyjnych o tematyce krypto i fintech na świecie. Zajmuję się pozyskiwaniem partnerstw, sprzedażą reklamy, budowaniem marki – głównie w Polsce. Oprócz tego zależy mi na pokazaniu polskiej sceny kryptowalutowej. Tu sporo się dzieje, a nowe projekty zazwyczaj nie mają funduszy na płatne promocje. My to robimy bezpłatnie. Staramy się wspierać nowe projekty, jak i aktywnie uczestniczyć w rodzimym rynku, współpracując ze stowarzyszeniami, uczelniami, a przez to promując branżę blockchain.
Obecnie zarówno jako BeInCrypto, jak i osobiście dołączyliśmy do Stowarzyszenia Blockchain Polska, które reaktywuje swoją działalność po pandemii i niebawem ogłosi nową roadmapę na kolejne lata. Musimy wiedzieć, że Polska jako kraj posiada silne podstawy oraz wiele zdolnych osób działających w technologii blockchain. Dlatego też Stowarzyszenie chce wykorzystać ten potencjał i pokazać to lokalnie oraz międzynarodowo.
Jak dołączyłeś do BeInCrypto? Zostałeś pozyskany przez headhuntera czy po prostu odpowiedziałeś na ogłoszenie?
Zostałem polecony przez mojego przyjaciela, Karola Stadnika, który rozpoczął wcześniej współpracę jako Social Media Manager.
Jesteś też founderem Coinspector.pl – serwisu agregującego newsy ze świata kryptowalut. Jest to trochę projekt à la Indie Hackers, prawda? Robiony bardziej po godzinach?
Taki był wstępny zamysł. Coinspector jest głównie agregatorem polskich informacji kryptowalutowych. W branży krypto „czas to pieniądz” – dosłownie, dlatego chciałem zaoszczędzić czasu, osobom, które na bieżąco śledzą newsy, agregując je w jednym miejscu. W związku z tym, że w serwisach zagranicznych informacje pojawiają się dużo szybciej, można w Coinspectorze znaleźć również ich tłumaczenia na język polski.
Czy ktoś współpracuje z Tobą przy Coinspector?
Oczywiście. Budowa serwisu jest rzeczą prostą. Jego utrzymanie i dotarcie do czytelników już nie. Serwis tworzą ze mną moi synowie Dominik i Kacper. Pilnują, aby portal był wciąż „online”, żeby agregowane newsy były zawsze najświeższe. Wyszukują dobre, obcojęzyczne informacje do szybkiego tłumaczenia i publikacji w Polsce. Zajmują się również social mediami, reklamą i grafiką. Jak widzisz, to mnóstwo pracy, jak na trzy osoby.
Jak spieniężasz swoją pracę przy tym serwisie? Widziałem, że jest tam dostępny kantor Bitcoina, otrzymujesz od niego część prowizji?
Dobre pytanie. Serwis na wczesnym etapie nie zarabia. Wciąż trzeba do niego dokładać. Owszem prowizja z kantoru pozwala na pokrycie części opłat stałych, ale to ułamek kosztów. Nie zależy mi jednak na konkurowaniu z innymi, polskimi serwisami, a bardziej na kooperacji i stworzeniu kompleksowego narzędzia dla inwestorów kryptowalutowych. Czy serwis stanie się intratny? Cóż, czas pokaże.
Skąd w ogóle zainteresowanie kryptowalutami?
Oj, myślę, że odpowiem Ci na to pytanie, jak większość osób, które weszły w rynek na bańce w 2017 r. Chęć szybkich zysków… Dziś na to patrzę z lekkim uśmiechem. Natomiast po spustoszeniu portfela o 90% w tamtym okresie, zacząłem wyciągać wnioski. Upór byka – dobrze to brzmi w branży – żeby nie nazwać siebie baranem, spowodował eksplozję nauki, czerpania wiedzy, udowodnienia samemu sobie, że te 90% można odzyskać. Odzyskałem, poznając przy tym mnóstwo wartościowych, inteligentnych, chcących pomóc, ludzi. Wiele osób z naszej branży miało wpływ na to, gdzie dziś jestem. Jestem im za to bardzo wdzięczny.
Popularność kryptowalut rośnie, nawet pomimo niedawnego tąpnięcia na tym rynku. Widać to w szczególności w Afryce. Według raportu Mastercard nawet 65% Nigeryjczyków chce korzystać z kryptowalut. Sądzisz, że Czarny Ląd może okazać się w przyszłości Mekką dla tego rynku?
Uważam, że jest to bardzo dobre rozwiązanie dla krajów rozwijających się. Tylko w tej całej adopcji, zapomnieliśmy chyba o głównym przesłaniu Satoshiego Nakamoto. tj: „waluta dla ludu, bez kontroli regulatorów”. To niestety zostało zachwiane. Mam bardzo specyficzną ideologię na temat kryptowalut. Nie każdemu się ona spodoba, dlatego nie chcę jej tutaj rozwijać.
Wracając do pytania – Mekką stanie się każde państwo, które zaadoptuje krypto na wczesnym etapie. Samo stwierdzenie „bądź swoim bankiem” eliminuje pośredników – choć nie zawsze – i powoduje zwiększenie zainteresowania rozwiązaniami, jakie dają waluty cyfrowe. Pamiętajmy jednak o tym, że blockchain, który stoi za kryptowalutami, spowoduje ogromny postęp technologiczny w świecie.
Jaki potencjał w kryptowalutach widzisz dla polskiego biznesu?
Obecnie niewielki. Mamy specyficzną mentalność i nie jest łatwo przekonać przeciętnego Kowalskiego do używania kryptowalut. Rynek jest bardzo dynamiczny i trzeba mieć pewien narząd ze stali, żeby nie zwariować. Tokenizacja jest według mnie fantastyczną formą crowdfundingu. Nie jestem zwolennikiem tokenizowania wszystkiego, ale samej zbiórki dla młodych startupów, wykorzystując łatwy dostęp do kryptowalut. Natomiast wspomniana wcześniej technologia blockchain, jest kluczem do rozwoju wielu branż, niekoniecznie wykorzystując przy tym kryptowaluty.
Mam wrażenie, że sporo polskich firm boi się poruszać ten temat ze względu na brak jasnych przepisów dotyczących kryptowalut. Nie wiemy, co nam przyniesie przyszłość. Sami obecnie tworzymy bardzo duży projekt dotyczący ochrony zdrowia i życia, jednak zdecydowaliśmy się uregulować w Estonii ze względu na jasne przepisy. Niestety, jak się pewnie domyślasz, podatki zostaną również tam. A szkoda.