Swoje na podwórku wybiegałem – Wojciech Grześkowiak (Kwit)

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

Po krótkiej przygodzie z etatem otworzył własną firmę w Internecie. Aktualnie: człowiek od wszystkiego w Kwit.pl – platformie, która świadczy usługi na rynku FMCG w Internecie. Chce zrewolucjonizować sprzedaż i monitoring żywności w sieci.

Po godzinach pisze bloga i realizuje mniejsze projekty np. Szkolenia z HTML & CSS. Dziś opowiedział nam o swoich początkach z przedsiębiorczością, o tym jak wydał pierwsze zarobione pieniądze, co zrobiłby gdyby miał 2, 20 i 200 tysięcy „do wydania”, ale też o motywacji. Jak do działania motywuje się Wojciech Grześkowiak?

1. Co najwięcej nauczyło Cię na temat przedsiębiorczości?

Choć moi rodzice od zawsze “pracowali na swoim”, to od najmłodszych lat bardziej jednak chciałem pracować w korporacji, niż mieć własną firmę. Trochę to było tak, że wychowałem się zgodnie z dewizą: “idź na studia, a będziesz miał dobrą pracę na etacie”. Mnie to się akurat w 100% opłaciło, bo wybrałem Informatykę, a nie mniej docenianie na rynku pracy studia humanistyczne. Nie radziłbym jednak nikomu kierować się tym mottem. Rób to, co kochasz robić – to bym polecił.

W wakacje na studiach jeździłem do pracy za granicę. Jednego roku pracowałem w Liverpoolu, na tartaku, obrabiałem deski, robiłem europalety. Tato mi zawsze powtarzał, że 5 zł to godzina stania przy betoniarce, ale dopiero wtedy, kiedy sam pracowałem przy swojej “betoniarce”, zrozumiałem, ile tak naprawdę warte jest te 5 zł. Przywiozłem 5000 zł i kupiłem sobie laptopa. Mam go do dziś.

W kolejnym roku pojechałem do Stanów Zjednoczonych na Work&Travel, który bardziej był Work niż Travel. Pracowałem jako kierowca małej chłodni, którą rozwoziłem lód po New Jersey. Gdy mieliśmy “sezon”, praca była całkiem przyjemna, bez szefa nad głową, wystarczyło było objechać swój teren i powypełniać lodówki. W gorszych tygodniach pracowaliśmy w wielkich chłodniach układając lód na paletach. Bez specjalnego ubioru, czasem w krótkich spodenkach. Odliczałem dni do końca kontraktu. Taka praca w wakacje nauczyła mnie wartości pieniądza. Ktoś, kto nigdy nie zarobił pieniędzy własnymi rękoma, ale dosłownie własnymi rękoma, nie zrozumie tego nigdy.

Po 3. roku studiów poszedłem do pracy w Warszawie. Padło na R&D Samsunga – zostałem laureatem konkursu z programowania i zaproponowano mi pracę. Propozycję przyjąłem.

Po dwóch latach pracy w korporacji, był to koniec 2010 roku, zrozumiałem, że to chyba nie to. Na rynku amerykańskim zaczął się boom startupowy. Chciałem do niego dołączyć. Rok później, bo tyle zajęło mi podjęcie decyzji, z początkiem 2012 roku złożyłem wypowiedzenie. Studia i pracę w Samsungu skończyłem praktycznie w tym samym momencie. Nie było łatwo pisać najpierw pracę inżynierską, a potem magisterską, pracując jednocześnie 8 godzin na etacie. Miałem to już jednak za sobą i mogłem postawić sobie nowy cel.

Bez zespołu, inwestora, bez dotacji, mając tylko swoje oszczędności i obietnice od kumpla, że do mnie niebawem dołączy, rzuciłem etat, wynająłem biurko u znajomej w biurze na Służewie i zacząłem pisać aplikację Kwit.pl. Moja nauka przedsiębiorczości zaczęła się właśnie w tym momencie. Byłem kompletnie nieprzygotowany. Przez kilka miesięcy pisałem aplikację, o której nikomu nie mówiłem, której potencjału nie zbadałem, modelu nie zwalidowałem itd. Kompletnie w ciemno. Duża nauczka. Nie róbcie tego!

