Temat porzucony po kolacji
Z jednej strony historia serwisu Obido zaczyna się dziś w dniu premiery, zaś z drugiej strony jego początki sięgają pierwszej połowy 2014 roku. Wtedy to, podczas kolacji urodzinowej, Paweł Gniadkowski i Marian Bruliński dyskutowali o zbudowaniu platformy, która działałaby podobnie jak AirBnB z tym, że zamiast łączyć właścicieli nieruchomości z gośćmi, ułatwiałaby nawiązywanie kontaktów między deweloperami sprzedającymi mieszania, a osobami poszukującymi „własnego M”.
Na zdjęciu: Paweł Gniadkowski, współtwórca Obido | fot. materiały prasowe
Temat jednak został porzucony, bo Gniadkowski był wówczas zaangażowany w rozwój ZineINC, platformy-komunikatora przeznaczonego dla przedsiębiorstw. W tym samym czasie Bruliński pracował nadal przy tworzeniu strategii marketingowych i obsłudze kampanii inwestycji deweloperskich, a jednocześnie badał potencjał wcześniej wspomnianego pomysłu: analizował rynek i weryfikował założenia modelu biznesowego.
1,6 mln złotych na rozruch
W lutym 2015 roku przedsiębiorcy udało się przekonać Gniadkowskiego, aby ten podjął pracę przy Obido. Biznesmen porzucił więc dotychczasową pracę na etacie i zaangażował się w projekt. Już po trzech miesiącach wspólnikom udało się przygotować prototyp produktu, który wymagał przetestowania w naturalnym środowisku. Gniadkowski i Bruliński wypuścili więc Obido pod inną marką, aby skonfrontować założenia z rzeczywistość.
Wspominają, że badania wypadły nadzwyczaj pomyślnie, a nawet przewyższyły ich oczekiwania. Mając za sobą pierwszy sukces, przedsiębiorcy zaczęli rozglądać się za inwestorami. – Ostatecznie przeszliśmy przez trzy rundy finansowania, zbierając w sumie 1,6 mln złotych – mówi Paweł Gniadkowski. Dodaje, że środki pochodzą wyłącznie z portfeli prywatnych inwestorów. Jednocześnie wyjaśnia, że zrezygnował ze współpracy z podmiotami branżowymi, aby zachować niezależność. – Mamy pełną kontrolę nad spółką, dzięki czemu układ z inwestorami jest czysto finansowy – mówi.
Obido rusza dziś w Krakowie
Mimo że w projekt został „wpompowany” pokaźny kapitał, a pierwszy test Obido wypadł pomyślenie, to tak naprawę dopiero dziś platforma będzie zdawać egzamin. Serwis bowiem staruje w Krakowie, a miesiąc później pojawi się w sześciu pozostałych lokalizacjach. Pomysłodawcy przedsięwzięcia wyjaśniają, że chodzi o Warszawę, Wrocław, Łódź, Katowice, Poznań i Trójmiasto.
Na zdjęciu: Marian Bruliński, współtwórca Obido | fot. materiały prasowe
Gniadkowski i Bruliński są pełni optymizmu i przekonani, że Obido przypadnie do gustu internautom. Ale w jaki sposób serwis, na pierwszy rzut oka przypominający wyszukiwarkę nieruchomości taką jak każda inna, zaskarbi sobie przychylność użytkowników? Poszukiwania mieszkania za pośrednictwem obecnych rozwiązań zazwyczaj wyglądają tak: filtrujemy bazę danych strony, przekopujemy się przez kilkaset ofert, docieramy do tych interesujących nas i albo wysyłamy maila, albo dzwonimy, żeby umówić się z przedstawicielem na oglądanie mieszkania.
Deweloper dowie się czego potrzebujesz
W przypadku Obido ścieżka wyszukiwania „własnego M” wygląda nieco inaczej. Internauta za pośrednictwem formularza określa swoje preferencje m.in. lokalizację, wielkość mieszkania i nawet widok za oknem. Następnie „zapomina” o sprawie, bo pałeczka zostaje przekazana zespołowi stojącemu za platformą, który przekazuje użytkownikowi jedynie precyzyjnie dopasowane oferty. Wtedy w odpowiedzi na nie może zadawać pytania pracownikom biura sprzedaży i umówić się z nimi na wizytę. Z kolej z punktu widzenia dewelopera największą bolączką jest brak znajomości potrzeb klientów i strzelanie ofertami na ślepo.
Dzięki Obido sprzedawcy nieruchomości otrzymają konkretne informacje o preferencjach potencjalnych kupców, dlatego mogą działać bardziej elastycznie i przedstawiać jedynie trafione oferty. Co istotne serwis, jest bezpłatny dla użytkowników, a koszty stoją po stronie właścicieli nieruchomości. Za co więc przyjdzie im zapłacić? – Deweloperzy płacą nam za możliwość wysłania oferty klientowi poprzez nasz wewnętrzny mechanizm wiadomości – mówi współtwórca serwisu i dodaje, że oczywiście przed zakupem „leada” mogą oni dokładnie zweryfikować formularz wypełniony przez internautę.
W biznesie wszystko się zmienia
Mimo że projekt jest świeży i nie można jeszcze powiedzieć, że na rodzimym rynku osiągnął sukces, to pomysłodawcy platformy właściwie na niego nie czekają i już przygotowują się do międzynarodowej ekspansji. W najbliższym czasie Obido ma pojawić się w kilku europejskich miastach. Co później? Poza rozpisanym dwuletnim planem działania, twórcy serwisu nie wiedzą dokładnie jak potoczą się losy platformy, bo trendy w biznesie cały czas się zmieniają. Gniadkowski przywołuje, że niegdyś Internet Explorer był monopolistą na rynku przeglądarek internetowych, a dziś odchodzi do lamusa. Podobnie zresztą jest z Nokią na rynku telefonów komórkowych – W biznesie nie ma rzeczy niemożliwych. I to jest piękne – mówi.