Z każdym kwartałem było lepiej, uczyłem się na własnych błędach. Ciągle się uczę i ciągle popełniam błędy. Tak już musi być.

2. Jak zarobiłeś swoje pierwsze pieniądze? Na co je wydałeś?

Bardzo późno, bo dopiero w liceum. Naprawiałem komputery, reinstalowałem windowsy, takie tam drobnostki. Nie obwieszałem się ze swoimi usługami, raczej ktoś dzwonił i prosił o pomoc. Chęć, aby zostać przedsiębiorcą, odkryłem dopiero w całym tym boomie start-upowym: horrendalne wyceny, sukcesy niczym z Hollywood… zrobiło na mnie to duże wrażenie. Chciałem być tego częścią. Nie planowałem zostać prezesem, ale tak jakoś wyszło.

3. Masz 2k, 20k, 200k złotych na inwestycje. W co inwestujesz?

2k – kupuje akcje LiveChata, UXPin lub innej Polskiej firmy, która walczy o klientów na całym świecie.

20k – robię MVP nowego projektu, ściągam jeszcze 2-3 osoby, które wykładają taką samą gotówkę. Patrzymy, ile możemy ugrać.

200k – startuje z nową firmą, niekoniecznie technologiczną, zatrudniam ludzi i daje im rok czasu na realizacje założeń.

4. Masz też możliwość zaprosić do współpracy twórcę znanej firmy. Kogo wybierasz i dlaczego?

Bez zastanowienia wybieram Elona Muska. Jego głos moja żona zna już na pamięć, bo słucham każdego materiału, jaki wpadnie mi w ręce. Kiedyś takim wzorem był dla mnie Bill Gates, ale od kiedy poszedłem na swoje, bardziej od twórcy Microsoftu cenię twórcę Tesli i SpaceX. Wybacz, Bill.

Czemu wybieram Elona? Za upór i wiarę w swoje możliwości. Gdy Tesla była na progu bankructwa, Elon wyłożył na stół wszystko, co zostało mu w banku po sprzedaży PayPala. To się nazywa wiara we własne możliwości. Cenię go również za to, że choć jest prezesem, to zna każdy detal swojej firmy. Potrafi dokładnie opisać każdą część rakiety SpaceX i każdą najmniejszą cześć samochodu Tesla. To niebywałe.

5. Projekt, aplikacja, której żałujesz, że nie wymyśliłeś?

Glympse. To aplikacja do udostępniania swojego położenia. Kiedy jadę do rodziców, 170 km za Warszawę, to wysyłam im Glympsa, żeby na żywo widzieli, gdzie jestem i za ile będę w domu. Tak naprawdę podobną aplikację zacząłem pisać jeszcze na pierwszych wersjach Androida, jako projekt wdrożeniowy w Samsungu. Aplikacja nazywała się HereIAm, ale nigdy nie pojawiła się w markecie.

6. Jeśli nie startup, to gdzie byś pracował?

Trudno mi sobie teraz wyobrazić powrót do pracy “pod kimś”. Start-up wciąga i pokazuje minusy pracy na etacie. Nie chodzi o to, że start-up nie ma żadnych minusów, ale mi chyba akurat pasuje bardziej taki styl. Gdyby nie start-up z pewnością próbowałbym trafić do Googla. Choć co jakiś czas piszą do mnie z propozycją, to wciąż odpowiadam to samo: teraz robię coś innego. Pewnie jak skończę 35 lat, przestaną się odzywać. 

7. Jak Internet zmienił Twoje życie?

Pierwszy raz podłączyłem się do sieci jeszcze za czasów modemów telefonicznych i pamiętanego do dziś numeru 0202122. To było mniej więcej w 1999 roku. Miałem wtedy 13 lat, więc powiedzmy, że swoje na podwórku wybiegałem. Od tego momentu faktycznie dużo czasu spędzałem przed monitorem surfując po sieci, płacąc nie za transfer, a za godziny! Czy ktoś to jeszcze pamięta?

Wiedziałem, że Internet to przyszłość i że w większym lub mniejszym stopniu moja praca będzie z tym związana. Jak widać, w zasadzie się nie pomyliłem. Internet nie zmienił mojego życia, bo w wieku 13 lat trudno cokolwiek zmieniać. On po prostu “od zawsze” był i rozwijał się tak samo jak ja, gdy wchodziłem w kolejne etapy w swoim życiu. Miałem szczęście, że mogłem te wszystkie transformacje sieci Internet obserwować “na żywo”, z pierwszego rzędu.

8. Jakie miękkie i twarde umiejętności potrzebne są w biznesie?

Po pierwsze trzeba być autentycznym. Twój biznes to Ty. I myślę, że jest to podstawa. W startupach to bardzo ważne, bo zazwyczaj pojawia się tam jedna osoba, która staje się twarzą tej firmy i to ona musi być autentyczna, musi wierzyć w to, co reprezentuje, i musi się na tym znać, a nie tylko udawać, że się zna. Dlatego tak trudno budować firmy technologiczne osobom, które takiego wykształcenia nie mają. Bill Gates, Elon Musk, Sergey Brin, Larry Page – oni wszyscy są inżynierami.

Na pewno przyda się umiejętność negocjacji. Na przykład przychodzi do Ciebie pierwszy klient, ale nie chce kupić w ustalonej przez Ciebie cenie, co wtedy robisz? Sprzedajesz taniej? No właśnie. Dobry negocjator, potrafi taką sytuację opanować i wyjść z niej bez start, a nawet coś jeszcze ugrać.

Niezbędny jest też twardy tyłek, bo kiedy spada się z wysokości swoich aspiracji do poziomu możliwości, to często bardzo boli. Upór i wytrwałość. Tylko z tym trzeba ostrożnie. Można nie słuchać innych, ale do pewnego momentu. Trzeba wiedzieć, kiedy popełniło się błąd, i potrafić się do niego przyznać.

9. Jak określiłbyś idealnego partnera w biznesie?

Idealny partner w biznesie powinien być przede wszystkim szczery w tym, co robi, i w tym, co mówi. Cenię u ludzi to, że mówią, to co myślą. Wtedy jest o wiele prościej, bo wiadomo, na czym komu zależy. Jeśli potrafimy rozmawiać otwarcie i słuchać się wzajemnie, to możemy robić biznes. Jeśli jednak ktoś gra w jakieś gierki, to wcześniej czy później to wyjdzie.

10. Co jest kluczem do sukcesu przedsięwzięcia?

Elastyczność i umiejętność dostosowywania się do realiów rynku. Możesz startować z dowolnym pomysłem. Z hotelem dla psów przez Internet, wypożyczalnią deskorolek – nie ma znaczenia. Najważniejsze to jednak słuchać swoich potencjalnych klientów i odpowiednio sterować biznesem. Jeśli okaże się, że kilku klientów nie chce tego Twojego hotelu, ale zamówiliby super premium karmę dla zwierząt przez Internet, to powinieneś ich posłuchać i zastanowić się nad zmianą (aka pivot). Nie będzie to ten sam pomysł, ale z pewnością będzie lepiej dopasowany do rynku. Oczywiście musisz mieć również szczęście, dużo szczęścia, ale im więcej okazji złapiesz, tym większe prawdopodobieństwo, że się uda. Żeby wygrać, trzeba grać.

11. Jak motywujesz się do działania?

Kompletnie nie potrzebuję zewnętrznej motywacji. Wystarczyłaby mi doba, która ma 48 godzin, ale pewnie i tak byłaby za krótka. Sam cel jest dla mnie wystarczającym motywatorem i jak tylko go osiągnę, to nie mam czasu się nim nacieszyć, tylko od razu ustawiam sobie poprzeczkę wyżej i wyżej. Nie jest to najzdrowsze podejście i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale tak aktualnie mam, taka moja przypadłość. Można powiedzieć, że jestem pracoholikiem.

Wiadomo, że mam swoje motywacyjne wzloty i upadki, ale wtedy wystarczy zwykły odpoczynek. Motywacja spada, gdy jestem najzwyczajniej przemęczony, a w startupie o to nie trudno.